sobota, 26 sierpnia 2017

Od Katfrin CD Christiana

Był wieczór, a raczej noc, ciemna przerażająca noc, w której wszystko było możliwe i przerażające. Każde drzewo przypomina innego demona – Alat był demonem chorób, Aeszman – jeden z siedmiu demonów, widziałam nawet samego Abaddon’a, który był władcą demonów (nazywany był demonem zła). Otrząsnęłam się z wizji demonów w drzewach i wsłuchałam się w piosenkę, która leciała ze słuchawek założonych na moje uszy, rytm muzyki zgrywał się z moim tempem biegu, nie za wolno, nie za szybko. Trenowałam wytrzymałość nie szybkość, tym zajmuje się w inne dni. Wyjęłam telefon i sprawdziłam ilość przebiegniętych kilometrów. Mój licznik wskazywał nie małą liczbę jednak nie zadowolił mnie ani trochę. To nie był mój rekord, a dziś zamierzałam go pobić i udowodnić samej sobie, że mogę wszystko. To co chcemy zawsze możemy zyskać, tak mówiłam moja matka.
- A dziś nie żyje – usłyszałam w swojej głowie. Zaczęłam wyginać szyje tak by moje kości oderwały się tak jak robimy to z kostkami palców. Wreszcie usłyszałam dwa pstryknięcia i wypuściłam parę z ust, było zimno i wilgotno, właśnie dlatego ona powstała. Zdjęłam słuchawki i spojrzałam w niebo pełne gwiazd i piękny duży księżyc. Dziś pełnia, którą kocham. Usłyszałam jak ktoś za mną nabiera powietrza, ciche kroki i dłoń na swoim ramieniu. Spojrzałam na ramie i zobaczyłam brudną, kościstą i w dodatku czarną dłoń, szpony które zamiast być koloru paznokci były pożółknięte, a pod nimi skrywał się bród, który pewnie był ziemią.
Człowiek stojący za mną musiał coś kopać, bo na jego dłoniach widać było też krew. Dokopał się do czegoś… czegoś twardego, a to skrzywdziło jego dłoń. Wyczułam woń stęchlizny i dymu, nie tylko z papierosów ale także zapach palonego ciała. Czułam to wszystko… nie był sam, było ich więcej. Dużo więcej. Czułam się otoczona, jak w pułapce, zamknięta, jak jakieś zwierzę. Ale niebezpieczne zwierzę. Pomyliliście drzwi do bezbronnych ludzi. Życzę miłej śmierci. Krótkiej… choć od kiedy ja lubię zabijać powoli? No właśnie… to dobre pytanie.
Wzięłam głęboki wdech tej słodkiej woni krwi, spalonego ciała i mojego kochanego dymu i odwróciłam się do tyłu. Jak zawsze (a raczej prawie zawsze) ku*wa nikogo tam nie było. Jednak po chwili usłyszałam klakson i pisk opon. Samochód zahamował tuż przede mną. Spojrzałam w oczy przerażonego kierowcy, wyrażały nie tylko strach ale i ulgę. No tak nie spędzi dziś nocy w komisariacie, odjedzie spokojnie do swojego domu, swojej pięknej żony i gromadki dzieci, dla których żyje. Ludzie są dziwni, niewielka ich ilość żyje dla siebie, wolą być tutaj tylko dla innych. Nieraz to nie oni sami trzymają się przy życiu tylko bliska osoba. Prychnęłam i założyłam słuchawki, wsłuchałam się chwilę w piosenkę i znów zaczęłam biec, łapiąc po chwili rytm muzyki. Po około godzinie zaczęło padać, mimo iż bardzo lubiłam biegać w deszcze to ostatnio cały czas kaszlę i mam mały problem z gardłem dlatego lepiej bym wróciła do domu. Zanim jednak dobiegnę do naszego jakże pięknego miejsca zamieszkania minie trzydzieści cztery minuty. Westchnęłam i skierowałam się w stronę pięknego lasku, którego kurwa nienawidzę. Dobrze, że jest tam chociaż zasięg. Westchnęłam i wsłuchałam się w piosenkę przyspieszyłam tępo biegu.

~~~~**~~~~

Nie dość, że wpadłam na jakiegoś chujka, który jebał kotem z kilometra to jeszcze na mnie klnie! No na mnie kurwa!
- Jak łazisz kurwa?! – słyszę od niego.
- Spierdalaj! – warczę na niego i już czuję jak kręci mi się w nosie… zaraz będę kichać.
- Bo się byle dziewczynki przestraszę - śmieje się chłopak jednak ja go nie słucham.
- Walpsiik! – wydaje z siebie kichając. Zawsze zastanawiałam się czemu nie można kichać z otwartymi oczami… Słyszę jak chłopak zaczyna się śmiać, a ja mam ochotę mu przyjebać.
- Na chorobę – syczy z uśmiechem upośledzonego dziecka z szpitala psychiatrycznego, które właśnie z niego uciekło bo kurwa Lucek mu kazał.
https://68.media.tumblr.com/407996452fb2cd18f5eca53779e5ebf6/tumblr_mrmsydV3qt1s9xqw5o1_500.gif- Na chuja nie na chorobę. Radzę Ci spierdalać, nie odpowiadam za siebie – powiedziałam i znów kichnęłam co zamiast straszne było śmieszne. Chłopak zaśmiał się głośniej, a ja powoli przygotowywałam dłonie do uderzenia, dając mu czas na zastanowienie i przemyślenie decyzji, która zniszczy mu życie. Ten jednak dalej się śmiał więc uśmiechnęłam się słodko przechylając delikatnie głowę na lewo i zatrzepotałam kilka razy rzęsami i przypierdoliłam mu lewym sierpowym, spodziewałam się, że się obroni. Chłopak zdziwiony moim zachowaniem złapał moją dłoń i wpadł w większy śmiech, który mimo to nie trwał długo gdyż moja noga trafiła go w brzuch, chłopak wypierdolił się do tyłu upadając na błoto.

. Nachyliłam się nad nim udając zdziwienie.
- O kurwa… wyjebałeś się – powiedziałam i poprawiłam włosy zaczesując je dłonią do tyłu. Widziałam złość w oczach chłopaka jednak nie ruszało mnie to. Na jego ustach jednak znów pojawił się ten uśmiech, którego już nienawidziłam, zwiastował on coś typu: Jestem lepszy, a ty masz nie podskakiwać.
- Czyżbym cię wkurwił? – zapytał chłopak. O jeziu… czyżby to miało sprawić bym nie wiedziała co odpowiedzieć? O boziu… pomylił się kurwa.
- Fakt. Wkurwiłeś mnie, ale już jest okey – odpowiedziałam i puściłam oczko. Wyciągnęłam w jego stronę dłoń chcąc mu pomóc wstać. Spojrzał na mnie zdziwiony i nie przyjął pomocy. Myślisz, że to sprawi, iż nie pogrążę cię bardziej? Mylisz się kotku. Gdy chłopak wstawał podcięłam mu nogi i tym razem upadł na twarz, leżał chwilę pewnie zdziwiony jednak kilka sekund potem podniósł się i otrzepał błoto z twarzy. Wybuchłam śmiechem kiedy zobaczyłam jak pluje ziemią, a on chciał zabić mnie wzrokiem.
- Przyjmij choć teraz moją pomoc – powiedziałam i podeszłam do niego i zaczęłam wyjmować mu z włosów liście, gałązki, a nawet jednego robaka! Chłopak był zdziwiony moim zachowaniem, wiedziałam, że tak będzie dlatego to zrobiłam. Lubię zadziwiać ludzi. Gdy już oczyściłam go z różnych dziwnych rzeczy odsunęłam się od niego o krok i spojrzałam swoimi zielonymi oczami, które wyrażały obojętność w jego niebieskie. Dalej był zdziwiony, zobaczyłam, że po jego czole spływa strużka krwi.
- Choć opatrzę ci rany – rzekłam i ruszyłam w stronę swojego domku, nie słyszałam żeby chłopak szedł za mną.
- Czyżbyś ty była miła? – usłyszałam nie tylko to, podbiegł do mnie i zrównał się ze mną. Nie patrzyłam na niego po prostu prychnęłam. Już nie kręciło mi się w nosie gdyż sierść kota zmieszała już się z zapachem błota, którym chłopak był cały umazany.
- Nie. Idź do siebie umyj się, nie wpuszczę cię takiego do domu. A jeśli nie będziesz umiał powstrzymać krwawienia przyjdź. Znam się na ranach i ci pomogę – rzekłam i ujrzałam już swój domek. Zaczęłam wchodzić po schodach i bez słowa weszłam do budynku zostawiając znów zdziwionego chłopaka na deszczu.

Christian

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz