niedziela, 22 kwietnia 2018

Od Aoife C.D Sebastiana

Takiego tylko wyrwać serce i patrzeć z uśmiechem na scenę pełną śmiechu.. Zresztą też olałem kolesia i weszłam do pokoju. Wzięłam prysznic i położyłam się na łóżku, włączając sobie coś do obejrzenia. Nudziłam się niemiłosiernie. Choć przecież jest tu fortepian. Ubrałam się, wzięłam, zarzuciłam na ramiona koc i wyszłam, zamykając za sobą drzwi. Ruszyłam do pomieszczenia, gdzie znajdował się otóż ten instrument. Weszłam do oświetlonego świeczkami pomieszczenia. Przy owym instrumencie siedział nie kto, inny niż sam Lucyfer. Grał, jednak ta melodia była inna niż wszystkie. Coś związane z głębokim mrokiem.
- Nie musisz, się skradać. Podejdź. - rzekł.
- Nie skradam się, przyszłam pograć. - powiedziałam. Ruszyłam powoli w jego kierunku i usiadłam obok niego. Udostępnił mi jedna część klawiszy, gdy on grał, ja także zaczęłam.

Długo grałam, lecz gdy ktoś ze starszych przyszedł, on wstał i położył swą dłoń na moim ramieniu.
- Teraz idź, lepiej się wyspać jutro będzie ciężki dzień. - powiedział, po czym poszedł. Wstałam i ruszyłam do pokoju, weszłam i zasłoniłam okna, włączyłam tylko małą lampkę, aby się położyć, po czym ja zgasiłam i udałam się w podróż snów.
                                                                               ***

Spałam długo, nawet nie chciało mi się ruszać. Miałam problem ze wstaniem. Jednak gdy się poruszyłam, w łóżku znalazłam ta dziwną figurkę. Zaraz moment jak się tu znalazła. Wstałam leniwie, ubrałam się w ubrania, które były przygotowane. Mianowicie legginsy, koszulka na ramionka oraz koturny. Na plecy zarzuciłam skórzaną kurtkę, wzięłam także tę figurkę. Skierowałam się do gabinetu Lucyfera, bez pukania weszłam. Miałam głęboko w poważaniu co i z kim robi.
- Zachowuj się młoda damo. - jeden z nich powiedział. Olałam tej osoby słowa i podeszłam bezpośrednio do niego. Położyłam na jego biurku figurkę.
- Co ona robiła w moim pokoju. - powiedziałam.
- Wyjdźcie, a ty usiądź. - powiedział.
Gdy reszta wyszła, usiadłam sobie i czekałam na mowę.
- To nie jest, zwykła figurka. Jest nasączona czarami, wewnątrz niej znajduje się jajo. Jednak nie zawsze się ujawnia. Wybiera sobie osoby i nawiązuje z nimi więź. - przerwał i poszedł usiąść na kanapie, aby się napić. Podeszłam do niego i usiadłam obok, zabierając z jego dłoni napój. Nie był, zadowolony, lecz mimo to kontynuował.
 - Raz na sto lat, ujawnia swoje prawdziwe oblicze. Ta osoba co jest blisko, wraz ze mną doświadczają czegoś.. Zawsze jest to coś innego, niecodziennego. Teraz chodźmy na posiłek, a po nim zabiorę cię w pewne miejsce, aby powiedzieć resztę. - dodał.
Wstałam i wraz z nim ruszyłam do jadalni. Złapałam go za rękę, gdy się odwróciłam, pokazałam mu figurkę. Znowu ja miałam. Położył swoją dłoń na mojej i ruszył dalej. Poszłam na swoje miejsce i czekałam, na posiłek. Chłopak podszedł do mnie i sięgnął po figurkę, jednak nie mógł jej wziąć, gdyż go opatrzyła. Wzruszyłam ramionami i schowałam ja pod stołem. Leżała sobie na moich nogach.
Czułam coraz to większe zmęczenie właśnie przez tę figurkę. Próbowałam jednak jakoś wytrzymać. Wstałam od stołu i skierowałam się do wyjścia. Jednak nie zaszłam, za daleko. Gdyż zemdlałam. Obudziłam się w ogromnym łóżku. Figurka stała na szafce. Pokój był bardzo przestronny i niezwykle cudowny. Weszła Rosalie wraz z dwójką innych starszych. Patrzyłam na nich. Podeszli do mnie, na co ponownie zamknęłam oczy i zanurzyłam się we śnie. Czułam jakąś dłoń na policzku oraz włosach.
Sen był lekki, choć czasem wydawał się głębszy, niż bym mogła przypuszczać. W międzyczasie mój słuch wyłapywał rozmowę.
- Rosalie, powinna już się obudzić. Sam on powierzył nam piecze nad nią. Przybędzie za kilka chwili, aby z nią porozmawiać. - powiedział mężczyzna.
- Nic jej nie dolega. To może przez tę figurkę. Powinno się ją oddać samemu Lucyferowi. - rzekła kobieta. Wtem wszedł sam on.
- Figurka otworzyła się przed nią, możecie już iść, zajmijcie się druga osoba. - powiedział. Gdy tamci wyszli, otworzyłam oczy. Spoglądałam na niego. Nie był, aż taki straszny. Podniosłam się powoli do siadu i patrzyłam w jego oczy.. Poczułam się ponownie tak samo, jak mnie spotkał na początku.
Siedziałam i czekam na cokolwiek, bo ile tak można.. W pewnym momencie wstałam i ruszyłam do drzwi, jednak nagle złapanie mnie uniemożliwiło upadek. Ponownie zostałam położona na łóżku. Lucyfer po prostu siedział w swoim fotelu. Ponownie wstałam i podeszłam do niego, aby usiąść mu na kolanach. Ten jednak zaprotestował, gestem ręki pokazując łóżko. Usiadłam na brzegu.
- Jak długo będę tu jeszcze? Masz jakieś plany, z którymi byś się podzielił skarbie. - powiedziałam. Uśmiechnęłam się z satysfakcją. Już w myślach obmyślam chytry plan. Oj jednak był niewzruszony. Czułe słówka nie działały.
- Niedługo wasza dwójka wraz ze mną wybiorą się w podróż. Droga ta, nie będzie długa, jednakże też niekrótka. - rzekł.
 - Wybierasz anioły, aby zostały diabłami. - chciałam coś zrobić, jednak się powstrzymałam. Położyłam się.
Zaczął opowiadać mi historie. Zamknęłam oczy.

***

Po historii do pokoju wpadł Sebastian, nagle. Otworzyłam oczy. W drzwiach ujrzałam białe włosy i czerwone ślepia starszej. Jego nie było już na fotelu. Gdy spojrzałam na drzwi drugi raz, jej też nie było. Został Sebastian i ja.

Sebastian?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz