sobota, 14 października 2017

Od Nicolasa C.D Nico

Przez te parę tygodni zdążyłem przywyknąć już do mieszkania w tym od miasta miejscu. Mogłem śmiało stwierdzić, że źle nie było, choć często uciekałem jednak do większych skupisk ludności by się oczywiście zabawić. Zostałem kim zostałem, ale nikt nie zabroni mi chodzić do klubów w celu poszukiwania jednorazowych przygód.
Dzisiaj był jeden z tych dni kiedy sobie odpuszczałem zabawę i teraz grzecznie wędrowałem do stołówki choć nadal nie widziałem niczego fajnego we wspólnym konsumowaniu posiłku. Właściwie to było nieco irytujące czasami, ale byłem pewien tego, że lepiej nie sprzeciwiać się Jego woli.
Trzymając między wargami fajkę szukałem po kieszeniach zapalniczki. Nie wiedziałem gdzie to cholerstwo się schowało, a przysięgam, że jeszcze wczoraj było! Przez moje poszukiwania nawet nie zauważyłem, że ktoś szedł prosto na mnie. Nagle tylko stanąłem w miejscu czując jak ktoś wpada na mój tors. Papieros wypadł mi z ust przez co przekląłem pod nosem.

Usłyszałem czyjeś ciche przeprosiny i zmierzyłem wzrokiem osobę stojącą przede mną. Nie kojarzyłem jego twarzy więc domyśliłem się, że jest nowy na tyle bym go nie pamiętał.
-Wiem, że Twoja - prychnąłem pod nosem schylając się po fajkę, która mi wypadła. Akurat też w tym momencie z jednej z moich kieszeń wysunęła się zapalniczka. -W końcu - mruknąłem pod nosem podnosząc obie rzeczy. Od razu wsunąłem na powrót fajkę między warki i podpaliłem koniec. -Masz szczęście, że dzięki temu znalazłem zgubę - powiedziałem zaciągając się z przymkniętymi przez chwilę powiekami. Rozkoszowałem się tą chwilą czekając na jakąś odpowiedź chłopaka. -Wstawaj człowieku, ileż można gapić się na mnie bez słowa? - mruknąłem nie mając zamiaru pomagać mu. Sam na mnie wpadł, więc to jego wina, że wylądował na ziemi.
-Szukam stołówki - usłyszałem dość cichy głos i zauważyłem, że młodzieniec zaczyna się podnosić na równe nogi. Czyli moje słowa do niego dotarły, nareszcie.  Zazwyczaj nie pomagałem innym, nie czułem potrzeby niańczenia kogoś, ale dzisiaj, skoro sam też kierowałem się w ową stronę to mogłem stać się chwilowym przewodnikiem nieznajomego. Niech zna moją dobroć.
-Idę tam akurat - odparłem i jakby nic wyminąłem go ruszając przed siebie. Nie musiałem się odwracać by wiedzieć, że chłopak za mną podąża. Uniosłem kąciki ust do góry wypuszczając dym z ust. -Nowy, co? - zagadnąłem zerkając na niego kątem oka. Widziałem jak kiwa głową na potwierdzenia. -Luz, sam też długo to nie jestem, praktycznie od niedawna - odrzekłem patrząc przed siebie.
-Uh, tak w ogóle to jestem Nicolas - zobaczyłem jak chłopak wyciąga w moją stronę dłoń nadal drepcząc obok.
-Nie żartuj, serio Nico? - parsknąłem ale ścisnąłem jego dłoń. -Widzę, że nie tylko ten sam cel teraz mamy - powiedziałem nawiązując do naszych imion. Następnie zatrzymałem się przed budynkiem do którego dotarliśmy i zaciągnąłem się ostatni raz. Później rzuciłem niedopałek na ziemię i przydeptałem butem. -Na miejscu - dodałem otwierają drzwi.

Nico?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz