piątek, 5 stycznia 2018

Od Colette C.D Rosalie

To był ten moment, moment którego bałam się przez większość mojego życia. Stałam przed nią obdarta ze wszystkich masek które na co dzień ukrywały moją beznadziejność. Nie pamiętam ile razy śniły mi się koszmary kiedy ktoś widział mnie w takim stanie. Bez makijażu i bez workowatych ubrań, które ukrywały mój rozmiar. Co prawda koszula którą dostałam była na mnie sporo za duża, ale i tak czułam się w niej okropnie niepewnie. Odsłaniała przecież moje kolana, łydki, grube kostki. Po prostu stanowczo za dużo. Bałam się spojrzeć jej w oczy. Byłam pewna że znajdę w nich odrazę, i chociaż to oczywiste że tak właśnie by się stało, i tak pewnie by mnie to zraniło. Jak to jest, że pomimo świadomości jaka jestem, dalej rani mnie gdy ktoś powie mi prawdę? Czy naprawdę jestem aż tak beznadziejna, że nawet nie umiem pogodzić się ze swoim losem?
Gdy już siedziałam z Rosalie na łóżku, dalej panicznie bałam się spojrzeć jej w oczy. Ona za to mierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów, nie dziwię jej się. Starałam ukryć się pod kołdrą, czułam okropny wstyd za samą siebie, za to jaka jestem. Chciałam po prostu zapaść się pod ziemię.
Ona jednak nie odpuściła, i łapiąc mnie za rękę słabym ruchem przyciągnęła bliżej siebie. Wtedy już nie udało mi się uciec przed kontaktem wzrokowym. I przez krótką chwilę gdy patrzyłam w te niezwykłe dwukolorowe oczy, zapomniałam o swoim wstydzie. Rosalie wzięła moją dłoń, położyła na swoim brzuchu i objęła mnie prawym ramieniem po czym wyszeptała:
- Spokojnie, dla mnie jesteś piękna. Bez względu na to co ty postrzegasz w lustrze. – uśmiechnęła się delikatnie.

Łzy napłynęły mi do oczu czyniąc je niczym ze szkła. Jednak nie pozwoliłam ani jednej popłynąć. Mimo że byłam pewna że kłamie, i chce mnie tylko pocieszyć, byłam jej bardzo wdzięczna. Od bardzo dawna nie spotkałam tak wspaniałej i bezinteresownej osoby jak ona. Tak bardzo chciałabym się jej odpłacić za wszystko co dla mnie zrobiła, za to jak bardzo się poświęciła, za to że pociesza mnie mimo oczywistego stanu rzeczy.
-Na pewno zmarzłaś po nocy spędzonej pod drzwiami, odpręż się…. – powiedziała cicho.
W tym momencie chciałam ją po prostu przytulić, ale przez wahanie się nie zdążyłam. Rosalie zamknęła oczy. Derek wytłumaczył mi już wcześniej że tak może się stać. Teraz gdy już na mnie nie patrzyła pozwoliłam łzom popłynąć. A sama patrzyłam jeszcze przez dłuższy czas na jej śpiącą postać.
Nie wiedziałam co mam zrobić, powiedziałam więc po prostu cicho:
- Tak bardzo ci dziękuję…
Derek nie pozwolił mi zbyt długo z nią zostać. Za to pozwolił mi przyjść kolejnego dnia. Którego niestety miałam pracę. Obiecałam jednak sobie że przyjdę.
Gdy wróciłam do domu, jedyne co zrobiłam to runęłam na łóżko i zasnęłam. Nie miałam ochoty dręczyć się cały dzień, okropnymi myślami które co chwile rodziły mi się w głowie. Nauczyłam się już zasypiać o każdej porze, ponieważ sen to najlepsze lekarstwo na głód. Obudziłam się dopiero następnego ranka o 8.00. A o 8.30 miałam być w pracy. Najszybciej jak mogłam zerwałam się z łóżka i pobiegłam się ubrać i zrobić makijaż. Dopiero gdy wybiegłam z domu poczułam jak mi słabo przez głód którego nie zaspokoiłam poprzedniego dnia. Mimo to dotarłam do pracy na czas. Miałam wyrzuty sumienia że nie jestem teraz z Rosalie, ale ta praca była dla mnie naprawdę bardzo ważna. Dawała mi wytchnienie, w sumie tylko dzięki niej wstawałam rano z łóżka. Gdy dzień wcześniej zasypiałam miałam plan, że obudzę się dużo wcześniej i będę miała czas jeszcze rano odwiedzić Rosalie przed pracą, jednak jak zwykle musiałam coś spierd*lić. Zadręczałam się tymi myślami przez cały dzień. A gdy wybiła godzina powrotu do domu, wybiegłam z pracy równie szybko jak tu przybiegłam. Jakieś pół godziny potem stałam zdyszana w pokoju w którym spała Rosalie. Byłyśmy same, Derek mnie tylko wpuścił. Popatrzyłam z daleka na jej twarz, tak samo spokojną jak wczoraj. Mimo świadomości że nie może mi odpowiedzieć zaczęłam coś mamrotać:
- Wybacz że mam ten okropny strój ale właśnie wracam z pracy.
Podeszłam bliżej i usiadłam na łóżku obok niej. Na twarzy błąkały jej się niesforne kosmyki białych włosów, których wczoraj gdy zasypiała nie zauważyłam. Odgarnęłam je delikatnie dłonią, czując jej idealnie gładką skórę, po czym dotknęłam sama swojego policzka porównując go w dotyku. Sprawilo to że posmutniałam, ale szybko się ogarnęłam, w końcu nie jestem tu po to aby jak zwykle umartwiać się nad sobą. Teraz liczy się tylko ona.
Tak bardzo chciałam żeby się obudziła. Tak bardzo chciałam jeszcze raz spojrzeć w te niezwykłe oczy, i tym razem nie ukrywać moich. Po raz pierwszy miałam ochotę mówić, opowiadać, śmiać się.
- Wiesz…. – zaczęłam. – Chciałam odwiedzić cię rano ale jestem idiotką, i nie umiem wstać na czas. Naprawdę bardzo cię za to przepraszam.
Byłam pewna że mnie słyszy, a nawet jeśli nie chyba nie zaszkodzi jak sobie troszkę w jej obecności pogadam, to podobno pomaga chorym. Zaczęłam więc jej opowiadać jak to dzisiaj prawie spóźniłam się do pracy, jakich miałam dziś klientów i jak bardzo szef dziś na mnie nawrzeszczał. Sytuacje tak samo nudne jak ja, ale miałam wrażenie że mnie słucha. Spędziłam tak z nią na jednostronnej rozmowie jakieś 2 godziny. Potem Derek delikatnie mnie wyprosił, jednak dał mi możliwość ponownego odwiedzenia jej jutro. Wróciłam do domu spokojna i dziwnie szczęśliwa. Przez kolejne dni sytuacja się powtarzała. Spędzałam ze śpiącą Rosalie codziennie średnio 2 godziny, opowiadając o swoim nudnym życiu. Z dnia na dzień moje wyznania stawały się bardziej osobiste. Nie wiem jakim cudem w ciągu 6 dni opowiedziałam jej o sobie dosłownie wszystko. O moim ukochanym, uzależnieniach, nawet o tym co lubiłam najbardziej w dzieciństwie jeść na obiad. Po pewnym czasie przestałam liczyć dni, i chociaż martwiło mnie to że jeszcze się nie obudziła, ja wytrwale codziennie się u niej zjawiałam. Czułam się już na tyle swobodnie że często leżałam obok niej na boku i opowiadałam coś głaszcząc ją po policzku.
- Wiesz czego żałuje najbardziej? – powiedziałam przy mojej około 8 wizycie. – Tego że nie pozwoliłam sobie umrzeć, kiedy jeszcze miałam na to czas.
Nagle Rosalie powoli otworzyła oczy. Wtedy dopiero dotarło do mnie jak wiele jej powiedziałam. Speszona automatycznie wstałam z łóżka i stanęłam niepewnie obok, patrząc na to jak próbuje się obudzić, nagle zabrakło mi słów wyjąkałam tylko niepewne :
-Rosalie?.... Obudziłaś się ?

Rosalie? ( no i się nie popisałam eh ;/)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz