środa, 28 marca 2018

Od Aoife CD Sebastian'a

- Oh, biedactwo. Może lizaczka da ci jakąś dziewczyną, a może i lodzika. - powiedziałam z pogardą oraz ze słodyczą.
Chłopak coś warknął pod nosem, po czym popchnęłam go na jedną ze zbliżających się dziewczyn. Prosto na nią poleciał, nawet padła na podłogę, a on na nią.
Zaczęłam się śmiać, to jest przezabawne. Boki zrywać. Wyminęłam ich i ruszyłam do swojego domu.

Weszłam do mieszkania, zamknęłam drzwi i włączyłam radio. Położyłam się na łóżku i sięgnęłam po laptopa. Zaczęłam oglądać zdjęcia, jednak po jakimś czasie zasnęłam. Obudziło mnie dopiero walenie do drzwi, wstałam i ściszyłam nieco radio. Podeszłam do drzwi i odrobinę je uchyliłam. Stał w nich jeden ze starszych. Mam z nim iść. Zamknęłam drzwi i włączyłam radio, aby wziąć ze sobą klucze. Wyszłam, zamknęłam domek i ruszyłam za nim.

Na miejscu czekał na mnie, On sam. Siedział w swoim fotelu, czarnym garniaku i patrzył. Podeszłam sobie do stojącego stolika z trunkami i sobie je wlałam do kieliszka. Nic nie mówił, czekał. Usiadłam sobie wygodnie naprzeciwko niego w fotelu i rozłożyłam się na nim..
***
Trochę minęło, zanim zjawił się Sebastian, jak mnie zobaczył, wyglądał na złego. Bywa, ponownie spojrzałam na Niego.
- Skoro oboje już jesteście, to wraz ze mną zajmiemy się jajkiem. Tak wiem, co zrobiliście z figurka. Zostaliście wybrani. Komnaty są gotowe. - powiedział i wyszedł. Dziwne to było, no ale skoro mogę spać w willi to w porządku. Choć miałam zamiar gdzieś pojechać.

Sebastian?

środa, 21 marca 2018

Od Sebastiana cd. Aoife


Nie no, super. Po prostu ZA.JE.BI.ŚCIE. Nie ma to przecież jak rzekomo współpracować, a kiedy przychodzi co do czego, najzwyczajniej w świecie zamilknąć i siorbać jakieś cukrowe świństwa, uznając mnie za swojego adwokata. Z początku nawet łudziłem się, że ta doda coś od siebie — dorzuci zasrane trzy grosze, w jakikolwiek sposób pokazując, że ona również brała w tej akcji czynny udział. Aoife jednak była jak zaczarowana — całą swoją uwagę poświęciła na przyglądaniu się zawartości szklanki, chyba za pomocą samego spojrzenia próbując rozpoznać składniki napoju w niej się znajdującego.

niedziela, 18 marca 2018

Od Aoife C.D Sebastiana

Jechałam samochodem, jednak co jakiś czas zwracałam uwagę na figurkę. Zatrzymałam się nagle i spojrzałam na chłopaka.
- Co ty odpierdalasz, do diabła? — zapytał po zdjęciu kasku.
- Figurka zaczęła dziwnie świecić, a po chwili migotała i się otworzyła. - powiedziałam do chłopaka. Ten rusz i otworzył drzwi od strony pasażera, ujrzał wnet jakieś dziwne nieco przypominające jajko. Chłopak coś mówił pod nosem, ja nie wiedziałam, zbytnio co trzeba zrobić.
- Dobra teraz trzeba nieco jechać z szybszą prędkością, aby dojechać na miejsce i wręczyć ten dziwny przedmiot jemu. - powiedziałam i wsiadłam do auta. Sebastian zamknął drzwi ze strony pasażera. Gdy tylko zamknął, odpaliłam samochód i ruszyłam, szybciej niż zwykle.

Już po jakimś niedługim czasie byliśmy na miejscu. Migiem niemal biegiem ruszyliśmy do niego. Wręczyć te oto rzecz, bez pukania daliśmy mu ją. On jednak się spojrzał, jakby oczekiwał, jakiegoś wyjaśnienia. Nie odezwałam się, tylko wygodnie sobie usiadłam, popijać jeden z napoi w szklanej szklance. Koleżka, a mianowicie Sebastian, się denerwował, po czym zaczął swoje wyjaśnienia..

Sebastian?

sobota, 17 marca 2018

Od Sebastiana cd. Aoife


Nie powiem, gładko poszło. Minie zapewne trochę czasu nim tamten biedny staruszek, który dotychczas był właścicielem trzymanej pod moją kurtką figurki, zorientuje się w sprawie jej zniknięcia. Wówczas ta powinna się już znaleźć u swojego pierwotnego właściciela, a my siedzieć w swoich własnych, czterech ścianach. Aby jednak znów móc wręcz rzucić się na kanapę, wcześniej włączając to cudowne urządzenie nazywające się telewizorem, a następnie spędzić resztę dnia na oglądaniu jakichś odmóżdżających seriali, najpierw trzeba było wrócić. A to może okazać się co najmniej trudne, jeśli chcesz przejechać przez Atlantę w godzinach popołudniowych. Wtedy właśnie, jakby na umówiony wcześniej sygnał, ogrom ludzi wypływa z przeróżnych budynków, wywołując tłok nie tylko na chodniku, ale i drodze. Nawet jeśli z tym pierwszym mógłbym sobie nie poradzić, z tym drugim nie powinno być większego kłopotu. Jechać bowiem autem w korku to jedno, a motocyklem to zupełnie coś innego. A właśnie, skoro już o tym mowa.

czwartek, 15 marca 2018

Od Lucjana do Madoxa

Noc zapadła już dawno. Była nad wyraz ciemna i dość chłodna nawet jak na tę porę roku. Żaden promień księżyca nie przedarł się przez gęste chmury zasłaniające całe niebo. Na dodatek wiał wiatr i rozwiewał jego luźne kosmyki ale on miał rozpiętą kurtkę, która również luźno powiewała na wietrze. Nie było mu zimno jednak nie pogardziłby latarką lub naładowanym telefonem. Jego padł już w pół drogi. Polegając więc bardziej na innych zmysłach niż wzrok kierował się w stronę obranego wcześniej celu. Nikomu nie powiedział, że tego popołudnia włamał się do pewnego, chyba tajnego, pomieszczenia i czytał akta, które Lucyfer trzymał swojej siedzibie. Miał nadzieję, że nikt się o tym nie dowie albowiem zobaczył w papierach całkiem niezłą dziewczynę i uznał, że szkoda by nie było jej podpatrzeć. Nawet nie miał planu, uważając, że gdyby doszło do konfrontacji, zacząłby improwizować. Rozejrzał się z ulgą po polance gdy wzrok przywykł do ciemności i ku swojej uciesze zauważył, że mieszkanie do którego zmierza ma zgaszone światła. On też starał się nie zdradzić swojej obecności.

środa, 14 marca 2018

Od Aoife C.D Sebastiana

Przyszłabym wcześniej, jednak nagła rozmowa ze starszymi to też z nim nieco się dłużyła. Kij jeden wie, po co to samo po raz setny mówili. Jednak, gdy po jakieś godzinie albo czort wie po ilu, skończyli, mogłam się ruszyć i iść do osobnika, który na mnie czekał. Ta no nawet nie wiem, kim jest owa osoba. Gdyż dają zadanie, a potem rób sama, może ogarniesz. Miałam na szczęście puchatą bluzę, choć i tak czy to zimno, czy to gorąco nie przeszkadza, mi to.
Dojście na miejsce, a dokładniej rzec biorąc pod kawiarenka "U Babci Grażynki". Ciekawa nazwa, co jakiś czas się do niej wybierałam. Tamtejsze domowe ciepło było jakże interesujące.

wtorek, 13 marca 2018

Od Aaron'a C.D Sam

Kolejna nieprzespana noc w moim przypadku nie była niczym nadzwyczajnym. Koszmary dręczyły mnie coraz częściej i coraz dobitniej uświadamiały mi , jak bardzo jestem bezradny w stosunku do losu, który zawładnął moim życiem i przewrócił je do góry nogami. Chodziłem dookoła jeziora, oglądając odbijający się w tafli srebrny księżyc, zastanawiając się jaki powinien być mój kolejny ruch. Zdążyłem już sobie uświadomić, a raczej przyjąć do wiadomości, że z moich planów sercowych pozostał tylko pył i nic więcej, nie widziałem sensu w brnięciu dalej w zatracenie.

Od Sebastiana do Aoife


Na usta ciskało się w tym momencie niemal miliard słów, z czego żadne z nich nie zostało usłyszane przez otaczających mnie zewsząd oraz zmierzających w każdą możliwą stronę ludzi. Powodem nie było jednak to, że ich przytoczenie wymagałoby ostrej cenzury, a tłum mnie otaczający uznałby mnie zapewne za niespełna rozumu człowieka, siejącego demoralizację na prawo i lewo. W tym wszystkim bardziej chodziło o to, że było mi zbyt zimno, by przynajmniej ruszyć się z miejsca, o otwieraniu buzi nawet nie wspominając. Chłód przypominający igły drażnił praktycznie każdy odsłonięty centymetr skóry, która pod wpływem tak niskiej temperatury oraz długiego oczekiwania na mojego "kompana", już od jakiegoś czasu posiada lekko różową barwę. Tę znienawidzoną barwę. Wiedziałem doskonale, że jedynym sposobem na to, by pozbyć się tej chłodnej skorupy z wolna pokrywającej moje mięśnie, było wejście do jakiegokolwiek budynku. Tam ograniczyłbym praktycznie do zera złośliwe podmuchy wiatru, przez które miało się wrażenie, że jest jeszcze zimniej niż w rzeczywistości. Nie mogłem jednak tak postąpić, gdyż wówczas nie mógłbym obserwować otoczenia w poszukiwaniu Pani Spóźnialskiej. Jej niestety jak nie było, tak nie ma, a ja ciągle mam niebywałą okazję do podziwiania oraz odczuwania tej cudownej pogody. Czuć ten sarkazm. Co najlepsze, nie było ani grama śniegu — tchórz rozpuścił się już po pierwszych cieplejszych dniach. Chłód  jednak wrócił, zsyłając na Atlantę widok niczym z naprawdę późnej jesieni. Sęk w tym, że aktualnie jest wiosna, a i ciągła temperatura nie przekraczająca 5° nie pozwala o tym zapomnieć. Tak samo jak teraz, kiedy powstrzymując szczękanie zębami, ponownie rozejrzałem się dookoła z cichą nadzieją, że ta wreszcie się zjawi.

poniedziałek, 12 marca 2018

Od Sam CD Aaron'a

- Musi Ci naprawdę bardzo zależeć, skoro tu jesteś.
Spojrzałam gniewnie na mężczyznę znad zakrwawionej chusteczki, którą przytykałam do nosa. Właściwie, wyglądał bardzo normalnie, jak na faceta, który mnie tak urządził. Był wysokim, szczupłym, niebieskookim blondynem, ubranym w kaszmirowy, błękitny sweter i jasne spodnie. Ideał każdej matki, przeszło mi przez głowę. Jak bardzo od tego odbiegał. 
Ja też pokazałam klasę. Jego rozwalony łuk brwiowy mówił sam za siebie. Przez krótką chwilę zmartwiłam się, że może mu coś być, bo gdy starał się zapalić papierosa, cały chwiał się na nogach i nie mógł trafić. Bardzo krótką.
- Myślę, że etap poznawania już za nami. - parsknęłam, odrzucając papier. Odchyliłam się na fotelu i zamknęłam oczy.
- Przypomnij mi, dlaczego nie miałbym cię teraz zabić?

Od Derek'a C.D Aizrel

Ostatnie kilka tygodni spędziłem w osamotnieniu, daleko poza granicami stanów zjednoczonych, dlatego spróbujcie wyobrazić sobie moje zdziwienie, kiedy podczas odżynania głowy delikwentowi piłą mechaniczną, przez głośny odgłos silnika przedarł się sympatyczny i dobrze wszystkim znany dzwonek iphone’a. Telefonu od Diabła odrzucić nie mogłem, tak więc po wysłuchaniu co miał mi do powiedzenia, nie zostało mi nic jak zabrać manaty i wpakować się w pierwszy lepszy samolot powrotny. Szczęście mi dopisało bo po niecałych dwudziestu czterech godzinach byłem już w domu.

niedziela, 11 marca 2018

Od Aaron'a C.D Sam

Ostatni raz rzuciłem okiem w kierunki, gdzie przed chwilą zniknął nieznajomy. Chociaż nie, nieznajomy to złe określenie, bo tą twarz już gdzieś kiedyś widziałem, lecz próby odnalezienia tej jego facjaty w moim umyśle zakończyły się niepowodzeniem. Wzrokiem powróciłem na dziewczynę, która drżała, wgapiając we mnie szare, wyłupione oczy. Z grzeczności i może lekkiego zmartwienia zapytałem czy wszystko okej, na co energicznie pokręciła głową. Westchnąłem z cicha i wstałem, ściągając z pleców topazową marynarkę, którą już po chwili otuliłem ramiona dziewczyny.
- Chodź, porozmawiamy gdzieś, gdzie nie ma tylu uszu. – mruknąłem, wyciągając do niej rękę.

Od Ethian'a Cd. Rosalie

Tydzień. Tyle minęło od ostatniego "dziwnego" zlecenia. Niby miało być jak każde inne, które od jakiegoś czasu miałem wykonywać, a wyszło z tego coś bardziej poważnego. Samo zaangażowanie Rose i jej strach wskazywał na coś bardzo niecodziennego. Cały tydzień w książkach. Sam nawet zabrałem się, nazwijmy to za pomoc i zajrzałem do biblioteki. W końcu cały tydzień nie usiedzę na miejscu czekając. Mimo iż zasiadłem do sterty ksiąg, to nic po za mitami i dziwnymi przypadkami nie znalazłem. Chociaż po tym co mnie spotkało, to nie zdziwiłbym się jak by jakieś z tych mitów były prawdziwe.

Od Aoife do Ethian'a

Usiadłam z powrotem na łóżku i patrzyłam się na ścianę, nucąc sobie jakąś piosenkę. Przynajmniej miałam przy sobie telefon, jak i słuchawki, może wytrzymam. Położyłam się i zaczęłam remiksować nową piosenkę. Słuchałam i tak się wyciągnęłam, że nawet nie spostrzegłam, na jaka to jest godzina. Byłam zbyt zajęta, to też mogłam słuchać, śpiewać i zatracić się w tej jakże cudownej melodii. Brakowało mi tylko instrumentów. Szkoda, że nie ma tu jakiegoś instrumentu. Tylko otóż muzyka daje mi upust emocji. Przez to, iż już nie mogę pracować, trochę straciłam poczucie życia. Wstałam i zaczęłam się ruszać, włączyłam, zremisowała piosenkę. Nie obchodziło mnie nic dookoła, nawet nie wiem, jak długo robiłam to, co robiłam.. Przymknęłam oczy i dalej się wsłuchiwałam. Tak to jest to. Musiała być idealna, wtedy mogę ją rozesłać.
Pamiętam jak ja i moja anarchiczna zespołowa rodzina się zawiła. Jednak teraz, musi się udać, może wyjdzie. Nagrałam też filmik z tym, jak tańczę oraz śpiewam to też, jak się nudzę. Kilka zdjęć też poleciało. Wysłałam moją piosenkę i wrzuciłam może poleci łańcuszek. Na moją stronę, wrzuciłam także kilka zdjęć, to tę piosenkę i filmiki. Mam, chociaż jakieś zajęcie..
Położyłam się na łóżku i słuchałam dalej, nie byłam zmęczona ani trochę. Choć mimo to musiałam napisać do szefowej, że odchodzę z roboty. Nieco była zasmucona, no ale cóż pech. Dadzą radę beze mnie. Cały tydzień w swoim domku, jedynie będę mogła wychodzić na posiłki. Nie mówcie, że dadzą mi nianie, abym mogła bezpiecznie dotrzeć do willi i z powrotem to byłaby już lekka przesada.

Następnego dnia zostałam odprowadzona do swojego domku. Dali mi chwilę na przebranie się, gdyż pora śniadania się zbiera. Weszłam i ruszyłam wziąć prysznic i ubrałam bluzkę zapinana na guziki. Jednak biust oraz brzuch było widać. Do tego krótkie spodenki, w większości przerobione. Koturny oraz koszula w kratę. Trochę je wyprostowałam i pomalowałam się nieco mocniej. Kilka bransoletek oraz naszyjników. Wyszłam z domu i ruszyłam. Za starsza. Włożyłam dłonie do kieszeni i poszłam dalej. Minęłam Ethian'a, pomachałam do niego. Jego wyraz twarzy był zabawny. Zauważyłam blondynkę. Podeszłam do niej i szepnęłam. - Uważaj na kogo, wpadasz mała. - uśmiechnęłam się i poszłam do willi. Po minutach poszłam zająć swoje miejsce. Czekałam, aż przyniosą przez ten czas, próbowałam jakoś usiedzieć.
Po śniadaniu ubrałam się do pokoju i położyłam się, na łóżku wyjmując urządzenie i, abym mogła znaleźć to, co chce. Nieoczekiwani goście mnie nieco zaskoczyli pozytywnie. Wstałam i ruszyłam do drzwi. W nich stała tamta dwójka, wpuściłam oboje i poszłam robić swoje.

Ethian? Colette?

sobota, 10 marca 2018

Od Sam CD Aaron'a

Pierwsze dni wiosny upływały podobnie. Zmęczona koszmarami wstawałam rano, szłam na śniadanie, a potem Rosalie mówiła mi, co robić. Czasem nie robiłam nic, snując się bez celu po wiosce, z rzadka dostawałam jakieś zlecenia. Na początku trochę się ich bałam, ale nie były specjalnie trudne. Miałam wrażenie, że Rosalie wybierała takie,  żebym zbytnio się nie namęczyła. Była tutaj na razie moją jedyną znajomą, oprócz Aaron'a oczywiście.
Unikał mnie, ale nie winiłam go za to. Nie było dnia, bym o nim nie myślała. Obrazy, które pokazała mi Starsza były niczym nieco łzawy dramat, ale nie potrafiłam traktować ich inaczej. Nie potrafiłam traktować inaczej jego, jak na to zapewne zasługiwał. Żałowałam jedynie, że nie mogę być dla niego tą, którą obdarzył uczuciem. Tamta Samantha odeszła, a zostałam ja. Nieporadna Servantka bez celu w życiu.
Rosalie powiedziała mi, że to się kiedyś już raz zdarzyło. Pomaga mi szukać lekarstwa, ale twierdzi, że to będzie trudne. Najwyraźniej blokadę założył mężczyzna, z którym obudziłam się w hotelu - to mogło tłumaczyć, skąd wiedział o mnie najważniejsze rzeczy. Tylko on mógł ją zdjąć, tak jak Rosalie wcześniej zdjęła moją. Istniał jednak poważny problem. Wiedziałam jedynie,  że nazywa się Carter, nawet nie pamiętałam do końca jak wyglądał. Starsza starała się go odszukać, niestety bezskutecznie. Zapadł się jak kamień w wodę.
Bez niego moje wspomnienia nie będą kompletne. Obrazy z pamięci Aaron'a były kroplą w morzu mojego jestestwa. By poznać siebie i pozbyć się koszmarów kolejny raz, moją nadzieją był tajemniczy nieznajomy.

czwartek, 8 marca 2018

Od Aaron'a C.D Samanthy

Pomimo tego, że wiosna wkroczyła otwierając przed nami dłuższe, przepełnione słońcem i ciepłem dni, dla mnie wszędzie panowała szarość, dobijająca, zimna, szarość. Delikatnie muskałem klawisze fortepianu, wydobywając z niego ciche dźwięki, które nie tworzyły żadnej składni, po prostu były. Z chwilą, jedną dłonią zacząłem wygrywać melodię, melancholijną, wyrażającą pustkę, która pochłonęła moje wnętrze. Zastanawiałem się dlaczego akurat mi musiało się to przydarzyć. Najpierw poznajesz kobietę, na pierwszy rzut oka niczym nie wyróżniającą się spośród tłumu innych, potem jakimś dziwnym trafem zaczynasz dostrzegać jej zalety, włosy, oczy, ciało, następnie spędzasz z nią coraz to więcej czasu, aż w końcu na jej widok odczuwasz niewytłumaczone szczęście i podniecenie. Cieszysz się każdą spędzoną z nią chwilą i nawet cisza w bezruchu staje się ciekawą, jeżeli tylko ona jest obok i możesz zatracić się w jej oczach. Tak było w moim przypadku, a zdarzyło się to mi już drugi raz w życiu. Drugi raz, tak samo się potoczyło i drugi raz tak samo się zakończyło. Może taki już mój los, może właśnie na takie rozterki została przeznaczona moja dusza. Chęć opuszczenia Atlanty po raz kolejny, była nie do zwyciężenia, szczególnie gdy przechodziłem obok jej domu, kiedy do moich nozdrzy dobiegał zapach jej słodkich perfum. To nie było moje miejsce. Ilekroć wracałem by zjednać się z rodziną, tylekroć musiałem odejść na długie lata, by zatracić w pamięci nieprzyjemne wydarzenia. Może i tak miało być tym razem.
Ujmując w dłonie podest z klawiszami wstałem gwałtownie, używając tym samym całej swojej siły. W jednej chwili rozległ się huk i agoniczny płacz rwanych strun, kiedy fortepian z spotkał się z podłogą, wydobywając z siebie ostatnie, pozbawione składu brzmienie. Oddychałem szybko i ciężko, wpatrując się w połamane panele, które odskoczyły od podłogi z powodu ciężaru, które w nie uderzył.
- Aaron! – krzyknęła zdesperowana Rosalie, stając w wejściu do Sali. – Coś ty zrobił? – kontynuowała przejętym tonem. Nie zareagowałem. Rozluźniając krawat ruszyłem do wyjścia, bez słowa mijając dziewczynę w przejściu.

Od Aizrel CD Derek'a

Odjechał. Tak po prostu, zamiast dać mi szczegóły zlecenia i mieć to za sobą. Może jemu nie podobał się pomysł Lucyfera, ale ja chciałam po prostu zarobić. Zaczęłam chodzić w kółko po korytarzu Siedziby, ignorując zdziwione spojrzenia innych Servantów. Odetchnęłam cicho, zastanawiając się, co zrobić. W końcu zrezygnowana, udałam się do swojego domku. Co miałam zrobić, skoro ledwo zmartwychwstały starszy odpowiedzialny za moje zlecenie znowu wyjechał nie wiadomo gdzie?

***


Od Lucjana Do Aizrel

Zapadł chłodny wieczór. Nie był może tak gwieździsty jak poza miastem, przez powietrze zatrute smogiem i żółtym światłem ulicznych lamp ale na pewno cieplejszy niż w lesie. Już tęsknił za swoim mieszkaniem z dala od betonowego labiryntu. Wydawało mu się zabawne, że mieszkali w takiej zgodzie z naturą. No bo chyba każdemu kogo znał za życia demony kojarzyły się ze zniszczeniem. A jednak on chciał myśleć inaczej. Nawet kiedyś gdy był młodszy miał teorię, że Lucyfer zazdrosny o powodzenie Boga, zrobił sobie drugie niebo. Oczywiście Bóg nie lubił sprzeciwu i wygnał go, a że zwycięzcy piszą historię, to przedstawił owe niebo Lucyfera jako coś ultra złego. I tak zostało do dzisiaj. Zastanawiał się czy to przez tą przychylność Lucyfer podał mu dłoń? Westchnął ciężko.

środa, 7 marca 2018

Od Sam CD Aaron'a


"Nie, nie, nie pozwól jej uśmiechowi Cię ogłupić,
Nie pozwól jej oczom Cię omamić,
Czerwone usta zawsze kłamią.
Bo jej czerwone usta
Mają obrzydliwą cenę,
To morderstwo w jej raju.
Nie, nie, czerwone usta
Mają obrzydliwą cenę,
To morderstwo w jej raju."

Od Ethian'a Cd. Aoife

Po wpakowaniu półprzytomnej Colette do auta i sprawdzeniu, czy nic jeszcze jej nie dolega zasiadłem za kierownicą i czekałem na Aoife. Powinna poradzić sobie z nimi dość szybko, tak chociaż myślałem. Po krótkiej chwili nie wracała.
-Co za utrapienie z wami. - rzuciłem do nieprzytomnej Colette. Co prawda nie słyszała mnie, ale same słowa miały raczej zachęcić mnie do działania. Wyszedłem z auta i udałem się w zaułek za zapleczem. Okładało ją kilku. No do prawdy, to są tylko zwykli ludzie, powinnaś dać im radę. Podszedłem do nich i złapałem jednego za nadgarstek gdy unosił pięć do bicia. Spojrzał na mnie z wrogością. Drugą dłonią złapałem go za kark i odrzuciłem pod ścianę budynku, na oko jakieś siedem metrów. Reszta jego kompanów spojrzała na mnie z wrogimi zamiarami. Niestety mój wzrok, albo raczej chęć zabicia ich, która wychodziła z niego wystarczyła, by ich przegonić. Marnotrawstwo czasu. Podniosłem nieprzytomną Aoife z ziemi i zarzuciłem przez ramie. Odchodząc spojrzałem jak zbierają swojego kumpla spod ściany.
-Wróćcie jak przełamiecie ten strach. - wyrzuciłem pod nosem. -Naprawdę jak mogłaś dać się pobić takim słabiakom. - dodałem. Posadziłem ją na miejscu pasażera obok kierowcy i sam zasiadłem za kółkiem. Zerknąłem jeszcze do tyłu na Colette i odjechałem.

wtorek, 6 marca 2018

Od Aaron'a C.D Samanthy

" And i feel only cold and hollowness... "

W uszach wciąż brzmiał mi pisk opon, bitego szkła, pod nosem unosił się zapach benzyny i nadpalonej gumy, a wszystkie mięśnie i kości łamały się i rwały naprzemiennie, bez końca. Moje ciało odczuwało katusze jak gdyby smagane na zmianę skórzanym biczem i rózgą, które uderzając w najczulsze punkty, doprowadzały ciało do stanu krytycznego, powoli rozrywając każdy napięty kawałek skóry. 

poniedziałek, 5 marca 2018

Od Sam CD Aaron'a

Siedziałam na plastikowym krześle, ściskając w dłoniach kolejny kubek z kawą. Lampa o jaskrawym, białym świetle migała niespokojnie nad moja głową, przyprawiając mnie o migrenę. Mnie jednak i tak było wszystko jedno.
Minęły ponad trzy godziny, odkąd zaczęli operować Aaron'a. Zaraz po wypadku cudem znalazłam swój telefon, po czym zadzwoniłam na pogotowie. Może zachowywałam się jeszcze zbyt ludzko, bo w końcu Servanci mają to przyspieszone gojenie, ale nie mogłam patrzeć, jak Aaron cierpi. Na adrenalinie wsiadłam z nim do karetki, trzymałam go za rękę i biegłam za nim korytarzem, gdy wieźli go na salę operacyjną. Przed zamkniętymi drzwiami emocje w końcu opadły, a ja osunęłam się na podłogę niczym pozbawione opieki dziecko.

czwartek, 1 marca 2018

Od Aarona C.D Sam

Kiedy jej zimne palce przewędrowały po linii moich kości policzkowych drgnąłem lekko, lecz z chwilą odchyliłem głowę, sprawiając, że jej dłoń znacznie oddaliła się od moje twarzy. Powoli rozwiązałem sznurówkę jej drugiego buta, po czym rzuciłem go na ziemię, obok poprzedniego.
- Nie powinnaś była tego mówić. – mruknąłem bezuczuciowo, spoglądając jej w oczy. Spojrzenie dziewczyny wyrażało nie małe zakłopotanie, skrzywiła twarz w grymasie, po czym wzruszyła ramionami i opadła w miękkie poduszki. Chwilę nie ruszałem się z miejsca, nasłuchując jej oddechu. Nie minęło pięć minut, kiedy otumaniona spożytą ilością alkoholu, udała się do krainy snów. Wstałem powoli i z delikatnością okryłem ją leżącym na kanapie kocem. Później zaczęły się schody.