Otworzyłam usta zaskoczona, patrząc to na pudełko, to na odchodzącego mężczyznę. Kiedy już byłam w stanie wydobyć z siebie głos, starszy był już w sporej odległości.
- Dzięki - burknęłam tylko.
Zaskoczona jednak zauważyłam, że Derek machnął ręką, jakby mnie usłyszał. Potrząsnęłam tylko głową, sądząc, że mi się zdawało i weszłam z powrotem do mieszkania z zamiarem wypakowania podarunku od starszego. Położyłam opakowanie na małym stoliku i usiadłam na kanapie. Zaczęłam się przyglądać pudełku. Mówił, że zwraca, ale… nie do końca wiedziałam, czy mogę mu zaufać. Jeszcze niecałe dwadzieścia cztery godziny wcześniej o mało nie zmiażdżył mi tchawicy. Odetchnęłam cicho i w końcu sięgnęłam po drewnianą skrzynkę i położyłam ją na kolanach. Ostrożnie uchyliłam wieko. Uśmiechnęłam się delikatnie, widząc zawartość opakowania. Wyciągnęłam pistolet, ważąc go przy okazji w dłoni.
- No, ujdzie – mruknęłam tylko i schowałam broń do pustej kabury przy pasie.
- Jak to „mam czekać”? - spytałam, siląc się na spokój. Wolałam nie wiedzieć, co może się stać, jeśli podniosę głos w rozmowie z Lucyferem.
- Derek jeszcze się nie wybudził po ostatnim… incydencie – powiedział mężczyzna siedzący za biurkiem. Oparł łokcie na blacie biurka, świdrując mnie tym swoim wzrokiem. Znowu poczułam się, jakbym miała zaraz podpisać pakt. Przeszył mnie nieznaczny dreszcz.
- Poczekasz na niego, to wszystkiego się dowiesz. - dodał jeszcze.
- Wiesz dobrze, że nie lubię siedzieć bezczynnie – mruknęłam, odwracając wzrok.
- I dobrze wiesz, że mało mnie to obchodzi – skrzywił się Czart.
Wywróciłam oczami, odwracając się na pięcie.
- Zastanawia mnie, jakim cudem wybierasz takie osoby na starszych – prychnęłam tylko, odwracając się i idąc do drzwi. - Jeśli zginął od jednego pocisku, jest wyjątkową szma…
Niestety nie dane mi było dokończyć, bo w przejściu wpadłam na kogoś.
- No proszę, dokończ – usłyszałam dobrze znany mi głos.
- O, widzisz? Poszło szybciej, niż myślałem – zaśmiał się Lucyfer.
Zadrżałam delikatnie, cofając się o krok. Spojrzałam w górę, jakby chcąc się upewnić, czy to na pewno on. Jednak i tak wiedziałam, że nie ma opcji, żeby to była pomyłka. Derek patrzył na mnie z góry, uśmiechając się nieprzyjemnie.
- Więc? - mruknął pogardliwie. - Może z łaski swojej dokończysz?
Zaśmiałam się nerwowo, starając się znaleźć jakąkolwiek drogę ucieczki. Jednak nie było mi dane gdziekolwiek zbiec. Za mną stał Czart, a przede mną właśnie stał ledwo zmartwychwstały starszy. Spojrzałam w górę na Derek’a.
- Ten, no… Mam ponoć cię spytać, co do szczegółów mojego zlecenia… - wydusiłam w końcu.
- Dzięki - burknęłam tylko.
Zaskoczona jednak zauważyłam, że Derek machnął ręką, jakby mnie usłyszał. Potrząsnęłam tylko głową, sądząc, że mi się zdawało i weszłam z powrotem do mieszkania z zamiarem wypakowania podarunku od starszego. Położyłam opakowanie na małym stoliku i usiadłam na kanapie. Zaczęłam się przyglądać pudełku. Mówił, że zwraca, ale… nie do końca wiedziałam, czy mogę mu zaufać. Jeszcze niecałe dwadzieścia cztery godziny wcześniej o mało nie zmiażdżył mi tchawicy. Odetchnęłam cicho i w końcu sięgnęłam po drewnianą skrzynkę i położyłam ją na kolanach. Ostrożnie uchyliłam wieko. Uśmiechnęłam się delikatnie, widząc zawartość opakowania. Wyciągnęłam pistolet, ważąc go przy okazji w dłoni.
- No, ujdzie – mruknęłam tylko i schowałam broń do pustej kabury przy pasie.
***
- Jak to „mam czekać”? - spytałam, siląc się na spokój. Wolałam nie wiedzieć, co może się stać, jeśli podniosę głos w rozmowie z Lucyferem.
- Derek jeszcze się nie wybudził po ostatnim… incydencie – powiedział mężczyzna siedzący za biurkiem. Oparł łokcie na blacie biurka, świdrując mnie tym swoim wzrokiem. Znowu poczułam się, jakbym miała zaraz podpisać pakt. Przeszył mnie nieznaczny dreszcz.
- Poczekasz na niego, to wszystkiego się dowiesz. - dodał jeszcze.
- Wiesz dobrze, że nie lubię siedzieć bezczynnie – mruknęłam, odwracając wzrok.
- I dobrze wiesz, że mało mnie to obchodzi – skrzywił się Czart.
Wywróciłam oczami, odwracając się na pięcie.
- Zastanawia mnie, jakim cudem wybierasz takie osoby na starszych – prychnęłam tylko, odwracając się i idąc do drzwi. - Jeśli zginął od jednego pocisku, jest wyjątkową szma…
Niestety nie dane mi było dokończyć, bo w przejściu wpadłam na kogoś.
- No proszę, dokończ – usłyszałam dobrze znany mi głos.
- O, widzisz? Poszło szybciej, niż myślałem – zaśmiał się Lucyfer.
Zadrżałam delikatnie, cofając się o krok. Spojrzałam w górę, jakby chcąc się upewnić, czy to na pewno on. Jednak i tak wiedziałam, że nie ma opcji, żeby to była pomyłka. Derek patrzył na mnie z góry, uśmiechając się nieprzyjemnie.
- Więc? - mruknął pogardliwie. - Może z łaski swojej dokończysz?
Zaśmiałam się nerwowo, starając się znaleźć jakąkolwiek drogę ucieczki. Jednak nie było mi dane gdziekolwiek zbiec. Za mną stał Czart, a przede mną właśnie stał ledwo zmartwychwstały starszy. Spojrzałam w górę na Derek’a.
- Ten, no… Mam ponoć cię spytać, co do szczegółów mojego zlecenia… - wydusiłam w końcu.
Derek? W końcu... XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz