wtorek, 19 września 2017

Od Leonarda Do Sam

Cały dzisiejszy dzień pada, więc czuję się jak przejechany walcem drogowym. Nie mam ochoty na nic, przez co siedzę w domu przez cały ten czas i zastanawiam się, co bym mógł ze sobą zrobić, gdyż zaraz dostanę tutaj na głowę.
Pierdolę, to i ubieram bluzę oraz trampki, po czym wychodzę, zaciągając kaptur i kieruje się w stronę baru. Jest to najrozsądniejszy pomysł.
Ruszając przed siebie, rozmyślałem o poprzednim życiu. Mogłem mieć rodzinę, z którą byłbym szczęśliwy. Trzeba było nie ratować tego chłopca, ale nie. Musiało się we mnie jakieś dobro wtedy odezwać. Miałbym teraz te swoje czterdzieści cztery lata i cieszyłbym się z życia, a teraz?
Mieszkam w lesie i morduje. Tak, dobry człowiek zmuszony do mordowana niewinnych, to właśnie ja.
Gdy się pojawiam przy ofiarach, widzę ten strach w oczach. Nikt nigdy nie wie, jaka czeka go kara za życie, a ja jestem nieobliczalny. Zarzynam ludzi jak świni, ewentualnie łamię kark, ale to w niektórych przypadkach.
Po dłuższym czasie wędrówki dotarłem na miejsce. Zrzuciłem z głowy kaptur i udałem się w kierunku stołka barowego, gdzie Bill bez większych pytań, zaczął robić mi drinka, którego zawsze zamawiam.
Nie jest to jakiś wielce wielki wynalazek, gdyż Whisky z Colą każdy zna. Siadając przy barze, zauważam dziewczynę. Siedzi już tutaj dobre dwie godziny, bo w takim stanie to ja człowieka nie widziałem. Gdy zamawia kolejnego drinka, myli paragon z pieniędzmi. Oj laska poszła po bandzie.
Dziewczyna w oczekiwaniu na trunek położyła głowę na blacie, przeczesując włosy dłonią.
- Nie musisz wycierać tego blatu. Sądzę, że Bill zrobi to po zakończeniu zmiany - nie mogłem się powstrzymać. Dodatkowo byłem święcie przekonany, że dziewczyna mi nie odpowie, ale jednak się pomyliłem. Podniosła się lekko i zmierzyła mnie wzrokiem. Jeśli mnie dokładnie przeskanowała, to zapewne doczepi się do łydki.
- Myślisz, że jesteś śmieszny, Cyborgu? - fakt zabolało, ale czym ja się kurwa przejmuje? Nachyliłem się i chwyciłem jej kosmyk włosów, zakładając go za ucho.
- Myślisz, że jesteś taka odważna dziewczynko, siedząc tutaj i zalewając się w trupa? - po moich słowach barman ustawił drinka przed dziewczyną.
- Nie jestem odważna... jestem mordercą - rzekła, a ja zmarszczyłem brwi.
Co ona bredzi? Niech jeszcze się wszystkim wygada, że my kiedyś już umarliśmy.
Dziewczyna dopiła swój trunek i zamierzała opuścić lokal, jednak jej to nie wyszło.
W pierwszej chwili chciałem się śmiać, ale stwierdziłem, że to będzie już zbyt chamskie z mojej strony.
Teraz następuje pytanie.. czy ona sobie coś zrobiła?
Bill zajrzał zza baru, patrząc na leżącą dziewczynę.
- W takim stanie widzę ją pierwszy raz - rzekł cicho, a ja uśmiechnąłem się pod nosem i ukucnąłem obok niej.
- Teraz to zamordujesz tylko oddechem - po tych słowach podniosłem ją do pozycji siedzącej i spojrzałem na jej twarz, sprawdzając, czy sobie czegoś nie złamała. Nie zauważyłem żadnych uszczerbków, więc jest dobrze.
- Chodź, odprowadzę cię, bo daleko nie zajdziesz w takim stanie.
Dziewczyna spojrzała na mnie nietomnie, a ja podnosząc ją, wiedziałem, że będę musiał ją ciągnąć.
***
Po którymś większym metrze, wziąłem ją na ręce, gdyż tak było mi wygodniej.
Dochodząc na miejsce, ona ledwo podała mi klucze do swojego mieszkania.
Zdążyłem ją postawić na podłodze, po wejściu do jej skromnej chatki, a ta wbiegła do toalety jak torpeda.
Pokręciłem głową i rzuciłem jej klucze na szafkę, po czym wszedłem do łazienki, gdyż nie zamknęła za sobą drzwi. Zebrałem jej włosy i przykucnąłem przy niej.
- To żeś się załatwiła...
Przez kolejne kilka minut nie słyszałem odpowiedzi, tylko odgłosy wymiotującej osoby, ale gdy skończyła, to się odezwała cicho..

Sam? Zabij mnie za okres czekania ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz