piątek, 29 grudnia 2017
Od Aizrel CD Derek'a
Otworzyłam usta zaskoczona, patrząc to na pudełko, to na odchodzącego mężczyznę. Kiedy już byłam w stanie wydobyć z siebie głos, starszy był już w sporej odległości.
- Dzięki - burknęłam tylko.
Zaskoczona jednak zauważyłam, że Derek machnął ręką, jakby mnie usłyszał. Potrząsnęłam tylko głową, sądząc, że mi się zdawało i weszłam z powrotem do mieszkania z zamiarem wypakowania podarunku od starszego. Położyłam opakowanie na małym stoliku i usiadłam na kanapie. Zaczęłam się przyglądać pudełku. Mówił, że zwraca, ale… nie do końca wiedziałam, czy mogę mu zaufać. Jeszcze niecałe dwadzieścia cztery godziny wcześniej o mało nie zmiażdżył mi tchawicy. Odetchnęłam cicho i w końcu sięgnęłam po drewnianą skrzynkę i położyłam ją na kolanach. Ostrożnie uchyliłam wieko. Uśmiechnęłam się delikatnie, widząc zawartość opakowania. Wyciągnęłam pistolet, ważąc go przy okazji w dłoni.
- No, ujdzie – mruknęłam tylko i schowałam broń do pustej kabury przy pasie.
- Dzięki - burknęłam tylko.
Zaskoczona jednak zauważyłam, że Derek machnął ręką, jakby mnie usłyszał. Potrząsnęłam tylko głową, sądząc, że mi się zdawało i weszłam z powrotem do mieszkania z zamiarem wypakowania podarunku od starszego. Położyłam opakowanie na małym stoliku i usiadłam na kanapie. Zaczęłam się przyglądać pudełku. Mówił, że zwraca, ale… nie do końca wiedziałam, czy mogę mu zaufać. Jeszcze niecałe dwadzieścia cztery godziny wcześniej o mało nie zmiażdżył mi tchawicy. Odetchnęłam cicho i w końcu sięgnęłam po drewnianą skrzynkę i położyłam ją na kolanach. Ostrożnie uchyliłam wieko. Uśmiechnęłam się delikatnie, widząc zawartość opakowania. Wyciągnęłam pistolet, ważąc go przy okazji w dłoni.
- No, ujdzie – mruknęłam tylko i schowałam broń do pustej kabury przy pasie.
Od Alie C.D Aarona
Ble, ble i ble. Samoluby są zagrożeniem. Och jak to ciężko być samolubem. Och jakie to jest zagrożenie. Ha ha ha.... Gdybym była takim samolubem zrobiłam bym mu aferę zamiast posłusznie wsiąść do samochodu. Lucyfer nie zauważył mojej nieobecności ? Tak samo jak wczoraj, przedwczoraj i przez cały mój pobyt tu. Jestem przecież słabym sługą, nowicjuszem. Co ja tam mogę obchodzić wielkiego Pana Piekieł. No cóż, „człowiek” który nawet nie raczył się przedstawić uważa inaczej. Nie wszczynając żadnej kłótnie, bo to bez sensu, ruszyłam do swojego lokum. Może gadać sobie co chce ale jestem z siebie dumna. W ciągu dnia pozbyłam się jednego dilera, spaliłam mu mieszkanie, hangar z prochami i pięknie rozjebałam jego auto potem paląc. Ach tyle ognia.... Zemsta jest słodka jeszcze gdy uważają cię za ducha. Uśmiecham się pod nosem na samą wspomnienie jego błagań o życie. Po dokładnym umyciu się ruszam na obiad. Tak, ja samodzielnie z nieprzymuszonej woli idę jeść. Szyderczo patrzę się w oczy mojego „bohatera”. Mimo dobrego samopoczucia i chęci do jedzenia nie mogłam jeść. Po kilku kęsach pojawił się odruch wymiotni który uniemożliwił mi nabrania sił.
czwartek, 28 grudnia 2017
Sweter z reniferem Od Sam do Aarona
Uchyliłam powieki, przeciągając się pod ciepłą kołdrą. Pokój zalewało białe światło, które raziło mnie w oczy. W tym momencie żałowałam, że nie mam rolet.
Dziś był ten dzień - dwudziesty czwarty grudnia. Wigilia. Prychnęłam w myślach. Właściwie po raz pierwszy spędzałam je z dala od rodziny, ale to nie było dużym problemem. Nigdy jakoś specjalnie ich nie świętowaliśmy. Mama, kiedy tylko mogła, namawiała tatę, byśmy wyjeżdżali. Najlepiej do ciepłych krajów.
Tak więc, nigdy nie ubierałam nawet głupiej choinki. Może raz, w przedszkolu, ale to się nie liczy.
Ten dzień będzie jak każdy inny. Zerknęłam na zegar stojący na komodzie. Hmmm. Pół godziny po śniadaniu. No cóż, przegapiłam. Ostatnio robiłam to coraz częściej. Nikt tam raczej za mną nie tęsknił.
Dziś był ten dzień - dwudziesty czwarty grudnia. Wigilia. Prychnęłam w myślach. Właściwie po raz pierwszy spędzałam je z dala od rodziny, ale to nie było dużym problemem. Nigdy jakoś specjalnie ich nie świętowaliśmy. Mama, kiedy tylko mogła, namawiała tatę, byśmy wyjeżdżali. Najlepiej do ciepłych krajów.
Tak więc, nigdy nie ubierałam nawet głupiej choinki. Może raz, w przedszkolu, ale to się nie liczy.
Ten dzień będzie jak każdy inny. Zerknęłam na zegar stojący na komodzie. Hmmm. Pół godziny po śniadaniu. No cóż, przegapiłam. Ostatnio robiłam to coraz częściej. Nikt tam raczej za mną nie tęsknił.
Christmas is not sucks
To opko nie wyszło najlepiej. Zdecydowanie wolę pisać z perspektywy Milky i strasznie się rozpisywać. Tutaj coś mnie tchnęło, żebym zrobiła to w taki sposób... i nie wyszło, ale najważniejsze, że jest!
"Christmas is not sucks"
piątek, 22 grudnia 2017
Od Aarona C.D Sammy
Z trudem podniosłem ociężałe powieki, by po chwili, porażony wszechogarniającą jasnością ponownie, szczelnie je zacisnąć. Jedyne co udało mi się ustalić w tej krótkiej chwili podczas gdy były otwarte, to to, że znajdowałem się obecnie we własnym łóżku. Podniosłem się na łokciach przecierając piekące oczy, ale przede wszystkim tłumiąc jęk, spowodowany rwącym bólem klatki piersiowej. Powoli rozejrzałem się po pokoju, jakbym wieki w nim nie przesiadywał. Pomimo ciemnych mebli, jasność pokoju uderzała we mnie dość dosadnie. Z trudem zwlokłem się z materaca, podchodząc do stojącego nieopodal lustra na drewnianym stelażu, uświadamiając sobie w tamtym momencie, że ubrany byłem jedynie w szare bokserki marki calvina kleina. Przez chwilę zastanawiałem się, jak to możliwe, że zasypiając, zasypywał mnie śnieg, a po przebudzenie znajdowałem się we własnym lokum, do tego prawie nagi. Przyglądając się pozostałościom, po krzywdzie, którą wyrządziła mi siwowłosa, przez myśl przeszło mi, że to ona mogła mnie przywlec z powrotem, jednak odrzuciłem od siebie ten fakt tak samo szybko, jak do mnie zawitał. To pewnie Lucyfer, zgaduję, że znalazł mnie, leżącego tam na dole, niczym kukłę. Co za wstyd. Ziewając wyciągnąłem z szafy wybrany na ten dzień ubiór i podążyłem w stronę łazienki, wykonać, jak mi się zdawało poranną toaletę. Po odświeżeniu ciała pod ciepłymi strumieniami, czułem się o wiele lepiej niż wcześniej, choć ból rozerwanej na wskroś skóry wciąż dawał się we znaki. Ponownie stanąłem przed lustrem, zapinając przy rękawach srebrne, wysadzane czarnymi kamieniami spinki. Gdyby nie podkrążone i nad wyraz sine oczodoły, oraz usta podobnego koloru, mógłbym rzec, że wyglądam dziś co najmniej nienagannie. Spoglądnąłem na zegarek, z myślą, że wskazówki pokażą mi dziewiątą, jednak jak zwykle moje przekonania musiały zawieść. Zegar wskazywał godzinę w pół do drugiej po południu. Przetarłem twarz, zastanawiając się, czemu nie zerknąłem na niego wcześniej. Zarzucając na plecy marynarkę wraz z płaszczem udałem się do wyjścia, po drodze zahaczając o pokój Dereka. Wewnątrz unosił się zapach stęchlizny, jak gdyby ciało starszego zaczęło się rozkładać. Wykrzywiając twarz w grymasie, podszedłem do ferelnego okna, aby wpuścić do środka choć odrobinę powietrza. Nie umknęła mi wielka, szkarłatna plama, rozpostarta na śniegu. Nie chcąc wracać do wydarzeń z poprzedniego dnia, upewniłem się, że serce Dereka uderza w miarę rytmicznie by zaraz opuścić posiadłość.
Od Sebastiana cd. Katrins
Tak naprawdę nie wiedziałem, w jaki sposób miałem jej odpowiedzieć. A raczej nie za bardzo mogłem zdecydować, od czego zacząć. Może od zapytania, jak podoba jej się dzisiejszy dzień i co sądzi na temat świąt Bożego Narodzenia, a może od tych najbardziej nurtujących mnie pytań, przechodząc w ten sposób do rzeczy? Owijać niepotrzebnie w bawełnę czy rzucić prosto z mostu? Bardziej w moim stylu było to drugie, ale w sumie... Przecież uwielbiam wkurzać ludzi, a takiej okazji nie mogę przegapić. Poza tym to w sumie tak jakby moje hobby.
środa, 20 grudnia 2017
Od Katrnis C.D Sebastiana
Spojrzałam na chłopaka, który wcześniej na mnie krzyczał. Niech z tym drzeniem mordy pójdzie gdzie indziej. Nie jestem taka miła. Patrzyłam się uważnie jemu twarzy i to kiedy zapytał czy my się znamy odrazu zaczęłam analizować czy na pewno go nie wiedziała. Niestety nie. Nie znam go. Niech spada na drzewo.
- Nie. Nie znamy się i na pewno nie poznamy się również. - Powiedziałam niemiłym tonem.
Po dłuższej chwili ruszyłam przed siebie w poszukiwaniu jednej rzeczy. Chciałam odnaleźć jeden model motocykla, który chciałam kupić i chyba tak zrobię. Muszę tylko dość do salonu gdzie będzie Suzuki GSXR750 K6. Ten model podobał mi się przed tym jak podpisałam pakt z diabłem. Ale niestety nie było mnie na niego stać. Szłam sobie na spokojnie przez godzinkę lub nawet dwie, aż doszłam do salonu Suzuki. Weszłam do środka i szukałam w śród samochodów motocykli. Po jakiejś chwili odnalazłam je. Zaczęłam szukać maszyny, którą chciałam kupić. Oczywiście sprzedawca podszedł do mnie i porozmawiał na temat ceny maszyny, na którą oczywiście się zgodziłam i zapłaciłam. Wyjechałam swoją piękną maszyną z salonu i jechałam już po drodze. Omijałam wężykiem wszystkie samochody kiedy widziałam jeden motocykl! To był ten chłopak. Muszę go zgubić. Przyspieszyłam bardzo ostro by być daleko od niego, lecz tak samo zrobił co ja.
- Kurna... Niech się odwali!
Zaczęłam się rozglądać czy mam jakie pomysły na ucieczkę. Kiedy mijałam kolejne ulice zauważyłam małą uliczkę. Może tam! Skręciłam w tą uliczkę i dalej jechałam. Sprawdzałam czy jedzie za mną i nie jechał uff. Zatrzymałam się i zdjęłam kask. Nagle usłyszałam ryk silnika motocykla. O nie...
- No nareszcie. - Powiedział męski głos.
Odwróciłam się i kto to był? Ten chłopak co mnie pytał o coś. Patrzyłam się na niego, a on na mnie. Obserował mnie dokładnie.
- Czego chcesz? - Zapytałam.
Sebastian?
- Nie. Nie znamy się i na pewno nie poznamy się również. - Powiedziałam niemiłym tonem.
Po dłuższej chwili ruszyłam przed siebie w poszukiwaniu jednej rzeczy. Chciałam odnaleźć jeden model motocykla, który chciałam kupić i chyba tak zrobię. Muszę tylko dość do salonu gdzie będzie Suzuki GSXR750 K6. Ten model podobał mi się przed tym jak podpisałam pakt z diabłem. Ale niestety nie było mnie na niego stać. Szłam sobie na spokojnie przez godzinkę lub nawet dwie, aż doszłam do salonu Suzuki. Weszłam do środka i szukałam w śród samochodów motocykli. Po jakiejś chwili odnalazłam je. Zaczęłam szukać maszyny, którą chciałam kupić. Oczywiście sprzedawca podszedł do mnie i porozmawiał na temat ceny maszyny, na którą oczywiście się zgodziłam i zapłaciłam. Wyjechałam swoją piękną maszyną z salonu i jechałam już po drodze. Omijałam wężykiem wszystkie samochody kiedy widziałam jeden motocykl! To był ten chłopak. Muszę go zgubić. Przyspieszyłam bardzo ostro by być daleko od niego, lecz tak samo zrobił co ja.
- Kurna... Niech się odwali!
Zaczęłam się rozglądać czy mam jakie pomysły na ucieczkę. Kiedy mijałam kolejne ulice zauważyłam małą uliczkę. Może tam! Skręciłam w tą uliczkę i dalej jechałam. Sprawdzałam czy jedzie za mną i nie jechał uff. Zatrzymałam się i zdjęłam kask. Nagle usłyszałam ryk silnika motocykla. O nie...
- No nareszcie. - Powiedział męski głos.
Odwróciłam się i kto to był? Ten chłopak co mnie pytał o coś. Patrzyłam się na niego, a on na mnie. Obserował mnie dokładnie.
- Czego chcesz? - Zapytałam.
Sebastian?
Od Milky do Ellipson
Prawdą jest, że nienawidzę dymu papierosowego. Dym papierosowy jest dla mnie pewnego rodzaju torturą, która, gdy tylko ją poczuje, powoduje natychmiastowe swędzenie w gardle, przez co czasami zaczynam kaszleć jak palacz po stażu w paleniu od dobrych kilkudziesięciu lat.
wtorek, 19 grudnia 2017
Od Sebastiana do Katrins
Omijając kolejny stojący przy krawężniku samochód i widząc utkwiony we mnie wzrok przechodnich, zacząłem poważnie się zastanawiać, co było głośniejsze: warkot silnika czy mój brzuch, w niezbyt subtelny sposób obwieszczający domaganie się żołądka o swoje prawa. Ignorując jednak jego bunt, dalej zmierzałem w kierunku pomniejszej ulicy, z której droga prowadziła prosto do lasu, a co za tym idzie: tej drewnianej budy nazywanej przeze mnie domem. Równie dobrze mogłem zjeść na mieście - nikt z szefostwa chyba nie ukręciłby mi karku za wstąpienie na pizze, kebaba czy jaki inny fast food. Problem polegał jednak na tym, że nie chciało mi się znów uciekać z lokalu, wcześniej napełniając się do syta. A ponieważ kasa na drzewach nie rośnie (i znowu pożyczać bezpowrotnie od innych mi się nie uśmiecha), wolałem zostawić sobie ukradzione wczoraj wieczorem jakiemuś pijanemu dżentelmenowi pieniądze na coś o wiele bardziej pożytecznego, czytaj: żarcie dla mojego motoru, który na wodę niestety nie jeździ. Poza tym całkowicie przypadkiem dowiedziałem się, że kolacja będzie dzisiaj dość obfita i można by powiedzieć - idealnie pasująca do mojego gustu. Nic na to nie poradzę, uwielbiam mięcho.
poniedziałek, 18 grudnia 2017
Od Sam CD Aarona
Zastygłam w miejscu, jakby moje stopy przyrosły do podłogi. Aaron najwyraźniej dawał mi szansę ucieczki, ale nawet gdybym chciała z niej skorzystać, nie mogłam zmusić swojego ciała do ruchu. Nie poruszyłam się też, gdy Rosalie zanurzyła dłoń w jego brzuchu, a on zachwiał się i wypadł przez okno. Usłyszałam mdlący zgrzyt kości, na który się wzdrygnęłam. Bardzo chciałam odwrócić głowę, by zobaczyć jego obrażenia, ale nie mogłam oderwać wzroku od Starszej.
niedziela, 17 grudnia 2017
Od Katrins do Jeonghan'a
Po tym zdarzeniu jakie miało miejsce i zabiciu mojej już dawno nieżyjącej rodziny czułam się jak nowo narodzona. Jednak mówili prawdę, że będę w piekle. Co prawda zawarłam pakt z diabłem, lecz czy to było dobrym wyborem, a zwłaszcza dla mnie? No na pewno! Wreszcie czuje się, że odnalazłam miejsce, w którym będę ,,żyć''. Znalazłam się w tajemniczym miejscu, które jest schronieniem dla takich jak ja. Przynajmniej będzie zabawnie. Nie wiedziałam gdzie będę zamieszkiwać, lecz nagle zjawił się ON. Nasz diabeł.
- Witaj dziewczę. - Powiedział.
- Witam samego władcę ciemności i piekieł. Demona, którego boją się wszyscy. - Ukłoniłam się lekko. - Panie mam pytanie gdzie mogę zamieszkać?
- Twoje mieszkanie znajduje się tam drogie dziewczę. - Pokazał sam władca.
- Dziękuję o Panie. - Znowu się ukłoniłam. - Za pozwoleniem udam się do mieszkania.
Udałam się do miejsca, w którym mam mieszkać. Kiedy tam się znalazłam i spojrzałam na mój pokój był bardzo fajny. W moich ulubionym kolorze. Kiedy tam znajdowałam się nie wiedziałam co mam robić, więc stwierdziłam, że pochodzę sobie po terenie. Po jakimś czasie znalazłam się na dworze. Chodziłam sobie na spokojnie, lecz ten spokój ktoś przeszkodził, lecz kto? Odwróciłam się w jego stronę i ujrzałam białowłosego chłopaka. Co on chce?
- Kim ty jesteś? - Powiedział niemiłym tonem. Jakby go to obchodziło.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - Powiedziałam.
Jeonghan?
Od Sam CD Leo
- Nie. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem na pytanie mężczyzny poznanego w barze. - To... wszystko.
Nieco zdezorientowana, rozglądałam się po sali do ćwiczeń. Na podłodze leżało kilka wytartych mat, z sufitu zwieszały się worki, a w cieniu pod ścianami stały urządzenia, których nawet za życia nie widziałam na siłowni. Nie, żebym często ją odwiedzała.
Nieco zdezorientowana, rozglądałam się po sali do ćwiczeń. Na podłodze leżało kilka wytartych mat, z sufitu zwieszały się worki, a w cieniu pod ścianami stały urządzenia, których nawet za życia nie widziałam na siłowni. Nie, żebym często ją odwiedzała.
🎄🎅Event Świąteczny! 🎅🎄
🎄 Witam, witam moje robaczki!🎄
Jak wiecie, bardzo często, podczas świąt, lub wydarzeń w realnym życiu Administratorzy blogów wprowadzają jakieś smaczki powiązane z tymi wydarzeniami na swoje blogi. To chciałabym uczynić właśnie dzisiaj. Serdecznie zapraszam was wszystkich do wzięcia udziału w evencie,
związanym z zagranicznym świętem Bożego Narodzenia
( Tak wiem, to dziwne, gdyż nasza społeczność składa się z antychrystów, no ale może będzie ciekawie!)
sobota, 16 grudnia 2017
Od Samuela Do Aaron'a
Nigdy nie przepadałem za większymi zmianami, mającymi spory wpływ na moje pozornie spokojne życie. Niezależnie od tego, czy była to nowa tapeta na ścianach na przedpokoju, dorywcza praca jako dealer narkotyków, czy chociażby kocenie się kotki z czwartego piętra, która zdaniem właściciela „przecież była kocurem”. Wszystkie takie, pozornie błahe sprawy, miały wyjątkowo zły wpływ na moje samopoczucie. Będąc szczerym, nienawidziłem, nienawidzę i nienawidzić będę uczucia chwiejności towarzyszącego podczas takich właśnie sytuacji.
No właśnie, pewnie już wiecie, do czego to zmierza – zawarcie paktu z Szatanem było punktem zwrotnym w moim teoretycznie zakończonym życiu, który całkowicie rozchwiał całą moją długo pielęgnowaną stabilność.
Od Jeonghana Do Murtagh'a
"Miałeś kiedyś taki przełomowy moment w życiu, że w jednej sekundzie myślałeś jak to szczęśliwy jesteś, a za moment wszystko zaczyna się walić? Uwierz mi lub nie, ale takie rzeczy na długo zapadają w ludzkiej pamięci, jeszcze częściej zostawiając ślad na psychice. Uważaj, żeby nie przytrafiła ci się taka sytuacja. Wtedy zdajesz sobie sprawę, że na wszystko jest już za późno" - przypomniał sobie pierwszy głos w swojej głowie. Zagryzł wargę patrząc się w drewniany sufit nad sobą. Po raz kolejny do niego wróciły, znowu zaczynały mu mącić. Przez wszystkie te lata, był przekonany, że będzie w stanie to wszystko zatrzymać, sądził że jeśli raz to zrobił, będzie potrafił wykonać to ponownie. Nie przewidział jednak, że życie jako umarły nie wyklucza go z kontynuowania bycia ofiarą. Nigdy z resztą nie zastanawiał się również, czy dobrze zrobił wybierając wieczne życie, a nie danie sobie spokoju. Jego zdanie na ten temat było tak różne, że każdego dnia zupełnie inne.
środa, 13 grudnia 2017
Od Sam CD Derek'a (Lub Rosalie)
Używając całej swojej siły woli, częściowo uchyliłam powieki. Cały pokój wirował, więc czym prędzej je zamknęłam.
Kiedy po jakimś czasie znów je otworzyłam, on tam był. Klęcząc na łóżku, wwiercał we mnie głębokie spojrzenie granatowych oczu.
- Hej, Suzi. - rzucił, mocno obejmując moje kostki. - Dlaczego jesteś taka spięta?
Próbowałam go odepchnąć, ale moje ciało nie chciało współpracować. Roześmiał się na te daremne działania i wślizgnął dalej na materac.
Kiedyś uwielbiałam ten śmiech. W tej chwili go nienawidziłam.
I bałam się.
Kiedy po jakimś czasie znów je otworzyłam, on tam był. Klęcząc na łóżku, wwiercał we mnie głębokie spojrzenie granatowych oczu.
- Hej, Suzi. - rzucił, mocno obejmując moje kostki. - Dlaczego jesteś taka spięta?
Próbowałam go odepchnąć, ale moje ciało nie chciało współpracować. Roześmiał się na te daremne działania i wślizgnął dalej na materac.
Kiedyś uwielbiałam ten śmiech. W tej chwili go nienawidziłam.
I bałam się.
niedziela, 10 grudnia 2017
Od Rosalie C.D Samanthy
" I'm gonna kill you.."
Z mojego gardła wydobył się wrzask przerażenia, kiedy Hector chwycił dziewczynę za ramię i w ułamku sekundy obrócił ją w swoim kierunku. Wtedy wybrzmiał odgłos strzału, a po chwili gejzer czerwonej posoki wytrysnął z jego krtani, brudząc winowajczynię, oraz meble dookoła. Jeszcze chwilę stał na nogach, by po niespełna sekundzie upaść na ziemię z towarzyszącym temu głuchym odgłosem. W jednym momencie przepełnił mnie strach a jednocześnie tak ogromna nienawiść, że czułam iż zaraz wybuchnę niepohamowanymi łzami. Dziewczyna zwróciła swoją umorusaną twarz w moim kierunku lecz już po chwili doznała uderzenia z otwartej dłoni, które najpierw posłało ją na drewnianą komodę, a dopiero po tym na ziemię. Padłam na kolana obok mężczyzny, podnosząc delikatnie jego głowę, plamiąc dłonie posoką, która odbierała mu oddech i powoli zapełniała jego płuca, powodując odruch odksztuszania.
sobota, 9 grudnia 2017
Od Aaron'a C.D Alie
- Mówię Ci, że to bez sensu. – kontynuowałem, podnosząc
nieco swój ton. Rosalie doprowadzała mnie do szału, gdyż zachowywała się jakby
kompletnie postradała zmysły. Maszerowała wzdłuż i wszerz salonu. Dźwięk jej
ciężkich, wojskowych butów odbijał się echem o wszystkie ściany pomieszczenia.
Z rękami na biodrach stawiała kolejne kroki,
ni stąd ni zowąd obracając się na pięcie lub raz na jakiś czas
zatrzymując się, jakby w zadumie. Nie widząc sensu w kolejnej próbie
porozumienia się ze starszą skierowałem kroki do wyjścia. Odruchowo sięgnąłem w
stronę wieszaka, by zdjąć z haczyka swój ulubiony, czarny płaszcz. Nie czując
pod palcami przyjemnego materiału skierowałem wzrok w kierunku ściany i dopiero
wtedy przypomniało mi się, iż pożyczyłem okrycie nieznajomej znad jeziora.
Od Sady'ego C.D Ryoty
O ranyyy! Przecież to jest jeden wielki cud, że taki ktosiek mi się napatoczył! Taki słodki, taki zadziorny, aww! Jeszcze jak próbował mnie przekonać na dendrofilię... Słodycz do porzygu! Ten uśmieszek! Mógłby wygrać wszelkie konkursy piękności! Ach! Gdyby tylko wiedział, jak na mnie działa...
piątek, 8 grudnia 2017
Od Ryoty C.D. Murtagh'a
Fuck, fuck, fuck, fuck... Co się do jasnej cholery właśnie stało?
Mentalnie zafundowałem sobie facepalm'a, czując bezradność. Nie wiedziałem, jak powinienem teraz zareagować. To wszystko stało się zbyt szybko, a ta jego bezpośredniość dosłownie mnie zabiła. Przez chwilę mój umysł kłębił się od jego słów: "Ja jestem Murtagh, ale możesz mi mówić Tatusiu", "Jak masz na imię, mój śliczny?", "Cholera, moja gadka na podryw ucierpiała po zawarciu paktu".
Mentalnie zafundowałem sobie facepalm'a, czując bezradność. Nie wiedziałem, jak powinienem teraz zareagować. To wszystko stało się zbyt szybko, a ta jego bezpośredniość dosłownie mnie zabiła. Przez chwilę mój umysł kłębił się od jego słów: "Ja jestem Murtagh, ale możesz mi mówić Tatusiu", "Jak masz na imię, mój śliczny?", "Cholera, moja gadka na podryw ucierpiała po zawarciu paktu".
Od Sam CD Derek'a Do Rose
Oparta o szorstką korę drzewa, patrzyłam na czerwone słońce zachodzące nad Atlantą. Szczyty najwyższych budynków wyłaniały się zza czubków zielonych sosen. Pociągnęłam nosem i mocniej objęłam się ramionami, nie tylko z powodu ochłodzenia.
Po przeczytaniu papierów na temat swojego poprzedniego życia, szybko pożegnałam się z Derekiem. Musiałam być sama. Nie mogłam znieść ostrożnej troski w jego oczach, gdy proponował, że mnie odprowadzi. Obiecałam mu, że pójdę prosto do domu, ale to nie było takie proste. Nie miałam już pojęcia, gdzie był mój dom.
Po przeczytaniu papierów na temat swojego poprzedniego życia, szybko pożegnałam się z Derekiem. Musiałam być sama. Nie mogłam znieść ostrożnej troski w jego oczach, gdy proponował, że mnie odprowadzi. Obiecałam mu, że pójdę prosto do domu, ale to nie było takie proste. Nie miałam już pojęcia, gdzie był mój dom.
Od Sady'ego C.D Ryoty
Aww! Cóż za słodziak! Wewnętrznie umierałem, zupełnie jak nastolatka po zobaczeniu swojego idola, albo po kupieniu wynamarzonej pomadki do ust.
Już wyobrażałem sobie, jak będę grzmocił go bez opamiętania, dzień i noc! I tak przez cały czas, w końcu będziemy tutaj bardzo dłuuuugo.
Już wyobrażałem sobie, jak będę grzmocił go bez opamiętania, dzień i noc! I tak przez cały czas, w końcu będziemy tutaj bardzo dłuuuugo.
czwartek, 7 grudnia 2017
Od Rosalie C.D Colette
Jedyne co pamiętałam to bolesne spotkanie mojej twarzy z
deskami ganku. Ocknęłam się wcześnie, nie było jeszcze ósmej, gdy rozchyliłam
powieki, aby ponownie przymrużyć je z powodu panującej wokół jasności, jaką przyniosło
słońce do mojego pokoju. Wydając z siebie nic nieznaczący pomruk starałam
podnieść się na łokciach, co tylko spowodowało nagły przypływ bólu, wraz z
niemożliwym do zignorowania odruchem wymiotnym, i choć żołądek miałam pusty,
miałam wrażenie, że żółć która zaległa w moim układzie pokarmowym, niedługo
spotka się z połyskującą posadzką. Nie poddając się, udało mi się podnieść do
pozycji siedzącej, tym samym łapiąc się w okolicach rany. Miałam wrażenie, że
pulsuje i wciąż wytacza krew na zewnątrz. W jednej chwili na swoich barkach
poczułam twarde, pozbawione delikatności dłonie, które wepchnęły mnie z
powrotem w plusz poduszki. W fali bólu warknęłam tylko niczym zdziczałe
zwierzę, zaciskając dłoń na opatrunku, marszcząc brwi w tym samym momencie.
Od Ryoty C.D Murtagh'a
Powiem szczerze, że takiego obrotu spraw, to ja bym się nigdy nie spodziewał. Sam las wydawałby się spokojny, gdy nie ten koleś, który jak na złość musiał ukazać się w kadrze mojego pola widzenia. Zmarszczyłem brwi ze znużenia i westchnąłem ciężko, zakrywając ręką swoją twarz i masując sobie brwi. Oj tak, zaczynam chyba odczuwać wczesne objawy mojej migreny. No po prostu pięknie. W końcu znów spojrzałem na bruneta, którego kąciki ust uniosły się leciutko ku górze w kpiarskim uśmiechu. No tak, już mogę wyczuć, że koleś będzie miał dużo w sobie niczym Joker z jakże zacnego Batmana. Ten dzień nie mógł po prostu zapowiadać się gorzej...
Od Sebastiana do Leo
Tak naprawdę nie wiem, co było przyczyną mojego nagłego przebudzenia się z tego jakże głębokiego snu. Mogły to być promienie leniwego, zimowego słońca, przedzierające się przez niezasłonięte okna. Z pewnością nie mógł to być przecież budzik, który zepsułem poprzedniego poranka, zrzucając na podłogę po tym, jak nie mogłem go wyłączyć. Cisza panująca dookoła była wręcz przytłaczająca i chyba jedynie poczucie obowiązku zmusiło mnie do tego, by zwlec się z łóżka.
Od Ellipson cd. Patch
Ostrzegam przed chrobą oczu ( ͡° ͜ʖ ͡°).
- Cierpliwość, kochanie. Najpierw ją nabyj, a potem się ze mną baw. - Cmoknął mnie w nos, przy okazji zapinając swoje spodnie.
- Nie lubię podchodów. - Spojrzałam na niego spode łba. Próbowałam wyrwać ręce, ale Patch był silniejszy, bo był starszy i był facetem. - To nudne.
Ciemnowłosy odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy i założył za ucho. Zaśmiał się przy tym cicho.
- Na tym to polega. Trzeba być wytrwałym - odsłonił zęby w uśmiechu.
- Takie podchody są dobre dla trwałych związków, a nie czegoś przygodnego - szepnęłam do niego - weź mnie puść, skoro zamierzasz zakończyć tę farsę...
Patch wolną ręką kreślił kółka na moim podbrzuszu.
- Strasznie nie umiesz się bawić - zaśmiał się po raz kolejny.
- Chyba znamy inne pojęcie słowa zabawa - prychnęłam cicho - Idź przemyj to kolano, śmierdzisz krwią. - Uśmiechnęłam się do niego cynicznie. Pocałował mnie delikatnie w skroń.
- Na to wychodzi - mruknął, po czym poszedł do łazienki. Westchnęła głośno, odnajdując swoją bluzkę. Założyłam ją, zerkając kątem oka na łazienkę. Usiadłam na łóżku, biorąc do ręki lusterko. Stwierdziłam, że po upadku ze schodów wyglądam nawet spoko. Odłożyłam lusterko, czekając na czekoladkę. Wyszedł bez koszulki po niespełna dziesięciu minutach. Kolano już nie krwawiło, ewidentnie musiał je sobie zabandażować. Włosy też były bardziej suche niż wcześniej.
- Mam nadzieję, że nie zakrwawiłeś mi tam czegoś. - Spojrzałam na niego. Nareszcie coś się działo. Położył się obok niej na łóżku.
- W sumie nie sprawdzałem - wzruszył obojętnie ramionami.
<Patch? Jest fhuj brzydkie to opko, ale wena już szwankuje i tak to wychodzi. Możesz bić.>
Od Murtagh'a C.D Ryoty
Dziwne, że o moich przygodach nie napisano jeszcze książki. Bo wiecie, dużo już się działo. Jestem w pewnym sensie legendą. Występowałem pod różnymi postaciami i imionami to tu, to tam i to w różnych czasach.
Ale wracając... Tutaj opiszę tylko to, co działo się w tym życiu.
Ale wracając... Tutaj opiszę tylko to, co działo się w tym życiu.
Od Aoife C.D Christian'a
- Konkretnie o tym, że ty, jak i grupka innych osób jedziecie po mnie za moimi plecami. To, co wydarzyło się na posiłki z nim i pseudoutopienie. Więc jeśli masz ty bądź ktoś coś dopowiedzenia, powiedz mi to prosto, a nie słyszę tylko po kątach. Poza tym to chyba nie wasza sprawa co się stało tak, a wasze mordki nie mają z kim ględzić. - powiedziałam wszystko, co leżało mi na sercu. Rany uszła ze mnie ta cała frustracja. Jeszcze będę musiała się do niego wybrać i przeprosić za swoje zachowanie. Rany co się ze mną ostatnio dzieje, buntuje się coraz częściej.. Może napiszę list i go jakoś wyślę do niego, może zrozumie, a jeśli nie to eh nie wiem co zrobię.
środa, 6 grudnia 2017
Od Ryoty Do Murtagh'a
Aby lepiej zrozumieć moją osobę cofnijmy się kilka lat wstecz. Do miasta, w którym to wszystko się zaczęło. Miasta, które słynie z takich atrakcji jak najruchliwsze skrzyżowanie świata Shibuya, Pałac Cesarki i ogrody, Takeshita Dori, najbardziej znana ulica na Harajuku, park Ueno, który zapiera dech w piersi podczas kwitnienia wiśni, czy Tokyo Tower. Ale nie o tym teraz mowa... nie? Heh, jednak jest to miasto, które dało życie mojej egzystencji. Nazywam się Ryota Satory Ryuunosuke, brat bliźniak zmarłego Shinee'a Subrau Ryuunosuke. Tak, tak miało nazywać się dziecko, które nawet nie zdołało zobaczyć światła dziennego, w końcu jak martwy płód mógłby tego doczekać? No tak... Doktor narobił mojej matce złudnych nadziei i kłamali, że Shinee zmarł podczas porodu. Ha ha. Bzdury na resorach. Widziałem odtajnione akta... Raczej sam sobie je odtajniłem, ale wybiegam za bardzo w przyszłość. Miało to miejsce pierwszego maja x roku wewspomnianej wcześniej stolicy Japonii - Tokio. Moja matka została przyjęta w klinice Sakura. Zaraz po tym, jak do szpitala zgłosili, że prawdopodobnie będzie przedwcześnie rodzić, gdyż dwa miesiące przed terminem już straciła wody. Więc na sygnale zawieźli ją do klinki. Wtedy już wiedzieli, że któremuś z dzieci coś grozi... i tą ofiarą padł mój brat, jako iż jego organizm, jak się potem okazało, był o wiele słabiej rozwinięty niż mój. Po przywiezieniu mojej rodzicielki na salę operacyjną, okazało się, że miała już intensywne bóle. Po pierwszych dwóch godzinach przyszedłem na świat ja. Cały blady, cichy i drobny. Na samym początku nawet myśleli, że moje życie jest zagrożone, gdyż nie płakałem, jednak szybko te obawy odrzucono w bok, gdy zauważono moje gwałtowne ruchy, niestety mój brat bliźniak nie miał tyle szczęścia. No ale przynajmniej byłem wciąż ja. Jaka szkoda, że moja miała użerać się z potworem, którego sama zrodziła. Czasami nie mamy wpływu na niektóre rzeczy, no nie? Ha ha ha!
wtorek, 5 grudnia 2017
Od Christiana CD Aoife
Idąc na posiłek o wyznaczinej godzinie nie spodziewałem się, że będę musiał się uganiać za jakąś nową. Nawet nie wiem jak do cholery ma na imię! Dlaczego nie szukają jej starsi? Zrobili ze mnie chłopca na posyłki czy co do chuja?
Na szczęście piszukiwania nie trwały długo, gdyż usłyszałem dźwięk fortepianu. To na pewno ona, innej opcji nie ma. Wszedłem do sali i ją zauważyłem. Była tak skupona na grze, że nawet mnie w pierwszej jie zauważyła.
- Czekamy na ciebie, On tego nie lubi - wypowiedziałem te zdanie krzyżując ręce na piersi.
Coś czuje, że to kolejne rozpieszczone dziecko. Ile ona może mieć lat? Więcej niż dwadzieścia jeden jej nie dam. W tym czasie zanim ona się ruszyła w ogóle z miejsca, oparłem się o futrynę i czekałem aż ruszy te swoje cztery litery.
- Odpuść.. - to ciche słowo obiło mi się o uszy, więc tylko wywróciłem oczami, idąc pare kroków za nią.
Na szczęście piszukiwania nie trwały długo, gdyż usłyszałem dźwięk fortepianu. To na pewno ona, innej opcji nie ma. Wszedłem do sali i ją zauważyłem. Była tak skupona na grze, że nawet mnie w pierwszej jie zauważyła.
- Czekamy na ciebie, On tego nie lubi - wypowiedziałem te zdanie krzyżując ręce na piersi.
Coś czuje, że to kolejne rozpieszczone dziecko. Ile ona może mieć lat? Więcej niż dwadzieścia jeden jej nie dam. W tym czasie zanim ona się ruszyła w ogóle z miejsca, oparłem się o futrynę i czekałem aż ruszy te swoje cztery litery.
- Odpuść.. - to ciche słowo obiło mi się o uszy, więc tylko wywróciłem oczami, idąc pare kroków za nią.
poniedziałek, 4 grudnia 2017
sobota, 2 grudnia 2017
Od Rosalie C.D Ethian'a
Czułam na sobie krwawe spojrzenie Czarta, gdy podczas
śniadania, bezczelnie przeglądałam pewien plik dokumentów, zamiast spożywać
posiłek. Mimo tego, że wiedziałam iż jest to niekulturalne, nie czułam się z
tym źle, ba, pewna część mojej podłej osobowości odczuwała satysfakcję.
Jednakże aby nie wyjść na niezainteresowanego niczym niejadka, podkradłam z
talerza Aarona jedną grzankę z serem, nawiązując tym samym konwersację z
obydwoma siedzącymi koło mnie mężczyznami.
- Przyszły śniegi, trzeba będzie znaleźć kogoś, kto utrzyma
porządek w strefie. – zaczął krzaczastobrody, opierając łokcie na stole. Za
swoje zachowanie, został skarcony wzrokiem przez drugiego z mężczyzn.
- Racja, bez dozorcy nie damy rady przejechać do miasta.
Poza tym, na tę drogę nic innego jak buldożer się nie nada. – mruknęłam,
zakładając nogę na nogę oraz biorąc kolejnego kęsa grzanki.
- Załatwię spycharkę i chłopa, który nie będzie zadawał
zbędnych pytań. – odparł Aaron, odpinając górny guzik koszuli.
- Pojedziemy razem, też muszę coś załatwić w Atlancie. –
przytaknęłam, wciskając ostatni kawałek posiłku do ust. Po chwili otrzepałam
dłonie z okruszków i otarłam usta serwetką.
- No to załatwione, ja zajmę się całym tym szrotem, który
zagraca garaże. Jak przyjdą pierwsze zawieruchy, nie będziemy mieli jak tego
wywieźć. – rzekł ochryple Derek, po czym wstał od stołu i udał się do wyjścia z
pomieszczenia. Gdy zniknął on z mojego pola widzenia, wzrok skierowałam wzdłuż
stołu. Przeskakiwałam z twarzy na twarz, dopóki moje oczy nie spotkały się z ciemnymi
tęczówkami, spoglądającymi prosto we mnie. Moje kąciki ust uniosły się
mimowolnie. Chwyciłam w palce kieliszek z winem i uniosłam go delikatnie, tym
samym pochylając głowę w kierunku ciemnookiego. Po chwili upiłam nieco
zawartości, a zaraz wraz z Aaronem wstaliśmy od stołu i opuściliśmy jadalnie.
Idąc w stronę drzwi podeszłam do szatyna by wcisnąć mu w rękę karteczkę z
informacją gdzie będzie mógł mnie znaleźć. Po chwili byłam już w drodze na
miejsce spotkania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)