poniedziałek, 6 listopada 2017

Od Ethian'a Cd. Yumi

Przywitanie do najmilszych nie należało, ale sam sobie byłem winny. Mogłem na spokojnie podejść i zawołać jeszcze raz. Spojrzałem po sobie i otrzepałem się z piasku, ziemi czy co tam innego mogło się na mnie znaleźć.
-Spokojnie, moja wina, widziałem Cię z daleka i zawołałem, ale nie odpowiadałaś to podszedłem no i dalej już wiesz. - przeczesałem grzywę i przeciągnąłem się, głęboko przy tym ziewając.
-Chyba niedawno wstałeś.
-Jakieś kilka minut temu. - zilustrowała mnie wzrokiem. Przecież normalnie jestem ubrany.
-Na śniadanie za wcześnie, a strój ten to na pewno nie do biegania. Wybierasz się gdzieś? - przekrzywiła głowę.
-Taa... - zamilknąłem na chwilę. -Dostałem zlecenie. - dodałem po lekkim westchnieniu. Źrenice Yumi lekko się powiększyły. Czyżby zaciekawiło ją to.
-A co to za zlecenie. - tak jak sądziłem, zaciekawiło.
-Zwykłe w stylu pójdź, weź, przynieś. Czyli zwykła nuda. Ahh jak ja nie cierpię tych zadań.
-Wolałbyś coś trudniejszego?
-Najlepiej to w ogóle bym ich nie wypełniał, ale jak najszybciej chce się pozbyć tego paktu. - odwróciłem wzrok w jakiś randomowy punkt za Yumi. Taka była prawda. Ale zazwyczaj jak o tym mówię, to pytają czemu w takim razie podpisałem ten pakt. Dlatego odwróciłem wzrok.
-Ma to pewnie powiązanie z starym życiem.
-Taa.
-Rozumiem. - uśmiechnęła się i schowała ręce za siebie. Myślałem, że będzie ciągnąć temat i dociekać, ale chyba jednak zapamiętała, że powiem gdy nadejdzie pora. Trochę mi ulżyło, bo zbliżanie do tego tematu nie było fajne.
-Dobra, będę szedł, bo jednak zadanko czeka. Nie zapomnij o śniadaniu.
-A ty? Nie będziesz miał problemów jak Cię nie będzie?
-Zlecili mi misję i mam iść teraz, więc mam prawo nie wstawić się na posiłku. Czasem zdarzają się takie zadania. I to jest tylko jedyna możliwość by nie dostać za brak wstawienia się. Uśmiechnąłem się złowieszczo.
-Chyba Ci zazdroszczę.
-Spokojnie i Ty trafisz na takie zlecenie. Narka! - odwróciłem się i uniosłem dłoń w geście. Nie ma co czasu marnować. Szkoda, że jednak nie dostałem tego do zrobienia jutro. Odebrał bym też i coś dla siebie.

Szedłem dalej ścieżką przez las w kierunku miasta. Ahh gdybym miał chociaż tutaj auto. Aczkolwiek miałem prawo jazdy i w naszej wiosce było kilka pojazdów, to jednak nie były moje. A jazda czyimś mnie nie zadowalała. Pierw bym musiał iść, poprosić i mieć nadzieję, że się zgodzi. A sama już myśl, że mam iść prosić nie napawała mnie entuzjazmem. -Ehh. - westchnąłem głęboko. -Chyba czas postarać się o własną furę. -wypowiedziałem na głos. Chociaż na śniadaniu się nie pojawię. Ale do obiadu powinienem się wyrobić. Taką chociaż mam nadzieje. Wyciągnąłem swoje słuchawki z kieszeni i założyłem na głowę. Dzisiaj dla odmiany wziąłem na uszne. Zarzuciłem jeszcze kaptur i włączyłem jeden z utworów. "Bring Me The Horizon - Throne, Idealne." - powiedziałem w myślach. Muzyka rozbrzmiewała w mojej głowie, a droga stała się od razu lepsza. Szło mi się o wiele szybciej i nim się zorientowałem, to znalazłem się w mieście, a raczej na jego przedmieściach. Małe domki rodzinne zamieszkałe przez rodziny, trochę dalej jakiś market i park. Szedłem chodnikiem sprawnie wymijając wszystkich po drodze. Zerknąłem na notatkę, by przypomnieć sobie gdzie było to miejsce. Trzy przecznicę stad skręcić w lewo i szukać numeru 73.  Udałem się drogą pod wskazany adres i po 5 minutach byłem już pod drzwiami. Zapukałem i czekałem, aż ktoś je otworzy. Długo jednak stać tak nie musiałem, bo po chwili drzwi zostały otworzone. W drzwiach stała starsza kobieta. No do prawdy, co z taką osobą można za interesy robić.
-Witam, zostałem przysłany, by coś odebrać. - wyciągnąłem karteczkę z kieszeni i podałem starszej kobiecie.
-Ahh, to po to przyszedłeś, poczekaj chwilkę młodzieńcze, za sekundę jestem. - Kobieta wróciła do środka i zniknęła za ścianą. Niespełna chwilę później wróciła z paczuszką i podała mi ją do rąk.
-Proszę, tylko ostrożnie by nic się nie zniszczyło.
-Dobrze, będę uważał. A teraz proszę mi wybaczyć, będę się już zbierał. - ukłoniłem się leciutko.
-Do widzenia młodzieńcze. - Kobieta zamknęła drzwi i tyle było ją widać. Ja bez zwlekania wróciłem do siebie i zaniosłem paczkę do NIEGO, by mieć to już z głowy. Wszedłem do rezydencji, skręciłem w lewo i udałem się pod drzwi jego gabinetu. Zapukałem i po usłyszeniu pozwolenia, wszedłem do środka.
-Wracam z zadania i oto pańska paczka. - Ukłoniłem się i podałem pakunek.
-Ohh wspaniale, dziękuje, że nie musiałem długo na nią czekać. Chyba uważałeś na nią po drodze?
-Oczywiście, ta babcia, to znaczy Kobieta mi kazała. Mogę zapytać co to jest?
-Jedno z moich ulubionych ciast, ta Staruszka pieczę najlepsze. - zamrugałem kilka razy. Wysłałeś mnie po ciasto? To już chyba jakiś śmiech na sali. Mógł sobie wysłać jakieś dzieciaczki do takiej misji, nie mnie. Wiedziałem, że jest przebiegły, ale to był już szczyt tej góry. Kiedyś spłacę ten dług i będę wolny,
-W takim razie będę już wychodził, zaraz obiad i nie chciałbym się spóźnić.
-Dobrze idź. - ukłoniłem się i wyszedłem. Co za buc. Nie ujdzie mu to na sucho. Zacisnąłem pięści i głęboko westchnąłem. Nie dam się sprowokować.
Wszedłem do sali i zasiadłem na swoim miejscu. Kilka osób już było. Również i siedząca obok mnie Yumi znalazła się dość szybko w jadalni.
-I jak tam zadanie? - zagadała siadając na ksześle
-Wysłał mnie po ciasto... - powiedziałem pod nosem.
-Co? - zapytała, pewnie niedosłyszała odpowiedzi.
-Wysłał mnie... po ciasto... - zażenowanie wresz się ze mnie wylewało.
-Serio. - parsknęła śmiechem.
-Dzięki...
-Przepraszam, to trochę śmieszne. Myślałam, że tu będą tylko zadania typu zlikwiduj, lub szemrane interesy, ale nie coś takiego.
-Też nie przypuszczałem, że zostanę wysłany po ciasto. Oparłem głowę o dłoń i przetarłem czoło. Na samą już myśl o tym cieście robiło mi się niedobrze. Uniosłem z powrotem głowę i spojrzałem na Yumi. -Robisz coś dzisiaj? - zapytałem

<Yumi?>
<Jezu dostałem jakąś wenę>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz