wtorek, 17 października 2017

Od Christiana do Katfrin

Stałem zdziwiony przed drzwiami. Ta dziewczyna jest dziwna. Kompletnie nie rozumiem jej zachowania. Najpierw klnie jak szewc i jest wredna, uderzając mnie, a po chwili jest miła i pomaga mnie się podnieść z błota.
W ogóle, jakim prawem ona mnie tknęła! Jestem wyżej ranga i powinna mieć do mnie szacunek, nosz kurwa mać!
Znalazłem na spodniach jedno z czystszych miejsc i wytarłem dłoń, gdyż włosy zaczęły lekko opadać mi na czoło, a chęć odgarnięcia ich była naprawdę wielka.
Wzdychając, odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w stronę swojego domu. Moje myśli pochłonęła ta dziewczyna. Była dla mnie zagadką, a ja takie zagadki lubię. Chcę ją poznać bliżej, choć nasza znajomość nie zaczęła się za dobrze.
Otwierając drzwi do mieszkania, prawię, się wywaliłem, gdyż Sanczes zaczął mi się kręcić pod nogami. Po co ja w ogóle przygarnąłem to kocisko? Aktualnie jest tylko moją przeszkodą i nic dobrego dzięki niemu się nie dzieje.

Przechodzę obok futrzaka, zdejmując bluzę, rzucam ją w kąt, po czym chciałem, chociaż odkazić tę ranę, ale nie mam nawet wody utlenionej. Jebać to! Zregeneruję się pewnie zaraz..
Zdejmując buty i resztę swojego ubioru, wkładam to do kosza z brudami. Nie mam nawet teraz ochoty na pranie..
Myję dłonie oraz twarz, aby przemyć ranę, która znajduję się na brwi. Bez większego namysłu wchodzę pod prysznic, gdzie woda spływająca po moim nagim ciele mnie uspokaja.
Wychodzę stamtąd po dobrych dziesięciu minutach i przepasam się ręcznikiem, aby wrócić do pokoju i się w coś ubrać.
Wybieram po raz kolejny czarny strój. Rurki oraz koszula zapięta na ostatni guzik jest według mnie nawet pociągająca. Zapinam mankiety i biorę z pułki czarne, sportowe, a zarazem eleganckie buty ze skóry.
Na sam koniec jeszcze wracam do łazienki, aby ułożyć sobie fryzurę.
Wychodzę po kilku minutach, czas coś zjeść.
Nie uśmiecha mi się siedzenie tam, ale co ja na to poradzę?
Po drodze spotykam tę samą dziewczynę, która mnie wjebała w błoto. Przez chwilę patrzy na mnie i marszczy brwi.
- Nadal krwawisz.. - na jej słowa tylko wzruszyłem ramionami.
- Co z tego? Zagoi się za kilka minut, przecież mamy szybszą regenerację.
- Nie wygląda to dobrze.
- Ja pierdole laska, jesteś zmienna jak pogoda w kwietniu.. raz zimna, raz ciepła - na mojej twarzy ponownie pojawił się ten mój seksowny uśmiech - za co oberwałem lekko z pięści w ramię.
- Znowu mnie bijesz? - unoszę jedną z brwi i przecieram dłonią ranę.
- Choć, opatrzę ci to... - rzekła, a ja tylko westchnąłem, bo byłem pewien, że się jej tak łatwo nie pozbędę...

Katfrin?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz