Po odprowadzeniu młodszej do wyjścia, chwilę stałem tak przed drzwiami, które przed sekundą zamknąłem. Zastanawiałem się nad jej przypadkiem, co mogło ją spotkać. Co jeśli jakiś servant maczał w tym palce? Nie wiem sam, ale im dalej razem z nią brnąłem w księgi, tym bardziej czułem, że jestem teraz za tą sprawę odpowiedzialny, a moim priorytetem stało się znalezienie odpowiedzi. Przed oczy wymalował mi się obraz z przed chwili, mała, drobna Sammy, ocierająca samotną łzę rękawem bluzy. Pokręciłem głową i powędrowałem z powrotem do salonu, gdzie po ściągnięciu paru innych ksiąg, mogących wyjaśnić to niefortunne zdarzenie, odłożyłem je na stół. Opadłem w fotel biorąc na warsztat pierwszą z nich. Strona za stroną natrafiałem na informacje, które nijak były mi nie potrzebne. Minęła jedna godzina, potem następna i jeszcze jedna. Podczas czytania powieki same mi opadały, walczyłem z chęcią zaśnięcia tak długo jak mogłem. Jednakże przed pójściem spać, postawiłem sobie jeszcze jeden cel. Odpaliłem przeglądarkę i zacząłem wertować. Newsy, wiadomości, informacje. Moje oczy samoczynnie łzawiły po następnej godzinie, którą spędziłem niemal bez mrugania.
środa, 22 listopada 2017
Od Alie C.D Aaron'a
Trzymajcie mnie bo zaraz wybuchnę. Za jakie grzechy ja mam tu siedzieć ? Wszyscy się lampią jakby chcieli, a nie mogli w dodatku jakaś dziewczyna „kazała” mi tu przyjść. No błagam! Nie wystarczy już że jestem jego nowym sługą ? Muszę się bratać z innymi ? A nie mogę wydrapać oczu? Choć swoją drogą oni są bardziej wyszkoleni... podstawy samoobrony tu nie pomogą. Ani mocny prawy sierpowy. Eh... Kiedy to się skończy. Już nudzi mi się grzebanie w tym talerzu. Podnoszę głowę i napotykam kogoś spojrzenie. Błękitne oczy powodują cień strachu gdzieś w głębi. Nie chcąc nadal tego odczuwać spuszczam wzrok. Uczucie nie mija i tylko czekam aż będę mogła stąd zwiać. Po kilkunastu, okropnych minutach zrywam się biegiem jak najdalej stąd. To uczucie nadal mi towarzyszy przez co ukrywam się w domku. Już w nocy zaczęłam planować.
Od Ethian'a Cd. Rosalie
Po chwili tłumaczeń i przekonań znalazłem się za kierownicą tego, jak to nazwała Rosalie "czołgu". Chwila konsternacji pozwoliła mi na dobre rozejrzenie się po wnętrzu. Dość wygórowane jak na auto do ratowania. Przeszła mnie nawet myśl, czy aby nie zrezygnować. Mniejsza o to. Wsadziłem kluczyk do stacyjki i odpaliłem furę. Silnik zaryczał pokazując swoją gotowość do jazdy. Dość głośny, spodziewałem się, że będzie cichszy.
-No dalej, ruszaj. - zasugerowała starsza. Nawet nie chciałem się sprzeciwiać. Po to właśnie go odpaliłem. Wrzuciłem bieg, puściłem ręczny i powoli dałem gazu. Auto zaczęło się toczyć. Wolałem tutaj, gdzie wszyscy mogą mnie zobaczyć jechać powoli. Po co mają gadać, że się popisuję. A zresztą co to mnie obchodzi. Wjechałem w las, co od razu również było końcem naszego zamieszkałego terenu.
-No dalej, ruszaj. - zasugerowała starsza. Nawet nie chciałem się sprzeciwiać. Po to właśnie go odpaliłem. Wrzuciłem bieg, puściłem ręczny i powoli dałem gazu. Auto zaczęło się toczyć. Wolałem tutaj, gdzie wszyscy mogą mnie zobaczyć jechać powoli. Po co mają gadać, że się popisuję. A zresztą co to mnie obchodzi. Wjechałem w las, co od razu również było końcem naszego zamieszkałego terenu.
niedziela, 19 listopada 2017
Od Patch'a CD Ellipse
WARNING!
Do not enter, jeśli chcesz zachować trzeźwość umysłu i nie zwariować.
Przyciągnąłem
Ellipse do siebie, zapoznając się tym samym z kształtem jej ciała.
- Dla każdego zbyt
duża wiedza na mój temat jest niebezpieczna - mruknąłem, starając
się zachować spokój.
Nie było to takie
proste. Wszystko utrudniał fakt, że nie rozumiałem, w jaki sposób
ta kobieta na mnie działa. Drażniło mnie to aż za bardzo.
- Już i tak
umarłam, czekoladko - szepnęła, po raz kolejny używając tego
słowa. Zaczynało mnie zastanawiać, czemu je wybrała. - Duchowo,
emocjonalnie, mentalnie, psychicznie i nie tylko. - uśmiechnęła
się lekko.
Moją rękę, którą
do tej pory trzymała, skierowała teraz trochę niżej, delikatnie
prowadząc ją po swoim ciele. Nie wytrzymałem. Jednym, płynnym
ruchem momentalnie przyparłem ją do ściany przedpokoju.
Od Derek'a C.D Aizrel
Podczas gdy inni wspólnie spożywali ciepły posiłek, ja przyglądałem się rudowłosej buntowniczce. Obserwowałem, jak krzywi się podczas przełykania każdego kęsa, jak jej szyja przybiera purpurową barwę. Zastanawiałem się, czy nie postąpiłem nazbyt.. brutalnie? Nie, w tamtej chwili moja natura wzięła górę, dlatego nie męczyły mnie wyrzuty sumienia. Podczas obiadu nie zjadłem nic, przez co dostałem naganę od starszej, choć w tamtym momencie, miałem to głęboko w poważaniu. Rudowłosa poniekąd mnie zaintrygowała. Nie sądziłem, że przeprosi Lucyfera za swoją niekompetencje, ba, nie sądziłem, że w ogóle zdecyduje się za mną podążyć, pomimo tego, że ją nastraszyłem. Gdy nadszedł czas zakończenia biesiady, Aizrel była jedną z tych, którzy chcieli jak najszybciej opuścić jadalnie. Zabawne, bała się? Nie chciała przebywać z nami, zrozumiawszy jaka jest nasza prawdziwa natura? Możliwe, ale właśnie to, świadomość, że teraz będzie przepełniona strachem i nienawiścią nakręcała mnie jeszcze bardziej. Powoli odsunąłem krzesło i podszedłem do ogromnych wrót, by po chwili położyć dłoń na ramieniu wychodzącej dziewczyny.
Od Colette C.D Rosalie
Nie mogłam uwierzyć że to wszystko stało się naprawdę. Rose po raz kolejnymnie uratowała, a ja przez całą drogę nie powiedziałam je nawet głupiego dziękuję. Po prostu nie byłam w stanie nic z siebie wydusić. To co się stało było zbyt wielkim przeżyciem dla mojego ptasiego móżdżka, który nie chciał zaakceptować rzeczywistości. Nie chciał przyjąć do wiadomości, tego że ktoś ucierpiał przeze mnie aż tak bardzo . Gdy Rose walczyła, powinnam wybiec z samochodu i jej pomóc, choćbym miała zginąć. A ja zamiast tego siedziałam , bezpiecznie zamknięta w aucie, obserwując jak dziewczyna cierpi tylko dlatego że ja jak zwykłe musiałam wpakować się w najgorsze bagno.
Zatrzymałyśmy się dopiero pod samymi schodami willi. Wtedy popatrzyłam na nią i otworzyłam usta chcąc się wytłumaczyć, podziękować. Jednak zanim to się stało Rose zdążyła wysiąść z samochodu. Szybko wysiadłam razem z nią aby złapać jeszcze jakiś kontakt, zanim zniknie za drzwiami willi. Jednak tego również nie zdążyłam zrobić, ponieważ Rose upadła. Podbiegłam do niej najszybciej jak tylko mogłam. Obróciłam ją tak abym mogła zobaczyć jej twarz, po czym delikatnie zaczęłam ją klepać po policzku.
Zatrzymałyśmy się dopiero pod samymi schodami willi. Wtedy popatrzyłam na nią i otworzyłam usta chcąc się wytłumaczyć, podziękować. Jednak zanim to się stało Rose zdążyła wysiąść z samochodu. Szybko wysiadłam razem z nią aby złapać jeszcze jakiś kontakt, zanim zniknie za drzwiami willi. Jednak tego również nie zdążyłam zrobić, ponieważ Rose upadła. Podbiegłam do niej najszybciej jak tylko mogłam. Obróciłam ją tak abym mogła zobaczyć jej twarz, po czym delikatnie zaczęłam ją klepać po policzku.
Od Hailey C.D Leonarda
Uśmiechnęłam się, spoglądając w jego ciemne oczy. Starałam
się przejrzeć co planuje, lecz nie należało to do prostych zadań. Wcisnęłam
ręce w kieszenie chwiejąc się, to do przodu, to do tyłu, wciąż zastanawiając
się nad jego propozycją.
- No odpowiedz, bo umieram ze zniecierpliwienia. – wygiął usta
w uśmiechu, na co zareagowałam tym samym.
- Wybacz, ale nie. – mruknęłam podchodząc bardzo blisko.
Zawiesiłam na jego ramieniu bluzę, którą nie dawno okrywałam własne plecy.
Chłopak momentalnie zniesmaczył się, wyprostował, spinając chyba wszystkie
możliwe mięśnie w ciele. Wtedy, cofając się o krok dodałam.
- Pewnie takie cwaniaczki jak ty, rzadko spotykają się z
odmową. – uniosłam brwi, lekceważąc jego skonsternowanie. Może chwilami byłam
naiwna, ale zdarzały się sytuacje, kiedy wiedziałam, że czas przystopować.
Posłałam mu ostatni, choć nieco chamski uśmiech zanim odeszłam w stronę swojego
domku. Kiedy w połowie drogi obejrzałam się przez ramię on wciąż tam stał,
gapił się za mną, jak zwierz za zdobyczą, która właśnie wyrwała się z jego
sideł. I dobrze, niech wie, że nie jestem pierwszą lepszą do tego łatwą. Po
powrocie do chatki wzięłam długą i odprężającą kąpiel, która z lekka pomogła na
ból stawów, o którym prawie zapomniałam. Wychodząc, oczywiście musiałam się
poślizgnąć i wyrżnąć orła na zimną posadzkę, co tym bardziej wzmogło ból,
którego prawie już się pozbyłam. Obolała i zdenerwowana ubrałam się w luźne
dresy, oraz bluzę. Związałam włosy w wysoki kucyk i usiadłam na łóżku,
chwytając w palce jakąś książkę, którą męczyłam już od kilku dni. Tak spędziłam
czas aż do obiadu, czytając. Pech chciał, że kiedy tylko wyszłam ze strefy
mieszkalnej, zza drzew dostrzegłam dobrze znaną mi twarz. Chłopak dążył do tego
samego celu, lecz co jakiś czas oglądał się niespokojnie jakby wyczekując
kogoś. Chcąć uniknąć konfrontacji schowałam się za najbliższym drzewem, a kiedy
zniknął mi z oczu w te pędy pognałam do willi, aby nie spóźnić się na posiłek.
Resztę dnia unikałam go, co miało dość pozytywny efekt, bynajmniej dla mnie.
Od Sam CD Derek'a
Kilka godzin później ciemny, chłodny wieczór zastał mnie zapadniętą w miękki fotel w willi Lucyfera, z wielką, oprawioną w skórę księgą na kolanach i kubkiem imbirowej herbaty w dłoniach.
Prawdę mówiąc, w głowie miałam jeszcze większy mętlik niż dotychczas. Kolorowe wyrazy skakały mi przed oczami jak pchły na prześcieradle, a umysł puchł od Servantów, Kredusów i innych stworzeń, których nawet nie śmiałam sobie wyobrażać. Odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy.
Prawdę mówiąc, w głowie miałam jeszcze większy mętlik niż dotychczas. Kolorowe wyrazy skakały mi przed oczami jak pchły na prześcieradle, a umysł puchł od Servantów, Kredusów i innych stworzeń, których nawet nie śmiałam sobie wyobrażać. Odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy.
sobota, 18 listopada 2017
Od Rosalie C.D Ethian'a
Otworzyłam okno by nie zaczadzić dymem całej sypialni. Z
ćmikiem między wargami podeszłam do szafy otwierając ją na oścież i wyciągając
z niej pierwszy lepszy wieszak z dresową bluzą. Biorąc większego bucha
odłożyłam papieros na stojący obok szklany stolik, szybkim ruchem zrzuciłam z
siebie elegancką koszulę, a na jej miejsce wciągnęłam wygodny polar.
- No więc tak jak mówiłam wcześniej, mogę sprawić, że
Lucyfer zacznie traktować Cię z większym szacunkiem, a co z tym idzie, nie
będziesz musiał biegać po ciasto do podstarzałej ciotuszki Ann. – mruknęłam przewracając
oczami, ponownie wtykając papieros w usta.
- Skąd wiesz, że to było ciasto… - skrzywił się, a jego
twarz przybrała pytający wyraz.
- Ja wiem wszystko o wszystkich. – wzruszyłam ramionami. Po
chwili przysiadłam na łóżku, by ściągnąć ze stóp szpilki i zastąpić je
wygodnymi trampkami.
piątek, 17 listopada 2017
Od Aaron'a C.D Alie
Była wyjątkowo czarna noc, gwiazdy jasno połyskiwały ponad wysokimi, niemal już ogołoconymi koronami drzew. Jadąc po leśnej drodze, starałem się zachować spokój, co było bardzo ciężkie do osiągnięcia. Ścieżka była w fatalnym stanie, co tylko wzmagało mnie o obawę, że zawieszenie starego forda z rocznika 67’ może nie przetrwać wgłębień, którymi usianymi była droga. Nareszcie, po kilkunastu minutach katorgi ukazała się przede mną, wysoka, lekko podstarzała, ale wciąż stojąca willa. Na sam widok budynku ogarnęła mnie ulga i pewnego rodzaju szczęście, oraz.. stres. Zaparkowałem pojazd tuż pod samymi drzwiami, a gdy postawiłem stopy na ubitej ziemi, poczułem jakieś przyjemne ciepło w środku, jakbym w końcu znalazł brakujący fragment mojej duszy, którego tak histerycznie szukałem przez ostatnie lata. Starałem się zapamiętać jak najwięcej szczegółów, powoli zjeżdżałem wzrokiem od wież, niżej, po dachówkach i starych oknach, aż w końcu moje oczy napotkały ogromne, dębowe drzwi, a przed nimi dwie sylwetki, stojące w cieniu. Szeroki uśmiech mimowolnie wkradł się na moją twarz, gdy postacie wyszły z cienia, a dzięki jasnemu blasku księżyca, mogłem dostrzec ich rozpromienione oblicza. Drobniejsza istota owinęła swoje ręce wokół mojej szyi, przyciągając do siebie moje ciało, z siłą, jakiej nikt by sobie nie wyobraził, patrząc na tę małą sylwetkę. Do moich nozdrzy dotarł słodki, choć delikatnie drażniący zapach krwi, przywołując związane z nim wszelakie wspomnienia. To nie była byle jaka, pierwsza z brzegu krew, tylko jej własna, czarna, gęsta, odmienna. Zaplatając ramiona wokół jej talii odetchnąłem z ulgą przymykając powieki.
Od Aizrel CD Derek'a
Idąc za starszym, pocierałam szyję. Nie zdziwiłabym się, gdybym w najbliższym swoim odbiciu zobaczyła spuchnięte i osiniaczone gardło. Wzdrygnęłam się, przypominając sobie jeszcze raz wszystko, co wydarzyło się przed dosłowną chwilą. Po chwili zobaczyłam, jak Derek wszedł do budynku. Podbiegłam za nim, nie chcąc go zgubić, jednak zwiększyłam odległość. Był nieobliczalny i im dalej mogłam się od niego trzymać, tym czułam się lepiej. Zatrzymałam się, kiedy drzwi za starszym się zamknęły. Parę razy próbowałam położyć rękę na klamce i wejść do środka, jednak za każdym razem się cofałam. Wiedziałam, że Derek mnie nie zabije, jeśli ucieknę. Zrobi mi coś znacznie gorszego. A dodatkowo Lucyfer się na to zgodzi. Starałam się uspokoić oddech, ale im dłużej stałam, tym bardziej popadałam w panikę i histerię. Poprawiłam kołnierz kurtki, żeby zasłonić sińce i zaczerwienienie, po czym w końcu chwyciłam za klamkę, po czym pchnęłam drzwi. Oczy zaszły mi łzami, gdy usłyszałam przeraźliwy zgrzyt. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to otwierane drewniane skrzydło wydało ten przerażający dźwięk. Zaczynałam powoli wątpić, czy chcę być w tej wspólnocie. Wzięłam głębszy, uspokajający oddech i weszłam do środka. Większość par oczu zwróciła się w moją stronę, przez co po moich plecach przeszły dreszcze. Jeszcze większe przerażenie mnie ogarnęło, kiedy zauważyłam, że Ethian, Derek, a nawet sam Lucyfer patrzą na mnie. Z lodowatymi, trzęsącymi się dłońmi, podeszłam do Niego.
Od Leo CD Hailey
Patrząc na dziewczynę, która zapięła się pod samą szyję, czuję się dziwnie, gdyż według mnie nie jest wcale tak zimno, na co może wskazywać mój ubiór. Mam na sobie długie spodnie, koszulkę z krótkim rękawem oraz zarzuconą na to rozpiętą bluzę. Raz po raz spoglądam na dziewczynę, obserwując jej ruchy oraz wygląd. Nie wiem, dlaczego, ale ona jest jakaś inna niż te wszystkie laski, co latają z gołymi tyłkami i może to mnie w niej kręci?
Przy okazji jest takim fajnym niziołkiem, nie wiem dokładnie ile, może mieć wzrostu, ale na pewno nie przekracza metra siedemdziesiąt. Ja za to wyglądam jak wieża Eiffla.
Rozmyślając tak, zorientowałem się, że nie znam jej imienia, ani ona mojego. Co ze mnie za dupek, aby zapomnieć się przedstawić.
- Tak przy okazji.. Leo - w tej chwili pojawia się lekki zarys uśmiechu na mojej twarzy.
- Hailey - odpowiada, zerkając w moją stronę.
***
Przy okazji jest takim fajnym niziołkiem, nie wiem dokładnie ile, może mieć wzrostu, ale na pewno nie przekracza metra siedemdziesiąt. Ja za to wyglądam jak wieża Eiffla.
Rozmyślając tak, zorientowałem się, że nie znam jej imienia, ani ona mojego. Co ze mnie za dupek, aby zapomnieć się przedstawić.
- Tak przy okazji.. Leo - w tej chwili pojawia się lekki zarys uśmiechu na mojej twarzy.
- Hailey - odpowiada, zerkając w moją stronę.
***
czwartek, 16 listopada 2017
Od Alie Do Aaron'a
Nowe życie. Pierwsze dwa dni były udręką. Rozpacz jaka po moim ciele się rozchodziła była nie do opisania. Nie wiedziałam gdzie byłam, co mam tu robić ani czemu tu jestem, Płakałam nad swoim losem w „ swoim „ mieszkaniu. Trzeciego dnia wreszcie zrozumiałam czemu tu jestem. Co znaczyła ta ręka wyciągnięta w moją stronę. Lecz pozostaje pytanie co on chce w zamian? Podejrzewam iż coś z mojej duszy na pewno zabrał. Lecz moje emocje się wzmocniły. To z czym kiedyś sobie radziłam dziś nie jest takie łatwe. Czwarty dzień był dla mnie odrętwiały. Czułam pustkę w sercu i tą mrożąca obojętność. Czemu chwyciłam tą rękę? Czyżby wola przetrwania była zbyt wielka ?
środa, 15 listopada 2017
Od Aoife Do Christiana
Leżałam na jednej z kanap w willi. Słuchałam muzyki i trochę sobie podśpiewywałam. Takie ponure, chłodne i mroczne miejsca w nich czuję się tak dobrze. Tak akurat dziś mamy jeść razem jakiś posiłek, a że ja tak o jakiś czas wcześniej przyszłam. Urządziłam sobie wędrówkę po willi. Jest piękna. Takiej się spodziewałam. Nie chciało mi się już siedzieć ani leżeć na tej kanapie to postanowiłam się ruszyć Zawędrowałam w głąb willi. Znalazłam się w pomieszczeniu z fortepianem. Reszta jakoś niezbyt mnie interesowała. Usiadłam i nacisnęłam dwa klawisze. O diable, działa jak natura chciała. Usiadłam wygodniej i zaczęłam grać jedną z moich ponurych i smutnych piosenek.
Od Ethian'a Cd. Rosalie
Wróciłem do siebie mając nadal w głowie słowa starszej. Co ona miała na myśli. Wykonywać to co za normalnego życia i bez żadnych haczyków. Na pewno było coś dziwnego w tej propozycji. Wręcz czułem to w kościach. -Ehh... Bedzie mnie to teraz zastanawiało aż nie podejmę decyzji. - powiedziałem na głos. Co za kobieta. Wywróciła mi resztę dnia do góry nogami.
Spojrzałem na zegarek. No z dobre dwie godzinki do kolacji jeszcze były. Złapałem za ręcznik i poszedłem do łazienki. Podobno pod prysznicem lepiej się myśli. Jak powiedziałem, tak zrobiłem i już po chwili znalazłem się pod strumieniem wody. Nie była za ciepła, ani za zimna. Wręcz idealna. Mocno wytężyłem umysł i szukałem każdego za i przeciw tej propozycji. Przypominałem sobie jaką osobą jest Starsza i jakie ma sposoby podejścia innych. Zagadkowa sprawa...
Po nie wiadomo jak długim czasie zamyślenia wróciłem do kontaktowania rzeczywistości. Znów poczułem jak przyjemna woda spływa po moim ciele. Zakręciłem kurek i wyszedłem z pod prysznica. Złapałem za ręcznik i dobrze wytarłem całe ciało. Ubrałem wygodny dres i zbierałem się do wyjścia na jakże nudną kolację ze wszystkimi. Cofnąłem się jeszcze po słuchawki i wyszedłem. Przyznam szczerzę, że wyszedłem trochę za wcześniej i w sali znajdowałem się tylko ja. Wolałem być jako pierwszy i posłuchać jeszcze muzyki.
Spojrzałem na zegarek. No z dobre dwie godzinki do kolacji jeszcze były. Złapałem za ręcznik i poszedłem do łazienki. Podobno pod prysznicem lepiej się myśli. Jak powiedziałem, tak zrobiłem i już po chwili znalazłem się pod strumieniem wody. Nie była za ciepła, ani za zimna. Wręcz idealna. Mocno wytężyłem umysł i szukałem każdego za i przeciw tej propozycji. Przypominałem sobie jaką osobą jest Starsza i jakie ma sposoby podejścia innych. Zagadkowa sprawa...
Po nie wiadomo jak długim czasie zamyślenia wróciłem do kontaktowania rzeczywistości. Znów poczułem jak przyjemna woda spływa po moim ciele. Zakręciłem kurek i wyszedłem z pod prysznica. Złapałem za ręcznik i dobrze wytarłem całe ciało. Ubrałem wygodny dres i zbierałem się do wyjścia na jakże nudną kolację ze wszystkimi. Cofnąłem się jeszcze po słuchawki i wyszedłem. Przyznam szczerzę, że wyszedłem trochę za wcześniej i w sali znajdowałem się tylko ja. Wolałem być jako pierwszy i posłuchać jeszcze muzyki.
wtorek, 14 listopada 2017
Przypowieść
Ściskając w dłoni metalowy termos, powoli opadłam na szorstką kłodę. Palce drugiej ręki zanurzyłam w poszyciu leśnym, by zachować równowagę.
- No dalej! - zawołała nieco wstawiona Hailey, siedząca naprzeciwko mnie. - Jest Halloween, ludzie! Opowiedzcie jakieś straszne historie.
Siedzieliśmy w małym kółku wokół jasnego, palącego się ogniska. Po obowiązkowej, świątecznej kolacji część ludzi przyszła tutaj, by pić i użalać się nad swoją egzystencją. W każdym razie ja miałam taki cel.
- Nalej mi. - powiedział cicho Ethian obok mnie, podsuwając mi małą metalową manierkę. Odkręciłam termos i spełniłam jego prośbę, wpatrując się w ciecz o wyglądzie wody. - To będzie długa noc.
- No dalej! - zawołała nieco wstawiona Hailey, siedząca naprzeciwko mnie. - Jest Halloween, ludzie! Opowiedzcie jakieś straszne historie.
Siedzieliśmy w małym kółku wokół jasnego, palącego się ogniska. Po obowiązkowej, świątecznej kolacji część ludzi przyszła tutaj, by pić i użalać się nad swoją egzystencją. W każdym razie ja miałam taki cel.
- Nalej mi. - powiedział cicho Ethian obok mnie, podsuwając mi małą metalową manierkę. Odkręciłam termos i spełniłam jego prośbę, wpatrując się w ciecz o wyglądzie wody. - To będzie długa noc.
niedziela, 12 listopada 2017
sobota, 11 listopada 2017
Od Rosalie Do Ethian'a
Od wypadku minęło około dwóch tygodni, a moje ciało wciąż potrzebowało więcej czasu na regenerację. Nie mogłam wykonywać najprostszych czynności co nie tylko uniemożliwiało mi pracę, ale również wewnętrznie rujnowało moje poczucie bycia we wspólnocie. Od wielu dni nie widziałam znajomych twarzy, nawet Derek przepadł jak kamień w wodę, a to przecież w jego towarzystwie spędzałam najwięcej czasu. Czułam, że nadszedł czas na odetchnięcie świeżym powietrzem, na jakiś dobry uczynek, może nową znajomość. Z trudem doprowadziłam się do porządku, najtrudniejszą częścią było nałożenie czarnego swetra. Nieco nad lewą piersią wciąż istniała rana, która zamiast zasklepić się z czasem, jątrzyła się jak żadna inna dotąd. Każdy ruch lewą ręką doprowadzał mnie do szaleństwa i przywoływał falę bólu powodującą wodospad łez. Widząc swoje odbicie w lustrze, miałam ochotę je stłuc. Przyglądałam się sinym, podkrążonym i zapadniętym oczodołom, lekko zaczerwienionej prawej brwi, jak również dolnej wardze, która wciąż piekła, z powodu nie do końca zagojonego rozcięcia.
czwartek, 9 listopada 2017
poniedziałek, 6 listopada 2017
Od Ethian'a Cd. Yumi
Przywitanie do najmilszych nie należało, ale sam sobie byłem winny. Mogłem na spokojnie podejść i zawołać jeszcze raz. Spojrzałem po sobie i otrzepałem się z piasku, ziemi czy co tam innego mogło się na mnie znaleźć.
-Spokojnie, moja wina, widziałem Cię z daleka i zawołałem, ale nie odpowiadałaś to podszedłem no i dalej już wiesz. - przeczesałem grzywę i przeciągnąłem się, głęboko przy tym ziewając.
-Chyba niedawno wstałeś.
-Jakieś kilka minut temu. - zilustrowała mnie wzrokiem. Przecież normalnie jestem ubrany.
-Na śniadanie za wcześnie, a strój ten to na pewno nie do biegania. Wybierasz się gdzieś? - przekrzywiła głowę.
-Taa... - zamilknąłem na chwilę. -Dostałem zlecenie. - dodałem po lekkim westchnieniu. Źrenice Yumi lekko się powiększyły. Czyżby zaciekawiło ją to.
-A co to za zlecenie. - tak jak sądziłem, zaciekawiło.
-Zwykłe w stylu pójdź, weź, przynieś. Czyli zwykła nuda. Ahh jak ja nie cierpię tych zadań.
-Wolałbyś coś trudniejszego?
-Najlepiej to w ogóle bym ich nie wypełniał, ale jak najszybciej chce się pozbyć tego paktu. - odwróciłem wzrok w jakiś randomowy punkt za Yumi. Taka była prawda. Ale zazwyczaj jak o tym mówię, to pytają czemu w takim razie podpisałem ten pakt. Dlatego odwróciłem wzrok.
-Ma to pewnie powiązanie z starym życiem.
-Taa.
-Rozumiem. - uśmiechnęła się i schowała ręce za siebie. Myślałem, że będzie ciągnąć temat i dociekać, ale chyba jednak zapamiętała, że powiem gdy nadejdzie pora. Trochę mi ulżyło, bo zbliżanie do tego tematu nie było fajne.
-Dobra, będę szedł, bo jednak zadanko czeka. Nie zapomnij o śniadaniu.
-A ty? Nie będziesz miał problemów jak Cię nie będzie?
-Zlecili mi misję i mam iść teraz, więc mam prawo nie wstawić się na posiłku. Czasem zdarzają się takie zadania. I to jest tylko jedyna możliwość by nie dostać za brak wstawienia się. Uśmiechnąłem się złowieszczo.
-Chyba Ci zazdroszczę.
-Spokojnie i Ty trafisz na takie zlecenie. Narka! - odwróciłem się i uniosłem dłoń w geście. Nie ma co czasu marnować. Szkoda, że jednak nie dostałem tego do zrobienia jutro. Odebrał bym też i coś dla siebie.
-Spokojnie, moja wina, widziałem Cię z daleka i zawołałem, ale nie odpowiadałaś to podszedłem no i dalej już wiesz. - przeczesałem grzywę i przeciągnąłem się, głęboko przy tym ziewając.
-Chyba niedawno wstałeś.
-Jakieś kilka minut temu. - zilustrowała mnie wzrokiem. Przecież normalnie jestem ubrany.
-Na śniadanie za wcześnie, a strój ten to na pewno nie do biegania. Wybierasz się gdzieś? - przekrzywiła głowę.
-Taa... - zamilknąłem na chwilę. -Dostałem zlecenie. - dodałem po lekkim westchnieniu. Źrenice Yumi lekko się powiększyły. Czyżby zaciekawiło ją to.
-A co to za zlecenie. - tak jak sądziłem, zaciekawiło.
-Zwykłe w stylu pójdź, weź, przynieś. Czyli zwykła nuda. Ahh jak ja nie cierpię tych zadań.
-Wolałbyś coś trudniejszego?
-Najlepiej to w ogóle bym ich nie wypełniał, ale jak najszybciej chce się pozbyć tego paktu. - odwróciłem wzrok w jakiś randomowy punkt za Yumi. Taka była prawda. Ale zazwyczaj jak o tym mówię, to pytają czemu w takim razie podpisałem ten pakt. Dlatego odwróciłem wzrok.
-Ma to pewnie powiązanie z starym życiem.
-Taa.
-Rozumiem. - uśmiechnęła się i schowała ręce za siebie. Myślałem, że będzie ciągnąć temat i dociekać, ale chyba jednak zapamiętała, że powiem gdy nadejdzie pora. Trochę mi ulżyło, bo zbliżanie do tego tematu nie było fajne.
-Dobra, będę szedł, bo jednak zadanko czeka. Nie zapomnij o śniadaniu.
-A ty? Nie będziesz miał problemów jak Cię nie będzie?
-Zlecili mi misję i mam iść teraz, więc mam prawo nie wstawić się na posiłku. Czasem zdarzają się takie zadania. I to jest tylko jedyna możliwość by nie dostać za brak wstawienia się. Uśmiechnąłem się złowieszczo.
-Chyba Ci zazdroszczę.
-Spokojnie i Ty trafisz na takie zlecenie. Narka! - odwróciłem się i uniosłem dłoń w geście. Nie ma co czasu marnować. Szkoda, że jednak nie dostałem tego do zrobienia jutro. Odebrał bym też i coś dla siebie.
środa, 1 listopada 2017
Od Derek'a C.D Sam
Tego dnia pogoda nie koniecznie dopisywała. Jesień przestała być piękna i złocista, przez ostatnie dwa tygodnie, podczas których lał tylko deszcz. Pomimo kilku zabójstw, na które otrzymałem zlecenie zeszłego dnia, wolałem spędzić czas w domu. Już od kilku lat robiłem sobie dwutygodniowe wolne, zawsze w tym samym okresie. Jesień od zawsze była zimną i przytłaczającą porą roku, pogrążała w nostalgii i zawsze musiało wydarzyć się podczas niej coś złego. Tak było i w tym roku, przez co mój „urlop” przedłużył się o kolejny tydzień. Masz wrażenie, że gorzej być nie może, a tu bum, twoje auto nadaje się tylko na szrot, a najbliższą osobę dzielą kroki od śmierci. Do tego zbliża się to durne, cukierkowe święto, z którego już wyrośliśmy, ale Lucyfer woli „podtrzymywać tradycję”. Starając się zając czymkolwiek, by tylko nie siedzieć przy łóżku wyglądającej jak trup silver, zacząłem sprzątać sypialnie. Otarłem z brudu wszystkie półki, komody i szafki, zmyłem podłogi, odkurzyłem, przestawiłem zegarki na czas zimowy. Ogarnął mnie taki szał sprzątania, że nawet nie wiem kiedy minęły ponad trzy godziny od kiedy zacząłem. Z rytmu wybił mnie dzwonek, który bardzo rzadko rozbrzmiewał w tej części domu. Nie oszukujmy się, nie miałem ani ochoty na gości, ani mój wygląd nie był odpowiedni na gości. Chwilę wahałem się, czy nie zawrócić po jakąś koszulkę, ale lenistwo i moja nadmierna pewność siebie wzięły górę. Szybko pociągnąłem za klamkę wielkich, dębowych drzwi, spodziewając się za nimi Aizrel lub Ethiana, którzy znów mają ze sobą jakiś problem, lecz zamiast nich, moim oczom ukazała się drobniutka, ciemnowłosa Sam. Puszczając mimo uszu przekleństwo, które wymsknęło się spomiędzy jej warg, zapytałem najgrzeczniej jak potrafiłem.
Od Yumi C.D Ethian'a
Ten jakby spacer mogłam śmiało dodać do przyjemnych. Nawet jeśli sporo nie rozmawialiśmy to atmosfera panująca między nami była nad wyraz spokojna i taka relaksująca. Polubiłam to.
Nawet nie zauważyłam kiedy dotarliśmy pod moje mieszkanie. A tym bardziej zapomniałam o tym, że mam na sobie kurtkę chłopaka. Nie było sensu biec za nim więc stwierdziłam, że oddam mu ją następnego dnia. Tak, to był dobry plan.
Nie myśląc już o tym weszłam do środka. Od razu zostałam przywitana głośnym szczekaniem, a później już przy mnie pojawił się merdający zwierzak. Przynajmniej on zawsze na mnie czeka.
Nawet nie zauważyłam kiedy dotarliśmy pod moje mieszkanie. A tym bardziej zapomniałam o tym, że mam na sobie kurtkę chłopaka. Nie było sensu biec za nim więc stwierdziłam, że oddam mu ją następnego dnia. Tak, to był dobry plan.
Nie myśląc już o tym weszłam do środka. Od razu zostałam przywitana głośnym szczekaniem, a później już przy mnie pojawił się merdający zwierzak. Przynajmniej on zawsze na mnie czeka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)