środa, 31 stycznia 2018

Od Rosalie C.D Ethian'a

Znowu zaspałam na śniadanie. Czując narastający gniew przeciągnęłam się by po chwili przysiąść na brzegu łóżka. Dopiero teraz moje nerwy przechwyciły ogromny, rwący ból, który rozlewał się niczym fala po całej długości mojego ciała. W tamtym momencie uświadomiłam sobie również, że nie znajduję się w swojej mrocznej sypialni a w jasnym pokoju Derek’a. Dziwniejsze jednak było to, że nie przypominałam sobie, abym kładła się w ogóle spać. Potrząsnęłam głową, przeczesując powoli włosy palcami lewej ręki.  Podniosłam się i powoli skierowałam się do łazienki, tam zaś zastałam krzesło, całe obwieszone poplamionymi krwią ubraniami. Zdezorientowana wyciągnęłam drżącą dłoń po białą koszulę. Zacisnęłam palce na sztywnym materiale po czym uniosłam go, przykładając do twarzy. Nos potwierdził mnie w przypuszczeniach, to ubranie było moje. Fakty zaczęły układać się w spójną całość, pokój, sen, ubranie. Przypomniałam sobie wszystko. Miałam wrażenie, że bicz zabrzmiał tuż koło mojego ucha, przez co drgnęłam niespokojnie, w ułamku sekundy odwracając się. Pusto. Rzuciłam koszulę w miejsce, gdzie ją znalazłam, a po chwili opuściłam pokój. Wolno i jak najciszej stawiałam kroki po zimnych panelach, spokojnie przemierzając część mieszkalną. Nieskazitelna cisza powoli zaczynała działać na moją niekorzyść. Do głowy przychodziły mi same idiotyczne, a zarazem makabryczne scenariusze. Odetchnęłam z ulgą gdy w pokoju gościnnym zauważyłam ciemną czuprynę wystającą ponad oparcie kanapy. Jej właściciel najwyraźniej usłyszał mnie, gdyż od razu przekręcił głowę a po chwili wstał i poprawił marynarkę.
- Dobrze widzieć Cię… znów w kolorze. – zdobył się na słaby uśmiech, odkładając w tym samym czasie książkę, którą czytał na stolik obok sofy.
- Ty mnie zabrałeś, czyż nie? – posłałam mu niepewne zapytanie, na które odparł skinięciem głową. Bez słowa podeszłam bliżej, by opleść ramiona wokół jego klatki i przycisnąć do niej twarz.
- Przepraszam. – mruknęłam, czując jego dłoń, powoli gładzącą moją głowę. Serce zabiło mu szybciej, po czym cicho mruknął.
- Proszę, Siostro.

wtorek, 30 stycznia 2018

Od Sam CD Aarona

Obudziłam się gwałtownie, zlana potem. Usiadłam natychmiast, przykładając dłonie do szybko bijącego serca. Na kilka minut zastygłam w tej pozycji, próbując się uspokoić. Nie miałam pojęcia, co mi się śniło, ale byłam niemal pewna, że nie było to nic przyjemnego.
Zegar na ścianie wskazywał 01:32. Wygramoliłam się z łóżka i przetarłam dłońmi oczy. Znów zasnęłam zaraz po kolacji. Niech to.
Wyjrzałam przez okno. Na dworze było spokojnie. Księżyc w pełni jasno oświetlał chatki ukryte między drzewami, a ziemię wyścielała gruba warstwa białego puchu. Intrygowała mnie tylko jedna sprawa: ślady stóp odciśnięte na podeście do wejścia mojej chatki.
Wiedziałam, że postępuję nieracjonalnie. To nie mogła być Rosalie, jednak nadal miałam tutaj swoich wrogów. Niebezpiecznie było wychodzić nocą. Z drugiej strony... to mógł być Aaron. I mógł mnie potrzebować.

poniedziałek, 29 stycznia 2018

Od Rosalie C.D Colette. Pani Świata.

Jasne światło i podszepty dobiegające do moich uszu, powoli wybudzały mnie ze snu. Doskonale rozumiałam każde słowo, mimo, że były one bardzo ciche. Powoli uchyliłam powieki, mozolnie przelatując wzrokiem po przejaśnionym pokoju. Wizja przed moimi oczami była niewyraźna i zamazana, jakby całe pomieszczenie spowite było we mgle. W końcu moje oczy przystanęły na sylwetce, stojącej obok łóżka. Nie musiałam się długo zastanawiać, by rozpoznać tę niewysoką chudzinę. Po chwili do moich uszu doszło jej ciche zapytanie, na które odpowiedziałam grymasem.
- Jak widać.. – mruknęłam, nie do końca świadoma, czy to wciąż sen czy może już jawa. Nie, we śnie znajdowałam się w innej scenerii. Pokój spowity był w księżycowym blasku, zaś w ramionach trzymałam malutką, śpiącą ptaszynę. Obraz wyglądał tak, jakby zatrzymał się w chwili gdy popadałam w sen. Poruszyłam się niespokojnie, starając podnieść się na łokciach, lecz odrętwiałe mięśnie odmawiały współpracy. Po chwili do moich uszu dobiegła krótka wymiana zdań, niby kłótnia, po której w pomieszczeniu została jedna osoba lecz nie ta sama, która czyhała wcześniej obok łóżka. To był Derek, przysiadł na materacu chwytając moją dłoń.
- Nareszcie. – mruknął, ja zaś zabrawszy rękę z jego objęcia, odwróciłam się do niego plecami i skierowałam wzrok w stronę okna, z którego dobiegała tylko jasność.

piątek, 26 stycznia 2018

Od Derek'a C.D Aizrel

Patrzyłem na nią z góry, nie szczędząc na tym aby moje spojrzenie wyglądało jak najbardziej pogardliwie i wzbudzało uniżenie. Zacisnąłem pięści. Stawy, dotychczas odrętwiałe, czując ruch wydały z siebie charakterystyczny, dość nieprzyjemny dla ucha dźwięk.
- Tak? – udałem zdziwienie, stawiając krok do tyłu. W tym samym momencie skrzyżowałem ramiona na klatce piersiowej, spinając mięśnie ramion. – A mi się wydawało, że ślina naniosła Ci na język coś zgoła innego. – nie przerywałem kontaktu wzrokowego, dlatego też nie umknęło mi, że dziewczyna drgnęła niespokojnie.

piątek, 19 stycznia 2018

Od Sebastiana do Alie


Westchnąłem głęboko, po raz już chyba setny wyglądając zza pleców jakiegoś gościa w podeszłym wieku i spoglądając na kolejkę przed nami. Ta jednak tak jak stała, tak stała. Prawdę powiedziawszy, straciłem już poczucie czasu, a niezmieniająca się liczba osób oczekujących podobnie jak ja na zmartwychwstanie pracownicy poczty wcale nie pomagała. Ta kobieta żyła oczywiście, ale jej mozolne ruchy oraz wiecznie otwarte usta sprawiały, iż niejednokrotnie myślałem, że dokończyła swój żywot, siedząc za przeszkloną szybą i stemplując ostatni w swoim istnieniu list. Zaraz po tym jednak jej płuca opuszczał głośny, chrapliwy oddech, a ręce sięgały po następną przesyłkę oczekującą na przyjęcie. I tak w kółko, średnio pięć razy na minutę popadając w stan podobnego zawieszenia. Ja w tym czasie czekałem, aż będę mógł zrobić przynajmniej pół kroku do przodu, co byłoby o wiele łatwiejsze, gdyby nie typowe mohery wpychające się przede mnie i parę innych osób do kolejki.

niedziela, 14 stycznia 2018

Od Aoife C.D. Ethiana do Christiana

Nie miałam co robić w domu, więc ruszyłam na molo. Tam, choć można sobie posiedzieć i poczekać na słońce czy też na horyzont. Choć takie siedzenie nie trwało długo, dopóki nie przyszedł Ethian z Christianem u boku. Chris był upity, choć wydaje się, że ma dość mocną głowę. Natomiast ten drugi jeszcze by popił.
-Porozmawiajmy. - powiedział pijaczyna.
-Twój kolega jest pijany, nie odprowadzisz go? - powiedziałam, patrząc w stronę tego drugiego.
-Nie, chce z Tobą porozmawiać więc nic mi do tego. Jest on już Twoim problemem. - odpowiedział, po czym odwrócił się na pięcie i pognał.
Skierowałam ponownie swoje spojrzenie na Christian.

sobota, 13 stycznia 2018

Od Ethian'a Cd. Christiana do Aoife

Christian jedna z niewielu osób, z którą w miarę normalny kontakt posiadam. Skończyło się to tym, że wylądowaliśmy w barze przy drinku. Żeby to jednym. Kilka lasek starało się przykleić, ale dość szybko zostały przeze mnie spławione. Drink za drinkiem, trochę mieszania i upływ czasu sprawił, że Christian nie był zdatny do dalszego imprezowania. Spodziewałem się, że ma mocniejszą głowę. Mimo, że wypiłem podobną ilość, to jakoś byłem w stanie kontaktować, nawet powiedział bym więcej. Mogłem jeszcze dobrze prosperować. Więc pozostało mi zabrać go z powrotem. Zarzuciłem jego rękę na boje barki i złapałem za nią jedną ręką, a drugą objąłem w tułowiu.

wtorek, 9 stycznia 2018

Od Rosalie C.D Patch'a

Wstrzymując oddech obserwowałam zza drzewa, jak servant podnosił się z mokrej od deszczu powierzchni. Prostując nogi, szybko zrzucił z głowy kask na ziemię, po czym podbiegł do barierki, z którą na moje nieszczęście zderzył się Mickey. Schowałam głowę, gdy spostrzegłam iż spogląda prosto w dół, gdzie pośród drzew starałam się ukryć. Nie, nie robiłam tego ze strachu, chciałam po prostu oszczędzić sobie tej gadaniny, która zapewne tylko by mnie zdenerwowała. Skrzyżowałam ramiona na piersi, nasłuchując, lecz moje zmysły jasno dawały mi do zrozumienia, że napotkany chłopiec wciąż pałęta się w miejscu „wypadku”. Ponownie wyjrzałam zza drzewa, by zorientować się, iż chłopak przeszedł na drugą stronę drogi. Westchnęłam, czując że konfrontacja będzie nieunikniona, wtedy też opuściłam kryjówkę, pokonałam górkę kilkoma susami po czym przeskakując metalowe barierki, uderzam stopami o asfalt. Chłopak odwrócił się momentalnie, przestąpił z nogi na nogę a moim oczom nie umknęło jak zaciska dłonie w pięści.

sobota, 6 stycznia 2018

Od Aarona C.D Samuela

Słońce powoli wdrapywało się ponad horyzont, kiedy swoje kroki kierowałem z chatek do willi. Podczas marszu zastanawiałem się, jak to możliwe, że nie spędziłem nocy we własnym, ciepłym a przede wszystkim wygodnym łóżku, a zamiast tego przespałem, a w zasadzie przesiedziałem ją w twardym, małym fotelu. Próbowałem sobie przypomnieć, co dokładnie skłoniło mnie do pozostania w nim przez wieczór i resztę nocy, kiedy tak naprawdę mogłem wstać i wyjść. W Kontemplacji nad tym jakże poważnym tematem, przeszkadzała mi pognieciona, czarna koszula, którą miałem aktualnie na sobie. Gdzie po sobie nie spojrzałem, widziałem masę zagięć i fal, których być nie powinno, a ich istnienie doprowadzało mnie do białej gorączki. Marudząc pod nosem na koszulę, śnieg i wszechotaczające zimno, pragnąłem jak najszybciej wrócić do dworu. Moim marzeniem był ciepły prysznic i choć odrobina snu, a przede wszystkim odrobina samotności. Przysiągłem sobie, że jeśli spotkam kogoś podczas tego ciężkiego powrotu do domu, rozszarpie go na strzępy i dorzucę innym sługom do śniadania, nieważne czy tym kimś byłby servant, czy chociażby sam Czart.

Sweter Z Reniferem - Dokończenie.

Po raz kolejny zadarłem głowę do góry by wychwycić wzrokiem kilka zielonych listków, spomiędzy których wystawały białe kuleczki. Spojrzeniem zaraz wróciłem do dziewczyny, która odrobinę poczerwieniała i choć nie byłem pewny, czy była to zasługa mrozu czy sytuacji, z wypiekami wyglądała bardzo uroczo. Kładąc dłonie na jej talii, przyciągnąłem ją bliżej siebie, na tyle, że dłońmi oparła się o mój tors.

piątek, 5 stycznia 2018

Od Colette C.D Rosalie

To był ten moment, moment którego bałam się przez większość mojego życia. Stałam przed nią obdarta ze wszystkich masek które na co dzień ukrywały moją beznadziejność. Nie pamiętam ile razy śniły mi się koszmary kiedy ktoś widział mnie w takim stanie. Bez makijażu i bez workowatych ubrań, które ukrywały mój rozmiar. Co prawda koszula którą dostałam była na mnie sporo za duża, ale i tak czułam się w niej okropnie niepewnie. Odsłaniała przecież moje kolana, łydki, grube kostki. Po prostu stanowczo za dużo. Bałam się spojrzeć jej w oczy. Byłam pewna że znajdę w nich odrazę, i chociaż to oczywiste że tak właśnie by się stało, i tak pewnie by mnie to zraniło. Jak to jest, że pomimo świadomości jaka jestem, dalej rani mnie gdy ktoś powie mi prawdę? Czy naprawdę jestem aż tak beznadziejna, że nawet nie umiem pogodzić się ze swoim losem?
Gdy już siedziałam z Rosalie na łóżku, dalej panicznie bałam się spojrzeć jej w oczy. Ona za to mierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów, nie dziwię jej się. Starałam ukryć się pod kołdrą, czułam okropny wstyd za samą siebie, za to jaka jestem. Chciałam po prostu zapaść się pod ziemię.
Ona jednak nie odpuściła, i łapiąc mnie za rękę słabym ruchem przyciągnęła bliżej siebie. Wtedy już nie udało mi się uciec przed kontaktem wzrokowym. I przez krótką chwilę gdy patrzyłam w te niezwykłe dwukolorowe oczy, zapomniałam o swoim wstydzie. Rosalie wzięła moją dłoń, położyła na swoim brzuchu i objęła mnie prawym ramieniem po czym wyszeptała:
- Spokojnie, dla mnie jesteś piękna. Bez względu na to co ty postrzegasz w lustrze. – uśmiechnęła się delikatnie.

czwartek, 4 stycznia 2018

Od Aoife Do Patch'a

Siedziałam na podłodze, przed lustrem patrzyłam na swoje odbicie. Przypomina mi się czas, gdy jeszcze byłam z zespołem. Teraz po nich zostały mi wspomnienia. W pokoju nie mam żadnych zdjęć. Jest ponury i mroczy, żyrandol z kryształami oraz świece i lawna lampka to jedyne światło jakie mam. Czasem odsłaniam okna, ale to w nocy. Światło księżyca pada na lustro i mogę na nie patrzeć. Czasem wydaje mi się, że widzę moich przyjaciół. Odeszli, ale spoglądają na mnie. Czasem chciałabym z nimi porozmawiać, tylko oni mnie rozumieli. Dla nich byłam wiecznie rozwrzeszczana i bardzo skryta osoba. Luna to imię nieraz słyszę w snach. Wołają mnie, ale nie wiem, gdzie są. Nasze koncerty, choć nieraz wywrzeszczane skandalem. Dla mnie były czymś wyjątkowym. W końcu, gdy najlepsi przyjaciele, dzielą się ze sobą muzyka. To znaczy jakby, dzielili się ze sobą życiem.

środa, 3 stycznia 2018

Od Ethian'a Cd. Rosalie

-Standard... - ledwo słyszalny dźwięk tych słów doszedł do moich uszu gdy odchodziłem. "Skoro mogę iść i nie kwapisz się bym został, to nie miej bólu, że idę." chciałem powiedzieć, ale lepiej było się powstrzymać. Jeszcze mi się oberwie, a nie mam zamiaru się jej zbytnio napataczać. Po ostatniej akcji, z jeszcze większym zdecydowaniem wole nie. Przystanąłem na chwilę, w celu lekkiego naprostowania kości. Od tak długiego siedzenia w aucie potrafią zastygnąć. Strzeliłem to pierw z karku, potem odchyliłem się do tyłu, aż poczułem strzyk w kręgosłupie i na koniec strzeliłem z palców. -Od razu lepiej... - ledwo słyszalnym tonem wydobyło się z moich ust. Z lewej strony usłyszałem szelest. Odwróciłem wzrok w tamtą stronę. Ławka, a na niej dziewczyna. Mimo dość słabego światła udało mi się dostrzec kruchą sylwetkę i brązowe włosy. Poczułem lekki impuls i dziwne ukłucie, które kazało mi zagadać.

Od Christiana CD Aoife Do Ethiana

Siedziałem w milczeniu i wędrowałem oczami po pomieszczeniu oraz po ciele dziewczyny. Najchętniej przeszyłbym jej całą duszę. Zauważyłem ten moment, kiedy patrzyła się na mnie chwilę dłużej. Oj Aoife..
Skierowałem moją prawą dłoń na koszulę i odpiąłem jeden z guzików, na co ona zareagowała przygryzieniem wargi, a ja chytrze się uśmiechnąłem.
- Myślałem, że ty chcesz porozmawiać dogłębniej o poprzednim temacie.. - wydusiłem z siebie po dłuższej ciszy.
- Nie, po co do tego wracać - usłyszałem jej cichy głos.
- W takim razie chyba nie będę już potrzebny - przeczesałem dłonią włosy, wstają z ciemnej kanapy, na której leżały trzy ciemne poduszki.
Jej wyraz twarzy się nie zmienił. No cóż, przepraszam, że wychodzę.
Moje myśli zeszły na jakiś dziwny tor i zastanawiam się, na jaki chuj ja tutaj w ogóle wchodziłem.
- Trzymaj się.. Ofi.. - rzekłem cicho i skierowałem się w stronę wyjścia.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, a ja wyszedłem na zewnątrz, następnie kierując się do miasta. Czas zapolować.. - mruknąłem pod nosem i dumny jak paw ruszyłem do pierwszego lepszego klubu.
***