środa, 3 stycznia 2018

Od Ethian'a Cd. Rosalie

-Standard... - ledwo słyszalny dźwięk tych słów doszedł do moich uszu gdy odchodziłem. "Skoro mogę iść i nie kwapisz się bym został, to nie miej bólu, że idę." chciałem powiedzieć, ale lepiej było się powstrzymać. Jeszcze mi się oberwie, a nie mam zamiaru się jej zbytnio napataczać. Po ostatniej akcji, z jeszcze większym zdecydowaniem wole nie. Przystanąłem na chwilę, w celu lekkiego naprostowania kości. Od tak długiego siedzenia w aucie potrafią zastygnąć. Strzeliłem to pierw z karku, potem odchyliłem się do tyłu, aż poczułem strzyk w kręgosłupie i na koniec strzeliłem z palców. -Od razu lepiej... - ledwo słyszalnym tonem wydobyło się z moich ust. Z lewej strony usłyszałem szelest. Odwróciłem wzrok w tamtą stronę. Ławka, a na niej dziewczyna. Mimo dość słabego światła udało mi się dostrzec kruchą sylwetkę i brązowe włosy. Poczułem lekki impuls i dziwne ukłucie, które kazało mi zagadać.


-Alie? - zapytałem. Oby to nie była "Jego" sprawka i wymuszenie na mnie zaprzyjaźnienia się.
-Spostrzegawczy jesteś. - jej wzrok skupił się na mnie. Zielony kolor oczu w tym świetle wydawał się być blady.
-W zasadzie to strzelałem. - nie było co kłamać. I tak by nic z tego nie wyszło. Najwidoczniej chmury, które jeszcze chwilę zasłaniały księżyc ulotniły się. Światło odbijające się od księżyca i padające na ziemie ułatwiło sprawę i mogłem  dostrzec, że siedziała w bluzie i spodniach. -Rozchorujesz się jak będziesz tu tak siedzieć. - dodałem i podszedłem do dziewczyny. Zdjąłem kurtkę i szalik, by zarzucić je na dziewczynę.
-Amm dzięki? A co z Tobą? I czemu? - dziwny grymas pojawił się na jej twarzy. Nie potrafiłem go zidentyfikować. Czy to z żalu, czy też zażenowanie, albo coś jeszcze innego. Ciężko czasem te kobiety odczytać.
-To po to byś się nie rozchorowała, bo pewnie mi się za to by oberwało bo tu byłem, a po za tym i tak szedłem do Siebie, a stąd mam już niedaleko. - chyba dość dobre wytłumaczenie. Mam nadzieje, że nie będzie doszukiwać się w tym czegoś więcej. Jeszcze chwilę dziwnie mi się przyglądała, ale po chwili jej wzrok złagodniał.
-No dobrze, niech Ci będzie. - zabrakło jej więcej słów i na jej policzkach ukazał się lekki rumieniec. Niestety nie wiem czy od zimna czy czegoś innego. Uniosłem rękę na pożegnanie i odwróciłem się by wrócić do swojego domu. Już po pierwszym kroku poczułem pociągnięcie za rękaw. Odwróciłem wzrok na dziewczynę. Spoglądała w ziemie i trzymała mnie za rękaw.
-Posiedzisz ze mną trochę? - no teraz to się zdziwiłem. Ehh no nie mogę jej teraz odmówić jak pokazałem, że cokolwiek mnie obchodzi.
-No dobra... - wydukałem i usiadłem obok. Alie zaczęła ściągać kurtkę. Zatrzymałem ją gestem ręki.
-Spokojnie zostaw ją, Wytrzymam bez problemu. - Spojrzałem w niebo. Teraz wyglądało pięknie.
-To weź chociaż z powrotem to. - podała mi szalik.
-Naprawdę nie potrze...
-Oj no weź. - przerwała mi w połowie. Ehh niech Ci będzie. Wziąłem szalik i oplotłem go wokół szyi.
Minęło 5 minut, 10, a od małej "kłótni" o szalik nie padło już żadne słowo. Siedziała skulona i wpatrzona w ziemie. Ehh... Wziąłem głęboki oddech i spojrzałem znów w niebo.
-Wiesz, myślałem, że jak zostanę, to będziesz chciała pogadać.
-Myślisz, że to tak łatwo się otworzyć znów na innych. - przewróciłem oczami. Mnie mówisz o otwieraniu dla innych.
-Zresztą sam starasz się unikać kontaktu z innymi i nie zaprzyjaźniać się, Więc czemu mi nie odmówiłeś, czemu nie byłeś obojętny na to czy się rozchoruje. - chyba złym guzikiem ją odpaliłem.
-W moim przypadku jest z deczka inaczej.
-A coś dokładniej?
-Możesz to nazwać alter ego, lub wcześniejsze życie. To coś czasem się odzywa no i tak to już jest. - zakryłem dłońmi usta i ziewnąłem dość głośno. -Zrobiło się dość późno i chyba czas już wracać. - wstałem i otrzepałem spodnie z niewidzialnego kurzu. W tym momencie przyszła jeszcze jedna osóbka.
-Widzę Ethian, że niedaleko zaszedłeś w tym czasie.
-Alie chciała bym z nią posiedział, z autem już w porządku Rose? - widok starszej nie napawał mnie optymizmem.
-Nic nie zepsułeś, ale podkręciłam co nieco. Powinien jeszcze lepiej chodzić.
-Dzięki... To ja się będę zbierał. Kiedy znowu coś dostane?
-Aż tak Ci śpieszno?
-Wolę to niż siedzenie tutaj. - starsza przewróciła oczami.
-Mogę coś na jutro załatwić, ale będzie to coś bardziej trudnego i będziesz musiał zabrać kogoś ze sobą i chyba wiem już kogo. - wzrok Starszej skupił się na Alie. No pięknie, to się wkopałem teraz. Mogłem uważać na słowa. Na pewno to teraz by sobie ze mnie pożartować.
-Mówisz serio?
-Jak najbardziej się tylko da. - dostrzegłem jak kącik jej ust drgnął w uśmiechu. Serio muszę uważać na to co mówię i o co pytam.
-Ehh... - westchnąłem głęboko. -Niech Ci już będzie. - dodałem.
-To jutro po śniadaniu dostarczę wam papiery.
-Jasne... Trzymaj się Alie, zmywam się. - ehh, cza będzie to przeboleć. Wróciłem do siebie i poszedłem od razu spać. Kąpiel lepsza będzie z rana.

<Rosalie?>
<Trzymaj długo wyczekiwane>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz