środa, 1 listopada 2017

Od Derek'a C.D Sam

Tego dnia pogoda nie koniecznie dopisywała. Jesień przestała być piękna i złocista, przez ostatnie dwa tygodnie, podczas których lał tylko deszcz. Pomimo kilku zabójstw, na które otrzymałem zlecenie zeszłego dnia, wolałem spędzić czas w domu. Już od kilku lat robiłem sobie dwutygodniowe wolne, zawsze  w tym samym okresie. Jesień od zawsze była zimną i przytłaczającą porą roku, pogrążała w nostalgii i zawsze musiało wydarzyć się podczas niej coś złego. Tak było i w tym roku, przez co mój „urlop” przedłużył się o kolejny tydzień. Masz wrażenie, że gorzej być nie może, a tu bum, twoje auto nadaje się tylko na szrot, a najbliższą osobę dzielą kroki od śmierci. Do tego zbliża się to durne, cukierkowe święto, z którego już wyrośliśmy, ale Lucyfer woli „podtrzymywać tradycję”. Starając się zając czymkolwiek, by tylko nie siedzieć przy łóżku wyglądającej jak trup silver, zacząłem sprzątać sypialnie. Otarłem z brudu wszystkie półki, komody i szafki, zmyłem podłogi, odkurzyłem, przestawiłem zegarki na czas zimowy. Ogarnął mnie taki szał sprzątania, że nawet nie wiem kiedy minęły ponad trzy godziny od kiedy zacząłem. Z rytmu wybił mnie dzwonek, który bardzo rzadko rozbrzmiewał w tej części domu. Nie oszukujmy się, nie miałem ani ochoty na gości, ani mój wygląd nie był odpowiedni na gości. Chwilę wahałem się, czy nie zawrócić po jakąś koszulkę, ale lenistwo i moja nadmierna pewność siebie wzięły górę. Szybko pociągnąłem za klamkę wielkich, dębowych drzwi, spodziewając się za nimi Aizrel lub Ethiana, którzy znów mają ze sobą jakiś problem, lecz zamiast nich, moim oczom ukazała się drobniutka, ciemnowłosa Sam. Puszczając mimo uszu przekleństwo, które wymsknęło się spomiędzy jej warg, zapytałem najgrzeczniej jak potrafiłem.

- Sam? Czego tutaj szukasz? – zmarszczyłem brwi. Dziewczyna spuściła wzrok a mojej uwadze nie umknęło to, co kurczowo przyciskała do swojego ciała.
- Wejdź proszę. – mruknąłem spokojnie, schodząc jej z przejścia. Chwilę wahała się, lecz po chwili przekroczyła próg, a ja zamknąłem za nią drzwi. Kiedy stanąłem za nią, od razu obróciła się, jakby bojąc się, że skręcę jej kark.
- Spokojnie, chciałem tylko zabrać kurtkę, mogę? – spytałem łagodnie unosząc brwi. Jej wyraz twarzy nie okazywał nic oprócz zmieszania, lecz po chwili lekko skinęła głową.  Delikatnie odebrałem jej okrycie wierzchnie, by zawiesić jej w sąsiednim pomieszczeniu, które pełniło funkcję korytarza. Zanim opuściłem przedsionek, powiedziałem tylko:
- Czuj się jak u siebie Sam, zaraz do Ciebie wrócę. – po czym odwiesiłem jej kurtkę. OD razu po tym, postanowiłem się przebrać, nie wypadło świecić przed dziewczynką gołym torsem. Chwilę zajęło mi włożenie koszulki  z długim rękawem, oraz czarnych, trochę przetartych już dżinsów. Kiedy wróciłem do przedsionka dziewczyny już tam nie było. Zastałem ją w ciemnym pokoju siwowłosej. Stała przed jej ogromnym łóżkiem ( Dlaczego posługuje się określeniem ogromne? Cóż, łoże o wymiarach 4x2 nie było zwykłą pryczą a znalezienie na nią materacu to był istny armagedon) i wpatrywała się w jej bladą, lekko zaczerwienioną przy ranach twarz.
- To do niej przyszłaś, prawda? – spytałem cicho. W reakcji Sam przycisnęła do klatki piersiowej książkę jeszcze mocniej, jakby bała się, że mógłbym ją jej odebrać.
- Chciałam zadać parę pytań, dowiedzieć się czegoś co od dłuższego czasu nie daje mi spokoju.. Mówiła, żeby „walić do niej prosto z mostu”, a teraz nawet nie mogę z nią porozmawiać. – wlepiła wzrok w pogrążoną we śnie siwowłosą.
- Racja, nie da się z nią rozmawiać, bynajmniej nie w tym stanie w którym się teraz znajduje. W każdym bądź razie, pytaniami możesz obarczyć mnie. Postaram się pomóc, na ile to będzie możliwe.- oparłem się o futrynę drzwi, wciskając ręce w kieszenie. Samantha wciąż wgapiała się w leżącą w bezruchu kobietę, jakby liczyła na to, że momentalnie wstanie i powita ją z otwartymi ramionami.
- Widziałam tylko stojący na zewnątrz samochód, co się właściwie stało?- spojrzała na mnie pytająco, z lekka marszcząc brwi, tym samym kompletnie ignorując moją prośbę.
- Natknęła się na Kredusów w mieście. Jak widzisz, wyszła z tego spotkania właśnie tak. To dziwne, bo rzadko kiedy Rose wychodzi z takich sytuacji z jakimikolwiek obrażeniami. Musieli być silni i dobrze zamaskowani. Chcą nas wyeliminować i dobrze podchodzą do realizacji swoich celów… Dlatego nie możemy ufać komukolwiek w mieście, nie wiadomo kto albo co może czaić się za rogiem.
- Czytałam dziś o tym. Oni są cierpliwi, potrafią uśpić czujność.. To czyni ich jeszcze bardziej niebezpiecznymi. – podeszła bliżej łóżka. Złapała dłoń jasnowłosej, po czym pogłaskała ją lekko.
- Mogłem przewidzieć, że to się stanie.. nie czułem potrzeby pilnowania jej…gdybym tylko zechciał okazać więcej zainteresowania..- wywarczałem przez zaciśnięte zęby, zaciskając dłonie w pięści.
- Mogłeś? – spytała niepewnie, spoglądając ukradkiem w moją stonę.
- Mogłem.. Choć, dajmy jej odpoczywać, porozmawiajmy w salonie. –odepchnąłem się od futryny i długim korytarzem poszedłem na sam koniec. Tam, wchodząc do obszernego, starodawnie urządzonego pomieszczenia, przysiadłem na jednej z kanap. Po chwili dołączyła do mnie drobna istota, siadając obok w dużym fotelu.
- No więc? Pytaj. –opadłem w miękki plusz oparcia sofy. Sam odłożyła książkę na stół i splatając palce swoich dłoni, poczęła opowiadać. Na początku, jej słowa wydawały mi się dziwne, i w pierwszej chwili miałem ochotę jej przerwać, spytać, czy na pewno jej się to nie przyśniło. Jednak z każdą chwilą, mówiła poważniej, przekonując jej do swoich słów. Ciężko było mi jednak w nie uwierzyć, gdyż takie przypadki zdarzały się rzadko, jak nie wcale. Ale wiedziałem jedno, że zawsze, ale to zawsze, to co powtarzało się u wszystkich tych osób, to co powodowało u nich zaniki pamięci, miało związek z naszym nieludzkim światem. Kiedy skończyła swoją opowieść przyglądała się mi dłuższą chwilę, wyczekując upragnionej odpowiedzi.
- Poczekaj tu.. – mruknąłem i niechętnie podniosłem cztery litery z kanapy. Wyszedłem do sąsiedniego pomieszczenia by po chwili wrócić z przerośniętym egzemplarzem „ Istot Piekielnych”.
- Co to ? –spytała zaciekawiona.
- Coś, co pomogło rozwiązać moje problemy. Może znajdziemy odpowiedź na twój. – wymruczałem otwierając zasypaną kurzem księgę. Jej kartki były kompletnie pożółkłe i gdzieniegdzie obdarte.
- A jak tu nic o tym  znajdziemy? – jęknęła nieco histerycznie.
- To będziemy szukać dalej, chociażby w całej bibliotece, aż znajdziemy. – posłałem jej delikatny, aczkolwiek szczery uśmiech.


Sam? Takie trochę o niczym ale stwierdziłam, że dalszą część oddam Tobie, a potem 
kontynuuję z czymś wyjebistym. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz