Leżałam na boku, wpatrując się w ciemność. Na chwilę
rozjaśniła ją smuga delikatnego światła, a gdy Aaron zamknął za sobą drzwi
łazienki, znów wróciła do normalnego stanu.
Nie odezwał się myśląc pewnie, że śpię. Materac obok mnie
uginał się stopniowo, niepewnie, zanim mężczyzna zdecydował się na nim położyć.
Pod wpływem ruchu powietrza ogarnął mnie przyjemny, orzeźwiający zapach. Oczami
wyobraźni zobaczyłam umięśnione, napięte ciało drapieżnika pokryte kropelkami wody
i wydałam z siebie cichy jęk. Zaczerwieniłam się z zawstydzenia, choć Aaron nie
mógł się domyślać, o czym myślałam. Taką przynajmniej miałam nadzieję.
Poczułam za sobą ruch i usłyszałam westchnienie.
Przekręciłam się na drugi bok – do niego. Leżał, oparty
na łokciu i chyba się we mnie wpatrywał. Było zbyt ciemno by dojrzeć kolor jego
tęczówek.
- Nie. – przetarłam twarz ręką. Nie była opuchnięta, ale
nadal bolała. – Nie mogę spać.
Przez kilka minut leżeliśmy w ciszy koło siebie. W końcu
Aaron odchrząknął.
- Mogę? – spytał nieco zachrypniętym głosem, a po chwili
poczułam słaby dotyk jego palców na plecach. Spięłam się, ale ostatecznie
przytaknęłam. Pragnęłam, by ktoś mnie przytulił. Pocieszył. By on mnie
zrozumiał.
Jego uścisk się wzmocnił. Powoli przyciągał mnie do
siebie, aż wylądowałam głową na jego poduszce, w zagłębieniu pod jego szyją.
Jabłko Adama przesunęło się niczym tłok, gdy przełykał ślinę.
- Tęsknisz za nią? – szepnęłam w ciemności nasłuchując
jego oddechu. – Wiesz, za… Sam.
Nie musiałam więcej mówić. Rozumiał doskonale. Jego tors
uniósł się przy głośnym westchnięciu, a jego silne ramię objęło mnie mocniej w
talii.
- To nieistotne. – odparł w końcu, delikatnie głaszcząc
mnie po plecach. – Ty jesteś najważniejsza. Przecież nie zmusiłbym cię do…
niczego. Wiesz o tym, prawda?
Kiwnęłam głową bez słowa. To musiało mu wystarczyć. W
jego głosie czułam ból straty, który wypychał mi gardło gulą nie do
przełknięcia. Nie potrafiłam go zapewnić, że wszystko się ułoży, że będzie
lepiej, choć bardzo chciałam. Byłam przerażona tym wszystkim. Brakiem kontroli.
- Hej. – rzucił nieco weselej, poruszając się na łóżku. –
Kiedy w dzieciństwie bywałem smutny, matka opowiadała mi bajki.
Rozluźniłam się nieco w jego uścisku.
- I chcesz mi opowiedzieć dobranockę? – spytałam z
cieniem uśmiechu na ustach.
Roześmiał się cicho.
- Powiedzmy, że mogę znać kilka niezłych historii.
I tak pogrążyłam się we wspaniałym świecie fantazji. Może
raczej wyobrażeń, bo temat jaki wyłożył Aaron nie był ani zbyt sztuczny, ani
też do bólu prawdziwy. Słuchałam opowieści o dzielnych, acz nieco lekkomyślnych
rycerzach, ratowanych przez nich głupiutkich księżniczkach, magii, a nawet
smokach. Ucieszyłam się, gdy wspomniał o królu Arturze. Poniekąd była to
legenda, którą nieco kojarzyłam z dzieciństwa. Poczułam sentyment.
- Musisz być albo bardzo stary, albo zrobiłeś
specjalizację ze średniowiecza, o której nie wiem. – podsumowałam, gdy
skończył. – Opowiadasz zupełnie tak, jakbyś tam był.
Za oknem pojawiła się ledwo widoczna, szara łuna. Do
pokoju wpadało subtelne światło, które odkryło przede mną enigmatyczny uśmiech
Aaron’a, godny samej Mona Lisy.
- Może po prostu jestem dobrym mówcą. – przytulił mnie
mocniej, a jego zapach owinął mnie niczym kokon. – Chyba zbyt dobrym, skoro
wciąż nie śpisz.
- I tak już nie zasnę. – odparłam. – Za dużo wrażeń.
- Nie musisz się bać. – zaczął po chwili ciszy. – Tutaj,
ze mną, jesteś bezpieczna. On nie zrobi ci już krzywdy.
- Wiem. Po prostu… nie potrafię przestać o tym myśleć. Zbyt
wiele w tym sprzeczności i tajemnic. I ten mężczyzna, którego spotkałam na
jadalni… przeraża mnie. – wyznałam szeptem.
Aaron spojrzał gdzieś ponad mnie.
- Nie będzie problemu z poznaniem jego tożsamości.
Rosalie powinna mieć go w swojej dokumentacji. Możemy do niej iść, nawet zaraz,
jeśli chcesz.
- Naprawdę?
Aaron wydał z siebie potwierdzający pomruk, z błyskiem w
oku patrząc na moje ożywienie. Zagubiłam się w jego spojrzeniu, a moje myśli
chwilowo popłynęły w zupełne inne rejony. Pobieżnie zerknęłam na jego usta. Stara
Sam go całowała? Czy dawne uczucia wróciłyby, gdybym to zrobiła?
Aaron?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz