- Sam? Czego tutaj szukasz? – zmarszczyłem brwi. Dziewczyna spuściła wzrok a mojej uwadze nie umknęło to, co kurczowo przyciskała do swojego ciała.
- Wejdź proszę. – mruknąłem spokojnie, schodząc jej z przejścia. Chwilę wahała się, lecz po chwili przekroczyła próg, a ja zamknąłem za nią drzwi. Kiedy stanąłem za nią, od razu obróciła się, jakby bojąc się, że skręcę jej kark.
- Spokojnie, chciałem tylko zabrać kurtkę, mogę? – spytałem łagodnie unosząc brwi. Jej wyraz twarzy nie okazywał nic oprócz zmieszania, lecz po chwili lekko skinęła głową. Delikatnie odebrałem jej okrycie wierzchnie, by zawiesić jej w sąsiednim pomieszczeniu, które pełniło funkcję korytarza. Zanim opuściłem przedsionek, powiedziałem tylko:
- Czuj się jak u siebie Sam, zaraz do Ciebie wrócę. – po czym odwiesiłem jej kurtkę. OD razu po tym, postanowiłem się przebrać, nie wypadło świecić przed dziewczynką gołym torsem. Chwilę zajęło mi włożenie koszulki z długim rękawem, oraz czarnych, trochę przetartych już dżinsów. Kiedy wróciłem do przedsionka dziewczyny już tam nie było. Zastałem ją w ciemnym pokoju siwowłosej. Stała przed jej ogromnym łóżkiem ( Dlaczego posługuje się określeniem ogromne? Cóż, łoże o wymiarach 4x2 nie było zwykłą pryczą a znalezienie na nią materacu to był istny armagedon) i wpatrywała się w jej bladą, lekko zaczerwienioną przy ranach twarz.
- To do niej przyszłaś, prawda? – spytałem cicho. W reakcji Sam przycisnęła do klatki piersiowej książkę jeszcze mocniej, jakby bała się, że mógłbym ją jej odebrać.
- Chciałam zadać parę pytań, dowiedzieć się czegoś co od dłuższego czasu nie daje mi spokoju.. Mówiła, żeby „walić do niej prosto z mostu”, a teraz nawet nie mogę z nią porozmawiać. – wlepiła wzrok w pogrążoną we śnie siwowłosą.
- Racja, nie da się z nią rozmawiać, bynajmniej nie w tym stanie w którym się teraz znajduje. W każdym bądź razie, pytaniami możesz obarczyć mnie. Postaram się pomóc, na ile to będzie możliwe.- oparłem się o futrynę drzwi, wciskając ręce w kieszenie. Samantha wciąż wgapiała się w leżącą w bezruchu kobietę, jakby liczyła na to, że momentalnie wstanie i powita ją z otwartymi ramionami.
- Widziałam tylko stojący na zewnątrz samochód, co się właściwie stało?- spojrzała na mnie pytająco, z lekka marszcząc brwi, tym samym kompletnie ignorując moją prośbę.
- Natknęła się na Kredusów w mieście. Jak widzisz, wyszła z tego spotkania właśnie tak. To dziwne, bo rzadko kiedy Rose wychodzi z takich sytuacji z jakimikolwiek obrażeniami. Musieli być silni i dobrze zamaskowani. Chcą nas wyeliminować i dobrze podchodzą do realizacji swoich celów… Dlatego nie możemy ufać komukolwiek w mieście, nie wiadomo kto albo co może czaić się za rogiem.
- Czytałam dziś o tym. Oni są cierpliwi, potrafią uśpić czujność.. To czyni ich jeszcze bardziej niebezpiecznymi. – podeszła bliżej łóżka. Złapała dłoń jasnowłosej, po czym pogłaskała ją lekko.
- Mogłem przewidzieć, że to się stanie.. nie czułem potrzeby pilnowania jej…gdybym tylko zechciał okazać więcej zainteresowania..- wywarczałem przez zaciśnięte zęby, zaciskając dłonie w pięści.
- Mogłeś? – spytała niepewnie, spoglądając ukradkiem w moją stonę.
- Mogłem.. Choć, dajmy jej odpoczywać, porozmawiajmy w salonie. –odepchnąłem się od futryny i długim korytarzem poszedłem na sam koniec. Tam, wchodząc do obszernego, starodawnie urządzonego pomieszczenia, przysiadłem na jednej z kanap. Po chwili dołączyła do mnie drobna istota, siadając obok w dużym fotelu.
- No więc? Pytaj. –opadłem w miękki plusz oparcia sofy. Sam odłożyła książkę na stół i splatając palce swoich dłoni, poczęła opowiadać. Na początku, jej słowa wydawały mi się dziwne, i w pierwszej chwili miałem ochotę jej przerwać, spytać, czy na pewno jej się to nie przyśniło. Jednak z każdą chwilą, mówiła poważniej, przekonując jej do swoich słów. Ciężko było mi jednak w nie uwierzyć, gdyż takie przypadki zdarzały się rzadko, jak nie wcale. Ale wiedziałem jedno, że zawsze, ale to zawsze, to co powtarzało się u wszystkich tych osób, to co powodowało u nich zaniki pamięci, miało związek z naszym nieludzkim światem. Kiedy skończyła swoją opowieść przyglądała się mi dłuższą chwilę, wyczekując upragnionej odpowiedzi.
- Poczekaj tu.. – mruknąłem i niechętnie podniosłem cztery litery z kanapy. Wyszedłem do sąsiedniego pomieszczenia by po chwili wrócić z przerośniętym egzemplarzem „ Istot Piekielnych”.
- Co to ? –spytała zaciekawiona.
- Coś, co pomogło rozwiązać moje problemy. Może znajdziemy odpowiedź na twój. – wymruczałem otwierając zasypaną kurzem księgę. Jej kartki były kompletnie pożółkłe i gdzieniegdzie obdarte.
- A jak tu nic o tym znajdziemy? – jęknęła nieco histerycznie.
- To będziemy szukać dalej, chociażby w całej bibliotece, aż znajdziemy. – posłałem jej delikatny, aczkolwiek szczery uśmiech.
Sam? Takie trochę o niczym ale stwierdziłam, że dalszą część oddam Tobie, a potem
kontynuuję z czymś wyjebistym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz