środa, 7 marca 2018

Od Ethian'a Cd. Aoife

Po wpakowaniu półprzytomnej Colette do auta i sprawdzeniu, czy nic jeszcze jej nie dolega zasiadłem za kierownicą i czekałem na Aoife. Powinna poradzić sobie z nimi dość szybko, tak chociaż myślałem. Po krótkiej chwili nie wracała.
-Co za utrapienie z wami. - rzuciłem do nieprzytomnej Colette. Co prawda nie słyszała mnie, ale same słowa miały raczej zachęcić mnie do działania. Wyszedłem z auta i udałem się w zaułek za zapleczem. Okładało ją kilku. No do prawdy, to są tylko zwykli ludzie, powinnaś dać im radę. Podszedłem do nich i złapałem jednego za nadgarstek gdy unosił pięć do bicia. Spojrzał na mnie z wrogością. Drugą dłonią złapałem go za kark i odrzuciłem pod ścianę budynku, na oko jakieś siedem metrów. Reszta jego kompanów spojrzała na mnie z wrogimi zamiarami. Niestety mój wzrok, albo raczej chęć zabicia ich, która wychodziła z niego wystarczyła, by ich przegonić. Marnotrawstwo czasu. Podniosłem nieprzytomną Aoife z ziemi i zarzuciłem przez ramie. Odchodząc spojrzałem jak zbierają swojego kumpla spod ściany.
-Wróćcie jak przełamiecie ten strach. - wyrzuciłem pod nosem. -Naprawdę jak mogłaś dać się pobić takim słabiakom. - dodałem. Posadziłem ją na miejscu pasażera obok kierowcy i sam zasiadłem za kółkiem. Zerknąłem jeszcze do tyłu na Colette i odjechałem.

***
-W końcu się ocknęłaś. - rzuciłem do leżącej jeszcze i zdezorientowanej Aoife.
-Gdzie ja jestem? - powiedziała rozglądając się energicznie po pomieszczeniu.
-Skrzydło medyczne w willi. - nie odrywając wzroku z dokumentów kolejnej misji odpowiadałem.
-Długo byłam nieprzytomna? - dziewczyna w końcu przeszła z pozycji leżącej do siedzącej.
-Z cztery godzinki, może trochę dłużej. - przewróciłem kolejną stronę dokumentów. Nie wiem co bardziej mnie teraz interesowało.
-A co z nią? - zapewne mówiła o Colette.
-Wygląda i czuje się lepiej niż ty. Żałosne... - dziewczyna zdezorientowała się.
-Co takiego? - zapytała.
-To że dałaś się tak porobić. Doprawdy poradziłabyś sobie z nimi w mgnieniu oka. Zatracasz się przez ten klub. No i zapomniałaś, że nie możemy się upić? Colette nie była pijana. To było coś, co ma wpływ na nas wszystkich. - oderwałem wzrok od papierów i spojrzałem na Aoife. Milczała z odwróconym wzrokiem i zaciśniętymi pięściami na pościeli. -Od dzisiaj tam nie pracujesz, koniec z tym. - dodałem.
-Nie możesz mi zabronić. - czułem sprzeciw w jej głosie.
-To rozkaz najwyższego. Przypominam, że jesteśmy od wykonywania zleceń, które dostaniemy od starszych. Nie możemy pracować jak normalni ludzie. Już od dłuższego czasu byli wkurwieni na Ciebie Ci nad nami. Ale dzisiejszy przypadek przelał czarę goryczy. Koniec z tym. Nie jesteś już człowiekiem. Zginiesz jeśli przeciwstawisz się temu. - zamknąłem teczkę i wstałem. Spojrzałem na nią. Była zła. Pewnie na mnie, ale to nie moje rozkazy. Odwróciłem się do drzwi i ruszyłem w ich stronę. Zatrzymałem się za progiem i rzuciłem ostatnie zdanie jakie sobie przypomniałem.
-Zapomniałbym, masz areszt domowy, dzisiejszą noc spędzasz w tym pomieszczeniu, spokojnie drzwi będą zamknięte, są tak skonstruowane, że ich w żaden sposób nie wyważysz, czy nie zniszczysz. No i nie ma tu okien. A od jutrzejszego poranka przez tydzień siedzisz w swoim domku na drzewie i schodzisz tylko na posiłki. Starsi się Tobą zajmą. - to by było na tyle. Zamknąłem za sobą drzwi, Starszy dokończył reszty z zamknięciem pomieszczenia, a ja udałem się wypełnić tę dość łatwą misje.

<Aoife?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz