Zaśmiałam
się pusto, patrząc na odchodzącego mężczyznę. Moje emocje powoli się
uspakajały, a puls wracał do odpowiedniej prędkości.
- Amatora to ty masz w spodniach, lamusie! – krzyknęłam za nim, również udając
się w swoją stronę. Byłam zawiedziona, że nie udało mi się osiągnąć celu. Coś
mi jednak nie grało w całej tej sytuacji. Okolica była zbyt cicha, a kobieta,
która uciekała – zbyt wystraszona. Przez pewien moment wydawało mi się, że ten
strach jest tylko grą.
Skwitowałam swoje myśli cmoknięciem i głośnym wydechem powietrza. Mężczyzna całkowicie zniknął w otchłani
ciemności. Powietrze nasączone było dziwnym zapachem, jednakże niezwykle
przyjemnym i intrygującym. Spojrzałam w niebo, zakładając jednocześnie kaptur
bluzy na włosy. Na moją bladą twarz zaczynała kapać woda prosto z nieba.
Zapowiadało się na deszcz.
Potrzebowałam chwilowego odpoczynku i ucieczki od rzeczywistości, więc w drodze
powrotnej wstąpiłam do pierwszego lepszego klubu nocnego. Wchodząc do środka
poczułam duchotę, która nieco mi przeszkadzała. Postanowiłam jednak zostać.
Czerwone migawki rozstawione w całym pomieszczeniu były dla moich oczu
drażniące, a głośna muzyka nie w moim typie – katorgą. Nie potrafiłam jednak
się zawrócić i wyjść. Coś typu intuicji kazało mi zostać. Tak też zrobiłam.
Zasiadłam przy ladzie i pobieżnie zilustrowałam salę. Ludzie wyglądali jak
zawsze w takich klubach – nawaleni, naćpani i szukający sztucznej miłości.
Kobiety tańczyły na rurach jak marionetki, a inni patrzyli jak na
przedstawieniu. Inni siedzieli na podartych i starych kanapach, rozwijając
swoje umiejętności całowania. Większość ludzi tutaj się pozna i tutaj również o
sobie zapomni.
- Coś podać? – zapytał barman, uśmiechając
się serdecznie. Odwróciłam się w jego stronę, dokładnie ilustrując jego
młodą twarz.
- Nie dzięki, już wychodzę. – zdecydowałam, odpychając się do lady z zamiarem
odejścia. Poczułam jednak dłoń na swoim nadgarstku. Była to ręka barmana, który
wepchał w moją dłoń wizytówkę. Przewróciłam oczami, zabierając zamaszyście kończynę
do tyłu. Ruszyłam ku wyjściu, stwierdzając, że moja intuicja jest jednak do
dupy.
Przy samych drzwiach dostrzegłam jednak coś interesującego. Mianowicie
mężczyznę ze wcześniejszego spotkania. Stał razem z dziewczyną. Jego dłonie były
wplecione w kruczoczarne włosy kobiety i chciwie poznawały każdy skrawek jej
ciała.
Nie chcąc więcej oglądać, po prostu wyszłam. Moim celem było teraz moje
schronienie, ciepłe łóżko i książka. Szybko też udało mi się wrócić. Nie
zaprzątając sobie głowy, po prostu zrobiłam to na co miałam ochotę.
Rankiem obudził mnie budzik. Pogoda na zewnątrz była deszczowa ponura. Ale to właśnie taka najbardziej mi
się podobała. Chłód nie przeszkodził mi jednak, aby poranek rozpocząć bieganiem.
Od razu razem z myślą, wykonałam czyn.
Biegło mi się naprawdę przyjemnie. Świeże i chłodne powietrze docierało do
moich płuc szybciej i sprawiało mi przyjemność. Powodowało, że przyspieszałam
naładowana cudownym orzeźwieniem.
W pewnym momencie jednak zatrzymałam się, głośno dysząc. Na ławce przy której
zrobiłam postój znów siedziała osoba, którą już spotkałam. Teraz, w świetle
dnia codziennego mogłam dokładniej zobaczyć jego twarz. Dokładnie ułożone włosy
miały kolor ciemnego blondu. Miał wyraziste rysy twarzy, ale nie mogłam
zobaczyć koloru oczu. Patrzył w ziemię, pogłębiony w myślach. Był jednak
przystojny. Udało mi się nawet w powietrzu wyłapać jego zapach, który jednak
był zbyt rozrzedzony przez wiatr do dokładnego zidentyfikowania.
- Często się tak wpatrujesz w ziemię? – zapytałam, lekko przekręcając głowę i
poprawiająclekko wilgotne włosy.
Ethian?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz