Aww! Cóż za słodziak! Wewnętrznie umierałem, zupełnie jak nastolatka po zobaczeniu swojego idola, albo po kupieniu wynamarzonej pomadki do ust.
Już wyobrażałem sobie, jak będę grzmocił go bez opamiętania, dzień i noc! I tak przez cały czas, w końcu będziemy tutaj bardzo dłuuuugo.
- Kotuś, kotuś... Ech. Mnie nie przegadasz, wiesz? - podszedłem do niego i złapałem go za brodę, patrząc mu intensywnie w oczy.
Taki uroooczy! Jeszcze jak się tak złościł! Schrupałbym go całego, zostawiając sobie tylko te wytatuowane patrzałki. Dobra, całą głowę.
- Jak masz na imię, mój śliczny? - uśmiechnąłem się szerzej, przeczesując jego włosy palcami wolnej ręki.
Jasne, próbował się wyrwać. Trzymałem go jednak mocno, nie pozwalając mu na żadną ucieczkę. Cierpliwie czekałem na jego odpowiedź, ale jako że nie nadchodziła, westchnąłem ciężko.
- Ja jestem Murtagh, ale możesz mi mówić Tatusiu. - puściłem mu oczko i pocałowałem go soczyście, po czym odsunąłem się, puszczając go.
Patrzyłem na niego z nieprzerwanym uśmieszkiem. Włożyłem dłonie do kieszeni spodni i przekrzywiłem znowu głowę w bok.
- Cholera, moja gadka na podryw ucierpiała po zawarciu paktu. - mruknąłem sam do siebie i przetarłem twarz dłonią. - Mam nadzieję, że mi to wybaczysz, kotuś. Tak bardzo chciałbym cię uwieść ot tak. Może też to przez to, że jesteś z wyższej ligi, co? Koteczku, lubisz chłopczyków, prawda? Dałbyś dupci Murtasiowi, gdyby o to poprosił, ciooo? - puściłem mu całusa w powietrzu.
Koteczku mój ty!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz