czwartek, 19 października 2017

OD Patch'a DO Rosalie

W duchu dziękowałem Lucyferowi za dzień wolny od pracy. Ostatnie zlecenia zaczynały mnie irytować, ze względu na ich trudność. Jakby nie mógł mi dawać prostszych. Odetchnąłem cicho, wsiadając na motocykl. Miałem tylko nadzieję, że podczas jazdy się jakoś się rozluźnię. Zapiąłem kask i ruszyłem. Pierwszy raz od dawna mogłem się skupić na przyjemności z jazdy, a nie celu podróży i zadaniu, jakie mnie tam czekało. Z szerokim uśmiechem na ustach pochylałem się na zakrętach, próbując wydobyć z maszyny najwięcej jak się dało. Zadowolony pojechałem w swoje ulubione miejsce nad rozległym jeziorem.

Jednak, zanim się jeszcze zastrzałem, zauważyłem, że stoi tam motocykl. Zaparkowalem obok niego i ściągnąłem kask. Zsiadłem ze swojego motoru. Zacząłem się rozglądać za właścicielem pozostawionej maszyny, jednak nikogo nie było w okolicy. Skrzywiłam się delikatnie. Rzekomo nikt miał nie wiedzieć o istnieniu tego miejsca. Tak przynajmniej myślałem.
Wrzuciłem do kasku rękawiczki razem z kluczykami i ruszyłem ścieżką do brzegu wodnego zbiornika. Nie myliłem się. Ktoś był świadomy istnienia tej kryjówki. Stała tam, patrząc na horyzont. Długie, srebrne włosy cały czas falowały na wietrze. No tak, starsza. Nawet tutaj nie można mieć chociaż trochę prywatności. Zakląłem pod nosem. Usłyszała. Odwróciła się. I oczywiście skrzywiła na mój widok. Już miałem do niej podejść, jednak okazała się szybsza. Z zawrotną prędkością minęła mnie i pobiegła ścieżką do swojego motocykla. Prychnąłem cicho i pobiegłem za nią. Co jak co, ale wyjaśnień mogę się domagać, nawet od starszej. Kiedy dotarłem na pobocze, Silver już odpalała motocykl. Szybko założyłem kask oraz rękawiczki, po czym wsiadłem na Hondę i ją odpaliłem. Ruszyłem za Rosalie. Nie było to proste, ale z chwili na chwilę coraz bardziej ją doganiałem. Skubana, miała talent do prowadzenia tej maszyny. Jednak w pewnym momencie przeliczyła się. Na zakręcie wpadła w poślizg. Sam przez to wszystko nie zdążyłem wyhamować. Przekoziołkowałem nad nią, po czym wylądowałem na plecach. Zakląłem, podnosząc się powoli. Zacząłem szukać wzrokiem starszej, mając nadzieję, że nie wyleciała za barierkę oddzielającą drogę od skarpy.

Rosalie? W końcu jest. ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz