czwartek, 26 kwietnia 2018

Od Aizrel CD Derek'a

Powrót... Dom... Jedzenie... Do tej pory nie byłam w stanie się zorientować, co się wydarzyło w przeciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin. Z ledwością przebrałam się i położyłam się na łóżku. Zaczęłam wgapiać się w sufit, nie wiedząc, co robić. Więzienie... Światło... Świerze powietrze i... sen. Derek mnie uratował... Westchnęłam głośno, krzywiąc się przy tym. Jaka zapłata tym razem? Mniejsza, skoro i tak żyję wiecznie? Taka sama, bo starszy? Większa, bo ratował mnie po zleceniu? Zacisnęłam powieki w desperacji. Jednak zamiast odpowiedzi na którekolwiek z pytań, przyszedł tylko sen. Przynajmniej spokojny i pozbawiony koszmarów.

***

Przebudzenie nie należało do najmilszych. Huk za oknem sprawił, że po prawie całym przespanym dniu dopadła mnie migrena. Zaklęłam głośno, powoli siadając na łóżku i wzięłam tabletki razem z butelką wody, żeby móc zażyć i przeżyć. Niestety łykanie cudownych prochów przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi. Skrzywiłam się nieznacznie.
- Dzięki, że bez pukania - wychrypiałam tylko z ledwością.
Mężczyzna, który stanął przede mną, wzruszył ramionami.
- Przychodziłem tu z trzy razy, za każdym spałaś i nawet nie było cię jak obudzić - mruknął starszy.
- No nie mów, aż tak zacząłeś mnie lubić? - uniosłam nieco sceptycznie brwi, przypominając sobie jego słowa z dnia wcześniejszego.
Derek wywrócił oczami, mierząc mnie wzrokiem.
- Jak wyzdrowiejesz, mam kolejne zlecenie dla ciebie - mruknął, odwracając się na pięcie. - Swoją drogą, słodka piżama - po tych słowach po prostu wyszedł, zostawiając mnie w osłupieniu i z mocnym rumieńcem na twarzy. Z przerażeniem popatrzyłam po sobie. No tak, pierwszą bluzką z brzegu, którą wzięłam, żeby się przebrać, była różowa podkoszulka z szarym, puchatym kotkiem. Jęknęłam głośno i poszłam do łazienki, żeby się ogarnąć. Dopiero teraz zauważyłam, w jak żałosnym stanie jestem.
Derek? Będę milczeć :/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz