wtorek, 20 lutego 2018

Od Aoife do Ethian'a i Colette

Roxanne, Eddy, The Mob, ekipa, Vegas.. To wszystko łączy się w jedno, tu spotykają się ludzie, tańczą, bawią się i żyją. Żyją marzeniami, są wolni, pełni pasji i miłości. Tutaj to coś, czego inni nie zniszczą, to ich świat. Muzyka, taniec, zabawa to wszystko jest częścią większej całości. Ruchy, rytm. To tworzy jedność, jedność z tobą samym. Ty tworzysz to, czego nikt nie umie. Jesteś wyjątkowy, jesteś marzycielem. Jesteś nadzieja na lepszy start, jak i koniec.


Nawet nie wiem skąd i gdzie to słyszałam. Niewiele trzeba, abym to mogła przetwarzać w nieskończoność. Kluby za rogiem, czy też w podziemiu nadają kolor, smak, jak i zapach tego wszystkiego. Gdybym powiedziała, że co noc spędzam na śpiewaniu, byciu barmanka oraz tańczeniu z ekipą w takich klubach. Ciekawe kto by uwierzył, a może to do mnie pasuje. Może jednak to mój żywioł, powołanie. Myślałam nad tym wszystkim, podając drinki oraz inne napoje zza lady. Mieszanina, różnorakich smaków oraz triki, które bawią i intrygują klientów. Nie byłam zmęczona, tylko dudnienie w uszach oraz zapach potu, perfum oraz kwiatów był wręcz drażniący. Jeden z barmanów, wysunął kilka daszków oraz parasolek, aby włączyć deszcz. Tak właśnie deszcz, tych ludzi trzeba ochłodzić. Choć jak zaczął padać, ludzie się jeszcze bardziej nakręcili. Więcej osób przy barze, więcej na parkiecie... Choć klub jest całkiem duży to i tak ludzi było aż nadto.
- Toby, idę na przerwę. - Rzekłam. Wytatuowana chłopak z kolczykiem w wardze, uśmiechnął się i zajął moje miejsce. Wyszłam zza lady z zimna butelka piwa i ruszyłam ma lorze. Tam właśnie zauważyłam dziewczynę. Blondynka, z tatuażem. Chłopak chciał, może próbował jej coś dosypać i wykorzystać. Tutaj z takimi jest tak samo, tylko jedno im w głowach. Podeszłam do nich i zabrałam drinka z dodatkiem.
- Jeśli chcesz, kogoś odurzyć to spieprzaj do innego klubu. Tutaj tak się nie bawimy. Jeśli sam nie wyjdziesz, ochrona cię wyprosi. - warknęłam ostro. Dziewczyna aż wzdrygnęła. Chłopak wraz ze świtą fuknął i poszedł. Upiłam pół butelki i podeszłam do dziewczyny.
- Skąd wiedziałaś? Kim jesteś? - pytała dziewczyna już pijana i to bardzo. Taka teraz to tylko do łóżka i niech to odeśpi.
- Często wpada. Choć ze mną, dać Ci wody i tabletkę na ból głowy oraz jeszcze jedna. Aoife miło mi, a ty? - powiedziałam, pytając.
- Colette. - mruknęła cicho. Jeszcze trochę, a straci przytomność i będzie kiepsko.

Podeszłam do niej i zarzuciłam jej rękę na swoje barki, przytrzymywałam ją i zaprowadziłam na zaplecze. Posadziłam na fotelu, podałam tabletki oraz butelkę wody. Dziewczyna wzięła i wykonała czynność. Teraz to już zaraz padnie i nie wstanie. Muszę ją jakoś przetransportować do kwatery. Eh, nie chciałam go o to prosić, ale jak mus to mus.
Wyjęłam telefon i wykręciłam numer do Ethian'a, lepiej nie wiedzieć skąd go mam.
- Co, chcesz. - przez telefon jest jeszcze gorszy.
- Colette. - powiedziałam, po chwili dodałam. - Wpadnij do podziemia, jestem na zapleczu. Musisz mi pomóc ją zabrać. - odezwałam się obojętnie.
- Za kwadrans będę. - powiedział i się rozłączył. Nie czekał na nic, zablokowałam telefon i schowałam do kieszeni. Wzięłam swoją bluzę i pomogłam założyć dziewczynie. Coś tam plotła, bez ładu i składu. Aż w końcu padła jak mucha. Tym razem zasnęła już.
Czekałam, aż chłopak przyjdzie. Poinformowałam Tobiego i szefowa, że wychodzę wcześniej. Zrozumieli, bez pytań pozwolili mi wyjść.


***


Tak jak mówił, zjawił się po kwadransie. Pokazałam, gdzie jest dziewczyna i wziął ją na ręce. Chciał wyjąć głównym wejściem. Westchnęłam i pociągnęłam go tylnym wejściem. Na wszelki wypadek wzięłam kij i ruszyliśmy. Nie odezwałam się, on też tego nie zrobił.
- Co się stało? - spytał.
- Pewien koleś, chciał ją odurzyć i przelecieć. Zareagowałam, dziewczyna nie tknęła drinka, chłopak wyleciał. Podałam jej tabletki, te co zwykle i teraz śpi. Skoro ma słabą głowę, nie powinna pić. - warknęłam na niego. Choć nie powinnam tak się zachowywać. Miałam zamiar coś dodać, jednak wyszło inaczej.
- No, no, no.. Kogo my tu mamy. Jedna dziwka oraz kolejna i on. - zaśmiał się koleś.
- Idź z nią, ona jest najważniejsza. - powiedziałam. Chłopak poszedł z nią, a ja się szykowałam.

Udało mi się zamachnąć i rozwaliłam twarz jednemu, drugi dostał w brzuch, oraz kopnęłam go. Próbowałam nie dać się dotknąć, jednak wyszło inaczej. Na ostatnim się nie skończyło, złapali mnie i zaczęli odkładać. Brzuch, będę mieć siniaki. Twarz oraz powoli zdzierali ze mnie ubrania. Im więcej się szarpałam, tym więcej i mocniej obrywałam. Kaszlałam i plułam krwią. Kontakt z rzeczywistością, powoli traciłam. Przed utratą przytomności uratował mnie on. Ethian, coś do mnie mówił, ale obraz powoli mi się zamazywał, aż w końcu widziałam ciemność.

Ethian? Colette?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz