Kolejny
dzień się właśnie rozpoczął. Promienie słońca delikatnie łuskały moją bladą
twarz, pozostawiając przyjemne uczucie. Delikatnie wygięłam się w łuk,
przewracając ciało na brzuch. Uniosłam delikatnie powieki i pozwoliłam im
powoli się przyzwyczaić. Kiedy to już nastąpiło i swobodnie mogłam rozglądać
się po pokoju, usiadłam na skraju łóżka. Wyciągnęłam ręce w górę, tak aby ciało
również się obudziło. Następnie ruszyłam do łazienki, gdzie wykonałam poranną
toaletę. Szybki prysznic natychmiast mnie orzeźwił i całkowicie pobudził.
Teraz czekał mnie trudny wybór. Stałam przed szafą i uporczywie się w nią wpatrywałam.
Musiałam dokładnie przeanalizować jaka kombinacja ubrań będzie dzisiaj pasowała
mojemu stanu emocjonalnemu. Po paru minutach zdecydowałam ubrać krótkie
spodenki z wysokim stanem i randomową koszulkę, każda z nich i tak była
kruczoczarna. Na to zarzuciłam bluzę w wiadomym kolorze i glany. Było dość
ciepło, aby wytrzymać w takim stroju.
Wychodząc z domku rzuciłam okiem na zegarek. Byłam nieco spóźniona na wspólne
śniadanie, którego swoją drogą nienawidziłam. Nie rozumiałam do końca tej
udawanej wspólnoty. W sumie to nie rozumiałam naprawdę wielu rzeczy… Ale po co
to od razu rozpowszechniać?
Weszłam do sali cicho, jednak nie na tyle, aby przejść niezauważona. Spojrzałam
na Lucyfera, który tylko dokładnie zbadał mnie wzrokiem. Kiedy nasze spojrzenia
na chwilę się skrzyżowały, miałam wrażenie, że zaraz zwymiotuję. Na szczęście
tylko mi się wydawało. Zasiadłam z
posiłkie
m przy najbardziej oddalonym i samotnym stoliku. Szybko obejrzałam całe
pomieszczenie i stwierdziłam, że każdy czuje się tak samo. Albo przynajmniej ma
zbliżone uczucia. Niewyobrażalne było to, że każdy ma swoją historię. Swoje
uczucia i ogólnie coś czuje, ale dopóki go nie poznamy możemy tylko tworzyć
swoje wyobrażenia o tej osobie. Zaśmiałam się cicho pod nosem, widząc
zbliżającego w moim kierunku Pana. Sytuacja jednak wymagała ode mnie powagi i
odpowiedniego zachowania.
- Musisz coś dla mnie zrobić. – uśmiechnął się lekko. Jak zwykle same rozkazy.
Gdybym na samym początku wiedziała, że ponowny żywot tyle wymaga nigdy bym się
nie zgodziła. No dobra, zgodziłabym się. Ale przynajmniej próbowałabym
negocjować. Często zastanawiałam się jakby to było być teraz martwą. Na pewno nieco…
bez emocji i ciekawych wydarzeń.
Moim zadaniem okazało się nic innego jak morderstwo. Prosta sprawa, tak by się
mogło wydawać oczywiście. Jednak sama myśl o wszystkich czynnościach, które trzeba
było przy tym wykonać nieco zniechęcała. Wiedziałam już, że ten dzień spędzę na
węszeniu ofiary, a potem na znalezieniu sposobnej okazji aby zadać cios
ostateczny. Stosownie pożegnałam się z
Diabłem i wyruszyłam poza tereny naszej osady. Nie spieszyłam się – przy okazji
spaceru podziwiałam piękne i malownicze krajobrazy. Cisza i szum drzew
sprawiały, że czułam się swobodnie. Na tyle swobodnie, że przez drogę nuciłam
melodię ulubionej piosenki. W końcu dotarłam w nakreślone miejsce, gdzie miała
znaleźć się ofiara. Wyciągnęłam z kieszeni pomiętolone zdjęcie i nieco je
naprostowałam. Nie udało mi się jednak do końca zwalczyć wszystkie oznaki
wcześniejszego zagięcia. Znalezienie odpowiedniej osoby nie sprawiło mi
kłopotu. Blond włosy i piękny uśmiech od
razu przyciągały uwagę. Wyglądała na dziewiętnaście do dwudziestu dwóch lat. Dziewczyna
miała niesamowicie zgrabne ciało, co tylko sprawiało u mnie tą zazdrość. Tak
bardzo znienawidzone przeze mnie uczucie. Z drugiej strony jednak fajnie tak
czasem komuś czegoś pozazdrościć.
Złapałam się za własne czoło, wzdychając.
Tak bardzo jeszcze upadnę? Nie myśląc więcej, ruszyłam za blondynką. Wydawała
się być najczystszą istotą świata. Jak to jednak mówią – pozory mylą.
Śledziłam ją cały dzień, aż do wieczora. Na moje szczęście zostałam
niezauważona. Kiedy półmrok ogarnął całą okolice przystąpiłam do ataku. Nie
miałam jakiegoś szczególnego planu. Czułam jedynie potrzebę, aby zatopić ostrze
w jej krwi. Stanęłam przed drzwiami domku i delikatnie zapukałam. Szczupła
postać otworzyła mi drzwi, szeroko się uśmiechając.
- Słucham? – jej głos był delikatny i jedwabisty. Jej piski będą brzmieć jak te
z filmów, jestem prawie pewna.
- Przychodzę z ofertą pracy. Nasza firma dopiero się rozwija i poszukujemy
konsumenta, który będzie testował nowe kolekcje. – wymyśliłam, mówiąc to z
uprzejmością. Uśmiech z twarzy mojej ofiary jednak znikł, a zamiast niego
pojawił się grymas.
- Ja chyba podziękuję. – zaczęła zamykać drzwi, jednak moja stopa jej to
uniemożliwiłam. Zaśmiałam się cicho, wślizgując do środka. Jej oczy wyrażały
strach. Kochałam taki widok. Możliwość odebrania komuś tego najważniejszego.
Zamknęłam za sobą drzwi na klucz, podczas kiedy Blondyneczka uciekła do kuchni.
Nie trzeba być inteligentnym aby domyślić się po co.
- Mam czas, spokojnie. – weszłam do
dużego pomieszczenia, wyglądającego na salon.
Zaczęłam oglądać zdjęcia postawione na komodzie. Moja twarz przybrała
obojętnego wyrazu, patrząc na małe dziecko trzymane w jej rękach. Uniosłam
jedną brew patrząc na postać stojącą w drzwiach z nożem w ręce.
- Czego chcesz? – zadrżała, a jej kolana lekko zaczęły się trząść. Wzruszyłam
ramionami.
- Dobre pytanie. – przytaknęłam, łapiąc się za podbródek. Jej oczy nadal
wyglądały jakby jednak liczyły iż to tylko sen.
Westchnęłam, będę musiała ją uświadomić, że nadzieja nie istnieje. Nim
się jednak ruszyłam kobieta postanowiła uciec. Tak po prostu sobie ode mnie
pójść. Krzyknęłam za nią, ale nie raczyła się nawet odwrócić. Spokojnie wyszłam
z domku i powiodłam wzrokiem za jasnymi włosami. Postura jej ciała jasno wskazywała
na strach i bezradność. Nabrałam
rześkiego o tej porze dnia powietrza i ruszyłam w pogoń. Naprawdę tego nie
lubiłam, gonić z takiego powodu. Czułam się całą sytuacją zażenowana.
Biegłam dość długo, ale cel naprawdę szybko uciekał. Była zwinna, to musiałam
jej przyznać. Zauważyłam, że powoli zaczyna tracić na szybkości, przez co byłam
coraz bardziej u celu. Już prawie ją dotykałam, kiedy nagle w coś wpadłam. A
raczej w kogoś.
- Kurwa. – zdążyłam tylko wysapać, a następnie szybko wstałam. Przez ten moment
zobaczyłam tylko, że jest to mężczyzna. Było ciemno, a ja zbyt się
spieszyłam aby zwracać uwagę na szczegóły. Dziewczyna jednak zdołała uciec mi z
oczu i wbiec w miasto. Nie zamierzałam nawet wznawiać pościgu. Byłam po prostu zła,
teraz czeka mnie ponowne węszenie za celem. Kopnęłam śmietnik stojący przy
dróżce, jednak ten ani drgnął. Spojrzałam na osobę, w którą wpadłam. Potrafiłam tylko dostrzec wysoką, dobrze zbudowaną sylwetkę.
Ethian?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz