*Bycie wiecznym bytem jest czasem dość przydatne, chociaż i tak znajdą się pewne minusy. Jednym z nich jest to, że musimy mieszkać w tym lesie. Nie starzejemy się, więc z czasem ludzie mogli by coś podejrzewać, a inni widzieli jak umieramy, więc powody nie byle jakie. W moim przypadku może by jeszcze uszło pomieszkać parę lat wśród ludzi, ale byłoby to dość problematyczne dla "Niego".*
Z myślenia wyrwał mnie budzik. Mimo iż był nastawiony na tą samą porę dzień w dzień, to zawsze budziłem się kilka minut wcześniej. Wstałem z łóżka i podszedłem spojrzeć w lustro zamontowane w drzwiach szafy. - Ciekawe ile jeszcze to potrwa. - wymruczałem drapiąc się po karku. Rozejrzałem się dookoła. Każdy szczegół do siebie pasował, wszystko dobrane idealnie. Ciekawe czy kiedyś mi się to znudzi. Ubrałem przyszykowane wcześniej ciuchy i wyszedłem na wspólny posiłek, który jakoś mnie nie cieszył. Dotarłem do wielkiej posiadłości nad jeziorem. Inni też zaczynali się już schodzić. Westchnąłem i szybko wszedłem do budynku. Skręciłem w drzwi od jadalni i usiadłem na rogu, z dala od Niego i by mieć jak najmniej osób wokół siebie. Zjedzone w cichej atmosferze, a przynajmniej kilka osób chyba tak chciało. Cztery, może pięć osób. Reszta rozmawiała pomiędzy sobą, jak i z nim. Najedzony do syta wyszedłem czekać na jedno z zadań, które przez długi czas muszę wypełniać. Nie przepadałem za zabijaniem i jeszcze takiego zadania nie wykonałem i nie miałem zamiaru, raz już odmówiłem i odmówię znów. Wolałem już zastraszać i odbierać haracze.
-Trzymaj to Twoje zadanie. - powiedziała osoba przechodząc obok. Wyciągnąłem szybko dłoń po kartkę i schowałem ją do kieszeni.
-A może być w końcu wykonał jakieś zabójstwo? - dodała.
-Pff! Szybko się to nie stanie. - odwróciłem się i wyszedłem chowając dłonie w kieszenie spodni. Wróciłem do pokoju i zerknąłem na kartkę ze wszystkimi informacjami. Znów odbiór paczki, choć tym razem to walizka. Szczegółowo przeczytałem każdą informacje i wskazówki odnośnie obchodzenia się z walizką i agresorami, gdyby coś im się odwidziało. Złapałem za koszulę i wyszedłem. Do samej transakcji było jeszcze sporo czasu, w końcu była pod wieczór. Czułem, że muszę wyjść i poszwendać się między budynkami.
***
Czas zleciał, a ja udałem się na miejsce spotkania. Panowie już czekali, jeden z walizką i dwóch za nim. Typowa głupia ochrona. Podszedłem do stolika i usiadłem na przeciw nich.
-Wiecie po co tu jestem, nie robimy tego pierwszy raz, więc wiadomo co robić. Streszczajcie się. - facet zacisnął mocniej dłoń na walizce.
-Wiemy, ale nie chcemy już waszej pomocy, zrywamy umowę.
-Zrywacie? To nie od was zależy, czy umowa będzie czy też nie. Wszystko zależy tylko od niego. - napiąłem mięśnie i wstałem od stołu.
-Co możesz nam zrobić, sam tutaj. - kiwnął palcem i jeden z facetów podszedł do mnie. Uniosłem głowę. Fakt był wyższy, ale to dobrze, łatwiejszy do powalenia. Zgarnąłem butelkę z stolika obok i rozbiłem mu ją na twarzy, następnie kopem w klatkę posłałem pod ścianę. Szybkim ruchem złapałem za nóż i podszedłem do gościa z walizką. Złapałem go za kark i przyłożyłem nóż. Drugi z ochroniarzy zapewne chciał sięgnąć po broń za plecy, lecz mój wzrok dał mu do zrozumienia, że nie tym razem.
-Po pierwsze. Wasza umowa obowiązuje nadal, po drugie to my decydujemy, a po trzecie to ma się już więcej nie powtórzyć, zrozumiano? - facet milczał, Przycisnąłem nóż bardziej do jego szyi.
-Zrozumiano? - powiedziałem wolniej.
-Tak zrozumiano! Tylko proszę puść mnie, walizka jest twoja, bierz ją, tylko puść mnie. - puściłem nóż i posłałem faceta na ziemie. Wziąłem za walizkę i wyszedłem. Wciągnąłem powietrze i przytrzymałem w płucach. Na dzisiaj starczy, wracam.
Wracałem przez mniejsze osiedla i boczne drogi, wychodząc z jednej tuż przede mną przemknęła kobieta, druga nie miała tyle szczecią i wpadła prosto we mnie. Odbiła się i upadła.
-Kurwa. - padło z jej ust. Rozejrzała się i z wściekłością kopnęła stojący obok śmietnik, by po chwili spojrzeć na mnie. Pokręciłem głową i odszedłem.
-Amatorka.. - powiedziałem na głos....
<Key?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz