- Konkretnie o tym, że ty, jak i grupka innych osób jedziecie po mnie za moimi plecami. To, co wydarzyło się na posiłki z nim i pseudoutopienie. Więc jeśli masz ty bądź ktoś coś dopowiedzenia, powiedz mi to prosto, a nie słyszę tylko po kątach. Poza tym to chyba nie wasza sprawa co się stało tak, a wasze mordki nie mają z kim ględzić. - powiedziałam wszystko, co leżało mi na sercu. Rany uszła ze mnie ta cała frustracja. Jeszcze będę musiała się do niego wybrać i przeprosić za swoje zachowanie. Rany co się ze mną ostatnio dzieje, buntuje się coraz częściej.. Może napiszę list i go jakoś wyślę do niego, może zrozumie, a jeśli nie to eh nie wiem co zrobię.
- Twoje zachowanie było dziecinne i pozbawione szacunku, jeśli nawet to było pseudoutopienie to możesz zaakceptować fakt, że tu jesteś niż być w piachu. Może lepiej pomysł dwa razy, zanim coś zrobisz. Tyle to dobrze, spadam. - powiedział chłopak, odwrócił się i poszedł.
Zamknęłam za nim drzwi i poszłam wziąć prysznic. Tym razem może lepiej kąpiel, skoro i tak nie mam nic do roboty. Rozebrałam się i przejrzałam w lustrze nalewając sobie wody do wanny. Patrzyłam na swoje ciało w lustrzanym odbiciu, taka porcelanowa karnacja. Choć wydaje się pełna, to tak naprawdę jest w kawałkach, aby zatuszować, te niedoskonałości zakładam maski. Są lepsze od zwykłej prawdy, co za tym idzie... Gdy wystarczająca ilość wody się nalała. Mogła ją wyłączyć i wejść do niej. Włosy związała, aby się nie zamoczyły.
Ciepła woda zaczęła otulać powoli całe jej ciało, nie chciała z niej wychodzić. Po prostu oparła się plecami o wannę i zamknęła oczy. Ponownie widziała swój koncert. Jakby nieszczęśliwy los chciał ją zabić. Była dobra osoba, kochana przez rodzinę, dbała o swoich bliskich, nie robiła problemów z zespołu. Mimo tego tylko ona żyje. Jej przyjaciele, jak i rodzina z zespołu, który razem stworzyli, grali, komponowali i żyli teraz jest martwy. Wszyscy, pamięta tylko skrawki z tego. Pamięta Jego spojrzenie, to jak patrzył. Ona nic nie mogła zrobić, była sparaliżowana, sączyła się z niej krew. ON jednak ją uratował, dał życie. Czemu? Może znalazł w niej coś? A może to czysty fart? Wszystko jest możliwe. Nie jestem już człowiekiem, jestem jak wampir albo inny potwór. Choć jeśli o potworach mowa to zawsze nim byłam i będę.
Odleciałam z myślami hen daleko, dopiero jak usłyszałam pukanie. To się ruszyłam. Dokończyłam się myć oraz owinęłam się ręcznikiem wypuszczając wodę. Założyłam klapki i poszłam zobaczyć, kto przyszedł. Trzymałam jedną ręką ręcznik, natomiast druga otworzyłam drzwi. Stał w nich Christian. Ciekawe czego teraz chce. Milczałam nie miałam już nic dopowiedzenia mu. Więc też mogłam zamknąć drzwi.
Na dworze było już ciemno, czyli długo musiałam być w wannie. Chłopak stał i patrzył gdzieś, więc po prostu zamknęłam drzwi przed jego nosem, które zatrzymał i otworzył. Zrobiłam trzy kroki do tyłu.
- Nie ładnie tak zamykać drzwi przed nosem. - powiedział.
- Milczałeś, jeśli masz coś dopowiedzenia to wejść. Idę się ubrać i zaraz wrócę. - mruknęłam.
Ruszyłam się na piętro i podeszłam do komody. Po otworzeniu wyciągnęłam, komplet ładnej bielizny. Były w tym czarnym zestawie. Bokserki, z ładnej delikatnej koronki oraz ładny gładki sportowo-egzotyczny stanik. Do tego wzięłam też, bluzę z uszami. Była ciepła, długa, puchata oraz z długim rękawem. Założyłam moje puchate kapcie, rozpuściłam włosy robiąc z nich dwa warkocze. Założyłam kaptur i zeszłam na dół do niego.
Byłam cicho, więc mogłam zaobserwować to, jak patrzy na moje rzeczy, choć wszystko było ciemne nawet moje mieszkanko. Choć to lampki albo inne lawowe światełka pomagały oświetlić ten mrok. Usiadłam na kanapie, zabierając z oparcia miękki koc i przykryłam sobie nim nogi.
- Podoba, Ci się wystrój? - spytałam.
- Jest bardzo mroczny. Zeszłaś już. - powiedział, usiadł naprzeciwko mnie w fotelu i zamilkł. Poważnie teraz tak będzie.
- Masz zamiar milczeć, przez cały pobyt tutaj. - mruknęłam ponownie.
- Nie. Nie mam zamiaru milczeć... - przerwałam chłopakowi.
- Chcesz może coś do picia? - spytałam.
- A co masz? - spytał pytanie na pytanie.
- Kawa, herbata, sok, krew. - powiedziałam.
- Co? - rzekł.
- Kawa, herbata, sok, wino. - powiedziałam ponownie.
- Herbata. - odpowiedział.
- To ja pójdę zrobić, a ty pomysł co chcesz mi powiedzieć. - położyłam koc obok mnie i wstałam, kierując się do kuchni. Włączyłam wodę. Wzięłam dwa kupki, jeden cały czarny, drugi też czarny z sarenkami. Wzięłam dwie różne saszetki i wrzuciłam do kubków. Gdy woda się zagotowała nalałam jej do kubków. Wzięłam z sarenka oraz cukier i zaniosłam na stolik do salonu, następnie ponownie poszłam do kuchni po mój kubek. Wracając, wzięłam jeszcze ciastka i położyłam je na stole wraz z kubkiem. Usiadłam na kanapie, przykryłam ponownie kocem i wzięłam kubek, aby się napić.
Czas mijał, a cisza się ciągnęła i zagłębiała. Piłam powoli herbatę nasączona krwią. Przyszedł posiedzieć? Jeśli tak, choć pewnie chciał coś powiedzieć. No, ale cóż milczał. Christian jest wysokim chłopakiem, jak chce na niego, spojrzeć muszę podnieść głowę. Czasem lepiej na czymś stanąć, żeby choć trochę być na równi z nim. Widać jego tatuaże, choć gdyby zdjął koszulkę, mogłabym się bardziej im przyjrzeć. Gdy spoglądam na jego twarz, widzę kolczyki i niebieskie oczy. Musiałam spojrzeć gdzieś indziej, bo wyszłoby, że się gapie. Nie chciałam tego. Odłożył pusty kubek na stolik i wygodniej sobie usiadłam.
Christian?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz