piątek, 1 września 2017

od Colette c.d od Samanthy

Odeszłam najszybciej jak tylko mogłam. Uciekłam z powrotem do mojego domku, i mimo tego że przecież w moim mieszkaniu nie brakuje krzeseł, usiadłam na zimnej podłodze, opierając się o ścianę i przytulając się do sowich kolan. W mojej głowie automatycznie pojawiło się milion scenariuszy jak inaczej mogłam potoczyć rozmowę z nowo poznaną dziewczyną. Czułam poczucie winy i wstyd,  miałam wrażenie że po prostu powiedziałam coś nie tak, że wyszłam na dziwną.
Gdy tylko Sam zniknęła mi z oczu odetchnęłam z ulgą, nie żebym jej nie polubiła, wręcz przeciwnie. Doceniam to że chciała poświęcić choć chwilę czasu aby ze mną ,,porozmawiać" .W sumie nie wiem czy to była rozmowa... w każdym razie jednak. Jakoś tak cieplej i milej zrobiło mi się od środka gdy usłyszałam od niej to zwykłe ,,cześć" . Co prawda nie było to ,,do zobaczenia", gdyby tak to powiedziała, znaczyłoby to że moja osoba ją zainteresowała i chciałaby się jeszcze kiedyś ze mną zobaczyć. Ale przecież ,, cześć" znaczy coś prawie równie wspaniałego, znaczy że przeszłyśmy ten najgorszy etap poznawania się. Teraz może być już tylko lepiej. Znaczy... nie żebym myślała że Sam zechce jeszcze kiedyś ze mną rozmawiać, bo przecież tego nie powiedziała, ale myślę że zadowolę się nawet tym zwykłym krótkim ,,hej" które teraz powinno padać podczas naszych przypadkowych, kilkusekundowych spotkań gdzieś na stołówce albo w jakimś korytarzu, kiedy to ona będzie szła z grupką śmiejących się znajomych a ja będę ich mijać uśmiechając się jak głupia do sera.
Popatrzyłam na zegarek który wisiał wysoko przede mną. Był pewną przenośnią mnie, był tak cichy że ledwo dało się słyszeć sekundnik, wisiał gdzieś w mało widocznym miejscu nie rzucając się w oczy. Ale mimo wszystko działał, i wydaje mi się ze gdyby miał wybierać dla siebie miejsce byłoby ono w nieco bardziej widocznej części pokoju. Jednak jeśli tam skończył, widocznie na to zasługuje. Tak jak ja. Tak często zapominam o jego istnieniu, jednak on patrzy na mnie co dzień .Widzi jak śpię jak się budzę. Ja z kolei mam tak z ludźmi, patrzę jak się śmieją, jedzą. Ale oni z kolei mnie nie widzą.
Patrzyłam się tak w ten mały różowy zegarek jakąś dobrą minutę rozmyślając o tym jak bardzo jesteśmy podobni, z tym wyjątkiem że on jest o wiele ładniejszy, dopiero po upływie tej minuty przypomniałam sobie po co w ogóle na niego spojrzałam. Teraz dopiero zwróciłam uwagę na godzinę. Sześć minut po 10 .
- Cholera. – przeklęłam cicho pod nosem i zerwałam się na równe nogi biegnąc do mojej szafy wyjmując z niej dosłownie wszystko co  w niej było, bo akurat jak zwykle miałam to szczęście że to co szukałam było najdalej. Szukałam mojego służbowego stroju. Musiałam być na 10:20 w pracy a nienawidziłam się spóźniać. Co prawda żaden z Servantów nie musi pracować, prawdziwy Servant powinien skupiać się tylko na służeniu ,, jemu” . Jednak dla mnie ta praca była wybawieniem. Oderwaniem się od tego błędu który popełniłam, kiedy dałam się wciągnąć w to bagno. Pracuje w dużym sklepie z książkami, kasetami i płytami.
W końcu znalazłam moje zielone spodnie i białą bluzkę z napisem ,, EdivShop” .
Jednak zanim zaczęłam się przebierać dwa razy sprawdziłam czy zamknęłam drzwi i czy nikt nie będzie miał możliwości zobaczenia mnie. Nikomu po prostu nie życzę tego widoku. Zaczęłam zakładać workowate spodnie, były męskie. Kobiety u nas dostawały spódnice, jednak ja ubłagałam szefa aby dał  mi spodnie. Spódnice zbyt dużo odsłaniają, byłoby widać moje obrzydliwe uda. Z bluzki też nie byłam zbytnio zadowolona, jest zbyt opięta. Dlatego najczęściej nawet w gorące dni zakładam na nią jeszcze bluzę na którą musiałam przyszyć logo firmy.
Gdy byłam już gotowa wybiegłam z domku w kierunku miasta.


 



Jakieś 30 minut później byłam na miejscu. Pracodawca nawet nie zauważył że nie przyszłam na czas, reszta pracowników także. Cóż nic nowego, nie muszą przecież zwracać na mnie uwagi. Stanęłam za kasą, ale zaraz zostałam wygoniona, przez dziewczynę która pracowała tu nieco dłużej. Wskazała tylko palcem na błąkającą się po sklepie osobę chyba kobietę, i powiedziała:
- Idź jej coś doradź. Ja dzisiaj stoję za kasą. – mówiąc to nawet na mnie nie popatrzyła.
Zagadywanie jako pierwsza do klientów było dla mnie nie lada wyzwaniem, jednak traktowałam to jako terapię. W końcu gdy byłam obok dziewczyny:
- Czy mogę w czymś pani pomóc? – uśmiechnęłam się najśliczniej jak umiałam czekając aż się odwróci.
A gdy to zrobiła zobaczyłam znajomą twarz, to była Sam.





Samantha?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz