piątek, 25 sierpnia 2017

Od Katfrin Do Jacob'a

Poszłam do kuchni i zaparzyłam wodę, wsypałam kawy do kubka i wyjęłam lody z zamrażalki. Wiedziałam ile dokładnie trzeba było czekać na wrzątek. Zostało równo pięćdziesiąt trzy sekundy do zagotowania. Położyłam dłoń na blacie i zaczęłam stukać o niego czarnymi paznokciami tworząc tym samym rytm jednej z moich ulubionych piosenek. Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden… czajnik wyłączył się i zaczęła lecieć gorąca para wodna, a ja wlałam od razu wodę do kubka zostawiając trochę miejsca. Wzięłam moje ulubione lody do kawy o smaku masła orzechowego i z pomocą łyżki włożyłam do naczynia magicznej zimnej i słodkiej jak lukier słodyczy. Gdy już nie było miejsca w kubku na nic odłożyłam wszystko na swoje miejsce. Wzięłam dodatkowo do napoju kilka truskawek i ruszyłam do swojego małego mieszkania. Weszłam po schodach do domku i od razu znalazłam się w salonie, w którym najwięcej miejsca zajmowało terrarium Drogon’a, który rzadko z niego korzystał. Ten pyton nie lubi siedzieć w zamknięciu dlatego często pełza po całym domu w poszukiwaniu myszy i innych ssaków, których nie powinien tutaj znaleźć. Jednak on pokłada wielkie nadzieje i nie poddaje się. W tym momencie właśnie zwalił wazon w moim pokoju, westchnęłam i odłożyłam kawę na stół od razu idąc do węża by nie pokaleczył się. Weszłam do pomieszczenia, pełno szkła i mój skarb na szafce, od razu podeszłam do niego i wzięłam tego wielkoluda, który ważył prawie tyle co ja i przeniosłam go do terrarium. Usiadłam na sofie i wzięłam do dłoni kubek z gorącą kawą. Upiłam łyk i sięgnęłam także po lekturę o tytule „To”. Jedna z moich ulubionych książek, kocham tego autora. W sumie… można powiedzieć, że w jakiś sposób jest podobny do mnie. Wyobraża sobie świat w inny sposób, na którym nie istnieją dobrzy i kochający siebie nawzajem ludzie tylko potwory. Choć w sumie… świat dzieli się na dwa gatunki ludzi. Pierwszy to ci, którzy przetrwają czyli myślący o swojej przyszłości i planujący każdy ruch, a drudzy to osoby, które żyją z dnia na dzień i uważają, że w każdej chwili mogą umrzeć więc trzeba się bawić. Tu jest ich błąd. Trzeba planować, każdy najmniejszy krok jaki chcesz zrobić. Przerzuciłam kartkę i czytałam dalej z zafascynowaniem. Inni pędzili by sprzątać wazon, który rozbił się w mojej sypialni, ale po co?
Za dokładnie trzydzieści dwie minuty wracam mój kochany starszy braciszek, który martwi się o swoją siostrzyczkę. Hangagog mimo iż był w stosunku do innych oziębły i nie miły, a wręcz chamski i wredny traktował mnie inaczej niż innych. Dlatego dwie minuty przed przyjściem chłopaka odłożyłam książkę na stół wcześniej wkładając w nią zakładkę. Dopiłam jeszcze kawę i ruszyłam do sypialni. Wzięłam do ręki kawałek szkła i przejechałam nim po wnętrzu dłoni tworząc czerwoną linie. Teraz zastanawiasz się czemu po prostu nie sprzątnęłam tego, zrobiłam wielki problem i robię z siebie poszkodowaną. No i w dodatku uznasz, że jestem leniem. Nic z tych rzeczy. Z moim kochanym bratem mamy bardzo prosty zwyczaj. On robi za mnie gdy musi, ja robię za niego gdy muszę, a że uwielbiam patrzeć jak ten chłopak siłuje się ze sprzątnięciem czegokolwiek jestem w stanie zrobić wszystko. Zresztą jestem przyzwyczajona do bólu i nie przejmuje się tym. Kap… kap… krew była już na podłodze i na szklę, z którego spływała, a w zagłębieniu zatrzymywała się. Patrzyłam z zafascynowaniem na tą jakże piękną czerwoną ciecz, która wielu utrzymuje przy życiu. Kroki na schodach, dźwięk otwierania drzwi, przyszedł mój braciszek…
- Kat! Gdzie jesteś? – usłyszałam jego donośny z lekka chrypką głos, które inne dziewczyny jak i chłopaków kładł na kolana.
- W sypialni. Musisz mi pomóc – rzekłam i uśmiechnęłam się pierwszy raz od dość długiego czasu.

~~~~**~~~~

Mój brat sprzątał szkło dobre dwie godziny, sam porobił sobie milion małych zadrapań, które potem musiałam zabandażować bo uważał iż się wykrwawi. Typowy mężczyzna. Co oni by kurde zrobili w trakcie miesiączki… pewnie myśleliby, że przyszedł już ich koniec, w dodatku wysługiwaliby się kobietami w jeszcze większym stopniu niż zwykle… aż jak dobrze jest być singielką.
 Stwierdziłam iż trzeba uczcić to, że od zawsze jestem sama i iść na imprezę.
Spojrzałam na czarny zegarek, na komodzie, wskazywał on 19:58. Stwierdziłam iż do 21:32 powinnam z łatwością się wyrobić dlatego zamówiłam już sobie taksówkę na 22:00 pod wjazdem do lasu (musiałam wyjść z tego zadupia więc miałam na to chwilę. Weszłam do swojej małej łazienki, w której znajdowało się najlepsze cudo tego świata, czyli prysznic. Zmyłam najpierw swój makijaż, a czarne waciki wyrzuciłam do kosza, który stał tuż obok mnie. Zamknęłam powieki ukrywając za nimi swoje zielone błyszczące oczy, którymi można mnie było zawsze rozpoznać. Nienawidziłam je, ale i kochałam. Przypominały mi o mojej rodzinie, ale z drugiej strony były inne… niespotykane i dziwne. Chód jaki otoczył moje kostki po chwili przeszedł na całe ciało, zamknęłam mocniej powieki nie chcąc ich w żadnym wypadku otwierać. Bicie mojego serca przyspieszyło się, a moje płuca chciały więcej powietrza, jednak ja próbowałam udawać spokojną. Poczułam zimny jak lód oddech na karku przez co zadrżałam, a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Czułam smród siarki, padliny oraz palonego ciała, no i oczywiście krwi. Przełknęłam ślinę zdenerwowana, a wręcz przerażona. Stwór przyłożył coś bardzo ostrego do moich pleców, wbił broń w moje plecy i przebił nie tylko moją bluzkę ale i skórę jakbym była masłem. Wiedziałam, że jak teraz się ruszę pogłębię ranę i tylko pogorszę sytuacje. W tej sytuacji nie wiedziałam co robić. Zwykle pojawiały się i odchodziły… ale nie teraz. On mnie krzywdził. Nigdy tak nie robiły. Jego broń wbiła się bardziej gdy wreszcie napotkała kość, a ja z drżącymi nogami upadłam na ziemię tym samym sprawiając, że ostrze zrobiło na moich plecach jedną wielką kreskę. Uniosłam powieki i zobaczyłam, że cała łazienka jest rozmyta, jakbym płakała, a może płakałam? Odwróciłam się do stwora przodem i ujrzałam już tylko leżące na podłodze ostrze, które było we krwi. Czyli nim mnie skrzywdził, westchnęłam i w tym momencie poczułam większy ból na plecach, który był wprost nie do zniesienia. Mój jęk rozniósł się po łazience, a ja sama nie mając siły siedzieć upadłam i patrzyłam na ostrzę, które rozmazywało mi się coraz bardziej.
- Hangagog  – powiedziałam jak najgłośniej mogłam, nie wiedziałam czy krzyczałam czy może szeptałam, a może z mojego gardła w ogóle nie wydobył się dźwięk. Chciałam by jednak mój brat usłyszał to i przyszedł do mnie mi pomóc gdyż to w chuj boli. Obraz przede mną nagle zaczął nabierać ostrości, jakby wszystko nagle zniknęło. Poczułam jak rana na plecach jakby sama się zrasta i mimo iż przez chwilę bolało bardziej niż wcześniej nie krzyczałam, zacisnęłam zęby oraz powieki. Nagle ból minął i czułam tylko swędzenie na plecach. Widziałam już normalnie, czułam nagły przypływ siły więc wstałam mimo iż moje nogi drżały i ciężko mi było utrzymać równowagę. Oparłam się o blat i spojrzałam w lustro, zieleń zlewała się z źrenicami jakby moje oczy nie były rzeczywiste tylko ktoś je namalował pastelami i roztarł. Potrząsnęłam głową jednak dalej takie były. Może to tylko moje zwidy? Nie wiadomo, jednak wiedziałam, że musiałam wziąć leki i sprawdzić swoje plecy. Wolałam pierw wziąć tabletki, które stały tuż obok kubka ze szczoteczką, wyjęłam dwa proszki i wrzuciłam do buzi połykając na sucho. Nie trzeba było mi wody. Następną rzeczą jaką zrobiłam było zdjęcie bluzki i odwrócenie się tyłem do lustra tak by zobaczyć na plecach kolejną bliznę biegnącą od miej więcej połowy pleców do karku. Była świeża, jakby niedawno się zagoiła. Kurwa! Co się ze mną dzieje?! Czy aby na pewno jestem chora? Bo jak można wytłumaczyć ranę na moich plecach i nóż leżący na ziemi? Właśnie.. podniosłam ostrzę z ziemi i pod strumieniem wody zmyłam swoją już zaschniętą krew. Nowa blizna swędziała jak diabli, podrapałam się po karku a krople zimnej wody na mojej dłoni sprawiły, że zadrżałam. Wróciłam do mycia noża, gdyż zaciekawiło mnie to, że na jego ostrzu były jakieś słowa. Rozpoznałam w nim łacinę, której dobrze nie znałam. Był to jakiś cytat, zrozumiałam tylko trzy słowa: śmierć, zagości i świat. Westchnęłam i położyłam nóż na umywalce, nie przejmuj się teraz tym. Rozebrałam się do końca i weszłam do kabiny prysznicowej odkręcając ciepłą wodę, która koiła moje zestresowane ciało. Zamknęłam powieki, a ciecz lała się po całym moim ciele. Musiałam się pospieszyć… nadal chciałam iść na tą durna imprezę gdyż chciałam się odstresować. Potrzebowałam zapalić… ja musiałam. Uniosłam powieki i umyłam włosy szamponem o zapachu… dobre pytanie. O jakim zapachu? Hmm… sądząc po woni, która się unosi była to truskawka. W sumie… nie tak źle. Spłukałam pianę z włosów i nałożyłam na nie balsam. Umyłam ciało żelem pod prysznic. Plecy w chuj swędziały dlatego drapałam je kurczowo, zauważyłam iż zdrapuje sobie skórę więc poczułam pieczenie jednak dalej drapałam.
-Kurwa! – krzyknęłam i chciałam zająć czymś ręce dlatego zmyłam balsam z włosów i resztę żelu ze swojego ciała. Zakręciłam wodę i wzięłam ręcznik, który wisiał na kabinie. Wytarłam się cała uważając na plecy. Utworzyłam na swojej głowię turban. Wyszłam z kabiny prysznicowej i wyszłam nago z łazienki kierując się do swojego pokoju. Stanęłam przed szafą, którą otworzyłam i od razu wybrałam czarną prostą sukienkę do kolan. Wróciłam do łazienki by wysuszyć włosy i przebrać się.
Nie chciałam myśleć o bliźnie na plecach, jednak dalej zastanawiałam się co to takiego było. Ciekawił mnie też nóż, a szczególnie cytat, który był wyryty na nim. Zdjęłam ręcznik z głowy i w dwadzieścia dwie minuty wysuszyłam włosy, które od razu ułożyłam. Założyłam czarną bieliznę, a następnie sukienkę. Makijaż robiłam już tyle lat, że zrobiłam go w kilka krótkich minut. Moje oczy dalej były rozmyte. Westchnęłam i wyszłam z łazienki kierując się do swojego pokoju. Wyjęłam z szafki pudełeczko, a z niego kolczyki oraz naszyjnik, które szybko założyłam pomagając sobie stojąc przed lustrem. Spojrzałam na swoje odbicie i stwierdziłam iż nie widać po mnie, że jakąś godzinę temu byłam śmiertelnie przerażona. Ruszyłam do drzwi po drodze biorąc czarne koturny.

~~~~**~~~~

Wyszłam z taksówki płacąc wcześniej kierowcy. Zauważyłam kolejkę, do której nie zamierzałam się przyłączać. Podeszłam do ochroniarzy i pokazałam im dowód. Skinęli na mnie i wpuścili mnie bez słowa.
- Pozdrów brata – powiedzieli zanim wkroczyłam w tłum tańczących i pijanych ludzi. Skierowałam się od razu do baru i zamówiłam whisky, barman podał mi alkohol, a ja wypiłam go szybko czując przyjemne ciepło w gardle. Zamknęłam na chwilę powieki bo po chwili przypomnieć sobie o głodzie co do papierosów. Wyszłam na dwór i od razu wyjęłam jednego fajka z paczki, podpaliłam zapalniczką zaciągając się od razu. Uśmiechnęłam się i wypuściłam dym z nozdrzy. Bawiłam się robiąc okręgi co sprawiało mi radość. W moich oczach można było zobaczyć błysk szczęścia ale mimo to dalej było w nich widać szaleństwo. Gdy wypaliłam papierosa, którego zgasiłam o swoją dłoń i wyrzuciłam niedopałek na ziemię wróciłam do budynku. Zauważyłam kilka znajomych twarzy jednak nie pędziłam do nich przywitać się tylko ruszyłam znów do baru.
- Krwawą – powiedziałam, a barman skinął mi. Znałam go… nazywał się chyba Aleks. Był młodym chłopakiem, miał koło dziewiętnastu lat i dorabiał sobie na studia. Często odwiedzam ten klub dlatego większość osób tutaj znam i toleruje.
- Jak tam żyjesz? Dawno Cię tutaj nie widziałem –rzekł i postawił przede mną szklankę, a ja machnęłam na niego dłonią. Wypiłam duszkiem alkohol i odłożyłam naczynię na blat, chłopak od razu je zabrał.
- Silma! – usłyszałam za sobą krzyk, wywróciłam oczami nie odwracając się. W końcu poczułam grupowy uścisk, otoczyli mnie, dotykali mnie. Plecy szczypały, a ja sama stałam jak słup i nic nie robiłam. Zacisnęłam mocniej szczękę chcąc nie krzyczeć jednak jęk wydał się z moich ust. Nie usłyszeli tego, to dobrze. W końcu odsunęli się ode mnie.
http://i2.pinger.pl/pgr364/2770601800072e1751f24eff- Aleks lej! – krzyknął Matt z uśmiechem, a ja w sumie ucieszyłam się, że nie jako jedyna będę w chuj pijana. Barman położył kieliszki i zaczął lać wódkę. A ja patrzyłam z zafascynowaniem na tą ciecz, która sprawia, że ludzie wariują.Chwyciłam za jeden kieliszek tak jak zrobiła to reszta i wznosząc toast wypiliśmy wszystko za jednym razem, wszyscy się śmieli prócz mnie jak zawsze. Jednak mi to nie przeszkadzało. Zawsze to ja byłam, tą którą w chuj ciężko rozweselić. Ale fakt było to możliwe z pomocą alkoholu. Kaila zachęciła mnie do pójścia potańczyć. Nie odmówiłam gdyż kochałam to robić. Uwielbiałam muzykę, a poruszanie się w jej rytm sprawiało, że w moich oczach pojawiały się iskry fascynacji.
 - Silma zakładzik? - zapytała Kaila, a ja skinęłam głową. Często wybierałyśmy jakiego chłopaka lub dziewczynę, z którą musimy zatańczyć. Moja "przyjaciółka" wybrała mi jakiegoś chłopaka w czarnych spodniach oraz białej koszuli. Ja dałam jej blondynkę, która stała sama przy barze. Ruszyłyśmy do swoich ofiar już trochę pijane. Okazało się, że chłopak, którego wybrała mi Kaila to jeden z podwładnych Lucyfera, czyli nie jestem tutaj jedyna. Nie pamiętam jak chłopak miał na imię. Był dużo wyższy ode mnie. Postanowiłam że gdy puszczą kolejną piosenkę zacznę wykonywać mały zakładzik.

Jacob?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz