czwartek, 4 stycznia 2018

Od Aoife Do Patch'a

Siedziałam na podłodze, przed lustrem patrzyłam na swoje odbicie. Przypomina mi się czas, gdy jeszcze byłam z zespołem. Teraz po nich zostały mi wspomnienia. W pokoju nie mam żadnych zdjęć. Jest ponury i mroczy, żyrandol z kryształami oraz świece i lawna lampka to jedyne światło jakie mam. Czasem odsłaniam okna, ale to w nocy. Światło księżyca pada na lustro i mogę na nie patrzeć. Czasem wydaje mi się, że widzę moich przyjaciół. Odeszli, ale spoglądają na mnie. Czasem chciałabym z nimi porozmawiać, tylko oni mnie rozumieli. Dla nich byłam wiecznie rozwrzeszczana i bardzo skryta osoba. Luna to imię nieraz słyszę w snach. Wołają mnie, ale nie wiem, gdzie są. Nasze koncerty, choć nieraz wywrzeszczane skandalem. Dla mnie były czymś wyjątkowym. W końcu, gdy najlepsi przyjaciele, dzielą się ze sobą muzyka. To znaczy jakby, dzielili się ze sobą życiem.

Patrzyłam na swoje odbicie, porcelanowa cera, jak u lalki. Którą czasem jestem. Przypomniało mi się o pewnej sytuacji. Staliśmy w centrum handlowym na scenie. Chłopcy byli przerobieni na lalki. Ze mną to prawie nic nie musieli robić. Staliśmy tak przez kilka godzin, koniec końców dzieciaki zaczęli kupować nasze lalki. Gdy wszystkie były wykupione, mogliśmy dać koncert. Pieniądze przeznaczyliśmy na dzieci. To zawsze coś. Czasem po nocy śni mi się śmierć. To jak cała scena się rozpada, wali na nich. Słychać krzyki. Ja nic nie mogłam zrobić. Nie raz zdarzył mi się wypadek i jakoś na skraju śmierci wychodziłam cało. Niektórzy nazywają to szczęściem. Dla mnie coś takiego przestało mieć znaczenie. Czasem, gdy wybieram się na miasto. Obserwuje ludzi. Ich szczęście i niewiedze. Nie zastanawiają, się jakby to było, gdyby nie żyli. Czasem zastanawiam się, co by się stało, gdybym żyła…
Wstałam z podłogi i poszłam wziąć długą kąpiel. Napuściłam do wanny wody i się naga zanurzyłam w niej. Oparłam się i powoli się zanurzałam. Może teraz wszystkie myśli mi wypłyną i znikną. Zacznę dzień na nowo. Jako nowa Aoife Mina Morris. Choć zawsze pozostanie sobą. Za godzinę muszę iść na śniadanie, nawet jeśli nie mam apetytu. Wynurzyłam się, dopiero gdy moje płuca powoli odmawiały posłuszeństwa. Umyłam się porządnie i spuściłam wodę. W tym czasie owinęłam się ręcznikiem i poszłam się w coś ubrać. Czarna bielizna bez żadnych koronek leżała dobrze na moich kształtach. Nic się nie zsuwało. Krótki crop top, który założyłam, luźno przysłaniał biust. Założyłam także legginsy z dziurami. Na plecy założyłam skórzaną kurtkę. Na ramionach miałam kilka ćwieków. Tak samo na koturnach, które zakładałam. Na szyje założyłam kilka czokerów wraz z naszyjnikami. Wysuszyłam włosy, uczesałam i podkręciłam. Zrobiłam mocniejszy makijaż. Gotowa przejrzałam się w lustrze. Jest bardzo ładnie, wzięłam też kilka bransoletek oraz pierścionków. Zastanawiałam się, czy coś jeszcze mam wziąć. Wzięłam także telefon i portfel. Sama nie wiem po co, ale to zawsze coś. Wyszłam na zewnątrz, zimne powietrze poczułam na swoich nogach, jak i na brzuchu. Skoro jestem martwa, to żadne zimno czy ciepło nic nie wskóra. Tak też jest, nie czuje wcale ani zimna, ani ciepła. Jest mi to całkowicie obojętne. Nie chce czuć i nie czuje. Choć czasem jakaś przyjemna noc by się przydała. Zawsze oczywiście mogę iść na miasto i tam się zabawić. Zamknęłam drzwi do domu, choć sama nie wiem po co. Ruszyłam do rezydencji na śniadanie, sama nie wiem, czy na obiad albo kolacje zdarzę. Pogadam z jego wysokością. Może się nie obrazi. Choć pewnie będę musiała się wyrwać i wrócić. Natknęłam się na niego. Poczekałam, spoglądając na niego, gdy był wolny, podeszłam do niego.
- Może mnie nie być na obiedzie i kolacji. Nie wiem, czy uda mi się wyrwać. Pewnie wolałbyś, żeby wszyscy byli. Chciałam cię tylko poinformować. Będę pod tym adresem. - podałam mu karteczkę i poszłam do stołu. Tak jak zawsze bywa, milczy. Choć to takie niemożliwe. Gadać samemu do siebie. Usiadłam na swoim miejscu i czekałam na rozpoczęcie. Długo nie musiałam czekać. Niemalże na początku dostałam śniadanie oraz moje ulubione czerwone wino z domieszką krwi do smaku. Lubie taki smak, jest lepszy i niemal poprawia humor. Jadłam swoje śniadanie, rogalik do tego jakieś kanapki. Oraz jeszcze coś dostaliśmy. Czułam na sobie jakieś spojrzenia. Czyżby dlatego, że pije wino. Może dlatego, że mnie nie będzie. Cóż to może być? Jestem milsza, ubrałam się, tak jakby była inna pogoda. Przecież jest zima, a my jesteśmy martwi. Śniadanie minęło w miłej ciszy. Po godzinie mogłam ruszyć we wskazanym przeze mnie kierunku. Najpierw weszłam do sklepu. Tam też nie obeszło się bez spojrzeń i komentarzy. Nie zwracałam na to większej uwagi. Nie było mi to potrzebne do szczęścia. Gdy zapłaciłam i poszłam do kolejnego miejsca, dokładniej do klubu. Pracuje w nim od niedawna, ale nikomu nie mówiłam o tym. Po co komu to wiedzieć. Czasem mogę iść potańczyć, nie śpiewam publicznie. Chyba że po zamknięciu. Wyszłam do klubu, witając się z ochroniarzem. Przeszłam i poszłam na zaplecze. Akurat palili, więc się przyłączyłam. Podałam im coś do zjedzenia. No cóż, będziemy tu wiele godzin. Na razie, klub się otwiera, a w nocy to dopiero się zacznie, zapierdziel. Dlatego nie mogę się wyrwać, bo pracuje. No, ale im tego nie powiem. Słuchałam rozmowy o tym, że otworzyli klub naprzeciw. Kradną klientów, barmanów. Mają tancerki, które się nie szanują. Taki bardziej porno klub. U nas, choć tancerki się szanują. Nie są jakimiś gwiazdami porno, tylko zwykłymi dziewczynami. Gdybym chciała, też bym mogła. Wyszło jednak inaczej. Robię smakowite drinki. Ustawiają się kolejny, aby posmakować "Krwawej lilii”. Szefowa nawet dodała go do drinków specjalnych. Wszyscy barmani mają swój popisowy drink.
Siedziałam na zapleczu i dopalałam papierosa, spoglądając na telefon. Choć na nim mam zdjęcia, nikt nie może ich oglądać. Czasem ja je przeglądam i próbuje się nie uśmiechać. To są z rodziną zdjęcia albo z zespołem. Gdy wypaliłam, ruszyłam się, aby wraz z Megan wszystko przygotować. Reszta także pomogła.

***
Godzina 19. Ludzie powoli się schodzili, zamawiali, robili selfi. Zaczynała muzyka powoli dudnić, światła pogasili. Włączyli wszystkie urządzenia. Bar został oświetlony. Tancerki zaczęły wchodzić na swoje miejsca. Powoli zaczęły być tłumy. Lorze, zaczęły być zajęte. Ludzi niemal tyło pełno. Słyszałam, że z przeciwka przychodzili do nas. Może jak zbankrutują, zostanie tam coś innego zbudowane. Nuciłam sobie pod nosem piosenki. Gdy didżej zamilkł, zaczął się koncert. Gdy zespół kończył, didżej zaczynał. Czasem tak na zmianę. Ludzi przychodzili z różnymi plotkami. To, aby zatopić swoje smutki, oblać sukces w pracy, zaliczyć jakiś udaną przygodę. Choć tu nawet sadyści z chęcią próbują wyrywać. Czasem się im udaje, wtedy takim lepiej dać kluczyk do pokoju rozkoszy. Niektórzy za dopłatą tam wchodzą. I tak powiększają lokal, choć nie wiem po co. Każdy z barmanów ma swój sektor do obsługi. Gdy chcą wyjść i sobie poszaleć na parkiecie wtedy bar jest zamknięty na parę minut. Taki pokaz. Słuchałam to, jak narzekają na swoje marne żywoty. Chciałoby się już coś powiedzieć. Choć czasem lepiej jest milczeć. Zauważyłam znajome twarze i trochę mniej znajome. Siadali przy ladach i zamawiali. Mieszanie drinków i kilka trików, które zostały pokazywane. Gdybym powiedziała, że dodaje do drinków prawdziwej krwi i płatku lilii. To nadaje takiego pięknego smaku, jak i zapachu. Choć nikt się nie dowie. Nieraz zgadują, co w nim jest. Nigdy nie powiedziałam. Nie powiem mimo to, niech myślą. Czasem też sama pije. Warto czasem się odprężyć, spędzanie czasu wśród ludzi. Przypomina mi mnie, jak byłam młodsza. Też kiedyś pracowałam w barze. Bycie wśród nich, czujesz jakbyś wciąż żyła. Tę tętniące życie pełne przygód i zmartwień. Nie ma, czegoś szczególnego co nadaje sensu. Adrenalina skacze, ocierające się o siebie ciała ten aromat w powietrzu. Duchota, czasem puszczamy wodę na ochłodę. Zaduch, klima pracuje na pełnych obrotach. Kaleb poszedł potańczyć, więc jego sekcja tez jest teraz moja. Pracuje za dwóch, większą stawkę dostanę to też coś. Moją uwagę przykuł chłopak o czarnych włosach. Przysłaniały mu trochę oczy. Choć gdy zauważyłam, co zaczyna robić. Podałam mu cennik, żeby się zastanowił. Tu nawet słów nie potrzeba. Tak wiele imion, wiele historii. Tego jest tak dużo, że wszystkiego nie da się spamiętać, ale akurat jakoś zapamiętuje. Jeśli coś wypadnie, mi z głowy sami mówią to po raz setny. To zawsze coś nowego. Czasem zdarzają się bójki, wtedy wkracza niemal na gwar ochrona. Jakby mieli czujniki. Dziwaczne to trochę. Chłopak się zdecydował i zapłacił największą stawkę, czyli będzie wiele krwi. Usłyszałam tylko Murtagh. Coś o nim słyszałam. Choć teraz zbyt czasu nie ma na to. Pokazałam, żeby dwie osoby mu wskazały drogę i wyśnili co i jak. Dziewczyna niemal go rozbierała wzrokiem i coś szeptała. Jakieś sztylety czy coś… Dobra to nie moja sprawa, zawsze są różne osoby ze swoimi fetyszami.. Nie wnikam w to, co kto lubi. Każdy ma swoje dziwne i niepokojące zachcianki. Widziałam jeszcze inne znajome twarzyczki.

Policja tym razem się nie pojawiła, czasem bywa. Sama nie wiem po co, mnie raz chcieli zabrać. Szefowa się wstawiła tam samo jak reszta. Ten klub to jak dom. Godziny mijały, ludzie przychodzili, to też odchodzili. Muzyka grała bez końca, tak głośno, jak jeszcze nigdy. Kolo trzeciej, może piątej… Nawet sama nie wiem, nie ma okien. Choć mogłam raz na telefon zajrzeć. Było koło czwartej. Klub powoli robił się pusty. Dziś akurat była największa impreza. Gdyż przez najbliższy miesiąc klub będzie w remoncie. To zawsze coś zarobiłam dziś najwięcej, choć jestem tu marne kilka dni. Szefowa wepchnęła mnie na scenę. Usiadłam do fortepianu, który mieliśmy na drugiej scenie. Wyjęłam swój notes i ustawiłam na najnowszej piosence. Już od samego początku melodia dotknęła serca. Słowa tak samo. Wszystko miało swój cel. Odbiły się niektóre echem, czasem emocjami.
Po skończeniu otrzymałam brawa i widziałam u niektórych łezki. Z triumfem się uśmiechnęłam. Dostałam swoją wypłatę i pożegnałam się ze wszystkimi. Wyszłam, chowając kasę do portfela. Szłam z powrotem do domu. Gdy słońce powoli się pojawiało, właśnie wchodziłam do domu. Poszłam wziąć prysznic i się przebrać. Choć śniadanie będzie za niedługo, to może uda mi się zdrzemnąć choć trochę. Schowałam pieniądze i się położyłam na łóżku, przykrywając kocem. Zasnęłam w mgnieniu oka.

Nie spałam za długo, gdy ktoś niemiłosiernie walił mi do drzwi. Wstałam leniwie i podeszłam, przecierając oczy. Przed drzwiami stał ktoś ze starszych. Poszłam się ogarnąć. Założyłam jedynie krótkie spodenki. Do tego koturny oraz bluzę. Wyszłam z pokoju w okularach przeciwsłonecznych oraz z kapturem na głowie. Szłam i ziewałam. Jestem zmęczona jak diabli. Weszłam i usiadłam przy stole, jeszcze brakowało większości. Słyszałam rozmowy. Śniadanie było niezłe, wino mi pomagało trochę się obudzić. Nie miałam czasu dokładnie się wyszykować. PO śniadaniu z powrotem poszłam do pokoju, zdjęłam buty, bluzę i spodenki. Mogłam na nowo zasnąć. Powoli zasypiałam, ale niedane mi to było. Ktoś ponownie zaczął pukać. Wstałam poirytowana i otworzyłam. Serio jeszcze trochę, a normalnie pozabijam. Jestem zmęczona, chce się przespać. Jak uda mi się zasnąć już mnie nie obudzą. Niech idą w diabły. Może na obiad przyjdę. Jak zgłodnieje. Dobra nie wszyscy wiedzą gdzie czasem wychodzę. Patrzenie na gwiazdy i pisanie piosenek jest przyjemne. Fortepian w rezydencji i ta cisza jest przyjemna. Mój głos odbija się echem. Tam wieczorami jest bardzo przyjemnie.
- No czego znowu. Dajcie mi spać. - warknęłam na kogoś. Nawet się dokładnie nie mogłam przyjrzeć, bo wparowała mi ta osoba do pokoju. Tak jakby nie miała co robić. Musi mi akurat teraz przeszkadzać. Stałam z założonymi rękami na piersiach i się wkurzona patrzyłam. Usiadłam naprzeciwko ktosia, kij to wie, czy to kobieta, czy mężczyzna. Ja tam jeszcze śpię.
- Mów, o co chodzi albo spadaj na drzewo. - ponownie warknęłam tym razem odrobinę ostrzejszym tonem.
Sięgnęłam po butelkę wody.

Patch?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz