Jeszcze raz przeleciałem wzrokiem od stóp aż po głowę rudowłosej. Uniosłem brew ze zdziwienia. Ja mam kogoś gdzieś zaprowadzić? Kogoś kogo nawet nie znam? Nikt mi nie będzie rozkazywał.
-Głuchy jesteś? Zaprowadź mnie do niego. - przekrzywiła głowę. Zaśmiałem się pod nosem. Na twarzy rudowłosej pojawił się grymas. -I z czego tak się śmiejesz? - dodała.
-Z tego, że rozkazujesz nieznanej Ci osobie.
-I co z tego? Zaprowadzisz mnie w końcu?
-Nie, nie wykonuję Twoich rozkazów. - wyminąłem dziewczynę i poszedłem dalej. Odwróciła za mną głowę i patrzyła ze zdziwieniem. Takie jest życie, nie będę robił za sługusa. Kobieta oburzona najprawdopodobniej moim zachowaniem ruszyła za mną z wściekła miną. Chce, to niech idzie, ja jej nigdzie nie zaprowadzę. Niech znajdzie innego leszcza do tego. Pewnie pomyślała, że jak za mną pójdzie, to się zlituje.Po kilku minutach chodzenia za mną postanowiła zrównać krok.
-Jak długo mu służysz? - zapytała.
-Wystarczająco. - padło z moich ust. Westchnąłem. I po co ona zaczyna ten temat.
-Dość skryty jesteś.
-Najwidoczniej. - wywróciłem oczami. Las powoli zmieniał się w polany i pojedyncze drzewa na niej. Całe szczęście, że dotarłem już na miejsce, bo nie wiem ile jeszcze miałbym słuchać jej głosu i próby rozmowy. Mimo to nadal szła za mną, aż pod mój dom. Stanąłem przed schodami i spojrzałem na kobietę za mną.
-Zaszłaś aż tutaj za mną, to jest mój dom, więc znajdź sobie kogoś innego, kto pokaże Ci gdzie "On" jest, na mnie nie licz. - odwróciłem się i wszedłem po krętych schodach do swojego azylu. Zamknąłem drzwi i tyle mnie widzieli. Po krótkim odświeżeniu się, rzuciłem się na łóżko by odespać kilka godzin. Nocne roboty był upierdliwe, ale ostatnio coś bardziej zaczęli mnie na nie wysyłać. Obudziło mnie stukanie do drzwi. Spojrzałem szybko na zegarek. Spałem z dobre dwie godziny. Podniosłem się z łóżka i podszedłem do drzwi. Po otwarciu stał przed nimi jeden z starszych.
-Wzywa Cię, przyjdź za chwilę. - powiedział i odszedł. Ci to szybko załatwiają co muszą, nawet nie czekają na odpowiedź. Ubrałem na siebie jakieś ciuchy i wyszedłem do wielkiej rezydencji nad jeziorem. Zapukałem do drzwi jego gabinetu, o ile mogę tak to nazwać i po usłyszeniu "wejść", wszedłem do środka. Na moje nieszczęście była i ruda z wcześniej. Ciekawe co wymyślił, by mnie tak ukarać.
<Aizrel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz