środa, 30 sierpnia 2017

Od Samanthy do Katfrin

- Mogę załatwić to sama! - rzuciłam do jednej ze Starszych, biegnąc za nią drewnianą kładką.
- Nie. - odpowiedziała, po raz kolejny zupełnie mnie zlewając. Nawet się nie odwróciła!
Dogoniłam ją przy drzwiach, do których należało wprowadzić kod.
- Wiesz, że... źle mi wychodzi praca w grupie. - ściszyłam głos, stając z boku.
Rosalie rzuciła mi szybkie spojrzenie, nie przerywając wpisywania cyferek.
- Podczas tej akcji masz okazję nad tym popracować. Nie zmarnuj jej.
Weszłyśmy do środka ich siedziby. Jeszcze nigdy tu nie byłam, ale byłam zbyt nabuzowana, by podziwiać wystrój wnętrza czy zapamiętywać drogę.
- Wcale nie chcę nad tym pracować. - jęknęłam, zatrzymując się. Byłam tutaj coś ponad dwa miesiące, i na razie szło mi całkiem nieźle. Samej.
Starsza zorientowała się, że nie idę za nią przy końcu korytarza. Odwróciła się z irytacją w oczach.
- Sam, nie zachowuj się jak dziecko! To poważne zlecenie, którego nie można spieprzyć. Chodzi o samego bossa narkotykowego, który pewnie jest obstawiony aż po czubek głowy. Sądzisz, że dałabym tak ważne zadanie żółtodziobowi?!
Nie odpowiedziałam. Podeszła do mnie szybkim krokiem i w miarę delikatnie chwyciła za ramiona.
- Podziurkowaliby cię jak sito, zanim powiedziałabyś: pomocy. Wiesz, że postrzelenie nie jest zbyt przyjemne dla Servanta? Do kompletu załatwiliby ci betonowe buciki gdzieś na środku Pacyfiku. Może i jesteś nieśmiertelna, ale zanim ktoś by cię znalazł... okropność. Dlatego załatwiłam ci towarzystwo. Kogoś, z kim być może znajdziesz wspólny język.
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Ona, można powiedzieć, znała mnie tutaj najlepiej. Mnie i moje... lęki... ataki... A teraz chce mi załatwić przyjaciela?
Widząc moje zwątpienie, Rosalie westchnęła.
- Chodź, poznaj  ją. Jeśli ci się nie spodoba, zrezygnujesz. - rzuciła i ruszyła dalej. - Robię to tylko dla ciebie, Sam. Weź to pod uwagę.
Wydałam z siebie głośny dźwięk niechęci, ale poszłam za nią. Nie powiem, chciałam tę fuchę. Brzmiała ciekawie, a ja chciałam udowodnić... swoją przydatność. Co prawda, nie lubiłam zabijać, ale ten człowiek był zły, więc mu się należało, prawda?
Starszą odnalazłam w okrągłym pokoju, z drewnianym stołem o tym samym kształcie. Stała przy jego krawędzi, gawędząc z czarnowłosą, mocno pomalowaną dziewczyną.
Prychnęłam w duchu. Znałam ten typ. Drama Queen, a jako że jest starsza, będzie się wymądrzać.
Zapowiada się ciekawa misja.
Rosalie posłała mi oszczędny uśmiech, po czym podeszła, kładąc mi dłoń na plecach i kierując w stronę nieznajomej.
- Katfrin. - powiedziała do niej. - To jest Samantha Walker.


Katfrin?

3 komentarze: