niedziela, 20 maja 2018
Od Sebastiana cd. Aoife
Wiedziałem. Poniekąd było to oczywiste, ale mimo wszystko wolałem sprawdzić, czy moje największe marzenie właśnie się nie spełniło. Po przebudzeniu bowiem z jakże pięknego snu niecałe 5 sekund zajęło mi podjęcie dobrej i w moim mniemaniu jak najbardziej odpowiedniej decyzji. Kompletnie nie zważając na swój jakże skromny ubiór, niczym goniony przez stado wygłodniałych lwów rzuciłem się w stronę drzwi, po przekroczeniu progu omal nie wpadając na stojącą na korytarzu Starszą. Zamiast jednak rzucić choć słowem w ramach przeprosin, nie ryzykując tym samym własnej skóry na gniew kobiety, kompletnie zignorowałem jej niezadowolenie wynikające z naszego 'zderzenia'. Jakby tego było mało, omal nie przewróciłem jej ponownie w drzwiach prowadzących do pokoju obok, do którego wtargnąłem praktycznie bez słowa zapytania. To właśnie on był bowiem celem mojego morderczego, aczkolwiek krótkiego biegu mającego start w moim łóżku. Uśmiech jednak gdzieś zniknął, zastąpiony przez wyraz twarzy mówiący pewnie coś w stylu 'Kurwa jej mać'.
Niestety, ale w całej tej euforii zapomniałem o jednym — nadzieja matką głupich, a każda matka kocha swoje dzieci. Cała radość, z jaką przebudziłem się zaledwie pół minuty temu, doszczętnie wyparowała, kiedy to moim oczom ukazała się cała i zdrowa Aoife. Moje usta opuścił wówczas niezidentyfikowany odgłos będący czymś jakby jęknięciem, który skutecznie zwrócił na mnie uwagę przebudzonej ze snu dziewczyny. Czemu, ja się pytam, czemu to nie mogła być prawda? Dlaczego aż tak realistyczny sen, po którym odczuwam naprawdę prawdziwy, obezwładniający ból, nie mógł się spełnić w 100%? Czemu otwierając oczy, nie widziałem tej masakry, w której zaledwie chwilę temu brałem udział, a podczas jej trwania znalazłem trupa tej denerwującej, wrednej małpy mającej pokój tuż obok mojego? Dlaczego ja mogłem być podziurawiony jak ser szwajcarski i nawet po przebudzeniu czuć ten ogień w klatce piersiowej, a ta wciąż ŻYWA może patrzeć na mnie jak na niespełna rozumu człowieka? Być może to wina za fakt, że podczas snu zatańczyłem nad jej zwłokami. Dosłownie. Wciąż mam przed oczami ten obraz: każde zadrapanie czy też kropla krwi została starannie zapisana w mojej pamięci, tak samo, jak nienaturalnie powykrzywiane kończyny czy też kilkanaście odłamków metalu wbitych w marnie wyglądające ciałko. Nie mam bladego pojęcia, skąd wiedziałem to wówczas, ale miałem niemal całkowitą pewność co do tego, że została jeszcze czymś przygnieciona. Po prostu, głupie przeczucie.
- Co się patrzysz, za oglądanie cudów świata się płaci. — Rzuciła z kpiną, błędnie interpretując to, że ciągle na nią spoglądam.
Nie mogąc zareagować inaczej, mimowolnie przewróciłem oczami, następnie opierając się ramieniem o framugę drzwi prowadzących do jej pokoju. Kolejnym niekontrolowanym odruchem było przeciągłe ziewnięcie, które przypomniało mi o tym, że zdecydowanie za mało spałem. Przydałaby się jeszcze jakaś krótka drzemka, taka na 12 godzin na przykład.
- Grzywacz Archie wygląda przy tobie jak miss, ale rozśmiesza mnie twoja wysoka samoocena. — Odpowiedziałem tym samym tonem co ona, mierząc ją wzrokiem od góry do dołu, a właściwie to do pasa.
Ta z początku prychnęła w odpowiedzi, zaraz po tym odrzucając narzutę i wstając energicznie z łóżka. Najprawdopodobniej zbyt szybko, gdyż nie zdążyła zrobić nawet paru kroków, a już się zachwiała. No proszę, nie myślałem, że Pani Doskonałej mogą się plątać nogi i to w dodatku od samego rana. Naprawdę bardzo interesujące.
- Możesz mi wytłumaczyć, co robisz w moim pokoju tak w ogóle? — zapytała, chcąc zapewne zamaskować tym pytaniem swoją mini wpadkę.
- Chciałem po raz drugi radośnie zatańczyć wokół twoich zwłok. — rzuciłem bez ogródek, drapiąc się po odsłoniętym ramieniu — Niestety jak widać, coś nie pykło.
Tym razem to ona przewróciła oczami, niepewnym i wolnym krokiem zmierzając w kierunku jednej z szafek. Śledziłem jej poczynania z cichą nadzieją, że może jednak się przewróci, rozbije głowę i zaliczy tymczasowego zgona, a ja będę mógł nauczyć się nowego tańca zwycięstwa. No co, przecież mamusia Nadzieja mnie kocha, dlaczego więc tatuś Przypadek nie chciałby mi pomóc w jakże zacnym planie pozbycia się Aoife chociaż na jakiś czas?
- Haha, bardzo śmieszne. - burknęła odwrócona do mnie plecami, przyglądając się zawartości mebla i zmieniając temat — Na twoim miejscu bym się ubrała, a nie biegała półnago po Jego domu.
- Nie rozumiem, czego się wstydzisz. Przecież już nie raz widziałaś nagiego faceta, taki w bokserkach nie powinien robić na tobie wrażenia. — zaoponowałem niemal natychmiast, wzruszając przy okazji ramionami i dodając po chwili — Chyba, że jesteś zakonnicą ascetką, która zachowuje czystość dla jakiegoś popa czy kogo...
Nie dane było mi dokończyć, gdyż w tym właśnie momencie coś z dużą siłą uderzyło mnie w twarz. Nie, to nie była Aoife, a przynajmniej nie osobiście. Po wyciągnięciu przed siebie rąk w ostatniej sekundzie złapałem spływający po głowie materiał, będący jedną z części garderoby dziewczyny, wyciągnięty zapewne z szafy. Hmm...
- Tak się bawimy? — zapytałem, uprzednio gwiżdżąc — Trzeba było powiedzieć, że jesteś aż tak napalona i chcesz striptiz, ubrałbym coś więcej. Jak ja się zacznę rozbierać, to zabawa zbyt szybko się skończy, a wtedy...
- WYPIERDALAJ Z MOJEGO POKOJU, ZBOCZEŃCU!!! — ryknęła tak głośno, że chyba wszyscy w budynku ją usłyszeli.
Odpowiadając jej gromkim śmiechem, rzuciłem własność Aoife na łóżko, a następnie skierowałem się w stronę wyjścia. Co jak co, ale chyba pójdę sobie jeszcze pospać. Kto wie, może tym razem mój sen się spełni?
Aoife?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz