piątek, 6 października 2017

Od Leo Do Hailey

Godzina trzecia nad ranem, a ja siedzę pod jednym z drzew i patrzę na niebo, które tej nocy jest pokryte sporą ilością gwiazd. Czuję się, jak by one do mnie mówiły, jak by każda z nich była jedną z moich ofiar.. Każda z gwiazd powtarza w kółko jedno pytanie. "Kogo obchodzi, że zgaśnie kolejne światło?"
Potrząsam lekko głową i dostrzegam w oddali zarys postaci. Jest ona dość niska. Nie widzę dokładnie czy to mężczyzna, czy kobieta, ale po chwili rozpoznaje proporcje idące w moim kierunku. Musi to być dziewczyna, gdyż widzę wyraźne kształty. Co ona tutaj robi? Patrząc na godzinę, powinna spać i nie zawracać mi tyłka swoją obecnością.
Moja strefa samotności została naruszona..
Kobieta, krocząc w moim kierunku, przystanęła na chwilę. Nie dziwię się.. sam bym stanął, widząc o trzeciej w nocy, faceta siedzącego pod drzewem.
Stwierdzam, że nie mam co się nią przejmować, więc włożyłem słuchawki do uszu i włączyłem jakąś spokojną muzykę. Dzisiaj po prostu potrzebuję się odprężyć.
W mych uszach rozbrzmiewał spokojny głos, który ukradł mnie do innego wymiaru, aby po kilku minutach wrócić do rzeczywistości.
Spoglądam w swoje prawo i dostrzegam dziewczynę. Niska, brunetka o wyraziście niebieskich oczach. Czyżby napatoczył się ktoś do rozmowy?
- Cześć - mówię, patrząc w jej stronę. Odpowiedzi nie dostaję od razu, pojawia się ona po kilku minutach. Najwidoczniej nie jest to dobra osoba do rozmowy, ale cóż warto spróbować.
- Co robisz tutaj o tak późnej godzinie? - pytam zaciekawiony. Chcę wiedzieć po prostu, po jakiego czorta przylazła tutaj.
Ona niestety tylko wzrusza ramionami. Rozmowa totalnie się nie klei, choć chciałbym, aby było inaczej, lecz nie mam co jej do tego zmuszać. Wstaje i idę do siebie jak gdyby nigdy nic. Po prostu muszę odpocząć w samotności. Najwidoczniej tylko to jest mi teraz dane. Samotność mnie dobija, mam jej dość. Ale co ja na to poradzę?
Wchodzę do pokoju, ściągając na wejściu buty oraz bluzę i kładę się na miękkim materacu, który jest moim przyjacielem od stania się wiecznym bytem.
***

Śpię jak zabity aż do godziny, kiedy przychodzi pora na posiłek. Otwieram oczy i sprawdzam dokładnie godzinę, licząc na to, że będę mógł jeszcze trochę pospać, ale niestety, czas na mnie. Ubierając się leniwie, wychodzę powolnym krokiem, kierując się w stronę stołówki.
Nienawidzę tam jeść.. szczególnie z nimi wszystkimi. Idę tam tylko po to, aby zobaczyć tę dziewczynę, którą spotkałem w nocy. Chcę z nią porozmawiać...
Wchodząc na rozległą salę, dostrzegam, że już kilka osób siedzi spożywając swój pierwszy posiłek. Zabieram, to na co mam ochotę i szukam odpowiedniego dla siebie miejsca. Na moje szczęście dostrzegam wolne krzesło, stojące tuż obok dziewczyny spod drzewa.
W milczeniu zjadam swoje śniadanie i wychodzę, widząc, że dziewczyna też kieruje się w stronę wyjścia na dwór.
- Cześć - mówię, zapalając papierosa. Szczerze? Bardzo rzadko palę, ale muszę wyzerować tę paczkę.
- Cześć - tym razem dostaję odpowiedź od razu i zauważam, że dziewczyna szuka po kieszeniach zapalniczki.
- Ognia? - wystawiam dłoń z przedmiotem wspomnianym powyżej i czekam, na jakiś jej ruch.

<Hailey?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz