poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Od Sam CD Aaron'a


Leżałam na boku, wpatrując się w ciemność. Na chwilę rozjaśniła ją smuga delikatnego światła, a gdy Aaron zamknął za sobą drzwi łazienki, znów wróciła do normalnego stanu.
Nie odezwał się myśląc pewnie, że śpię. Materac obok mnie uginał się stopniowo, niepewnie, zanim mężczyzna zdecydował się na nim położyć. Pod wpływem ruchu powietrza ogarnął mnie przyjemny, orzeźwiający zapach. Oczami wyobraźni zobaczyłam umięśnione, napięte ciało drapieżnika pokryte kropelkami wody i wydałam z siebie cichy jęk. Zaczerwieniłam się z zawstydzenia, choć Aaron nie mógł się domyślać, o czym myślałam. Taką przynajmniej miałam nadzieję.
Poczułam za sobą ruch i usłyszałam westchnienie.
- Obudziłem cię?

czwartek, 26 kwietnia 2018

Od Aizrel CD Derek'a

Powrót... Dom... Jedzenie... Do tej pory nie byłam w stanie się zorientować, co się wydarzyło w przeciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin. Z ledwością przebrałam się i położyłam się na łóżku. Zaczęłam wgapiać się w sufit, nie wiedząc, co robić. Więzienie... Światło... Świerze powietrze i... sen. Derek mnie uratował... Westchnęłam głośno, krzywiąc się przy tym. Jaka zapłata tym razem? Mniejsza, skoro i tak żyję wiecznie? Taka sama, bo starszy? Większa, bo ratował mnie po zleceniu? Zacisnęłam powieki w desperacji. Jednak zamiast odpowiedzi na którekolwiek z pytań, przyszedł tylko sen. Przynajmniej spokojny i pozbawiony koszmarów.

środa, 25 kwietnia 2018

Od Patch'a CD Rosalie

Jak nie nigdy nie rozumiałem kobiet, tak teraz nie rozumiem jeszcze bardziej. W jeden dzień warczy, w inny rozkazuje, a w następny... Cóż, chyba stara się być miła. Chyba. Ale czy to miała być groźba? Westchnąłem cicho, tylko kręcąc głową i ruszyłem za nią, co rusz wrzucając rzeczy z listy, o których Rosalie cały czas zapominała.

poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Od Rose C.D Ethian'a


Wpatrywałam się w miejsce, gdzie przed chwilą mignął mi Ethian, a po chwili do moich uszu doszedł odgłos zamykających się drzwi. Dlaczego sama nie wpadłam na to, żeby udać się do Lucyfera? Przecież on na pewno znałby odpowiedź na te, dręczące nas pytania, na które tak desperacko pragnęliśmy uzyskać odpowiedzi. Przez myśl przemknęła mi jedna niepokojąca myśl, przez którą momentalnie dostałam ataku drgawek. Wstałam gwałtownie i pośpiesznie ruszyłam w stronę wyjścia, podpierając się o wszystko co znalazłam pod rękoma. Obraz zamazał mi się przed oczami i nieco pociemniał, przez co jeszcze bardziej spanikowałam. Czułam jak serce łomocze mi w piersi, no, przynajmniej utwierdzało mnie to w przekonaniu, że to jeszcze nie jest koniec. Uderzyłam barkiem w drzwi mojej sypialni, dotykiem poszukując klamki. Gdy udało mi się ją odnaleźć, opadłam na nią całym ciężarem ciała. To była chwila, zanim mój policzek spotkał się z zimnymi panelami. Obraz zakręcił się jeszcze bardziej, powodując u mnie chęć do wymiotowania. Ostatkiem sił podniosłam się z ziemi, a nogi zaprowadziły mnie pod okno, które momentalnie otwarłam na oścież by zaczerpnąć głębokimi haustami świeżego powietrza. Drzwi zatrzasnęły się. Świat wokół powoli wracał do normy, ja zaś z każdym kolejnym oddechem zaczynałam się uspokajać. Co za wstyd. Po kilkunastu minutach spod willi wyjechało umorusane w błocie porsche, zostawiając za sobą jedynie tuman kurzu. No i historia znów zatacza koło. Nie miałam wątpliwości co do tego, kto kierował tym pojazdem. Gdzieś w środku mnie zagotował się gniew, gdyż świadomość iż moja pogadanka na temat takich wyczynów była dość prosta do zrozumienia a nie dotarła do odbiorcy w poprawny sposób. Pokręciłam głową wzdychając, zastanawiając się nad tym, co mógł powiedzieć mu Czart. Zżerana przez ciekawość opuściłam pokój, powoli stawiając kroki w kierunku jego gabinetu, jednakże, kiedy przestąpiłam próg zorientowałam się, że nie pomieszczenie było opustoszałe. Psiakrew.  Czując nagły napływ bezradności i zmęczenia zawróciłam się do swojego pokoju gdzie spędziłam następną noc i dzień, nie zmrużając powieki nawet na chwilę. Było mi zimno i duszno, płucom brakowało tlenu, co było powodem zawrotów głowy. Ktoś pukał, lecz która to była godzina? Nie wiem. Krople deszczu z hukiem roztrzaskiwały się na szybie ogromnego, przysłonionego czarną firaną okna, podczas gdy ja przyglądałam się im leżąc w bezruchu, jakby doszukując się odpowiedzi. Kolejna noc również należała do tych nieprzespanych, zaś dzień do samotnych i niepełnych. Potem nastała kolejna noc i kolejny dzień. Miałam wrażenie, że wokół mnie nie dzieje się nic, nie ma ludzi, nie ma dźwięków ani zapachów, zniknęły wszelkie kolory a na ich miejsce wstąpiła wymowna szarość. Nie odczuwałam głodu, nie uczęszczałam na posiłki, nawet nie napotykałam innych starszych w naszym wspólnym lokum. Wyglądało to tak, jakby wszelkie istnienie usunęło się z mojej drogi. A ataki stawały się coraz to trudniejsze do opanowania, ich częstotliwość przekraczała normę, zaś w połączeniu z marazmem, który zstąpił na mnie, wyniszczało moje ciało i psychikę, ograniczając moje możliwości do minimum. Wiedziałam co nadchodzi.

niedziela, 22 kwietnia 2018

Od Aoife C.D Sebastiana

Takiego tylko wyrwać serce i patrzeć z uśmiechem na scenę pełną śmiechu.. Zresztą też olałem kolesia i weszłam do pokoju. Wzięłam prysznic i położyłam się na łóżku, włączając sobie coś do obejrzenia. Nudziłam się niemiłosiernie. Choć przecież jest tu fortepian. Ubrałam się, wzięłam, zarzuciłam na ramiona koc i wyszłam, zamykając za sobą drzwi. Ruszyłam do pomieszczenia, gdzie znajdował się otóż ten instrument. Weszłam do oświetlonego świeczkami pomieszczenia. Przy owym instrumencie siedział nie kto, inny niż sam Lucyfer. Grał, jednak ta melodia była inna niż wszystkie. Coś związane z głębokim mrokiem.
- Nie musisz, się skradać. Podejdź. - rzekł.
- Nie skradam się, przyszłam pograć. - powiedziałam. Ruszyłam powoli w jego kierunku i usiadłam obok niego. Udostępnił mi jedna część klawiszy, gdy on grał, ja także zaczęłam.

Długo grałam, lecz gdy ktoś ze starszych przyszedł, on wstał i położył swą dłoń na moim ramieniu.
- Teraz idź, lepiej się wyspać jutro będzie ciężki dzień. - powiedział, po czym poszedł. Wstałam i ruszyłam do pokoju, weszłam i zasłoniłam okna, włączyłam tylko małą lampkę, aby się położyć, po czym ja zgasiłam i udałam się w podróż snów.

niedziela, 8 kwietnia 2018

Od Sebastiana cd. Aoife


Chyba każdy zrozumie, że byłem co najmniej zdziwiony. Ledwo bowiem dotarłem do swojego domu, a za drzwiami już usłyszałem pukanie. Nawet już człowiek we własnych czterech ścianach spokoju nie dostanie. Czekajcie, przecież ja nie jestem człowiekiem — czy oznacza to więc, że nie mam takich samych praw? Porzucając jednak te jakże głębokie rozmyślania, postanowiłem otworzyć, wyklinając przy tym w trzy diabły osobę naruszającą moją przestrzeń domową i z trwającą nadal wiązanką przekleństw, ruszyłem w stronę wejścia do lokum. Głos uwiązł mi jednak w gardle, kiedy za tym kawałem drewna zobaczyłem kobietę będącą prawą ręką samego Lucyfera, o ironio — jedną z trzech Starszych. I to w dodatku tą, za którą przepadam najmniej. Pomimo ogólnych niechęci, nie pozostało mi jednak nic innego, jak wykonać jej rozkaz będący ponownym przyjściem do rezydencji. Zarządzenie losu, że po znalezieniu się w odpowiednim pomieszczeniu, znów miałem niebywałe szczęście, by spędzić czas w towarzystwie cudownej oraz niebywale uroczej Aoife. Czuć ten sarkazm. Przez myśl przeszło mi, że gdybym poznał ją, zanim stałem się jednym z ludzi Czarta, polubiłbym ją. Ba, pewnie razem z nią łamałbym prawo. Z lekka przypominała bowiem mnie samego, kiedy miałem o połowę mniejszy mózg i nie wiedziałem jeszcze, co to względna powaga oraz odpowiedzialność. Całe szczęście to było prawie 100 lat temu. Trzymam kciuki, że dziewczynie dorośnięcie zajmie co najmniej pół wieku — niestety bowiem, ale prezentuje ona ostatnie stadium choroby znanej jako Głupotos Bezmózgos Maximus, niemalże niemożliwej do wyleczenia.