czwartek, 8 marca 2018

Od Aizrel CD Derek'a

Odjechał. Tak po prostu, zamiast dać mi szczegóły zlecenia i mieć to za sobą. Może jemu nie podobał się pomysł Lucyfera, ale ja chciałam po prostu zarobić. Zaczęłam chodzić w kółko po korytarzu Siedziby, ignorując zdziwione spojrzenia innych Servantów. Odetchnęłam cicho, zastanawiając się, co zrobić. W końcu zrezygnowana, udałam się do swojego domku. Co miałam zrobić, skoro ledwo zmartwychwstały starszy odpowiedzialny za moje zlecenie znowu wyjechał nie wiadomo gdzie?

***


Plum. Plum. Plum. Woda. Cholera. Cholerne zlecenie. Cholerne więzienie. Cholerne życie. Cholerny pakt. Delikatnie przejechałam językiem po spierzchniętej, suchej wardze i spojrzałam na miedziany kubek, w którym zbierała się woda skapująca z kamiennego sufitu. Ostrożnie doczołgałam się do tamtego miejsca, uważając na złamaną w dwóch miejscach nogę i skręconą kostkę. Dwadzieścia dwa dni... Ostrożnie podniosłam kubek. Trzynaście godzin. Dotknęłam suchymi ustami krawędzi kubka. Czterdzieści osiem minut. Powoli przechyliłam naczynie, by stęchła ciecz spłynęła do mojego gardła. Szesnaście... Siedemnaście... Osiemnaście sekund... Kiedy przełknęłam ciecz, odliczanie towarzyszące mi od początku odsiadki nagle się urwało. Aż o mało się nie zakrztusiłam z zaskoczenia. Kiedy dopiłam wodę, odłożyłam kubek na miejsce, by znowu ją zbierał. Następnie oparłam się plecami o ścianę i przymknęłam oczy. Sen...

***
Dwadzieścia dwa dni wcześniej...

Czy wściekłość to odpowiednie stwierdzenie? Wzburzona wrzuciłam torbę na siedzenie pasażera i siadłam za kierownicą, trzaskając za sobą drzwiami. Walić czekanie. Tydzień to wystarczająco dużo, żeby być zdenerwowanym za brak odpowiedzi. Derek się nie odezwał. Wyjechał. Lucyfer nie chciał nic powiedzieć. Przynajmniej z dawnych lat miałam doświadczenie w przeszukiwaniu rzeczy. Jeszcze raz spojrzałam na teczkę z aktami mężczyzny, którego miałam zabić. Czemu nikt nie chciał od początku powiedzieć, o jakie zlecenie chodzi? To nie jest pierwszy raz... Potrząsnęłam delikatnie głową i odpaliłam silnik. Już za cztery godziny będę na miejscu.

***
Piętnaście dni wcześniej...

Każdy łowca musi znaleźć swoją ofiarę. Niezależnie co potem z nią zrobi, musi ją najpierw wytropić. Ze zdumieniem zauważyłam, że bardzo przypomina to dochodzenie. Trzeba zdobyć wszelkie dostępne informacje, a następnie zrobić z nich użytek. Adam Becke. Były marines, walczył w Iraku. Po kartotece jego wojennych wykroczeń nie wiedziałam, czy diabeł chce się go pozbyć, czy raczej wcielić w swoje szeregi. 
Poznanie miejsc, w których przebywa ofiara, a także jej pobratymców nie zapewnia, że polowanie polowanie będzie udane. Ba, im więcej osób zna ofiarę, tym gorzej dla łowcy. Wtedy morderstwo zostanie odkryte szybciej. Gdybym tylko miała jakąś pomoc...

***
Dwa dni wcześniej...

Martwe, nieruszające się ciało. Krew. Dziwne uczucie... dawno nie strzelałam. Spojrzałam jeszcze raz na zmasakrowaną twarz Adama, po czym odwróciłam się na pięcie. Ruszyłam z powrotem do wynajętego motocykla. Łatwo poszło, jak na działanie jednoosobowe. Teraz tylko hotel i Atlanta...

***
Dwadzieścia cztery godziny wcześniej...

Niebieskie światło. Walenie do drzwi. Policyjne odznaki i brutalne skuwanie. Wywlekli mnie jak psa na zimne, wczesnowiosenne powietrze, a zwykły, krótki rękawek i cieniutkie spodenki były za luźne na taką temperaturę. Kiedy tylko zaczęłam się szarpać, wręcz z zadowoleniem połamali mi nogi.

***
Pobudkę zagwarantował mi zgrzyt jakiegoś zamka w oddali. Po chwili poczułam powiew już dawno zapomnianego, świeżego powietrza. Odetchnęłam cicho, zastanawiając się, kiedy następnym razem takie powietrze do mnie dotrze. Na powrót przymknęłam oczy, delektując się chwilą. A raczej starając się to robić, ponieważ zbliżające się kroki nie dawały mi spokoju. Po chwili drzwi do mojej celi otworzyły się z charakterystycznym, głuchym odgłosem. Aż podskoczyłam w miejscu. Spojrzałam w stronę otwartych drzwi. Stojąca tam sylwetka wcale mnie nie zaskoczyła.
- Bardzo zjebałam, co? - zaśmiałam się mocno zachrypniętym głosem.

Derek?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz