wtorek, 31 października 2017

Od Sam CD Derek'a

W szare, jesienne przedpołudnie jadalnia nie cieszyła się popularnością. Servanci wykonywali swoją pracę, włóczyli się po mieście lub spali i po śniadaniu rzadko kto tu zaglądał. Lubiłam spokój, więc zamiast spędzać czas w swoich czterech ścianach (a nie miałam żadnych zleceń) postanowiłam posiedzieć trochę tutaj.
Gruba, oprawiona w ciemnobrązową skórę księga uderzyła z hukiem w stół. Osunęłam się na krzesło  i pochyliłam nad nią, uzbrojona w kubek zbożowej lury. Większość ludzi mogłaby powiedzieć, że to ohydna kawa, ale ja właśnie taką uwielbiałam.

poniedziałek, 30 października 2017

👉Event Halloween'owy !👈

💀Witam, witam moje robaczki!💀


 Jak wiecie, bardzo często, podczas świąt, lub wydarzeń w realnym życiu Administratorzy blogów wprowadzają jakieś smaczki powiązane z tymi wydarzeniami na swoje blogi. To chciałabym uczynić właśnie dzisiaj. Serdecznie zapraszam was wszystkich do wzięcia udziału w evencie, związanym z zagranicznym świętem Halloween.( Tak wiem, w Polsce tego nie obchodzimy, jednak słabo było by
 pisać o tradycyjnym święcie zmarłych i o tym jak przebiega ono u nas)

niedziela, 29 października 2017

Od Rosalie C.D Colette. ~Anioł Stróż~

~Anioł Stróż~

"Uciekaj się do swojego Anioła Stróża w chwili próby: 
on cię ochroni przed demonem"


Co za nieznośna smarkula! Z każdą minutą moja złość wzbierała na sile. Wcisnąwszy ręce w kieszenie szłam wzdłuż ulicy nie schodząc z drogi innym przechodniom. W jednej chwili, ogarnęła mnie taka potworna wściekłość… nie wytrzymałam. Krzycząc wymierzyłam kopa dla pobliskiego kosza na śmieci, który z impetem przeleciał przez całą szerokość ulicy i wgniótł się w drzwi jakiegoś auta, zbijając tym samym szybę. Kiedy alarm zaczął wyć zmyłam się stamtąd jak najprędzej. Szybko dotarłam do czarnego camaro. Wsiadłam i zamknęłam się od środka, po czym oparłam głowę na kierownicy. Uspokajając oddech spojrzałam przed siebie i dopiero wtedy zrozumiałam jak wielkie zatoczyłam koło. Znów byłam przy sklepie, w którym pracowała ta mała, nieznośna….blond piękność, która w jakiś sposób sprawiała, że moje serce miękło. Ale przecież ja nie mam serca… Westchnęłam ze zrezygnowaniem opadając na oparcie fotela. Bacznie obserwowałam jak krząta się po całym sklepie, jak biega tu i tam, starając się załatwić zbyt wiele rzeczy na raz. Jak bardzo się stara, jak bardzo chce być… „normalna”. Zaczęłam zastanawiać się nad tym głębiej. Ja, zostając sługą, nigdy nie chciałam wracać do ludzkiego życia, a teraz patrzyłam na nią, tak bardzo pochłoniętą pracą, starającą się utrzymać posadę. Nie rozumiałam tego. Nie rozumiałam dlaczego tak bardzo chciała wrócić do normalności. Na rozmyślaniu czas płynie szybciej, i tego dnia to się sprawdziło. Niebem zapanowała szarość, która z minuty na minutę ciemniała coraz bardziej, dopóki nie zmieniła koloru na głęboką czerń. Przyozdobione milionami połyskujących punkcików, wraz z księżycem w swej całej okazałości oświetlało srebrną poświatą ulice Atlanty, usypiając tym samym poszczególne dzielnice tego miasta. Auto stało tuż pod kamienicą, w której z ostatniego oświetlonego okna zniknęła jasność, a cały budynek wydawał się pogrążyć we śnie. Dzięki tej ciemności, która wokół zapanowała łatwiej było mi przyglądać się blond ptaszynie. Nie wiem czy mnie wyczuła, czy może był to tylko zwykły zbieg okoliczności, ale ciągle kręciła się przy oknie. Co jakiś czas podnosiła głowę i rozglądała się niepewnie, jakby naprawdę czuła, że ją obserwuję. Ułożyłam się wygodniej i czekałam dalej.

piątek, 27 października 2017

Od Ethian'a Cd. Yumi

-Żaden ze mnie dżentelmen, zwłaszcza po tym co mam za uszami. Po za tym jest dość późno i możesz mieć problem z trafieniem. - starałem się jakoś wybrnąć, no ale cóż taka była w sumie prawda. Jest nowa, do tego ciemno, więc na wszelki wypadek... Westchnąłem głęboko. Przeczesałem włosy i podszedłem do drzwi. -Po prostu Cię odprowadzę. - dziewczyna uniosła jedną brew. Pewnie myśli, że coś więcej planuje. No na całe szczęście nic nie oczekiwałem w zamian za to. -I nie, nic nie planuje. - dodałem otwierając drzwi. Zeszliśmy po schodach i udaliśmy się do Yumi. W sumie to raczej ona nas prowadziła, bo sam nie wiem który domek został jej przydzielony.

Od Nico CD Nicolas

Otarłem łzy i uśmiechnąłem się gorzko. Wiedziałem, że Nicolas mówił to tylko po to, by mnie pocieszyć, lecz i tak poczułem w środku mile ciepło. Takie, jakie zwykle czuje się po skończonej kłótni. Wciągnąłem powietrze nosem.
- Dzięki- westchnąłem.
Uśmiech na twarzy szatyna był naprawdę miły. Miałem nadzieję, że nie wyglądałem tak źle, jak myślałem, że było. Mój znajomy zdjął rękę z mojego ramienia, a ja podszedłem do lustra wiszącego na ścianie. Parę kroków i już widziałem przed sobą chłopaka o brązowych lokach, czerwonych od płaczu oczach i mokrych od łez policzkach. Westchnąłem ciężko. Nie mam teraz czasu, by doprowadzać się o porządku. Chociaż...
- Nicolas, możesz chwilę poczekać? Tylko sekundę.
Kątem oka dojrzałem kiwnięcie głową. Wszedłem do łazienki i odkręciłem kran w umywalce. Woda była zimna, jednak to nie powstrzymało mnie od nabrania jej w ręce i oblania twarzy. Porwałem ręcznik i wytarłem płyn. Po chwili wyszedłem z łazienki. Nicolas popatrzył na mnie.
- Lepiej?
- Tak, dzięki. Przepraszam, że musiałeś tak czekać.
Usiadłem na przeciwległym końcu kanapy i sięgnąłem po ciasteczko. Przez chwilę milczeliśmy. Mając na uwadze wydarzenia sprzed kilku minut, wolałem nie ryzykować, rozpoczynając rozmowę, lecz nie miałam wyboru. Ziewnąłem. To dało mi jakiś pomysł na temat konwersacji.
- Lubisz patrzeć na ludzi? - spytałem.
- Co? Po co ci ta informacja?
- Tak po prostu- uśmiechnąłem się. - Więc?
Nicolas chwilę się zastanawiał. Wzruszył ramionami, co większość potraktowałaby jako zakończenie tematu, lecz ją, z powodu braku pomysłu na nowy, kontynuowałem.
- To całkiem interesujące. Patrzysz na jeden, losowy moment w ich życiu, a wydaje ci się, że obserwujesz ich od urodzenia. Jakbyś znał każdy szczegół z ich egzystencji.
Pomimo moich starań, mój towarzysz wydawał się być trochę znudzony. Wypuściłem głośno powietrze.
- Poddaję się.
Nicolas odwrócił głowę.
- Hm?
- Poddaję się. Nie mam pojęcia, o czym mógłbym z tobą rozmawiać. Przepraszam.
Opuściłem głowę. Czułem się, jakbym kogoś zawiódł. Jakbym nie wywiązał się z obowiązków. Poniekąd właśnie tak było. Jestem gospodarzem. Moim obowiązkiem jest podtrzymanie rozmowy i poruszanie coraz to nowych tematów.

Nicolas?

czwartek, 26 października 2017

Od Ethian'a Cd. Key

I co ja mam teraz zrobić? Znowu zostałem o coś poproszony, ostatnio dzieje się to częściej. Jak się nie zgodzę, to muszę mieć do tego powód, no ale żadnego nie mam. Z drugiej strony i tak muszę się u niego pojawić, bo mam małą sprawę do załatwienia, a raczej muszę go o czymś poinformować. Ehh, dobra nie mam nic do stracenia i tak, załatwię to teraz i będę miał z głowy.
-Skoro chcesz, to niech Ci już będzie. - westchnąłem głęboko, wkładając ręce do kieszeni.
-Jeśli nie chcesz to nie musisz. - spuściła głowę.
-I tak muszę coś u niego załatwić i ucieszy się, że zawiązuję przyjaźnie. - przekręciłem oczami. Jakie to było zbędne. Po co komu tu przyjaźnie. -Tylko nie licz na porządną rozmowę po drodze, jestem małomówny. - ruszyłem w stronę willi.

wtorek, 24 października 2017

Od Yumi C.D Ethiana

Czas spędzony z Ethianiem zleciał naprawdę szybko. Chłopak odpowiadał na każde moje pytanie i starał się jak najlepiej wytłumaczyć zasady panujące w tym miejscu. To naprawdę było pomocne i byłam mu niezmiernie wdzięczna za to. Teraz wiedziałam o wiele więcej, znałam granice i mogłam być spokojna. Teraz tym bardziej dodatkowo nie mogłam się doczekać jakiegoś zlecenia. Tak się zamyśliłam nad tym wszystkim co mi powiedział mężczyzna, że dopiero jego pytanie skierowane do mnie ściągnęło mnie na ziemię.  Chłopak poszedł wstawić ponownie wodę, a ja w końcu zwróciłam uwagę na to jak ciemno było już za oknem co oznaczało późną porę. 
-Wybacz, zamyśliłam się wcześniej - odezwałam się wracając wzrokiem do Ethiania.
-To nic
-A no i dzięki za to wszystko - dodałam unosząc delikatnie kącik ust do góry. -Zawsze lubię wiedzieć co i jak - przeciągnęłam się delikatnie. -Choć przyznam, że nie za bardzo lubię być ograniczana - westchnęłam marszcząc swój nos na wspomnienie różnych reguł tutaj panujących.
-Przyzwyczaisz się - odparł pocieszająco chłopak.
-Muszę, powinnam mieć już wprawę do przystosowywania się - powiedziałam wstając na równe nogi. Podeszłam bliżej aneksu kuchennego przy którym znajdował się starszy. -Nawet nie zauważyłam, że już tak późno, to nie problem, że jeszcze jestem? - zagadnęłam woląc być upewniona co do tego.
-Zdecydowanie nie przeszkadzasz - uśmiechnęłam się na te słowa.

Od Nicolasa C.D Nico

Po przeprosinach znów zapanowała cisza, która zaczęła mnie irytować. Mimo to nie miałem zamiaru jej przerywać. Co jak co, ale to on mnie zaprosił to chyba obowiązek podtrzymywania rozmowy jakiś jest, czyż nie? Zastanawiałem się już nawet nad wymówką opuszczenia owego miejsca. Równie dobrze w swoim mieszkaniu mogłem sobie posiedzieć. Spojrzałem na chłopaka już z zamiarem odezwania się, ale wtedy zauważyłem łzę spływającą po jego policzku. Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc o co chodzi. Zrobiłem coś nie tak, że się popłakał?  Nie miałem pojęcia co w tej chwili zrobić. Starałem się przypomnieć wszystko co powiedziałem, czym może go uraziłem, ale nic konkretnego nie znalazłem. Chyba, że to sprawka tego, że nieco się wkurzyłem gdy zapytał o powód mojego dołączenia do tego miejsca. No ale żeby aż tak reagować na wkurwienie kogoś?

niedziela, 22 października 2017

Od Key CD. Ethian'a

Mój wzrok skierowany był na oczy chłopaka, które były w pewien sposób hipnotyzujące. Nie od dzisiaj wiadomo, że oczy pokazują najwięcej. Jego jednak wydawały się zamknięte i skryte.
- Zależy od gustu. – Ethian wydawał się niezbyt zainteresowany tą rozmową. Przez chwilę odniosłam nawet wrażenie, że nie jestem teraz mile widziana. Po chwili namysłu zostałam, nadal wyraźnie przeszkadzając chłopakowi.
- Coś się stało? – zdecydowałam się na dość odważne pytanie. Mówiłam je prawdziwie i chciałam tylko rozluźnić atmosferę.

sobota, 21 października 2017

Od Ellipson CD Patch

Uśmiechnęłam się szelmowsko w duchu. Nigdy nie lubiłam grać samotnych, słodkich dziewczynek... ale przyznam się bez bicia, dawało to mnóstwo frajdy. Poprawiłam dekolt swojej bluzki i odrzuciłam włosy do tyłu. O nie, chłoptasiu. Nie uciekniesz mi teraz. Westchnęłam lekko i uśmiechnęłam się nieznacznie. Złapałam go za rękę i spojrzałam od razu w jego oczy. Chłopak popatrzył się na mnie z niezrozumieniem.
- A ty, jak się nazywasz? - spytałam cichuteńkim głosem.
- Patch - rzucił krótko.
W moich oczach błysnęły iskierki zainteresowania, jednak nie na długo. Łatka? To wszystko? Pokręciłam głową i prześledziłam dokładnie twarz Patcha. Przejechałam językiem po swoich zębach i słodko przekrzywiłam głowę.
- Tylko tyle? - Uniosłam brwi i zaśmiałam się pod nosem. - Żadnego Patcha Karpinsky, Patcha Smith? Prawdziwego imienia?
- Ta wiedza raczej nie będzie ci do niczego potrzebna - wymruczał.
Patch oparł się ramieniem o ścianę. Zauważyłam, że wciąż się mi przyglądał z błąkającym się na jego twarzy uśmieszkiem. Założyłam ręce na piersi i podeszłam kilka kroków do niego. Określałam go nudnym... może się pomyliłam? Po co ukrywał imię? Z moich ust nie schodził słodki uśmiech. Pogładziłam swoje nagie ramiona, wciąż przypatrując mu się.
- Zrzuciłeś mnie ze schodów i wpakowałeś mi się do domu - zaczęłam i zniżyłam nieco ton - chyba raczej będzie mi potrzebna.
- Króliczku, nie wnikaj, bo może się to dla ciebie bardzo źle skończyć - mruknął, nieco poważniejąc.
Przyjrzałam mu się po raz kolejny. Gdzie się podział gościu od tandetnego tekstu "No co tam, ślicznotko?". Oblizałam wargi. Powoli uśmiech zaczął schodzić z mojej twarzy, żeby szczerze i dźwięcznie się zaśmiać. Wyczułam coś dziwnego... jakby atmosfera wokół niego zgęstniała. Delikatnie położył dłoń na moim policzku. Przygryzłam wewnętrzną stronę policzka, czując, jak nieznacznie go gładzi. Dłonie schowałam do kieszeni spodni. Wymusiłam w sobie ciche mruknięcie... niby z przyjemności.
- Może chcę, żeby to się źle skończyło? - Dotknęłam dłoni na swoim policzku i zaczęłam ją lekko gładzić kciukiem - Oj, czekoladko... Nie bądź taki poważny. Masz jeszcze wiele lat przed sobą.
Zaśmiał się cicho, a ja zmrużyłam oczy. Po raz kolejny uśmiechnęłam się szelmowsko i popatrzyłam się w jego oczy.
- Nie jesteś na coś takiego gotowa, kochanie - mruknął, nie spuszczając z poważnego tonu.
Okej, facet jest cholernie tajemniczy. Wciąż nie mój typ, bo trudny do rozgryzienia. Wolę bardziej takich, którymi da się bardzo łatwo manipulować... tutaj jest to strasznie utrudnione. Zazwyczaj tacy faceci są nieufni. Trzeba się napracować... ale mamy czas, prawda? Wieczność... jeśli mnie ktoś nie zabije. Zdjęłam jego rękę ze swojego policzka i przeniosłam na swoją talię. Może w końcu trafiłam na kogoś aż tak nienudnego, że zabawi w moim umyśle na dłużej?
- Skąd masz pewność, kochanie? Nie znasz mnie - wymruczałam i posłałam mu wyzywający uśmiech.

Patch? Jak bardzo zjebałam xd? Ale jest! To się liczy ;p 

Od Leonarda Cd Sam

Jej zachowanie było na prawdę dziwne. Najpierw mówiła o jakiś szczurach, a póżniej o zwłokach. Coś mi tutaj ewidentnie nie pasowało. 
Gdy wyprosiła mnie już za drzwi usłyszałem lament. Spojrzałem na klamkę i zauważyłem, że dziewczyna nadal ją trzyma. 
Chciałem tam wrócić i powstrzymać u niej ten wodospad łez, ale zrezygnowałem, ruszając w stronę domu. 
Gdy byłem już na miejscu, bez większego namysłu poszedłem pod prysznic zdejmując przed wejściem protezę. 
Letnia woda spływała po mym ciele, a ja rozkoszowałem się każdą kroplą. 
Chciałem tutaj stać jak najdłużej, ale musze się jeszcze przespać. 
Wychodząc spod prysznicu prawie się zabijam. Dobra, nie.. po prostu sprawie się wywalam w ostatniej chwili chwytajac się umywaliki. 
Nie polecam wychodzenia mokrym z natrysku o jednej nodze.. 
Ubrałem się w spodnie od dresu i udałem sie w stronę łóżka, gdzie położyłem się wygodnie i zasnąłem
***
Następnego dnia, miałem takiego lenia, że wali mnie to czy będę na śniadaniu czy też nie. Jebać, zjem obiad, wystarczy.. 
Odwracając się na drugi bok zamykam ponownie oczy i mam wywalone na cały świat.
Nie jest mi dane długo spać.. niestety..
Do mojego mieszkania wlatuje dziewczyna poznana w barze i zaczyna gadać jakieś głupoty. Czyżby znowu piła? Tak, chyba jako jedyny nie zamykam tutaj drzwi wejsciowych.
- Pomyliłaś chaty..  - syczę przez zęby kładąc się na brzuchu i zakrywając glowę poduszką.
- Nie pomyliłam.. 
- To czego chcesz? - mrucze niewyraźnie. 
- Może zacznijmy od tego, że ci sie nie przedstawiłam. Samantha - w jej głosie można dostrzec nutkę wesołości.
- Leo - podniszę się do siadu i przymocowywuje swoją część ciała.  
- W takim razie coś chciałaś konkretnego? - wstałem podchodząc do szafy i szukając jakiejś koszulki.
- Dzięki, że odstawiłeś mnie do domu. 
- Nie ma za co. Miałem po drodze akurat, a ty wyglądałaś jak ostatnie nieszczęście.. - wzdycham i odwracam się do niej. - Coś jeszcze, że nachodzisz mnie tak wcześnie? - unoszę lekko brew.

Sam? (Poprawie na kompie)

piątek, 20 października 2017

Od Ethian'a Cd. Yumi

Wyciągnąłem telefon z kieszeni i spojrzałem na wiadomość. "Do odebrania po jutrze". Dość szybko. Nie spodziewałem się, że idąc tam dzisiaj, tak szybko uda się to załatwić. Spojrzałem jeszcze tylko, czy nie mam innych wiadomości i rzuciłem telefon na łóżko.
-Coś ważnego? - zapytała poprawiając kosmyk włosów. Prawie bym się zagapił.
-Nie, spokojnie, do odebrania dopiero po jutrze. - zalałem kawę i położyłem kubek na stoliku. Swój trzymałem w dłoniach i usiadłem na łózko.
-Można wiedzieć co? - objęła rękoma kubek i przyłożyła do ust delektując się zapachem.
-Jak na razie tajemnica, ale jak to odbiorę to wszyscy i tak się dowiedzą. - wziąłem łyk.
-Rozumiem. - również wzięła łyk. - Pyszna. - dodała pod nosem, lecz na tyle, że mogłem to usłyszeć.
-Jedna z najlepszych tutaj.  Więc wracając do najważniejszego. Mówisz, że wszystko co się przyda. - przeczesałem grzywkę.
-No tak chyba jest najprościej zapytać.
-Możliwe, że się czasem powtórzę. - kolejny łyk kawy ukoił moje podniebienie. - No więc... - kontynuowałem. - Najważniejszym punktem będą pewnie posiłki.
-Co w nich tak ważnego?

czwartek, 19 października 2017

OD Patch'a DO Rosalie

W duchu dziękowałem Lucyferowi za dzień wolny od pracy. Ostatnie zlecenia zaczynały mnie irytować, ze względu na ich trudność. Jakby nie mógł mi dawać prostszych. Odetchnąłem cicho, wsiadając na motocykl. Miałem tylko nadzieję, że podczas jazdy się jakoś się rozluźnię. Zapiąłem kask i ruszyłem. Pierwszy raz od dawna mogłem się skupić na przyjemności z jazdy, a nie celu podróży i zadaniu, jakie mnie tam czekało. Z szerokim uśmiechem na ustach pochylałem się na zakrętach, próbując wydobyć z maszyny najwięcej jak się dało. Zadowolony pojechałem w swoje ulubione miejsce nad rozległym jeziorem.

środa, 18 października 2017

Od Nico CD Nicolas

- Przepraszam- Nicolas popatrzył na mnie ze zdziwieniem. - Mogłem o to nie pytać.
- Owszem, mogłeś.
Miałem ochotę przytulić tego aroganckiego szatyna. Nie z pierwszego cisnącego się na myśl powodu. Oczywiście, że nie. Po prostu czułem, że jest mu źle. W takich chwilach ludzie potrzebują pocieszenia. Albo uspokojenia. Wszyscy. Bez wyjątku. Młodzi, starzy. Grubi, chudzi. Nicolas również.
- Usiądź. Jeśli chcesz.
Wskazałem na małą kanapę i sam się na niej usadowiłem. Nicolas również, lecz usiadł na drugim końcu sofy, jak najdalej ode mnie. Westchnąłem cicho. Nie zależało mi na tym, by szatyn mnie znienawidził. Wręcz przeciwnie. Jestem sługą, Servantem, ale to nie znaczy, że mam mieć samych wrogów. Nawet Starsi mówią, jak to razem jesteśmy silniejsi. Ja nie chcę mieć Nicolasa za nieprzyjaciela. Posmutniałem. Z mojej twarzy znikł uśmiech. Sięgnąłem po ciasteczko i z uwagi na jego niewielki rozmiar, wpakowałem sobie do ust. Mój znajomy nie zareagował na żaden ze sposobów. Po prostu siedział i palił. W normalnej sytuacji nawiązałbym kontakt, ale teraz? Boję się, że jeśli coś powiem, będzie jeszcze gorzej. To wszystko mnie przerasta. Świat byłby o wiele łatwiejszy beze mnie. Po co komu ktoś, kto bez przerwy psuje coś albo czyjeś relacje? Z utęsknieniem będę czekać na moment, kiedy w końcu będę mógł przestać wszystko niszczyć i psuć ludziom życie. Nie mam nawet pojęcia jak to naprawić. Jestem do niczego. Jedyne co potrafię to być niezdecydowanym gówniarzem. Ludzie od zawsze się nade mną znęcali. Widzę, że teraz nie będzie inaczej. Po prostu najlepiej zawinąć się w koc i zasnąć. Z czekoladą i miętą oczywiście. Na policzku poczułem spływającą łzę. Popatrzyłem na Nicolasa. On patrzył na mnie. Odwróciłem wzrok. Pięknie! Dało się gorzej upokorzyć? Sięgnąłem po chusteczkę i otarłem słony płyn wypływający z moich oczu. Gorzej nie będzie.
- Przepraszam... - wypowiedziałem cicho. - Za to, że tak się przy tobie rozklejam...
Próbowałem wysilić się na uśmiech, lecz zamiast tego, na mojej twarzy pojawił się dziwny grymas. Coś, jak gdybyś dowiedział się o śmierci znienawidzonej osoby. Nienawiść nienawiścią, ale to nadal śmierć. Westchnąłem.

Nicolas?

od Colette c.d Rosalie


- Jednak się rozmyśliłam. A zapomniałabym. Teraz powinnaś przeprosić, że w ogóle postawiłaś krok na podłodze, i że w ogóle chciałaś mi pomóc. I ogólnie, błagać o wybaczenie. – wywarczała z ironią mierząc wzrokiem resztę pracowników, którzy nieskrępowanie nas obserwowali. Myślałam że spalę się ze wstydu, chciałam dosłownie zapaść się pod ziemię, czułam że tak jak stoję zacznę płakać. Na szczęście jednak to nie nastąpiło, patrzyłam po prostu na nią, milcząc.
-Miłego dnia wszystkim życzę. – uśmiechnęła się szyderczo jeszcze raz przelatując wzrokiem po gapiach. Po czym zatrzymała się na ułamek sekundy na mnie, racząc mnie osobnym pożegnaniem:
- I tobie też, niezdaro. 
Po czym zniknęła ze sklepu, nie zdałam sobie nawet do końca sprawy kiedy to nastąpiło, doszło to do mnie gdy usłyszałam dzwoneczek zawieszony przy drzwiach. Natychmiast podbiegła do mnie jedna z moich koleżanek z pracy (Ashley):
-Co to miało być? Wszystko w porządku? 
Ale nie zdążyłam  odpowiedzieć, przerwał mi śmiech dwóch facetów zza lady. Moich kolejnych współpracowników. Zrobiło mi się momentalnie słabo i uklękłam na podłogę chowając twarz w dłoniach, bo czułam że zaraz wybuchnę płaczem. Czy to naprawdę była ta sama osoba która wczoraj oddała mi swoją bluzę, ta sama która odzywała się do mnie z taką życzliwością? Czy to naprawdę ta sama osoba która mnie obroniła? Wtedy coś do mnie dotarło. To wszystko moja wina, to ja wczoraj potraktowałam ją źle. Ona mi pomogła a ja zachowałam się jakbym miała do niej pretensję. A tak przecież nie było. Z zamyślenia wyrwał mnie głos mojego szefa, który wydobywał się z głośnika zawieszonego na ścianie:
- Colette, w tej chwili proszę zjawić się u mnie w gabinecie.
No tak na pewno wszystko widział, cały sklep jest monitorowany, wątpię jednak żeby zauważył, że tym razem  nie wywaliłam się sama z siebie. Zresztą to teraz było nie ważne, musiałam pobiec za tą dziewczyną i przeprosić ją za wczoraj. Zerwałam się na równe nogi, i zamiast do gabinetu skierowałam się szybkim krokiem do drzwi. Ashley w ostatnim momencie złapała mnie za rękę:
- Co ty robisz? Jeśli wyjdziesz teraz równie dobrze możesz już tutaj nie wracać, znasz naszego szefa. Idź szybko do niego wszystko wyjaśnić.
Z trudem wyrwałam się z jej uścisku i powiedziałam tylko po cichu, wybiegając:
- Niestety nie on jest moim prawdziwym szefem.
Pobiegłam za dziewczyną, na szczęście zauważyłam w którą stronę poszła zanim zniknęła w jednej z uliczek. Chciałam krzyknąć do niej aby się zatrzymała, jednak zdałam sobie wtedy sprawę że nie znam nawet jej imienia, dlatego wołałam tylko ,,Stój proszę!”. Odwracali  sie chyba wszyscy przypadkowi przechodnie, oprócz niej, jeszcze bardziej utrudniając mi kontakt z nią. Byłam pewna że mnie słyszy ale po prostu mnie ignoruje. Gdy w końcu ją dogoniłam, była zbyt zmęczona aby wydusić słowo, przez moją wagę bardzo szybko się męczę. Złapałam więc ją po prostu z tyłu za koszulkę aby się zatrzymała. Odwróciła się do mnie i spojrzała na mnie z góry, wzrokiem ,,czego jeszcze ode mnie chcesz ? „. Zdyszana w końcu wydusiłam z siebie:

Od Nicolasa C.D Nico

Jest bardzo wiele rzeczy, których nie lubię, a nawet nienawidzę. Jedną właśnie z nich jest ignorowanie, a mój nowy znajomy właśnie w tej chwili to robił. Po krótkiej wymianie zdań jakby dał się pochłonąć piosence co niespecjalnie mi się spodobało. Okej, może z początku brak konepwersacji mi odpowiadał, tak teraz zdecydowanie po wypiciu kawy i zjedzeniu paru ciastek potrzebowałem uwagi. Nie miałem zamiaru siedzieć dalej jak głupek bo przecież to on mnie zaprosił. Tak więc chrząknąłem na tyle głośno by przerwać Nicolasowi. Na szczęście usłyszał i rzeczywiście oprzytomniał.
-Pięknie dbasz o swojego gościa - prychnąłem pod nosem i od razu zauważyłem malujące się na twarzy towarzysza zawstydzenie.
-Przecież przeprosiłem.
-Taaa - mruknąłem pod nosem odchylając się nieco na krześle. -Chciałeś coś wiedzieć o mnie więc w zamian za informację o Twoim miejscu pochodzenia powiem, ze Miami to moje miasto - odparłem obserwując jak chłopak kiwa głową jakby przyswając tą informację.
-A jak tutaj się dostałeś?
W reakcji na to pytanie zmarszczyłem brwi i zacisnąłem lekko ręce w pięści.
-To nie powinno Cię interesować - warknąłem w jego stronę. Akuart to chyba było zrozumiane, że to pytanie nie jest mile słyszane tutaj. Każdy Jego sługa ma swoje tajemnice o których nie lubi i nie ma zamiaru rozmawiać, jedną z nich najczęściej był właśnie powód dostania się tutaj. Westchnąłem przymykając oczy. Nie mogłem się wkurzać, trzeba było się uspokoić. No już Nicolasie, wdech, to tylko głupie pytanie. Otworzyłem oczy by spojrzeć na chłopaka i przyznam, że nie potrafiłem rozszyfrować jego spojrzenia.
-No co? Coś nie odpowiada? - zapytałem wstając od stołu. Znów podszedłem pod okno by zapalić. Wyciągnąłem więc szybko z kieszeni papierosa i zapalniczkę.
-Odezwij się, straciłeŝ mowę czy coś?
-Nie...
-No to o co chodzi? - zaciągnąłem się wygodnie opierając tyłkiem o parapet. Ta osoba przede mną zaczynała mnie nie tylko irytować ale w pewnym sensie intrygować. Kompletnie momentami go nie rozumiałem. Oby tylko jeszcze nie zaczął znów gadać po włosku.

Nico?

wtorek, 17 października 2017

Od Sam CD Katfrin

- Znasz adres? - poprawiłam się na czarnym, skórzanym siedzeniu. Nie to, że było niewygodne, po prostu cisza, która zapanowała w samochodzie sprawiała, że czułam się nieswojo. W dodatku dopiero poznana przeze mnie dziewczyna miała taki wyraz twarzy, jakby natychmiast chciała kogoś zabić.
Po moim pytaniu rysy kierującej się rozluźniły. W każdym razie przestała wpatrywać się w drogę przed sobą z chęcią mordu. Wolną ręką wymacała komórkę przy skrzyni biegów i uniosła ją do góry. Dojrzałam powoli przesuwającą się mapkę Google.

Od Yumi C.D Ethiana

Czas przed przyjściem do Ethiana spędziłam mało produktywnie, a mianowicie na leniuchowaniu w mieszkaniu i opychaniu się ciastkami. Rozmyślałam ciągle nad tym kiedy dostanę coś do zrobienia. Przyznam, że lubiłam adrenalinę dotyczącą poruszania się w niebezpiecznych kręgach, a teraz dochodziły do tego zlecenia. Nie było dla mnie to czymś tak drastycznym, że aż niewykonalnym. Byłam przyzwyczajona do środowiska w którym trzeba było mieć oczy dookoła głowy jeśli nie chciało się oberwać. To mi przypomniało, że dawno nie miałam okazji poćwiczyć. Mie mogę w końcu wyjść z wprawy, czyż nie? Może się potem do tego zmobilizuję. Oczywiście ostatecznie pozostałam tylko przy rozmyślaniach na temat jakiegokolwiek ruchu. Czas zleciał niespodziewanie szybko i musiałam już się zbierać do odwiedzin nowo poznanego chłopaka. To chyba jak na razie jedyny osobnik mieszkający tutaj z którym rozmawiałam. Nie czułam potrzeby zagadywania kogoś pierwsza. Jak na razie wystarczyła jedna osoba od której mogłam wyciągnąć nieco informacji.
Znów dość niechętnie zostawiałam swojego psiaka w mieszkaniu ale czułam, że może nie być mile widziany w u Ethiana. Dostał ode mnie żarcie więc mógł spokojnie siedzieć w domu.

~

Od Christiana do Katfrin

Stałem zdziwiony przed drzwiami. Ta dziewczyna jest dziwna. Kompletnie nie rozumiem jej zachowania. Najpierw klnie jak szewc i jest wredna, uderzając mnie, a po chwili jest miła i pomaga mnie się podnieść z błota.
W ogóle, jakim prawem ona mnie tknęła! Jestem wyżej ranga i powinna mieć do mnie szacunek, nosz kurwa mać!
Znalazłem na spodniach jedno z czystszych miejsc i wytarłem dłoń, gdyż włosy zaczęły lekko opadać mi na czoło, a chęć odgarnięcia ich była naprawdę wielka.
Wzdychając, odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w stronę swojego domu. Moje myśli pochłonęła ta dziewczyna. Była dla mnie zagadką, a ja takie zagadki lubię. Chcę ją poznać bliżej, choć nasza znajomość nie zaczęła się za dobrze.
Otwierając drzwi do mieszkania, prawię, się wywaliłem, gdyż Sanczes zaczął mi się kręcić pod nogami. Po co ja w ogóle przygarnąłem to kocisko? Aktualnie jest tylko moją przeszkodą i nic dobrego dzięki niemu się nie dzieje.

Od Nico CD Nicolas

Odwróciłem się do mojego nowego znajomego, przy okazji kładąc na mały stolik ciastka z masłem orzechowym w czekoladzie i podając kubek gorącego, czarnego płynu dla szatyna. Uśmiechnąłem się.
- To aż tak bardzo widać? - po uzyskaniu odpowiedzi twierdzącej w postaci kiwnięcia głową postanowiłem kontynuować. - Tak, owszem. Jestem Włochem. Urodziłem się tam, wychowałem, jak i spędziłem większość życia. W zasadzie to przyjechałem tu dopiero po "podaniu ręki" Jemu.
Nicolas pokiwał głową.
- Gdzie dokładnie mieszkałeś?
Trochę dziwiła mnie ciekawość, a wręcz wścibskość chłopaka jednak spokojnie udzieliłem odpowiedzi na to pytanie.
- W Wenecji.
Gdy temat się skończył, oboje zamilkliśmy. Wziąłem do ręki kubek naparu z mięty, który zdążył już wystygnąć, upiłem spory łyk i ugryzłem ciastko. Atmosfera była niemal tak gęsta, że dałoby się ją pokroić tępym nożem, lecz ja jakoś się tym nie przejmowałem. Po każdej burzy przychodzi słońce, czyż nie? Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, o ile było to możliwe.
- Teraz ty powiedz coś o sobie, hm?
Jak zwykle, Nicolas posłał mi spojrzenie wręcz przeciekające nieufnością, lecz po chwili odezwał się.
- Po co ci to wiedzieć?
Wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem- przyznałem. - Może kiedyś napiszę twoją biografię? Jeden Bóg to wie.
Nicolas milczał, a ja nie miałem zamiaru zmuszać go do mówienia. I tak by nie posłuchał. By przerwać ciszę, postanowiłem włączyć muzykę. Pochwyciłem telefon i włączyłem losowe odtwarzanie. Mój nowy znajomy oddał mi pusty już kubek po kawie, a ja słuchając muzyki, zająłem się zmywaniem, co chwilę podśpiewując. Tak to jest, jak się słucha dzisiejszej muzyki. Słyszysz piosenkę drugi raz i znasz ją na pamięć. Wsłuchałem się głębiej w dźwięki Radioactive-Imagine Dragons. Ludzie zmieniają się w zaskakująco szybki sposób. Jeszcze niedawno nie byłbym w stanie słuchać czegoś takiego, a teraz... Do świata żywych przywołało mnie chrząknięcie mojego gościa.
- Ech, no tak, przepraszam. Zapomniałem. Otarłem ręce i na powrót odwróciłem się do rozmówcy.

Nicolas?

poniedziałek, 16 października 2017

Od Derek'a C.D Aizrel.

Cały w nerwach, stukałem widelcem w blat stołu. Wszystkie przypisane miejsca były zajęte, oprócz jednego. Stało puste, pomiędzy Ethianem i Christianem, a przecież nie powinno. Hałas, który wyczyniałem, obijając o blat metalowym sztućcem roznosił się, choć ludzie nie specjalnie zwracali na to uwagę. W pewnym momencie wszedł On, zasiadł na miejscu tuż obok nas, po czym został podany mu posiłek. Ociekające tłuszczem prosięce żebra przyprawiały mnie o mdłości na sam widok. Tym bardziej zestresowany sytuacją, zacząłem latać wzrokiem po współbiesiadnikach. A może jej nie powiedział, tak bardzo chciał się jej pozbyć, że może postanowił to ominąć. Nie, nie zrobiłby tego, nie jest głupi. Wiedział jak ważne są dla nas wspólne spotkanie, a tym bardziej zdawał sobie sprawę z tego, jaka kara może go czekać, jeżeli nie dopełniłby zadania.
-Przestań już stukać. – donośny, kobiecy i dobrze znany mi głos rozbrzmiał w całej jadalni. Skierowałem wzrok w tę stronę, by spotkać się z jej różnobarwnymi oczami, które teraz wgapiały się we mnie z nadludzką dokładnością, a wewnątrz nich skrzyły się płomienie.
- Przepraszam. – odpowiedziałem spokojnie, odkładając widelec, na jego należne miejsce przy talerzu. Na znak pokory pochyliłem również głowę.

Od Nicolasa CD. Nico

Mój nowy towarzysz był zdecydowanie dziwny. Nie rozumiałem momentami jego zachowania. Wydawało mi się, że swoją postawą nieco go do siebie zraziłem, a okazało się całkiem coś innego. Naprawdę w takim wypadku miał szczęście, że nigdzie się nie wybierałem dzisiaj bo w takim wypadku z pewnością bym go nie odprowadzał.
Już wcześniej po akcencie stwierdziłem, że nie jest pochodzenia amerykańskiego i ma korzenie włoskie. Dodatkowo utwierdził mnie w tym przekonaniu odzywając się co jakiś czas w tym języku. Sam miałem kiedyś okazję uczyć się włoskiego aczkolwiek za dobrze mi to nie szło. Znacznie lepiej posługiwałem się francuskim, niemieckim i hiszpańskim. Tak, wiem, sporo tego, ale byłem zmuszony do nauki jeśli chciałem odziedziczyć majątek.

niedziela, 15 października 2017

Od Rosalie C.D. Colette

Siadając na pieńku karciłam w myślach samą siebie. Dlaczego to zrobiłam? Dlaczego odeszłam, kiedy tak bardzo pragnęłam nawiązać z nią kontakt? Nie mam pojęcia. Moją głowę zasypywały kolejne pytania, na które nie potrafiłam odpowiedzieć. Mimo wszystko nie mogłam się powstrzymać, co jakiś czas zerkałam na nią, tak po prostu. Z każdym kolejnym spojrzeniem dopatrywałam się kolejnych szczegółów. Duże oczy, blada cera, jasne, zadbane włosy, śnieżnobiałe zęby, to wszystko tak dobrze ze sobą współgrało… no oprócz jednego. Zbyt chuda, pewnie anorektyczka. To w pewien specyficzny sposób mnie odrzucało, nie przepadałam za takimi ludźmi, zbyt często okazywali się aż nadto przejęci swoim wyglądem, a zmienienie ich nastawienia graniczyło z cudem. Niby zdawałam sobie sprawę z tego, że anoreksja jest chorobą, i że ciężko z nią walczyć, ale to tylko bardziej pchało mnie do pomocy osobom (rzecz jasna tym, które mi się spodobały) które zostały dotknięte tym obrzydlistwem. Niestety, za każdym razem przegrywałam, a ja nienawidzę przegrywać, więc zazwyczaj byłam zmuszona wracać z pustymi rękoma, do tego zdenerwowana. Potrząsnęłam głową, słysząc krzyk. Szlag, kolejny raz zatraciłam się w swoich przemyśleniach. Instynktownie powędrowałam wzrokiem na miejsce, gdzie powinna znajdować się chuderlawa blondynka. Zamiast niej, zastałam jedynie jej dyndające nogi. Momentalnie poderwałam się z miejsca, mierząc wzrokiem trzymającego ją za fraki mężczyznę.

od Colette c.d od Rosalie

Jakimś cudem od początku dnia, udało mi się uniknąć spotkania z innymi servantami. A to dlatego że cały dzień po prostu spędziłam sama w domu, ta sytuacja nalała nieco ciepła w moje  żałosne serduszko. Cały dzień spędziłam na spaniu, gapieniu się w ścianę, słuchaniu muzyki i czytaniu kolejnego słabego komercyjnego romansidła.  I pewnie z powrotem kładłabym się spać gdyby nie to że usłyszałam ten przerażający dźwięk brzęczącego telefonu, który świadczył o tym że ktoś próbuje się ze mną skontaktować.  Usiadłam na łóżku, i patrzyłam na mały stoliczek naprzeciwko mnie na którym leżał migający telefon. Od razu obleciał mnie strach , co jeśli to ,,on” ? Przez dłuższą chwilę , po prostu gapiłam się na leżący przede mną telefon, wymyślając różne teorie kto do mnie napisał.  Niektórzy uznali by to za głupie , przecież powinnam najzwyczajniej w świecie to sprawdzić, ale ja się bałam. Nawet nie potrafię określić czego, jestem po prostu żałosna. W końcu szybkim ruchem chwyciłam telefon i trzęsącymi się rękami wyświetliłam wiadomość.  W wiadomości było zawarte zaproszenie na wieczorne ognisko, które ma pomóc nam się ,,wyluzować”.  W tym momencie mój spokojny i w miarę miły dzień się skończył.  Wiedziałam już że kolejne 3 godziny które mi zostały, spędzę na przygotowywaniu się do wyjścia, a mimo to i tak nie będę zadowolona ze swojego wyglądu. Najprościej w świecie byłoby nie pójść prawda? Przecież to tylko luźne towarzyskie spotkanie nie żadne zlecenie. No może i tak, gdyby nie to że wiadomość napisała jedna ze straszych , a dla mnie  taka wiadomość równa się już jako rozkaz. Obiecałam sobie przecież jedno, nie będę ładować się w głębsze bagno niż to w którymi już jestem. I możliwe że nieobecność na tym spotkaniu  nic by nie znaczyła, ale zawsze istnieje możliwość że będzie wręcz przeciwnie. 

Od Ethian'a Cd. Yumi

Chyba zapytała o to nie do końca dobrą osobę. Taki osobnik jak ja, który zazwyczaj stoi w cieniu, zbyt dużo o innych powiedzieć nie może. Ale to nie tak, że od razu nic nie wiem. Wiem sporo o zasadach i jak się zachowywać, ale nie za dużo o innych osobach.
-Na to pytanie ciężko mi odpowiedzieć. - spojrzałem w swój talerz.
-Dlaczego? - wzięła kolejny kęs.
-Jestem typem osoby co bardziej w cieniu stoi i nie zadaje się z innymi.
-Nie wyglądasz na taką.
-Lepszy dzień...
-Rozumiem, więc może być cokolwiek.
-Zacznę w ten sposób. O samym miejscu jestem w stanie powiedzieć i o pewnych zasadach, ale o poszczególnych osobach praktycznie nic.
-Tyle mi na początek wystarczy. - całe szczęście, że chociaż ona rozumie.
-No dobra, ale nie tutaj, za dużo tu wścibskich osób.
-No dobrze, poczekam. - resztę posiłku zjedliśmy już w ciszy. Jak na dziewczynę to zjadła naprawdę sporo. Powiedział bym nawet, że więcej niż ja. Wstałem i udałem się do wyjścia. W drzwiach zatrzymała mnie Yumi.
-Tak, nie zapomniałem, opowiem Ci, wpadnij do mnie później, chyba pamiętasz gdzie mieszkam. Teraz muszę iść jeszcze coś załatwić. - nie czekałem na to co powie. Skinienie głową mi wystarczyło. Wróciłem do swojego mieszkania po plecak i wyszedłem po kilka rzeczy na miasto.

Hej Hej Heloł

Witam moje szanowne Kajtki!
Przychodzę do was z małą informacją. Zapewne jak już zdążyliście zauważyć, w lewej kolumnie, pod stronami widnieje naklejka zatytułowana " Ważne".
 Nie bez powodu nosi taką nazwę. Informacje które są tam zawarte pomagają mi dotrzeć do was, dostarczyć wam informacji i w jakimś stopniu ogarnąć waszą wiedzę na temat blogaska. 
Przechodząc do meritum.
Na samym początku bloga popełniłam parę gaf, po czym zapomniałam o nich totalnie. Tak wiem, nieogar ze mnie kompletny, ale teraz staram się to naprawić. Chcę aby informacje które będę dodawać w tym tygodniu (15.10 - 22.10) zostały przyswojone, aby napełniły was nową wiedzą i nieco naprostowały tę starą, którą macie już w głowach. 
UWAGA.
Wiedza ta w wielkim stopniu przekłada się na pisane przez nas opowiadania, więc bardzo proszę, jeśli widzicie informacje o jakiejś zmianie lub nowym dodatku przyswoicie ją. 

~Admin.

P.S. Zostawcie po sobie komentarz, na znak, że zrozumieliście, lub przeciwnie.

Od Nico C.D Nicolasa

- Grazie.
- Co?
- Dziękuję.
Chłopak odwrócił się i popatrzył na mnie z pogardą, ale nie tak jak wcześniej. Teraz w tym spojrzeniu dało się dostrzec też nutkę... Rozbawienia?
- I po co mi dziękujesz?
Wzruszyłem ramionami. To normalne, że dziękujesz osobie pomagającej ci. To naprawdę dziwna osoba.
- No... Pomogłeś mi, więc ci dziękuję.
Nie byłem ciekaw reakcji chłopaka. Wiele osób już mnie biło, wyzywało. Nie jest to dla mnie nowością. Jednak Nicolas nawet nie raczył nawet do mnie podejść. Potraktowałem to jako dobry znak. Nie muszę być na pierwszym planie. To między innymi dlatego, że nikt przez długi, naprawdę bardzo długi czas nie zwracał na mnie uwagi, nadal żyję. Matka powiedziała mi kiedyś " La parola è d'argento, e il silenzio è d'oro (wł.: Mowa jest srebrem, a milczenie złotem)". Teraz zaczynam wierzyć w sens tych słów.

sobota, 14 października 2017

Od Nicolasa C.D Nico

Przez te parę tygodni zdążyłem przywyknąć już do mieszkania w tym od miasta miejscu. Mogłem śmiało stwierdzić, że źle nie było, choć często uciekałem jednak do większych skupisk ludności by się oczywiście zabawić. Zostałem kim zostałem, ale nikt nie zabroni mi chodzić do klubów w celu poszukiwania jednorazowych przygód.
Dzisiaj był jeden z tych dni kiedy sobie odpuszczałem zabawę i teraz grzecznie wędrowałem do stołówki choć nadal nie widziałem niczego fajnego we wspólnym konsumowaniu posiłku. Właściwie to było nieco irytujące czasami, ale byłem pewien tego, że lepiej nie sprzeciwiać się Jego woli.
Trzymając między wargami fajkę szukałem po kieszeniach zapalniczki. Nie wiedziałem gdzie to cholerstwo się schowało, a przysięgam, że jeszcze wczoraj było! Przez moje poszukiwania nawet nie zauważyłem, że ktoś szedł prosto na mnie. Nagle tylko stanąłem w miejscu czując jak ktoś wpada na mój tors. Papieros wypadł mi z ust przez co przekląłem pod nosem.

Od Hailey C.D Leonarda

Leżałam w bezruchu wpatrując się w księżyc za oknem. Pełny okrąg, oświetlany przez Słońce odbijał jego promienie bardzo wyraziście tej nocy, rzucając na moje łóżko srebrną poświatę. Zastanawiałam się jak to działa, że księżyc niczym srebrna taca odbija światło. Niestety nie dane było mi myśleć o tym nazbyt długo, moją głowę zaprzątało coś zgoła innego – ból. Ból, który nieprzerwanie frustrował moje kończyny, dobierał się do każdego, choćby najmniejszego stawu, aby pogrążyć moje ciało w jeszcze większym cierpieniu. Jestem servantką, dlatego nie muszę przejmować się następstwami choroby, z pośród których na pewno można wymienić śmierć w męczarniach. Skutki w postaci bólu i łamliwości kości, nie są jednak niemożliwe.

Od Nicolasa Christiana do Nicolasa

Siedziałem na miękkiej pościeli i patrzyłem w jeden z nieodłącznych elementów każdego domu, w tym wypadku — ścianę. Trwałam w tej pozycji dobre kilka minut. Dlaczego? Nie wiem. Zostałem sługą Lucyfera zaledwie parę dni temu, a już czuję się jak ostatni śmieć. Nie mam zbyt wysokiej samooceny, a ten fakt sam w sobie nie wpływa na nią pozytywnie. Może prysznic dobrze mi zrobi. Podniosłem się z cichym jękiem i powlokłem się do dość małego pomieszczenia zwanego łazienką. Zdjąłem z siebie warstwy ciuchów, wyrzuciłem do pralki i wszedłem do pokaźnych rozmiarów kabiny prysznicowej. Odkręciłem wodę. Oczywiście gorącą. Pod taką najlepiej jest myśleć. Woda o temperaturze około 36 stopni Celsjusza leniwie spływała po moim ciele. Wziąłem na rękę odrobinę szamponu i powoli zacząłem doprowadzać moje włosy do stanu dokładnego namydlenia. Poczułem znajomy, świeży, a zarazem słodki zapach mięty. Gdy uznałem, że moje loki są już odpowiednio czyste, spłukałem pianę, ukazując ciemnobrązowe włosy. Wyszedłem z kabiny prysznicowej i otuliłem się szczelnie ręcznikiem. Ręką otarłem zaparowane lustro i przez chwilę przyglądałem się swojemu odbiciu. Jak zwykle, widziałem tam nieudacznika, któremu nic się w życiu nie udało.

czwartek, 12 października 2017

Od Ethian'a Cd. Key

-Wygodnie tutaj? - zapytałem zamyśloną Key. Sekundę później oprzytomniała i spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Zerknęła na boki i wstała otrzepując się zapewne z liści lub innych darów lasu.
-U...ujdzie w tłoku. - powiedziała lekko speszona. Pewnie moją nagłą obecnością tutaj. -Co tutaj robisz? - dodała.
-Ja? Przechadzam się i szedłem na małą wycieczkę zapoznawczą, nie wszystkie tereny jeszcze było mi poznać. - powiedziałem lekko szczerząc uśmiech.
-I trafiłeś przypadkiem na mnie? - dziewczyna skrzyżowała ręce pod piersiami i spojrzała na mnie unosząc brew.
-Byłaś na tyle głośna, że musiałem zobaczyć co to za dźwięki. - zaczerwieniła się i speszyła. Stanęła bokiem bym nie widział za bardzo jej twarzy. Szkoda, że było już trochę na to za późno.
-Trenowałam miałam prawo, hmpf. - wypowiedziała z lekkim wkurzeniem się na moją osobę.
-Spokojnie, nie mówię, że to coś złego. Nie gniewaj się. - starałem się, by nie wybuchła bardziej. Chociaż i tak nie wiem jak się zachowuje wkurzona, więc nazywanie aktualniej sytuacji wybuchem mogło być błędne.
-Nie gniewam się, tylko zaskoczyła mnie ta odpowiedź. - spojrzała z powrotem na mnie. Jej mina złagodniała. Dobrze, nie potrzebuję teraz wkurzonej kobiety tutaj.
-No cóż jeszcze się na tyle dobrze nie znamy, bym wiedział jak prowadzić te rozmowę. - uniosłem dłonie w geście niewiedzy. Była to w sumie prawda, jeśli chodzi w stosunku do kobiet, nigdy nie potrafiłem dobrze z nimi rozmawiać i prowadzić rozmowy. Bez głębszego zapoznania nie miało to szans, a do tego jakoś mnie nie pchało. Niestety zawarcie kontraktu zmieniło to we mnie i wolałem stać w cieniu, niż zapoznawać tutejszych, ale nie byłem na to całkowicie zamknięty. Chwilę niezręcznej ciszy przerwał mój głos.
-Dobra, będę się już zmywał, stojąc tu nic poznam. - odwróciłem się i machnąłem ręką na pożegnanie.
-Do zobaczenia! - krzyknęła. Nie będę ukrywał, pewnie jeszcze to się zdarzy. W końcu mieszkamy w tym samym miejscu.

OD Aizrel CD Ethian'a DO Derek'a

Prychnęłam cicho patrząc, jak odchodzi. Zgrywał silnego i niezależnego, co nieco mnie bawiło. Spojrzałam na zegarek i jeszcze raz na kartkę, którą dostałam od szatyna. Do obiadu została ponad godzina, co dawało mi kilka możliwości. Wzięłam swój plecak, po czym udałam się do swojego nowego domu. Mieszkanie było małe, co w sumie mnie ucieszyło. Przynajmniej będzie mniej przestrzeni do sprzątania.  Rozejrzałam się dookoła. Nie było źle. Kanapa, dwa fotele, mnóstwo szafek, drzwi prowadzące do niewielkiej łazienki i łóżko na antresoli, do której można było się dostać za pomocą wąskich schodków.
- Da się żyć - mruknęłam do siebie, rzucając cały swój dobytek na sofę.
Szybko rozpakowałam zawartość bagażu. Co prawda większość miejsca zajęła broń, ale kilka półek na ubrania i parę książek się znalazło. Po raz kolejny spojrzałam na zegarek. Czterdzieści pięć minut. No ładnie. Szybko poszłam się ogarnąć. Wycierając ręcznikiem głowę, zaczęłam przy okazji drugą ręką szukać kabury z para ordnance p14-45. Zajęło mi dobre pół godziny, zanim przypomniałam sobie, gdzie go wcisnęłam. Jęknęłam cicho, zauważywszy, która jest godzina. Świetnie. Znowu sobie nie poćwiczę. Chociaż... Czy ktoś sprawdza obecność na posiłkach? Uśmiechnęłam się delikatnie do siebie i, po wysuszeniu włosów, wyszłam z domu i udałam się w oddalony zakątek "posiadłości".

niedziela, 8 października 2017

Od Yumi C.D Ethiana

Dobrze się złożyło, że wpadłam na Ethiana. Naprawdę jeszcze nie poznałam dobrze tego miejsca i wolałam nie błądzić samotnie w poszukiwaniu właściwego miejsca. Dodatkwo byłam już dosyć głodna. Od początku dnia zjadłam tylko dwa batoniki czekoladowe i babeczkę, a to zdecydowanie nie był pożywny posiłek. Potrzebowałam znacznie więcej, a w czasie podróży jakoś nie było kiedy po prostu. Co do informacji o odprowadzeniu zwierzaka to przyznam, że nie do końca mi się ona spodobała. Takeshi nie był jakimś tam nieogarniętym kundlem. To naprawdę inteligentny psiak, tylko czasem nieco źle nastawiony do ludzi, ale bez mojego słowa nigdy by nie zaatakował. Mimo wszystko wróciłam do swojego mieszkania w którym z wielką niechęcią zostawiałam pupila. To pierwszy i ostatni raz. Na kolejny posiłek zamierzam zabrać go ze sobą i niech tylko ktoś spróbuje się sprzeciwić mi. Szybko ruszyłam z powrotem pod mieszkanie nowo poznanego chłopaka. Na szczęście nie musiałam na niego czekać. Akurat wychodził już gotowy z budynku. Poczekałam tylko do momentu w którym znajdzie się obok mnie i zwróciłam się w jego stronę.
-Prowadź - powiedziałam krótko wsuwając dłonie do kieszeni bluzy. Muszę się postarać zapamiętać drogę i już następnym razem sama trafić. W czasie drogi mało się odzywaliśmy do siebie co w sumie nie przeszkadzało mi bardzo. Wystarczające było że od czasu do czasu chłopak odpowiadał mi na pytania dotyczące obozu.

Od Key CD. Ethian'a

Uniosłam lewą brew, lekko się śmiejąc. Oparłam prawe ramię o wilgotną korę i raz jeszcze zilustrowałam chłopaka.
- Wyglądasz na takiego. Dobrze wiedzieć – wypowiedziałam te słowa z pełną powagą, mrużąc przy tym oczy. W odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech, który brzmiał nieco lekceważąco.  – Tak w ogóle Key jestem. Key Colonele.
Wyciągnęłam dłoń ku mężczyźnie, jednak ten nie od razu zrobił to samo. Na jego twarzy pojawiło się chyba zdziwienie. Wykonał jednak ten sam gest, a jego kącik ust wygiął się delikatnie ku górze.

piątek, 6 października 2017

Od Leo Do Hailey

Godzina trzecia nad ranem, a ja siedzę pod jednym z drzew i patrzę na niebo, które tej nocy jest pokryte sporą ilością gwiazd. Czuję się, jak by one do mnie mówiły, jak by każda z nich była jedną z moich ofiar.. Każda z gwiazd powtarza w kółko jedno pytanie. "Kogo obchodzi, że zgaśnie kolejne światło?"
Potrząsam lekko głową i dostrzegam w oddali zarys postaci. Jest ona dość niska. Nie widzę dokładnie czy to mężczyzna, czy kobieta, ale po chwili rozpoznaje proporcje idące w moim kierunku. Musi to być dziewczyna, gdyż widzę wyraźne kształty. Co ona tutaj robi? Patrząc na godzinę, powinna spać i nie zawracać mi tyłka swoją obecnością.
Moja strefa samotności została naruszona..
Kobieta, krocząc w moim kierunku, przystanęła na chwilę. Nie dziwię się.. sam bym stanął, widząc o trzeciej w nocy, faceta siedzącego pod drzewem.
Stwierdzam, że nie mam co się nią przejmować, więc włożyłem słuchawki do uszu i włączyłem jakąś spokojną muzykę. Dzisiaj po prostu potrzebuję się odprężyć.
W mych uszach rozbrzmiewał spokojny głos, który ukradł mnie do innego wymiaru, aby po kilku minutach wrócić do rzeczywistości.
Spoglądam w swoje prawo i dostrzegam dziewczynę. Niska, brunetka o wyraziście niebieskich oczach. Czyżby napatoczył się ktoś do rozmowy?
- Cześć - mówię, patrząc w jej stronę. Odpowiedzi nie dostaję od razu, pojawia się ona po kilku minutach. Najwidoczniej nie jest to dobra osoba do rozmowy, ale cóż warto spróbować.
- Co robisz tutaj o tak późnej godzinie? - pytam zaciekawiony. Chcę wiedzieć po prostu, po jakiego czorta przylazła tutaj.
Ona niestety tylko wzrusza ramionami. Rozmowa totalnie się nie klei, choć chciałbym, aby było inaczej, lecz nie mam co jej do tego zmuszać. Wstaje i idę do siebie jak gdyby nigdy nic. Po prostu muszę odpocząć w samotności. Najwidoczniej tylko to jest mi teraz dane. Samotność mnie dobija, mam jej dość. Ale co ja na to poradzę?
Wchodzę do pokoju, ściągając na wejściu buty oraz bluzę i kładę się na miękkim materacu, który jest moim przyjacielem od stania się wiecznym bytem.
***

czwartek, 5 października 2017

Od Ethian'a Cd Aizrel

Jedno tej dziewczynie to zapewne się udało, wkurwić mnie. Chce bym ją oprowadził? Dobrze zrobię to, ale niech nie myśli że wygra. Wziąłem głęboki oddech, zacisnąłem pięści i wyszedłem z gabinetu wyprzedzając ją przy tym. Będzie to najgorsza jej wycieczka w życiu.
-Więc gdzie idziemy? - zapytała oschło.
-Zapewne w miejsca gdzie nie byłaś, to oczywiste. - przewróciłem oczami
-Nie bądź taki pewny siebie.
-Bo co? Znów pójdziesz na skargę.
-Pff... - zamilkła. Może reszta przechadzki zleci nam w ciszy. Szedłem dość szybkim tempem. Starałem się nie zatrzymywać i pokazując każde miejsce wskazywać je tylko i iść dalej. Czy to jadalnia, czy plac nieopodal jeziora, czy też inne miejsce, nigdzie nie pozwalałem na przerwę. Czasem coś paplała pod nosem, ale ignorowałem to i szedłem dalej. Po okołu trzydziestu minutach wróciliśmy pod wielką wille nad jeziorem. Spojrzałem na nią z chamskim uśmieszkiem. Była jeszcze bardziej złą niż wcześniej.

środa, 4 października 2017

Od Ethian'a Cd. Yumi

Ostatnie dni były męczące i ten zapowiadał się tak samo. Stałem na jednej z polan i przeglądałem notatnik, który jakiś czas temu dostałem. Zawierał kilka szczegółów dotyczących przyszłych zadań. Zagłębianie się w notatnik przerwało mi warczenie za plecami. Spojrzałem przez ramię. Dostrzegłem jakiegoś psiaka, najprawdopodobniej rasy husky. Zignorowałem go. Trochę powarczy i pójdzie.
-Takeshi, spokój! - usłyszałem kobiecy głos. Czyżby właścicielka? Nie odwracałem się. Wolałem zostać neutralnym.
-Nic Ci nie zrobi. - dodała po chwili. Czyżby aż tak się martwiła, że się na mnie rzuci. Znów zerknąłem przez ramię. Dziewczyna klepała psiaka po głowię i zerkała to na mnie, to na niego.
-Naturalne, że warczy, na nieznajomych.
-Reaguje tak na każdego nieznajomego człowieka. - dziewczyna wstała. Odwróciłem się do niej i zrobiłem krok na przód.
-Ale przecież ja nie jestem człowiekiem.
-No tak, tutaj nikt nim nie jest. - na jej twarzy zagościł niewielki uśmiech. - Jestem Yumi. a ty? - dodała po chwili.

Od Nicolasa do Christiana

Dudniąca muzyka z głośników, słabe światło, zapach alkoholu i papierosów. Chyba w takich miejscach czułem się najlepiej. Szef wiedział w jakiej okolicy załatwiać robotę. Teraz po skończonym już dawno zleceniu miałem chwilę relaksu. Może nawet skusiłbym się na jakąś jednonocną przygodę? Na samą myśl uśmiechnąłem się lekko i rozejrzałem po Sali.
Trzymając w ręku szklankę z whisky przekręcałem się na stołku w celu wypatrzenia jakiegoś kandytata. Oczywiście płeć przeciwna odpadła. Już od dawna byłem świadom kto mnie bardziej pociąga i nawet nie zamierzałem się zbliżać do lasek w clubie. Wiedziałem jak potrafią być uciążliwe, bo nie raz same się przyklejały do mych boków chętne. Niekiedy sama informaja o byciu gejem im nie wystarczała od odczepienia się.
Zbyt pochłonęły mnie poszukiwania i nie zauważyłem, że ktoś stanął obok mnie, tuż przy blacie. Oczywiście z moim szczęściem przypadkiem walnąłem ręką w plecy owego osobnika. To nie było jednak najgorsze. W tej dłoni trzymałem właśnie mój napój, który teraz w większości wylądował na podłodze W ostatniej chwili złapałem chociaż naczynie przed rozbiciem.
-Kurwa, moje whisky – mruknąłem do siebie pod nosem marszcząc brwi. Odstawił naczynie na blat i spojrzałem na mężczyznę stojącego przy mnie. Był zdecydowanie wyższy ode mnie i miał czarne jak smoła włosy. –No co? – rzuciłem patrząc na niego. –Liczę na zwrot whisky – odparłem prosto z mostu nie spuszczając wzroku z twarzy nieznajomego. A może jednak trochę znajomego? Tak jakbym już gdzieś go widział, ale nie byłem pewien.
-Hej, czy my się znamy? – zagadnąłem jeszcze znów dając się pochłonąć myślom. Wiedziałem, że jeśli tego nie wyjaśnię to po prostu będzie mnie dręczyć, typowe. No i oczywiście liczyłem na swój alkohol, ja tak łatwo nie odpuszczam!
-No i co tak stoisz jak kołek? – westchnąłem, a on wtedy jakby wyrwał się z rozmyśleń, bo ruszył się nagle i otworzył usta chcąc coś powiedzieć. W końcu! Ciekawe tylko dlaczego tak go przytkało.
Kątem oka zauważyłem, że barman mimo wszystko nalał mi znowu trunku do szklaneczki z czego się ucieszyłem, bo mogłem teraz spokojnie upić łyk tej pyszności, która przyjemnie rozgrzewała mnie od środka. Co tam, że przyjechałem motorem, jeden, dwa drinki mi wystarczą, nie muszę się od razu upijać przecież, choć nawet w takim stanie nie raz miałem okazję wracać moim kochanym pojazdem.

Chris?

wtorek, 3 października 2017

OD Patch'a CD Ellipson

Zostawiła mnie. Perfidnie mnie zostawiła na środku ścieżki. W dodatku w deszczu. I jeszcze nazwała mnie "Czekoladką". Prychnąłem cicho w duchu, po czym ruszyłem za nią, starając się nie zwracać uwagi na ból w kolanie. O nie, moja droga, tak się nie będziemy bawić. Zanim dziewczyna zdążyła schować się za wejściem do swojego domku, udało mi się ją dogonić i przytrzymać drzwi. Ciemnowłosa spojrzała na mnie zaskoczona.
- Nie tak szybko - mruknąłem, pochylając się nad nią.
Kropla wody skapnęła na czoło dziewczyny, co spowodowało grymas na jej twarzy. Uśmiechnąłem się szeroko, widząc to.
- A teraz, kochanie - zrobiłem krok do przodu, co zmusiło ją do cofnięcia się w głąb korytarza. Zamknąłem za sobą drzwi. - Wytłumacz mi, czemu siedziałaś w najciemniejszym miejscu schodów.
Ewidentnie niezadowolona, zmierzyła mnie wzrokiem, dalej się przy tym krzywiąc.
- Nie sądzę, żeby ta wiedza była ci do czegokolwiek potrzebna - prychnęła cicho.
Zdusiłem w sobie śmiech.
- Raczej mam prawo wiedzieć, skoro się o ciebie potknąłem, ślicznotko - widziałem, jak dziewczyna zacisnęła pięści, kiedy akcentowałem ostatnie słowo.
Chyba irytowanie tej nieznajomej mi jeszcze osóbki stanie się moim nowym hobby.
- Złość piękności szkodzi, moja droga - wyszczerzyłem zęby w uśmiechu. - Więc jak, idziemy po dobroci i mi powiesz?
Przez ułamek sekundy zobaczyłem w jej oczach zawahanie, jednak szybko zdołała je ukryć. Zdolna jest.

Od Ellipson Cd Patch


Co ja do jasnej cholery robię na ziemi, przygnieciona przez jakiegoś gościa? Ano odpowiedź jest prosta i wcale nie migdalimy się jak jakieś napalone nastolatki. Tylko ten koleś zwalił mnie i siebie ze schodów. W duchu prycham śmiechem, naprawdę. Śledzę wzrokiem po jego twarzy od prostokątnej szczęki po kruczoczarne włosy, które nieźle potargały się po upadku. Nawet jest trochę przystojny, ale nie w moim typie. Choć... ma dość fajny głos, który z tym "Co tam, ślicznotko?" brzmi dość dziwnie pedofilsko. Kładę swoje dłonie na jego torsie, żeby go odepchnąć. Jednak zanim to robię, odrywam jedną dłoń i podnoszę się na łokciu. Usta przybliżam do jego ucha i cicho mruczę:
- Złaź ze mnie, zboczeńcu.
W tym momencie moja ręka mocno pcha ciało chłopaka. Ten zaraz po tym ląduje na ziemi tuż obok mnie. Założę się, że gdyby ktoś nas teraz zobaczył, to na pewno przychodziłyby mu na myśl jakieś zbereźne myśli. Tak, Ellispon. Miałaś taki zajebisty pomysł posiedzenia sobie na schodach w nocy. I widzisz? Trafiłaś na jakiegoś niezbyt interesującego faceta, brawo ty! Wzdycham ciężko, czując chłód, który lekko szczypie moje nagie ramiona. Tak w sumie to... nigdy nie będę siedzieć na schodach, w nocy. Nigdy.

poniedziałek, 2 października 2017

Od Sam CD Leonarda

Kiedy torsje się skończyły, z ulgą oparłam skroń o sedes. W życiu nie sądziłam, że będę tak wychwalać jego istnienie. Był tak kojąco zimny...
Kątem oka zerknęłam na mężczyznę stojącego za moimi plecami. Puścił już moje włosy, ale odgarnął je nieco do tyłu, na wszelki wypadek. Zmrużyłam oczy. Co on tu, do cholery, robił? Nie pamiętałam jego twarzy, ale miałam jakieś mgliste wspomnienia. Moje spojrzenie zatrzymało się na żelastwie wystającym spod nogawki jego spodni. Ach, to ten z baru. Mądrala od paragonu. Chyba dałam mu klucze od domu.
Po kilkunastu sekundach zebrałam się w sobie, po czym chwiejnie wstałam. Spuściłam wodę i podeszłam do kranu, rzucając okiem w nieco popękane lustro. Wyglądałam okropnie. Twarz miałam bladą, tak, że moje piegi i zmęczone oczy jeszcze bardziej się uwydatniły. Włosy były tłuste, a ubrania prezentowały się tak dobrze, jak te fundacji dobroczynnych. Widziałam też zniesmaczony, a zarazem poważny wzrok brązowowłosego mężczyzny.

OD Patch'a CD Ellipson

Noc. Jedyna pora, w której czuję się wolny. I to nie dlatego, że gwiazdki świecą, a Księżyc łaskawie odbija światło Słońca. W ciemności można się zgubić. Można przechodzić niezauważonym, po cichu robić te wszystkie rzeczy, których za dnia nie wolno. Korzystając z resztek słonecznego światła, wyciągnąłem kask i poszedłem do mojej ulubionej i chyba jedynej zabawki. Założyłem ochraniacz na głowę, po czym zapiąłem go pod brodą, przy okazji krzywiąc się, gdy poczułem delikatny, chropowaty zarost na twarzy. Jeśli nie zapomnę, a lenistwo pozwoli, to kolejne co zrobię, będzie ogarnięcie zarostu. Potrząsnąłem delikatnie głową, pozbywając się tej z lekka chorej myśli. Zaraz naciągnąłem rękawiczki na dłonie, po czym odpaliłem motocykl. Od razu odczułem swego rodzaju satysfakcję, słysząc ryk silnika. Uśmiechnąłem się do siebie, po czym ruszyłem. Szybko dotarłem do pustej, szerokiej i krętej drogi prowadzącej do Appalachów, najlepszych w okolicy gór do jazdy. I w sumie jedynych. Gładko pochylając się w zakrętach, mogłem zapomnieć o wszystkich niepowodzeniach z dzisiejszego dnia. I wczorajszego. I wszystkich innych dniach wstecz. Jazda na motocyklu dawała mi złudne poczucie wolności. Jednak w takich momentach o tym nie myślałem. Po prostu w pewien sposób cieszyłem się, czując jak zimny, wieczorny wiatr owiewa odsłonięte skrawki mojej skóry i przenika przez ubranie.

Od Ellipson do Patch'a

Gwiazdy. Co ludzie w nich widzą? To tylko punkciki na niebie, które są już codziennością w naszym nudnym życiu. Tak zawsze myślałam. Wszyscy inni wpatrywali się w nie z zachwytem, wyszukiwali przeróżne cytaty o ich blasku, a ja? Ja teraz zastanawiam się, jak można być tak... głupim? Jedni poświęcili swoje całe życie gwiazdom, kosmosowi. Ja miałam gdzieś cały wszechświat... i wzajemnie. Nadal mnie nie zachwycają gwiazdy, księżyc lub wschody, zachody słońca. Są takie... zwyczajne. Dobrze, czasami bywam wdzięczna księżycowi, kiedy zgubię komórkę, a on tak jasno świeci, że bez problemu ją znajdę... jednak, po co zachwycać się nad tak głupimi, błahymi rzeczami? Przewracam się na bok, w stronę odsłoniętego okna. Od kilku tygodni mam problemy ze synem. Nie wiem, skąd to się wzięło, jednak strasznie mnie to irytuje. Dlaczego? Ponieważ wtedy moje myśli schodzą na tematy gwiazd jak teraz. Czym dla mnie są gwiazdy? Codziennością i złymi wspomnieniami. Przypominają mi się oczy matki, które odbijały zawsze te lśniące punkciki, kiedy siedziała na balkonie, rozkoszując się kolejną dawką. Przymykam oczy, chcąc uniknąć natrętnego światła księżyca. Nie lubię wracać do tych wspomnień. Odpowiedź jest prosta — one są śladem tej dawnej Ellipson, która była słaba. Choć z wiekiem uczyłam się, jak być silną, jak działać bez skrupułów... To te wspomnienia teraz wracają. Niestety, nie jestem białą kartką. Chyba to jest mój największy minus. Umiem dostrzegać swoje minusy i plusy, umiem też niektóre z tych minusów likwidować, jednak tego nie da się stłumić. Choć moje uczucia przypominają w danym momencie tylko popiół, który pozostał z wielkiego ognia, to nie potrafię zasmakować swojej przeszłości jak ich. Przy innych osobach idzie gładko, ale przed samą sobą? Nie. Jęczę cicho, kiedy uświadamiam sobie, że w tym momencie nie zasnę. Od dawna chodzę zmęczona, co zbyt dobrze na mnie nie wpływa. Rozmasowuję skronie, przeklinając ten głupi sen. Co mi doskwiera? Oczywiście nie mam pojęcia, ale wiem co, mi przeszkadza. Nuda. Siedzę w tym domku i nic się tu nie dzieje. Nie spotkałam nikogo ciekawego, co jest chyba moim przekleństwem. Nie ma się kim zabawić, czyli jest jednym słowem nudno. Nie ma nawet żadnej dramy! Moje życie ogranicza się do chodzenia tam i tu, spożywania posiłków i rozmowy z jakimiś nowymi przybyszami. W sumie... ta rozmowa wygląda bardziej jak pytanie, gdzie coś jest i jedną odpowiedź "spierdalaj". Spoglądam w stronę obrazu, który przedstawia jakąś panienkę. Jej oczy są zwrócone wprost na mnie. Cały czas zapominam o zdjęciu tego obrazu, bo troszku mi przeszkadza.

niedziela, 1 października 2017

Patch Pierce

Od Derek'a C.D Sam

Przyglądałem się, jak jej klatka piersiowa unosiła się i opadała, w rytmicznym tempie, zachowując idealnie czasowo przerwy. Nadstawiałem uszu, wsłuchując się w rytm jej czarnego serca, które co jakiś czas lekko przyspieszało, by po chwili zwolnić i utrzymać równe tempo na kolejny, nie długi okres. Palce, które co jakiś czas zaciskały się na aksamitnym materiale pościeli, były sine, nieco przypominające drżące ręce staruszki. Ta twarz, twarz na którą za dnia mógłbym patrzeć godzinami, a i tak nie odkryłbym uczuć, jakie okazuje. Teraz jednak, kiedy ona pogrążona była we śnie, widziałem strach, przerażenie i rozpacz. Blade policzki przyozdobione były wyrzeźbionymi przez łzy korytami, które raz na jakiś czas odnawiane były przez słone krople. Za dnia bezduszna, nie cofająca się przed niczym, stanowcza kobieta, zaś nocą, przestraszona, zagubiona dziewczynka, nie mogąca wybudzić się z najgorszego koszmaru. Ten widok rozrywał moje serce na kawałki, lecz jednocześnie zasypywał umysł pytaniami, na które tak bardzo pragnąłem otrzymać odpowiedzi. Wzdrygnąłem się, gdy wiatr otworzył jedną część okna, sprawiając, że odbiło się ono od ściany. Momentalnie poderwałem się i zamknąłem je. Nie obudziła się, kamień z serca. Domknąłem okno dokładnie i  wyjrzałem na zewnątrz. Mojej uwadze nie umknęła sylwetka, która zwinnie przemieszczała się pomiędzy pniami drzew. Darząc Rose ostatnim, czułym spojrzeniem opuściłem jej sypialnię, zmierzając do drzwi głównych budynku. Nie minęła chwila, a ja już podążałem śladem istoty, która najwidoczniej tak jak ja, nie mogła tej nocy zmrużyć oka. Nie patrzyłem pod nogi, nie zależało mi na byciu dyskretnym, chciałem zamienić z kimkolwiek kilka słów, nawet jeśli miało to oznaczać kłótnie. Silver miała rację, muszę zacząć znajdować sobie przyjaciół w strefie, bo wrogów mam już na kopy. Większość servantów  z chęcią wbiłoby mi nóż w plecy, tylko po to bym nie linczował ich spojrzeniem podczas wspólnych posiłków.

Ellipson Symphony

Od Aizrel CD Ethian'a

On skinął na mnie głową, po czym odwrócił się i wyszedł bocznymi drzwiami. Nie ukrywam, byłam tym zaskoczona, ale na mojej twarzy pojawił się szerszy uśmiech. Prawdopodobnie na myśl o tym, co miałam za raz powiedzieć. Zaraz jednak spoważniałam, widząc zniecierpliwienie na twarzy ciemnowłosego.
- Cóż... - odchrząknęłam. - Jako, że musiałam zdać relację z tego, czy przypadkiem nie miałam kłopotów z dotarciem tutaj, a bez twojego imienia nie mogło się obyć, masz coś w rodzaju kary.
Zrobiłam krótką przerwę, którą, jak się spodziewałam, mężczyzna wykorzystał, by się odezwać.
- Jaką karę? - prychnął ewidentnie niezadowolony z tej wiadomości.
Przy okazji patrzył na mnie z wyższością, co powoli podnosiło mi ciśnienie i z trudem się powstrzymywałam, żeby nie wydłubać mu oczu. No w każdym razie...
- Normalną - wzruszyłam ramionami. - To tak jak z małymi dziećmi, jeśli zrobią coś źle...
- Wiem na czym polega kara - warknął, ewidentnie wyprowadzony z równowagi. O tak, skoro ja jestem, to on też musi.
- No to wracając - uśmiechnęłam się delikatnie i zobaczyłam, jak jego dłonie formują się w pięści. - W ramach tego, że nie chciałeś mnie zaprowadzić do Lucyfera, teraz musisz mnie oprowadzić po całym przybytku. Skoro tu mieszkam, chyba muszę się orientować co gdzie jest - mój uśmiech nieco się poszerzył, kiedy ujrzałam jak jego mina rzednie. Ewidentnie zrezygnował z jakiejkolwiek dyskusji.
- Dobra - odezwał się po chwili ciszy. - Załatwmy co szybko i w miarę bezboleśnie. Nie mam zamiaru się z tobą bawić.
Po raz kolejny się uśmiechnęłam, co chyba nie spodobało się szatynowi, bo usłyszałam, jak warczy cicho pod nosem. No trudno. Nikt nie mówił, że to będzie przyjemne.
Powoli ruszyłam w stronę wyjścia z gabinetu.
- W takim razie wycieczkę czas zacząć! - wyszczerzyłam się, patrząc na niego przez ramię.
<Ethian? Wybacz za lagi ;-;>