sobota, 9 czerwca 2018

Informacje ver2.

Po ostatnim poście informacyjnym stwierdziłam, że chyba lepiej będzie, jeżeli zamknę bloga. W dużej mierze, dzieje się to z mojej winy i nawet nie próbuję się tego wypierać. Mój czas ograniczył się do minimum, przez co zaniedbałam bloga, a potem było już tylko gorzej. Teraz, gdy mam w końcu czas, mam wrażenie, że nie ma sensu tego kontynuować. Przez moją nieobecność zanikła również wasza aktywność i nie chcę odgrzewać ponownie tego samego posiłku. Jeżeli macie ochotę wyraźcie swoje opinie w komentarzach, ja swoje zdanie wyraziłam.

Admin

niedziela, 27 maja 2018

Informacje, Informacje

Cześć ludziska. 

Wiem, że dawno mnie tu nie było a mój wkład w bloga znacznie się zmniejszył.
 Zapewne każdy z was już zauważył że rzadko wstawiam coś od siebie, a podliczanie punktów nie odbywa się regularnie. Na taki stan rzeczy nałożyło się kilka czynników. 
Ślub siostry, choroba, wypadek przyjaciółki. Chcę tylko wam przekazać, że nie jestem zadowolona z tego jaki obrót przyjęły te sprawy. Mimo wszystko zapewniam, że wciąż będę pisać i odpiszę wszystkim, którym coś zalegam, ale na chwilę obecną potrzebuję jeszcze odrobinę czasu...
Jeżeli czegoś potrzebujecie - piszcie, czy to na pocztę, czy howrse, odpiszę. 
Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. 

Pozdrawiam - Admin

środa, 23 maja 2018

Od Ethian'a Cd. Rose

Nie wiem na co liczyłem wychodząc. Może myślałem, że to sen i zaraz się obudze, lub jakiś głupi żart, albo jeszcze gorzej. Kara by nauczyć mnie... Tylko czego...
Nie... Tak to się nie skończy, nie pozwolę na to. Zaciskając pięści udałem się do samego twórcy całego zła. Do najprzyjemniejszych owe spotkanie należeć nie będzie. Pokonałem schody, kolejny z korytarzy i byłem już przed jego drzwiami. Nawet nie pukałem. Nie było czasu. Wszedłem bez strachu przed konsekwencjami. Nim zdążyłem otworzyć usta, on już przemówił.
-Wiedziałem, że przyjdziesz Ethian'ie. - czułem szyderczość w jego głosie.
-Więc i pewnie wiesz w jakiej sprawie tu jestem. - zero szacunku w tonie mojego głosu.
-Oczywiście, chcesz uratować Rose. - podrapał się po brodzie, był taki dumny z siebie.
-Więc nie muszę mówić co chcę. - w myślach liczyłem ilę czasu tu tracę.
-Wiesz Ethian'nie, to nie jest takie proste jak myślisz. Prawda, jestem tym co złe i zło jest mną, ale nie uważasz, że skoro wszystko mogę, to po co mi inni? Stworzyłem was by dać wam kolejną szansę. Szansę na ingerowanie w to, w co inni nie mogą. Dlatego nie mogę od tak uratować Rose.
-Chcesz mi powiedzieć, że nic nie zrobisz, że pozwolisz jej umrzeć? - wszystko się we mnie gotowało.
-Nie, źle mnie zrozumiałeś. Ty ją uratujesz. Dając Ci drugą szansę, dałem kawałek siebie. Kawałek mojej mocy. I to ten kawałek mnie w Tobie jej pomoże.
-Nic praktycznie już nie rozumiem. Jak mam to zrobić?
-Musisz zabić osobę, która rzuciła tę klątwę.
-I myślisz, że dam radę? To coś pokonało starszą!
-Udaj się do Rose i zabierz ją ze sobą, wtedy będziesz w stanie to zrobić.
-Jeśli coś się jej stanie... Zapłacisz za to!
-Nie trać już czasu, to Twoje nowe zadanie.
No tak zawsze tak jest. Na koniec wszystko zmieni w zadanie. Wyszedłem z biura i stanąłem przed drzwiami. Zamknąłem oczy, zacisnąłem pięści i wstrzymałem oddech. Kilka sekund wystarczyło bym się uspokoił. Udałem się z powrotem do jej pokoju. Podszedłem powoli i ukucnąłem przy niej.
-Rose, czeka nas mała podróż - wyszeptałem cicho do jej ucha.

<Rose?>
<Za wszelkie błędy sorka, niewygodnie na tel xD Jak coś to poprawię>

wtorek, 22 maja 2018

Od Aoife CD Sebastiana

Pieprzony szczyl. Bić, dodać nic ująć. Zajęłam się szukaniem ubrań. Znalazłam czarną sukienkę do ziemi ze wcięciem. Gdy ją założyłam oraz na nogi włożyłam koturny, a co za tym idzie, weszła starsza z szalem. Podała mi go, po czym zajęła się moimi włosami. Dodawała tam jakichś dodatków. Nawet nie wiem, jaka to okazja. Najwyraźniej starsza zauważyła sama.
- Będziecie brać udział w przyjęciu przy samym nim. Masz być blisko niego, nie wolno ci odchodzić. Chyba że zauważysz coś niepokojącego. Możesz reagować. Za jakąś godzinę będzie samochód, a w tym czasie, choć ze mną na śniadanie. - powiedziała. Sięgnęłam tylko po telefon i schowałam do torebki. Złapałam sukienkę i powoli zaczęłam iść.

niedziela, 20 maja 2018

Od Sebastiana cd. Aoife


Wiedziałem. Poniekąd było to oczywiste, ale mimo wszystko wolałem sprawdzić, czy moje największe marzenie właśnie się nie spełniło. Po przebudzeniu bowiem z jakże pięknego snu niecałe 5 sekund zajęło mi podjęcie dobrej i w moim mniemaniu jak najbardziej odpowiedniej decyzji. Kompletnie nie zważając na swój jakże skromny ubiór, niczym goniony przez stado wygłodniałych lwów rzuciłem się w stronę drzwi, po przekroczeniu progu omal nie wpadając na stojącą na korytarzu Starszą. Zamiast jednak rzucić choć słowem w ramach przeprosin, nie ryzykując tym samym własnej skóry na gniew kobiety, kompletnie zignorowałem jej niezadowolenie wynikające z naszego 'zderzenia'. Jakby tego było mało, omal nie przewróciłem jej ponownie w drzwiach prowadzących do pokoju obok, do którego wtargnąłem praktycznie bez słowa zapytania. To właśnie on był bowiem celem mojego morderczego, aczkolwiek krótkiego biegu mającego start w moim łóżku. Uśmiech jednak gdzieś zniknął, zastąpiony przez wyraz twarzy mówiący pewnie coś w stylu 'Kurwa jej mać'.

wtorek, 15 maja 2018

Od Aoife C.D Ethian'a

Chłopak wyszedł, a dziewczyna została ze mną. Jednak w tym momencie to, co miałam w telefonie, bardziej mnie interesowało. Może to niezbyt rozsądne, aby hakować telefony innym, ale to, co się w nich znajduje, jest bardzo ciekawe. Właśnie czytałam SMS od mężczyzny, który zdradzał swoją żonę i od niej, która także go zdradzała. Zrobiłam coś zabawnego jak dla mnie. Złączyłam, aby mąż i żona do siebie pisali, oraz ich kochankowie do siebie. Jednak po znudzeniu zaczęłam przeglądać inne informacje. Było ich tak wiele, iż nawet teraz będę mieć na długo zajęcie.

Jednak gdy tylko Colette wstała, wiedziałam, iż trzeba iść na kolacje. Sięgnęłam po futerko i zarzuciłam je na siebie. Włożyłam koturny, a telefon schowałam do kieszeni. Wyszłam z domku, tak samo, jak zrobiła to dziewczyna, zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłam do posiadłości. Droga nie zajęła zbyt długo, a gdy już dotarłam do jadalni, okazało się, iż wygląda jak po przejściu tornada.
- Proszę do drugiej jadalni, zapraszamy. - powiedział ktoś. Poszliśmy za nim, usiadłam na jedynym z pięknie ozdobionych krzesłach i czekałam, aż podadzą posiłek.

***

Po posiłku udałam się do jego gabinetu i usiadłam, czekając, aż zacznie, mówić. Jego cała mowa trwała z jakieś trzy godziny. Jeszcze mnie zatrzymał i czekał na kogoś chyba. Także nie miałam, jak się ruszać. Wyjęłam telefon i czekałam na gościa. Zajęło to dłużej, niż bym się spodziewała. Aż w końcu się zjawi. Koniec końców zjawiła się owa osoba. Był to Ethian.

Ethian?

niedziela, 13 maja 2018

Od Aaron'a C.D Sam.

 Westchnąłem ciężko, przecierając twarz dłonią. Czy właśnie tak miało teraz wyglądać moje życie? Puste, pozbawione sensu do tego pogrążone w tęsknocie do czegoś, co może już nie wrócić? Tak wiele pytań zaśmiecało mój umysł. Dźwignąłem się na nogi, podchodząc do szafy, z której dobyłem białą koszulę, idealnie odzwierciedlającą mój nastrój. Podczas gdy Samantha zażywała porannej toalety zdążyłem przebrać się w świeże ubrania, gdyż te w których leżałem zdążyły się już pognieść. Podwinąłem mankiety i wskoczyłem w pantofle, akurat gdy drzwi od łazienki otworzyły się i stanęła w nich kobieta mojego życia… a raczej mojej przeszłości. Im dłużej się jej przyglądałem, tym bardziej czułem, że moje serce rozpada się w środku mnie.
- Możemy iść, Rose czeka. – odparłem chłodno, przewieszając przez bark marynarkę. Ona skinęła tylko głową i wsuwając na stopy ciemne trampki podążyła moim śladem. Jednakże przed wyjściem zatrzymałem się, odwracając do niej przodem. Z kieszeni wydobyłem nieduże urządzenie, które wyciągnąłem w jej kierunku.

poniedziałek, 7 maja 2018

Od Ethian'a Cd. Aoife

Wszedłem wraz z Colette do pomieszczenia utrzymanego w ciemniejszych kolorach. Colette od razu się rozgościła i usiadła w dużym fotelu. Mi natomiast zależało na czasie i szybkim powrocie do swoich spraw, więc od razu przeszedłem do sedna. A chociaż chciałem, gdyż dziewczyna wyrwała się pierwsza.
-Co was do mnie sprowadza? - zapytała nie odwracając wzroku od telefonu.
-Wiadomość od samego Szatana. - na chwilę zastygła w ruchu i spojrzała na mnie. -Wieczorem, po kolacji udasz się do jego gabinetu i osobiście wysłuchasz reprymendy. - dodałem.
-Też tam będziecie? - trochę dziwne pytanie jak dla mnie.
-Ja na całe szczęście nie. Mam zadanie do wykonania i od razu po posiłku się zmywam. - odwróciła głowę w stronę Colette.
-A jak z Tobą? - do tej pory siedząca cicho Colette w końcu się odezwała.
-Chce osobiście usłyszeć moje sprawozdanie z tego dnia, więc muszę się pojawić.
-A przypadkiem nie zdawałaś już raportu?
-Zdawałam, ale tylko starszym. Szatan stwierdził, że jak usłyszy moją historie, to może zmieni Ci karę.
-O to super. Mogłabyś trochę ponaciągać co nieco. - uniosłem brew w zdziwieniu, co to za pytanie...
-Raczej nie, może czytać nam w myślach, a do tego, tak jak to wspomniał "kary nie zmniejszę, może co najwyżej być gorsza". - na twarzy Aoife pokazał się grymas.
-Dobra skoro mamy tę rozmowę z głowy, to ja wracam do swoich spraw. Colette jak chcesz to możesz tu zostać i pogadać między sobą, żadnych zadań na razie masz. Więc trzymajcie się. - szybkie machnięcie ręką i wyszedłem z pomieszczenia.

<Aoife?>

poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Od Sam CD Aaron'a


Leżałam na boku, wpatrując się w ciemność. Na chwilę rozjaśniła ją smuga delikatnego światła, a gdy Aaron zamknął za sobą drzwi łazienki, znów wróciła do normalnego stanu.
Nie odezwał się myśląc pewnie, że śpię. Materac obok mnie uginał się stopniowo, niepewnie, zanim mężczyzna zdecydował się na nim położyć. Pod wpływem ruchu powietrza ogarnął mnie przyjemny, orzeźwiający zapach. Oczami wyobraźni zobaczyłam umięśnione, napięte ciało drapieżnika pokryte kropelkami wody i wydałam z siebie cichy jęk. Zaczerwieniłam się z zawstydzenia, choć Aaron nie mógł się domyślać, o czym myślałam. Taką przynajmniej miałam nadzieję.
Poczułam za sobą ruch i usłyszałam westchnienie.
- Obudziłem cię?

czwartek, 26 kwietnia 2018

Od Aizrel CD Derek'a

Powrót... Dom... Jedzenie... Do tej pory nie byłam w stanie się zorientować, co się wydarzyło w przeciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin. Z ledwością przebrałam się i położyłam się na łóżku. Zaczęłam wgapiać się w sufit, nie wiedząc, co robić. Więzienie... Światło... Świerze powietrze i... sen. Derek mnie uratował... Westchnęłam głośno, krzywiąc się przy tym. Jaka zapłata tym razem? Mniejsza, skoro i tak żyję wiecznie? Taka sama, bo starszy? Większa, bo ratował mnie po zleceniu? Zacisnęłam powieki w desperacji. Jednak zamiast odpowiedzi na którekolwiek z pytań, przyszedł tylko sen. Przynajmniej spokojny i pozbawiony koszmarów.

środa, 25 kwietnia 2018

Od Patch'a CD Rosalie

Jak nie nigdy nie rozumiałem kobiet, tak teraz nie rozumiem jeszcze bardziej. W jeden dzień warczy, w inny rozkazuje, a w następny... Cóż, chyba stara się być miła. Chyba. Ale czy to miała być groźba? Westchnąłem cicho, tylko kręcąc głową i ruszyłem za nią, co rusz wrzucając rzeczy z listy, o których Rosalie cały czas zapominała.

poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Od Rose C.D Ethian'a


Wpatrywałam się w miejsce, gdzie przed chwilą mignął mi Ethian, a po chwili do moich uszu doszedł odgłos zamykających się drzwi. Dlaczego sama nie wpadłam na to, żeby udać się do Lucyfera? Przecież on na pewno znałby odpowiedź na te, dręczące nas pytania, na które tak desperacko pragnęliśmy uzyskać odpowiedzi. Przez myśl przemknęła mi jedna niepokojąca myśl, przez którą momentalnie dostałam ataku drgawek. Wstałam gwałtownie i pośpiesznie ruszyłam w stronę wyjścia, podpierając się o wszystko co znalazłam pod rękoma. Obraz zamazał mi się przed oczami i nieco pociemniał, przez co jeszcze bardziej spanikowałam. Czułam jak serce łomocze mi w piersi, no, przynajmniej utwierdzało mnie to w przekonaniu, że to jeszcze nie jest koniec. Uderzyłam barkiem w drzwi mojej sypialni, dotykiem poszukując klamki. Gdy udało mi się ją odnaleźć, opadłam na nią całym ciężarem ciała. To była chwila, zanim mój policzek spotkał się z zimnymi panelami. Obraz zakręcił się jeszcze bardziej, powodując u mnie chęć do wymiotowania. Ostatkiem sił podniosłam się z ziemi, a nogi zaprowadziły mnie pod okno, które momentalnie otwarłam na oścież by zaczerpnąć głębokimi haustami świeżego powietrza. Drzwi zatrzasnęły się. Świat wokół powoli wracał do normy, ja zaś z każdym kolejnym oddechem zaczynałam się uspokajać. Co za wstyd. Po kilkunastu minutach spod willi wyjechało umorusane w błocie porsche, zostawiając za sobą jedynie tuman kurzu. No i historia znów zatacza koło. Nie miałam wątpliwości co do tego, kto kierował tym pojazdem. Gdzieś w środku mnie zagotował się gniew, gdyż świadomość iż moja pogadanka na temat takich wyczynów była dość prosta do zrozumienia a nie dotarła do odbiorcy w poprawny sposób. Pokręciłam głową wzdychając, zastanawiając się nad tym, co mógł powiedzieć mu Czart. Zżerana przez ciekawość opuściłam pokój, powoli stawiając kroki w kierunku jego gabinetu, jednakże, kiedy przestąpiłam próg zorientowałam się, że nie pomieszczenie było opustoszałe. Psiakrew.  Czując nagły napływ bezradności i zmęczenia zawróciłam się do swojego pokoju gdzie spędziłam następną noc i dzień, nie zmrużając powieki nawet na chwilę. Było mi zimno i duszno, płucom brakowało tlenu, co było powodem zawrotów głowy. Ktoś pukał, lecz która to była godzina? Nie wiem. Krople deszczu z hukiem roztrzaskiwały się na szybie ogromnego, przysłonionego czarną firaną okna, podczas gdy ja przyglądałam się im leżąc w bezruchu, jakby doszukując się odpowiedzi. Kolejna noc również należała do tych nieprzespanych, zaś dzień do samotnych i niepełnych. Potem nastała kolejna noc i kolejny dzień. Miałam wrażenie, że wokół mnie nie dzieje się nic, nie ma ludzi, nie ma dźwięków ani zapachów, zniknęły wszelkie kolory a na ich miejsce wstąpiła wymowna szarość. Nie odczuwałam głodu, nie uczęszczałam na posiłki, nawet nie napotykałam innych starszych w naszym wspólnym lokum. Wyglądało to tak, jakby wszelkie istnienie usunęło się z mojej drogi. A ataki stawały się coraz to trudniejsze do opanowania, ich częstotliwość przekraczała normę, zaś w połączeniu z marazmem, który zstąpił na mnie, wyniszczało moje ciało i psychikę, ograniczając moje możliwości do minimum. Wiedziałam co nadchodzi.

niedziela, 22 kwietnia 2018

Od Aoife C.D Sebastiana

Takiego tylko wyrwać serce i patrzeć z uśmiechem na scenę pełną śmiechu.. Zresztą też olałem kolesia i weszłam do pokoju. Wzięłam prysznic i położyłam się na łóżku, włączając sobie coś do obejrzenia. Nudziłam się niemiłosiernie. Choć przecież jest tu fortepian. Ubrałam się, wzięłam, zarzuciłam na ramiona koc i wyszłam, zamykając za sobą drzwi. Ruszyłam do pomieszczenia, gdzie znajdował się otóż ten instrument. Weszłam do oświetlonego świeczkami pomieszczenia. Przy owym instrumencie siedział nie kto, inny niż sam Lucyfer. Grał, jednak ta melodia była inna niż wszystkie. Coś związane z głębokim mrokiem.
- Nie musisz, się skradać. Podejdź. - rzekł.
- Nie skradam się, przyszłam pograć. - powiedziałam. Ruszyłam powoli w jego kierunku i usiadłam obok niego. Udostępnił mi jedna część klawiszy, gdy on grał, ja także zaczęłam.

Długo grałam, lecz gdy ktoś ze starszych przyszedł, on wstał i położył swą dłoń na moim ramieniu.
- Teraz idź, lepiej się wyspać jutro będzie ciężki dzień. - powiedział, po czym poszedł. Wstałam i ruszyłam do pokoju, weszłam i zasłoniłam okna, włączyłam tylko małą lampkę, aby się położyć, po czym ja zgasiłam i udałam się w podróż snów.

niedziela, 8 kwietnia 2018

Od Sebastiana cd. Aoife


Chyba każdy zrozumie, że byłem co najmniej zdziwiony. Ledwo bowiem dotarłem do swojego domu, a za drzwiami już usłyszałem pukanie. Nawet już człowiek we własnych czterech ścianach spokoju nie dostanie. Czekajcie, przecież ja nie jestem człowiekiem — czy oznacza to więc, że nie mam takich samych praw? Porzucając jednak te jakże głębokie rozmyślania, postanowiłem otworzyć, wyklinając przy tym w trzy diabły osobę naruszającą moją przestrzeń domową i z trwającą nadal wiązanką przekleństw, ruszyłem w stronę wejścia do lokum. Głos uwiązł mi jednak w gardle, kiedy za tym kawałem drewna zobaczyłem kobietę będącą prawą ręką samego Lucyfera, o ironio — jedną z trzech Starszych. I to w dodatku tą, za którą przepadam najmniej. Pomimo ogólnych niechęci, nie pozostało mi jednak nic innego, jak wykonać jej rozkaz będący ponownym przyjściem do rezydencji. Zarządzenie losu, że po znalezieniu się w odpowiednim pomieszczeniu, znów miałem niebywałe szczęście, by spędzić czas w towarzystwie cudownej oraz niebywale uroczej Aoife. Czuć ten sarkazm. Przez myśl przeszło mi, że gdybym poznał ją, zanim stałem się jednym z ludzi Czarta, polubiłbym ją. Ba, pewnie razem z nią łamałbym prawo. Z lekka przypominała bowiem mnie samego, kiedy miałem o połowę mniejszy mózg i nie wiedziałem jeszcze, co to względna powaga oraz odpowiedzialność. Całe szczęście to było prawie 100 lat temu. Trzymam kciuki, że dziewczynie dorośnięcie zajmie co najmniej pół wieku — niestety bowiem, ale prezentuje ona ostatnie stadium choroby znanej jako Głupotos Bezmózgos Maximus, niemalże niemożliwej do wyleczenia.

środa, 28 marca 2018

Od Aoife CD Sebastian'a

- Oh, biedactwo. Może lizaczka da ci jakąś dziewczyną, a może i lodzika. - powiedziałam z pogardą oraz ze słodyczą.
Chłopak coś warknął pod nosem, po czym popchnęłam go na jedną ze zbliżających się dziewczyn. Prosto na nią poleciał, nawet padła na podłogę, a on na nią.
Zaczęłam się śmiać, to jest przezabawne. Boki zrywać. Wyminęłam ich i ruszyłam do swojego domu.

Weszłam do mieszkania, zamknęłam drzwi i włączyłam radio. Położyłam się na łóżku i sięgnęłam po laptopa. Zaczęłam oglądać zdjęcia, jednak po jakimś czasie zasnęłam. Obudziło mnie dopiero walenie do drzwi, wstałam i ściszyłam nieco radio. Podeszłam do drzwi i odrobinę je uchyliłam. Stał w nich jeden ze starszych. Mam z nim iść. Zamknęłam drzwi i włączyłam radio, aby wziąć ze sobą klucze. Wyszłam, zamknęłam domek i ruszyłam za nim.

Na miejscu czekał na mnie, On sam. Siedział w swoim fotelu, czarnym garniaku i patrzył. Podeszłam sobie do stojącego stolika z trunkami i sobie je wlałam do kieliszka. Nic nie mówił, czekał. Usiadłam sobie wygodnie naprzeciwko niego w fotelu i rozłożyłam się na nim..
***
Trochę minęło, zanim zjawił się Sebastian, jak mnie zobaczył, wyglądał na złego. Bywa, ponownie spojrzałam na Niego.
- Skoro oboje już jesteście, to wraz ze mną zajmiemy się jajkiem. Tak wiem, co zrobiliście z figurka. Zostaliście wybrani. Komnaty są gotowe. - powiedział i wyszedł. Dziwne to było, no ale skoro mogę spać w willi to w porządku. Choć miałam zamiar gdzieś pojechać.

Sebastian?

środa, 21 marca 2018

Od Sebastiana cd. Aoife


Nie no, super. Po prostu ZA.JE.BI.ŚCIE. Nie ma to przecież jak rzekomo współpracować, a kiedy przychodzi co do czego, najzwyczajniej w świecie zamilknąć i siorbać jakieś cukrowe świństwa, uznając mnie za swojego adwokata. Z początku nawet łudziłem się, że ta doda coś od siebie — dorzuci zasrane trzy grosze, w jakikolwiek sposób pokazując, że ona również brała w tej akcji czynny udział. Aoife jednak była jak zaczarowana — całą swoją uwagę poświęciła na przyglądaniu się zawartości szklanki, chyba za pomocą samego spojrzenia próbując rozpoznać składniki napoju w niej się znajdującego.

niedziela, 18 marca 2018

Od Aoife C.D Sebastiana

Jechałam samochodem, jednak co jakiś czas zwracałam uwagę na figurkę. Zatrzymałam się nagle i spojrzałam na chłopaka.
- Co ty odpierdalasz, do diabła? — zapytał po zdjęciu kasku.
- Figurka zaczęła dziwnie świecić, a po chwili migotała i się otworzyła. - powiedziałam do chłopaka. Ten rusz i otworzył drzwi od strony pasażera, ujrzał wnet jakieś dziwne nieco przypominające jajko. Chłopak coś mówił pod nosem, ja nie wiedziałam, zbytnio co trzeba zrobić.
- Dobra teraz trzeba nieco jechać z szybszą prędkością, aby dojechać na miejsce i wręczyć ten dziwny przedmiot jemu. - powiedziałam i wsiadłam do auta. Sebastian zamknął drzwi ze strony pasażera. Gdy tylko zamknął, odpaliłam samochód i ruszyłam, szybciej niż zwykle.

Już po jakimś niedługim czasie byliśmy na miejscu. Migiem niemal biegiem ruszyliśmy do niego. Wręczyć te oto rzecz, bez pukania daliśmy mu ją. On jednak się spojrzał, jakby oczekiwał, jakiegoś wyjaśnienia. Nie odezwałam się, tylko wygodnie sobie usiadłam, popijać jeden z napoi w szklanej szklance. Koleżka, a mianowicie Sebastian, się denerwował, po czym zaczął swoje wyjaśnienia..

Sebastian?

sobota, 17 marca 2018

Od Sebastiana cd. Aoife


Nie powiem, gładko poszło. Minie zapewne trochę czasu nim tamten biedny staruszek, który dotychczas był właścicielem trzymanej pod moją kurtką figurki, zorientuje się w sprawie jej zniknięcia. Wówczas ta powinna się już znaleźć u swojego pierwotnego właściciela, a my siedzieć w swoich własnych, czterech ścianach. Aby jednak znów móc wręcz rzucić się na kanapę, wcześniej włączając to cudowne urządzenie nazywające się telewizorem, a następnie spędzić resztę dnia na oglądaniu jakichś odmóżdżających seriali, najpierw trzeba było wrócić. A to może okazać się co najmniej trudne, jeśli chcesz przejechać przez Atlantę w godzinach popołudniowych. Wtedy właśnie, jakby na umówiony wcześniej sygnał, ogrom ludzi wypływa z przeróżnych budynków, wywołując tłok nie tylko na chodniku, ale i drodze. Nawet jeśli z tym pierwszym mógłbym sobie nie poradzić, z tym drugim nie powinno być większego kłopotu. Jechać bowiem autem w korku to jedno, a motocyklem to zupełnie coś innego. A właśnie, skoro już o tym mowa.

czwartek, 15 marca 2018

Od Lucjana do Madoxa

Noc zapadła już dawno. Była nad wyraz ciemna i dość chłodna nawet jak na tę porę roku. Żaden promień księżyca nie przedarł się przez gęste chmury zasłaniające całe niebo. Na dodatek wiał wiatr i rozwiewał jego luźne kosmyki ale on miał rozpiętą kurtkę, która również luźno powiewała na wietrze. Nie było mu zimno jednak nie pogardziłby latarką lub naładowanym telefonem. Jego padł już w pół drogi. Polegając więc bardziej na innych zmysłach niż wzrok kierował się w stronę obranego wcześniej celu. Nikomu nie powiedział, że tego popołudnia włamał się do pewnego, chyba tajnego, pomieszczenia i czytał akta, które Lucyfer trzymał swojej siedzibie. Miał nadzieję, że nikt się o tym nie dowie albowiem zobaczył w papierach całkiem niezłą dziewczynę i uznał, że szkoda by nie było jej podpatrzeć. Nawet nie miał planu, uważając, że gdyby doszło do konfrontacji, zacząłby improwizować. Rozejrzał się z ulgą po polance gdy wzrok przywykł do ciemności i ku swojej uciesze zauważył, że mieszkanie do którego zmierza ma zgaszone światła. On też starał się nie zdradzić swojej obecności.

środa, 14 marca 2018

Od Aoife C.D Sebastiana

Przyszłabym wcześniej, jednak nagła rozmowa ze starszymi to też z nim nieco się dłużyła. Kij jeden wie, po co to samo po raz setny mówili. Jednak, gdy po jakieś godzinie albo czort wie po ilu, skończyli, mogłam się ruszyć i iść do osobnika, który na mnie czekał. Ta no nawet nie wiem, kim jest owa osoba. Gdyż dają zadanie, a potem rób sama, może ogarniesz. Miałam na szczęście puchatą bluzę, choć i tak czy to zimno, czy to gorąco nie przeszkadza, mi to.
Dojście na miejsce, a dokładniej rzec biorąc pod kawiarenka "U Babci Grażynki". Ciekawa nazwa, co jakiś czas się do niej wybierałam. Tamtejsze domowe ciepło było jakże interesujące.

wtorek, 13 marca 2018

Od Aaron'a C.D Sam

Kolejna nieprzespana noc w moim przypadku nie była niczym nadzwyczajnym. Koszmary dręczyły mnie coraz częściej i coraz dobitniej uświadamiały mi , jak bardzo jestem bezradny w stosunku do losu, który zawładnął moim życiem i przewrócił je do góry nogami. Chodziłem dookoła jeziora, oglądając odbijający się w tafli srebrny księżyc, zastanawiając się jaki powinien być mój kolejny ruch. Zdążyłem już sobie uświadomić, a raczej przyjąć do wiadomości, że z moich planów sercowych pozostał tylko pył i nic więcej, nie widziałem sensu w brnięciu dalej w zatracenie.

Od Sebastiana do Aoife


Na usta ciskało się w tym momencie niemal miliard słów, z czego żadne z nich nie zostało usłyszane przez otaczających mnie zewsząd oraz zmierzających w każdą możliwą stronę ludzi. Powodem nie było jednak to, że ich przytoczenie wymagałoby ostrej cenzury, a tłum mnie otaczający uznałby mnie zapewne za niespełna rozumu człowieka, siejącego demoralizację na prawo i lewo. W tym wszystkim bardziej chodziło o to, że było mi zbyt zimno, by przynajmniej ruszyć się z miejsca, o otwieraniu buzi nawet nie wspominając. Chłód przypominający igły drażnił praktycznie każdy odsłonięty centymetr skóry, która pod wpływem tak niskiej temperatury oraz długiego oczekiwania na mojego "kompana", już od jakiegoś czasu posiada lekko różową barwę. Tę znienawidzoną barwę. Wiedziałem doskonale, że jedynym sposobem na to, by pozbyć się tej chłodnej skorupy z wolna pokrywającej moje mięśnie, było wejście do jakiegokolwiek budynku. Tam ograniczyłbym praktycznie do zera złośliwe podmuchy wiatru, przez które miało się wrażenie, że jest jeszcze zimniej niż w rzeczywistości. Nie mogłem jednak tak postąpić, gdyż wówczas nie mógłbym obserwować otoczenia w poszukiwaniu Pani Spóźnialskiej. Jej niestety jak nie było, tak nie ma, a ja ciągle mam niebywałą okazję do podziwiania oraz odczuwania tej cudownej pogody. Czuć ten sarkazm. Co najlepsze, nie było ani grama śniegu — tchórz rozpuścił się już po pierwszych cieplejszych dniach. Chłód  jednak wrócił, zsyłając na Atlantę widok niczym z naprawdę późnej jesieni. Sęk w tym, że aktualnie jest wiosna, a i ciągła temperatura nie przekraczająca 5° nie pozwala o tym zapomnieć. Tak samo jak teraz, kiedy powstrzymując szczękanie zębami, ponownie rozejrzałem się dookoła z cichą nadzieją, że ta wreszcie się zjawi.

poniedziałek, 12 marca 2018

Od Sam CD Aaron'a

- Musi Ci naprawdę bardzo zależeć, skoro tu jesteś.
Spojrzałam gniewnie na mężczyznę znad zakrwawionej chusteczki, którą przytykałam do nosa. Właściwie, wyglądał bardzo normalnie, jak na faceta, który mnie tak urządził. Był wysokim, szczupłym, niebieskookim blondynem, ubranym w kaszmirowy, błękitny sweter i jasne spodnie. Ideał każdej matki, przeszło mi przez głowę. Jak bardzo od tego odbiegał. 
Ja też pokazałam klasę. Jego rozwalony łuk brwiowy mówił sam za siebie. Przez krótką chwilę zmartwiłam się, że może mu coś być, bo gdy starał się zapalić papierosa, cały chwiał się na nogach i nie mógł trafić. Bardzo krótką.
- Myślę, że etap poznawania już za nami. - parsknęłam, odrzucając papier. Odchyliłam się na fotelu i zamknęłam oczy.
- Przypomnij mi, dlaczego nie miałbym cię teraz zabić?

Od Derek'a C.D Aizrel

Ostatnie kilka tygodni spędziłem w osamotnieniu, daleko poza granicami stanów zjednoczonych, dlatego spróbujcie wyobrazić sobie moje zdziwienie, kiedy podczas odżynania głowy delikwentowi piłą mechaniczną, przez głośny odgłos silnika przedarł się sympatyczny i dobrze wszystkim znany dzwonek iphone’a. Telefonu od Diabła odrzucić nie mogłem, tak więc po wysłuchaniu co miał mi do powiedzenia, nie zostało mi nic jak zabrać manaty i wpakować się w pierwszy lepszy samolot powrotny. Szczęście mi dopisało bo po niecałych dwudziestu czterech godzinach byłem już w domu.

niedziela, 11 marca 2018

Od Aaron'a C.D Sam

Ostatni raz rzuciłem okiem w kierunki, gdzie przed chwilą zniknął nieznajomy. Chociaż nie, nieznajomy to złe określenie, bo tą twarz już gdzieś kiedyś widziałem, lecz próby odnalezienia tej jego facjaty w moim umyśle zakończyły się niepowodzeniem. Wzrokiem powróciłem na dziewczynę, która drżała, wgapiając we mnie szare, wyłupione oczy. Z grzeczności i może lekkiego zmartwienia zapytałem czy wszystko okej, na co energicznie pokręciła głową. Westchnąłem z cicha i wstałem, ściągając z pleców topazową marynarkę, którą już po chwili otuliłem ramiona dziewczyny.
- Chodź, porozmawiamy gdzieś, gdzie nie ma tylu uszu. – mruknąłem, wyciągając do niej rękę.

Od Ethian'a Cd. Rosalie

Tydzień. Tyle minęło od ostatniego "dziwnego" zlecenia. Niby miało być jak każde inne, które od jakiegoś czasu miałem wykonywać, a wyszło z tego coś bardziej poważnego. Samo zaangażowanie Rose i jej strach wskazywał na coś bardzo niecodziennego. Cały tydzień w książkach. Sam nawet zabrałem się, nazwijmy to za pomoc i zajrzałem do biblioteki. W końcu cały tydzień nie usiedzę na miejscu czekając. Mimo iż zasiadłem do sterty ksiąg, to nic po za mitami i dziwnymi przypadkami nie znalazłem. Chociaż po tym co mnie spotkało, to nie zdziwiłbym się jak by jakieś z tych mitów były prawdziwe.

Od Aoife do Ethian'a

Usiadłam z powrotem na łóżku i patrzyłam się na ścianę, nucąc sobie jakąś piosenkę. Przynajmniej miałam przy sobie telefon, jak i słuchawki, może wytrzymam. Położyłam się i zaczęłam remiksować nową piosenkę. Słuchałam i tak się wyciągnęłam, że nawet nie spostrzegłam, na jaka to jest godzina. Byłam zbyt zajęta, to też mogłam słuchać, śpiewać i zatracić się w tej jakże cudownej melodii. Brakowało mi tylko instrumentów. Szkoda, że nie ma tu jakiegoś instrumentu. Tylko otóż muzyka daje mi upust emocji. Przez to, iż już nie mogę pracować, trochę straciłam poczucie życia. Wstałam i zaczęłam się ruszać, włączyłam, zremisowała piosenkę. Nie obchodziło mnie nic dookoła, nawet nie wiem, jak długo robiłam to, co robiłam.. Przymknęłam oczy i dalej się wsłuchiwałam. Tak to jest to. Musiała być idealna, wtedy mogę ją rozesłać.
Pamiętam jak ja i moja anarchiczna zespołowa rodzina się zawiła. Jednak teraz, musi się udać, może wyjdzie. Nagrałam też filmik z tym, jak tańczę oraz śpiewam to też, jak się nudzę. Kilka zdjęć też poleciało. Wysłałam moją piosenkę i wrzuciłam może poleci łańcuszek. Na moją stronę, wrzuciłam także kilka zdjęć, to tę piosenkę i filmiki. Mam, chociaż jakieś zajęcie..
Położyłam się na łóżku i słuchałam dalej, nie byłam zmęczona ani trochę. Choć mimo to musiałam napisać do szefowej, że odchodzę z roboty. Nieco była zasmucona, no ale cóż pech. Dadzą radę beze mnie. Cały tydzień w swoim domku, jedynie będę mogła wychodzić na posiłki. Nie mówcie, że dadzą mi nianie, abym mogła bezpiecznie dotrzeć do willi i z powrotem to byłaby już lekka przesada.

Następnego dnia zostałam odprowadzona do swojego domku. Dali mi chwilę na przebranie się, gdyż pora śniadania się zbiera. Weszłam i ruszyłam wziąć prysznic i ubrałam bluzkę zapinana na guziki. Jednak biust oraz brzuch było widać. Do tego krótkie spodenki, w większości przerobione. Koturny oraz koszula w kratę. Trochę je wyprostowałam i pomalowałam się nieco mocniej. Kilka bransoletek oraz naszyjników. Wyszłam z domu i ruszyłam. Za starsza. Włożyłam dłonie do kieszeni i poszłam dalej. Minęłam Ethian'a, pomachałam do niego. Jego wyraz twarzy był zabawny. Zauważyłam blondynkę. Podeszłam do niej i szepnęłam. - Uważaj na kogo, wpadasz mała. - uśmiechnęłam się i poszłam do willi. Po minutach poszłam zająć swoje miejsce. Czekałam, aż przyniosą przez ten czas, próbowałam jakoś usiedzieć.
Po śniadaniu ubrałam się do pokoju i położyłam się, na łóżku wyjmując urządzenie i, abym mogła znaleźć to, co chce. Nieoczekiwani goście mnie nieco zaskoczyli pozytywnie. Wstałam i ruszyłam do drzwi. W nich stała tamta dwójka, wpuściłam oboje i poszłam robić swoje.

Ethian? Colette?

sobota, 10 marca 2018

Od Sam CD Aaron'a

Pierwsze dni wiosny upływały podobnie. Zmęczona koszmarami wstawałam rano, szłam na śniadanie, a potem Rosalie mówiła mi, co robić. Czasem nie robiłam nic, snując się bez celu po wiosce, z rzadka dostawałam jakieś zlecenia. Na początku trochę się ich bałam, ale nie były specjalnie trudne. Miałam wrażenie, że Rosalie wybierała takie,  żebym zbytnio się nie namęczyła. Była tutaj na razie moją jedyną znajomą, oprócz Aaron'a oczywiście.
Unikał mnie, ale nie winiłam go za to. Nie było dnia, bym o nim nie myślała. Obrazy, które pokazała mi Starsza były niczym nieco łzawy dramat, ale nie potrafiłam traktować ich inaczej. Nie potrafiłam traktować inaczej jego, jak na to zapewne zasługiwał. Żałowałam jedynie, że nie mogę być dla niego tą, którą obdarzył uczuciem. Tamta Samantha odeszła, a zostałam ja. Nieporadna Servantka bez celu w życiu.
Rosalie powiedziała mi, że to się kiedyś już raz zdarzyło. Pomaga mi szukać lekarstwa, ale twierdzi, że to będzie trudne. Najwyraźniej blokadę założył mężczyzna, z którym obudziłam się w hotelu - to mogło tłumaczyć, skąd wiedział o mnie najważniejsze rzeczy. Tylko on mógł ją zdjąć, tak jak Rosalie wcześniej zdjęła moją. Istniał jednak poważny problem. Wiedziałam jedynie,  że nazywa się Carter, nawet nie pamiętałam do końca jak wyglądał. Starsza starała się go odszukać, niestety bezskutecznie. Zapadł się jak kamień w wodę.
Bez niego moje wspomnienia nie będą kompletne. Obrazy z pamięci Aaron'a były kroplą w morzu mojego jestestwa. By poznać siebie i pozbyć się koszmarów kolejny raz, moją nadzieją był tajemniczy nieznajomy.

czwartek, 8 marca 2018

Od Aaron'a C.D Samanthy

Pomimo tego, że wiosna wkroczyła otwierając przed nami dłuższe, przepełnione słońcem i ciepłem dni, dla mnie wszędzie panowała szarość, dobijająca, zimna, szarość. Delikatnie muskałem klawisze fortepianu, wydobywając z niego ciche dźwięki, które nie tworzyły żadnej składni, po prostu były. Z chwilą, jedną dłonią zacząłem wygrywać melodię, melancholijną, wyrażającą pustkę, która pochłonęła moje wnętrze. Zastanawiałem się dlaczego akurat mi musiało się to przydarzyć. Najpierw poznajesz kobietę, na pierwszy rzut oka niczym nie wyróżniającą się spośród tłumu innych, potem jakimś dziwnym trafem zaczynasz dostrzegać jej zalety, włosy, oczy, ciało, następnie spędzasz z nią coraz to więcej czasu, aż w końcu na jej widok odczuwasz niewytłumaczone szczęście i podniecenie. Cieszysz się każdą spędzoną z nią chwilą i nawet cisza w bezruchu staje się ciekawą, jeżeli tylko ona jest obok i możesz zatracić się w jej oczach. Tak było w moim przypadku, a zdarzyło się to mi już drugi raz w życiu. Drugi raz, tak samo się potoczyło i drugi raz tak samo się zakończyło. Może taki już mój los, może właśnie na takie rozterki została przeznaczona moja dusza. Chęć opuszczenia Atlanty po raz kolejny, była nie do zwyciężenia, szczególnie gdy przechodziłem obok jej domu, kiedy do moich nozdrzy dobiegał zapach jej słodkich perfum. To nie było moje miejsce. Ilekroć wracałem by zjednać się z rodziną, tylekroć musiałem odejść na długie lata, by zatracić w pamięci nieprzyjemne wydarzenia. Może i tak miało być tym razem.
Ujmując w dłonie podest z klawiszami wstałem gwałtownie, używając tym samym całej swojej siły. W jednej chwili rozległ się huk i agoniczny płacz rwanych strun, kiedy fortepian z spotkał się z podłogą, wydobywając z siebie ostatnie, pozbawione składu brzmienie. Oddychałem szybko i ciężko, wpatrując się w połamane panele, które odskoczyły od podłogi z powodu ciężaru, które w nie uderzył.
- Aaron! – krzyknęła zdesperowana Rosalie, stając w wejściu do Sali. – Coś ty zrobił? – kontynuowała przejętym tonem. Nie zareagowałem. Rozluźniając krawat ruszyłem do wyjścia, bez słowa mijając dziewczynę w przejściu.

Od Aizrel CD Derek'a

Odjechał. Tak po prostu, zamiast dać mi szczegóły zlecenia i mieć to za sobą. Może jemu nie podobał się pomysł Lucyfera, ale ja chciałam po prostu zarobić. Zaczęłam chodzić w kółko po korytarzu Siedziby, ignorując zdziwione spojrzenia innych Servantów. Odetchnęłam cicho, zastanawiając się, co zrobić. W końcu zrezygnowana, udałam się do swojego domku. Co miałam zrobić, skoro ledwo zmartwychwstały starszy odpowiedzialny za moje zlecenie znowu wyjechał nie wiadomo gdzie?

***


Od Lucjana Do Aizrel

Zapadł chłodny wieczór. Nie był może tak gwieździsty jak poza miastem, przez powietrze zatrute smogiem i żółtym światłem ulicznych lamp ale na pewno cieplejszy niż w lesie. Już tęsknił za swoim mieszkaniem z dala od betonowego labiryntu. Wydawało mu się zabawne, że mieszkali w takiej zgodzie z naturą. No bo chyba każdemu kogo znał za życia demony kojarzyły się ze zniszczeniem. A jednak on chciał myśleć inaczej. Nawet kiedyś gdy był młodszy miał teorię, że Lucyfer zazdrosny o powodzenie Boga, zrobił sobie drugie niebo. Oczywiście Bóg nie lubił sprzeciwu i wygnał go, a że zwycięzcy piszą historię, to przedstawił owe niebo Lucyfera jako coś ultra złego. I tak zostało do dzisiaj. Zastanawiał się czy to przez tą przychylność Lucyfer podał mu dłoń? Westchnął ciężko.

środa, 7 marca 2018

Od Sam CD Aaron'a


"Nie, nie, nie pozwól jej uśmiechowi Cię ogłupić,
Nie pozwól jej oczom Cię omamić,
Czerwone usta zawsze kłamią.
Bo jej czerwone usta
Mają obrzydliwą cenę,
To morderstwo w jej raju.
Nie, nie, czerwone usta
Mają obrzydliwą cenę,
To morderstwo w jej raju."

Od Ethian'a Cd. Aoife

Po wpakowaniu półprzytomnej Colette do auta i sprawdzeniu, czy nic jeszcze jej nie dolega zasiadłem za kierownicą i czekałem na Aoife. Powinna poradzić sobie z nimi dość szybko, tak chociaż myślałem. Po krótkiej chwili nie wracała.
-Co za utrapienie z wami. - rzuciłem do nieprzytomnej Colette. Co prawda nie słyszała mnie, ale same słowa miały raczej zachęcić mnie do działania. Wyszedłem z auta i udałem się w zaułek za zapleczem. Okładało ją kilku. No do prawdy, to są tylko zwykli ludzie, powinnaś dać im radę. Podszedłem do nich i złapałem jednego za nadgarstek gdy unosił pięć do bicia. Spojrzał na mnie z wrogością. Drugą dłonią złapałem go za kark i odrzuciłem pod ścianę budynku, na oko jakieś siedem metrów. Reszta jego kompanów spojrzała na mnie z wrogimi zamiarami. Niestety mój wzrok, albo raczej chęć zabicia ich, która wychodziła z niego wystarczyła, by ich przegonić. Marnotrawstwo czasu. Podniosłem nieprzytomną Aoife z ziemi i zarzuciłem przez ramie. Odchodząc spojrzałem jak zbierają swojego kumpla spod ściany.
-Wróćcie jak przełamiecie ten strach. - wyrzuciłem pod nosem. -Naprawdę jak mogłaś dać się pobić takim słabiakom. - dodałem. Posadziłem ją na miejscu pasażera obok kierowcy i sam zasiadłem za kółkiem. Zerknąłem jeszcze do tyłu na Colette i odjechałem.

wtorek, 6 marca 2018

Od Aaron'a C.D Samanthy

" And i feel only cold and hollowness... "

W uszach wciąż brzmiał mi pisk opon, bitego szkła, pod nosem unosił się zapach benzyny i nadpalonej gumy, a wszystkie mięśnie i kości łamały się i rwały naprzemiennie, bez końca. Moje ciało odczuwało katusze jak gdyby smagane na zmianę skórzanym biczem i rózgą, które uderzając w najczulsze punkty, doprowadzały ciało do stanu krytycznego, powoli rozrywając każdy napięty kawałek skóry. 

poniedziałek, 5 marca 2018

Od Sam CD Aaron'a

Siedziałam na plastikowym krześle, ściskając w dłoniach kolejny kubek z kawą. Lampa o jaskrawym, białym świetle migała niespokojnie nad moja głową, przyprawiając mnie o migrenę. Mnie jednak i tak było wszystko jedno.
Minęły ponad trzy godziny, odkąd zaczęli operować Aaron'a. Zaraz po wypadku cudem znalazłam swój telefon, po czym zadzwoniłam na pogotowie. Może zachowywałam się jeszcze zbyt ludzko, bo w końcu Servanci mają to przyspieszone gojenie, ale nie mogłam patrzeć, jak Aaron cierpi. Na adrenalinie wsiadłam z nim do karetki, trzymałam go za rękę i biegłam za nim korytarzem, gdy wieźli go na salę operacyjną. Przed zamkniętymi drzwiami emocje w końcu opadły, a ja osunęłam się na podłogę niczym pozbawione opieki dziecko.

czwartek, 1 marca 2018

Od Aarona C.D Sam

Kiedy jej zimne palce przewędrowały po linii moich kości policzkowych drgnąłem lekko, lecz z chwilą odchyliłem głowę, sprawiając, że jej dłoń znacznie oddaliła się od moje twarzy. Powoli rozwiązałem sznurówkę jej drugiego buta, po czym rzuciłem go na ziemię, obok poprzedniego.
- Nie powinnaś była tego mówić. – mruknąłem bezuczuciowo, spoglądając jej w oczy. Spojrzenie dziewczyny wyrażało nie małe zakłopotanie, skrzywiła twarz w grymasie, po czym wzruszyła ramionami i opadła w miękkie poduszki. Chwilę nie ruszałem się z miejsca, nasłuchując jej oddechu. Nie minęło pięć minut, kiedy otumaniona spożytą ilością alkoholu, udała się do krainy snów. Wstałem powoli i z delikatnością okryłem ją leżącym na kanapie kocem. Później zaczęły się schody.

wtorek, 27 lutego 2018

Od Rosalie C.D Ethian'a

Obserwowałam z okna jak Ethian umknął przed wyznaczonym czasem, zostawiając za autem brudny od błota, porozrzucany śnieg. Pokręciłam głową, przypuszczałam, że coś takiego może się wydarzyć, ale coś w środku mnie zaufało mu, jak widać niepotrzebnie. Na raz czułam zażenowanie i złość. Przekładałam między palcami srebrny pierścień, obmyślając swój następny ruch. Zanim opuściłam willę, przez dłuższą chwilę zastanawiałam się, czy to do czego posunął się Ethian to już zdrada, czy nie. Zaraz chwyciłam płaszcz i ruszyłam w kierunku drzwi wyjściowych. Do Atlanty dotarłam pieszo. Dziękowałam za możliwość szybkiego przemieszczania się za pomocą własnych nóg.

niedziela, 25 lutego 2018

Od Rosalie C.D Patch'a

- Nie myśl sobie zbyt wiele chłystku i dobrze Ci radzę trzymaj język za zębami jeśli nie chcesz go stracić, poza tym nie chcesz mieć ze mną zwady. – powiedziałam pewnie, rzucając mu na łóżko kask.  Spojrzał na przedmiot, po chwili przeniósł przepełniony drwiną a zarazem ciekawością wzrok na moją osobę. Otworzył usta by coś rzec jednak ja nie pozwoliłam mu dalej strzępić języka.
- Ubieraj się, Czart chyba chce Ci dać wypłatę, a jak się spóźnisz to ręczę, że dostaniesz jedną czwartą tego co Ci się za zlecenia należy. Jak już skończysz pogadankę i za mną zatęsknisz rusz swój tyłeczek na Roosevelta 3, niedaleko centrum, dojedziesz. – mruknęłam obojętnym tonem i wyszłam na zewnątrz. Śnieg chrupotał mi pod nogami, gdy przemierzałam drogę do garażu.

sobota, 24 lutego 2018

Od Sam CD Aaron'a

Nie byłam całkiem pewna, co mnie obudziło. Może to był promyk nowoorleańskiego słońca, a może cudowny zapach otaczający mnie zewsząd? Westchnęłam, będąc na skraju wybudzenia i głębiej wciągnęłam powietrze. Tak, to zdecydowanie był ten zapach. Przypominał mi ocean, woń egzotycznych kwiatów i powiew słonej bryzy. Kiedyś byłam z rodzicami na takiej wyspie, chyba na Hawajach. Siedziałam na bialutkim, drobnym piasku i po prostu patrzyłam na potęgę przede mną. Mogłam tak spędzać wiele godzin. Ocean dawał mi poczucie spokoju i siły. Był wytchnieniem przy wiecznych problemach rodziców. Ale te czasy dawno minęły, a teraz pozostał mi długi, przeklęty żywot sługi Diabła.

wtorek, 20 lutego 2018

Od Aoife do Ethian'a i Colette

Roxanne, Eddy, The Mob, ekipa, Vegas.. To wszystko łączy się w jedno, tu spotykają się ludzie, tańczą, bawią się i żyją. Żyją marzeniami, są wolni, pełni pasji i miłości. Tutaj to coś, czego inni nie zniszczą, to ich świat. Muzyka, taniec, zabawa to wszystko jest częścią większej całości. Ruchy, rytm. To tworzy jedność, jedność z tobą samym. Ty tworzysz to, czego nikt nie umie. Jesteś wyjątkowy, jesteś marzycielem. Jesteś nadzieja na lepszy start, jak i koniec.

niedziela, 18 lutego 2018

Od Aaron'a C.D Sam

 Wpatrywałem się w jej szare, przepełnione troską oczy, zastanawiając się jakie miałem szczęście. Te spojrzenie mogło być teraz skierowane na kogokolwiek innego, w kompletnie innym miejscu, choćby na końcu świata, a kierowało się wprost na mnie. Wsparłem się na łokciach, powoli starając się usiąść. Wtem na mostku poczułem ciepły dotyk jej dłoni. Spojrzałem wpierw na jej dłoń, zaraz po tym na jej twarz, z lekka oświetloną przez blask księżyca. Czułem jak delikatnie napiera, abym z powrotem opadł w poduszkę, lecz się nie dałem. Zamiast tego ująłem delikatnie jej dłoń w swoją własną, posyłając jej ciepły uśmiech.

wtorek, 13 lutego 2018

Od Ethian'a Cd. Rosalie

Spojrzałem ze zdziwieniem na starszą stojącą przede mną. Chyba nikt jej jeszcze nie zdołał wytłumaczyć, albo sama jeszcze nie zrozumiała. Wzrok skierowałem na butelkę w mojej dłoni. Nie, to nie jest czas na to. Odrzucając od siebie myśli spożycia trunku skierowałem wzrok znów na dziewczynę.
-Ehh... Ty nadal nie rozumiesz.
-Co niby... - stała lekko zmieszana, nie dziwie się.
-Przez te całe dwa tygodnie wykonałem trochę zadań. Oprócz tego oberwałem przez Twoje "spanie". - na same wspomnienie o tym aż ból się znów odezwał.
-Jak to oberwałeś?
-Jeden z tych Twoich starszych kolegów chodził dość naburmuszony i przesadzał ze swoją władzą. Dobrze wiesz, że nigdy nie zrobię z siebie czyjegoś zwierzątka. Jako jedyny się postawiłem. Więc oberwałem za swoją postawę i dziewczynę, którą chciałem ochronić. - aż troszkę się zdenerwowałem i zacisnąłem bardziej dłoń na szyjce butelki. Rosalie nadal nie rozumiała chyba, gdyż jej twarz otaczało zdziwienie.

sobota, 10 lutego 2018

Od Sam CD Aaron'a

Od razu wiedziałam, że coś jest nie tak. Kiedy zobaczyłam Aarona na tym balkonie, bladego i chwiejącego się. Nie wiedziałam tylko, co było nie w porządku. Walcząc z sennym otępieniem, podeszłam bliżej.
- Aaron? Co się... - dostrzegłam na jego brzuchu kwadratowy, biały plater, poplamiony krwią. Bez wątpienia była świeża. - Jesteś ranny!
Spojrzał pobieżnie na opatrunek, jakby nie zdawał sobie sprawy z jego istnienia.
- To nic takiego. - odpowiedział, ale zobaczyłam na jego twarzy grymas bólu. Wzięłam go pod ramię i wprowadziłam do środka.
- Usiądź. - poleciłam, podnosząc z kanapy jego marynarkę. Zdziwił mnie jej ciężar, ale po chwili odkryłam, co było jego przyczyną.
- Nic mi nie jest, Sam. - stęknął, ale wykonał moją prośbę, ciężko opadając na siedzenie.
- Nie? - rozpostarłam przed materiał nasiąknięty czerwoną cieczą. - Twoja marynarka jest cała we krwi! Aaron, co się stało?
Nie odpowiedział mi. Opuścił wzrok i uporczywie wpatrywał się w podłogę. Westchnęłam z irytacją.
- Okej, jak chcesz. - sięgnęłam po kurtkę dżinsową, przewieszoną przez oparcie fotela. - Idę do apteki po jakieś leki, żeby Rosalie nie miała do mnie pretensji, jak się wykrwawisz.

środa, 7 lutego 2018

Od Aarona C.D Sammy

Zatarłem ręce obserwując mały obłoczek pary, który wydobył się z moich ust. Przeniosłem wzrok z puszystego śniegu, na jej usianą piegami twarz. Wpatrywałem się w nią dłuższą chwilę, chcąc rozgryźć co miała na myśli, mówiąc to. Z jednej strony cel jej słów był logiczny, lecz z drugiej, wyczuwałem w nich pewien podtekst.
- Takich jak ty zabija się, bo stanowią zagrożenie i problem. – mruknąłem, nie odwracając wzroku od jej twarzy. Dziewczyna poruszyła się nie spokojnie i choć w świetle księżyca nie widziałem zbyt wiele, miałem wrażenie, że nieco zmalała kuląc się, a ponadto pobladła na twarzy. – Od początku sprawiałaś problem, dlatego Rosalie zdecydowała, że wymaże Ci niepotrzebne wspomnienia. – dodałem po chwili, starając się zachować obojętność.
- Niepotrzebne? –dziewczyna odparła nie chowając urazy. Obruszyła się i wyprostowała plecy, ukazując tym jeszcze bardziej swoje niezadowolenie.
- A potrzebne? Dowiedziałaś się, kim jesteś, skąd pochodzisz, jak umarłaś. Tak to Tobą wstrząsnęło, że chciałaś zamordować starszą, a odbiło się to na jej podopiecznym. W toku tych wydarzeń nie spostrzegłem niczego, co mogłoby się komukolwiek przydać. Ani waśń między wami, ani krzywda która się przez ową kłótnie dzieje. – mruknąłem zjeżdżając wzrokiem na taflę jeziora. Wiedziałem, że moje słowa raczej do dziewczyny nie dotrą, tym bardziej, że pewnie nie raz już usłyszała taką gadkę od kogoś innego.
- Czyli zgadzasz się ze mną, że ja zawiniłam. – odparła Samantha, obejmując się szczelniej ramionami.
- Nie, nie zgadzam. Sądzę, że obie strony zawiniły, a do zgody prędko nie dojdzie, więc to już kwestia czasu, kiedy znów skoczycie sobie do gardeł. – westchnąłem po czym przetarłem twarz dłonią. Zacząłem zastanawiać się, czy nie lepiej by było znów na jakiś czas odciąć się od tego wszystkiego, pomyśleć o czymś przyjemnym, czymś co nie skończy się rozlewem krwi, a o to było trudno, ze względu na wydarzenia sprzed kilku ostatnich tygodni. Przepełniony myślami, natrafiłem na pewne drzwi, które otwarły przede mną nowy, nie do końca racjonalny, aczkolwiek wygodny plan. Podniosłem się z ławki, stając na równe nogi, a oczy skierowałem na dziewczynę, która również skierowała swój wzrok na  moją osobę.
- Chodź. – mruknąłem, po czym bez wahania wyciągnąłem rękę po jedną z jej dłoni. Kiedy już odnalazłem ją dotykiem, zacisnąłem palce na zimnej skórze Samanthy i pociągnąłem w swoim kierunku. W jednej chwili dziewczyna wpadła prosto na mój tors, gdyż użyłem nieco zbyt wiele siły. Uśmiechnąłem się do niej chytrze, by po niespełna sekundzie złapać ją w talii  i zacząć prowadzić w kierunku jej domku. Kiedy dotarliśmy na ganek przystanąłem na schodach, chowając ręce do kieszeni.
- Odpocznij, a gdy się obudzisz spakuj ulubione rzeczy. Będę czekał pod willą o jedenastej. – mruknąłem, unosząc delikatnie kąciki ust.
- Chcesz się mnie pozbyć? – spytała dosyć niepewnie, wkładając kluczyk do zamka. Zaraz odwróciła się w moim kierunku, dzięki czemu bez problemu mogłem odnaleźć jej oczy. Smutne, przepełnione niepewnością i strachem. Pokręciłem głową na boki. Szybko pokonałem dzielącą nas odległość, stając naprzeciw dziewczyny. Zdezorientowana przywarła plecami do drewnianych drzwi za nią, opuszczając bezwładnie ręce wzdłuż ciała. Prawą dłoń usytuowałem nad jej lewym ramieniem, opierając ją mocno o nieprzyjemną, drewnianą strukturę. Pochyliłem się i z nadludzką delikatnością, wolną dłonią założyłem opadający kosmyk jej ciemnych włosów za ucho. Zaraz przybliżyłem się bardziej, czując jej zimny policzek na swoim własnym, po czym wyszeptałem jej prosto do ucha.
- Samantho, nawet gdybym musiał, nie zrobiłbym tego. Jeśli miałbym wybrać między chłostą a podniesieniem na Ciebie ręki, stokroć wybrałbym karę, bo nie wybaczyłbym sobie Twojej krzywdy. A gdybym miał poprzez niesubordynację, obejrzeć ten świat po raz ostatni, rad byłbym mając świadomość, że uratowałem jedno z istnień, Twoje. – obserwowałem, jak mój ciepły oddech wywołuje na jej szyi gęsią skórkę. Powoli oddaliłem twarz, pozostawiając na jej policzku delikatnego całusa. Zaraz wcisnąłem ręce w kieszenie i patrząc na nią ostatni raz tej nocy rzuciłem cicho.
- Śpij dobrze. – po tym ukłoniłem się a kroki swoje skierowałem do własnego lokum.

niedziela, 4 lutego 2018

Od Patch'a CD Rosalie

- To ładna maszyna - wzruszyłem ramionami. - Szkoda by było ją zostawić.
Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona, jednak zaraz spróbowała to ukryć, wywracając oczami i z powrotem pochylając się nad samochodem. Westchnąłem cicho, obserwując jej poczynania.
- Nie naprawisz tego, waląc tylko kluczem w losowe części silnika - mruknąłem.
- Jakbyś nie zauważył, wszystkie klucze leżą na ziemi - fuknęła. - Nie mam więc czym walić.
Parsknąłem cicho nieco rozbawiony, wyobrażając sobie, jak absurdalnie dla innych może brzmieć ta rozmowa. Starsza po raz kolejny wykrzywiła usta w niemiłym grymasie, a ja tylko westchnąłem cicho, podnosząc z ziemi odpowiednie narzędzia.
- Przesuń się - mruknąłem, podchodząc do niej.

środa, 31 stycznia 2018

Od Rosalie C.D Ethian'a

Znowu zaspałam na śniadanie. Czując narastający gniew przeciągnęłam się by po chwili przysiąść na brzegu łóżka. Dopiero teraz moje nerwy przechwyciły ogromny, rwący ból, który rozlewał się niczym fala po całej długości mojego ciała. W tamtym momencie uświadomiłam sobie również, że nie znajduję się w swojej mrocznej sypialni a w jasnym pokoju Derek’a. Dziwniejsze jednak było to, że nie przypominałam sobie, abym kładła się w ogóle spać. Potrząsnęłam głową, przeczesując powoli włosy palcami lewej ręki.  Podniosłam się i powoli skierowałam się do łazienki, tam zaś zastałam krzesło, całe obwieszone poplamionymi krwią ubraniami. Zdezorientowana wyciągnęłam drżącą dłoń po białą koszulę. Zacisnęłam palce na sztywnym materiale po czym uniosłam go, przykładając do twarzy. Nos potwierdził mnie w przypuszczeniach, to ubranie było moje. Fakty zaczęły układać się w spójną całość, pokój, sen, ubranie. Przypomniałam sobie wszystko. Miałam wrażenie, że bicz zabrzmiał tuż koło mojego ucha, przez co drgnęłam niespokojnie, w ułamku sekundy odwracając się. Pusto. Rzuciłam koszulę w miejsce, gdzie ją znalazłam, a po chwili opuściłam pokój. Wolno i jak najciszej stawiałam kroki po zimnych panelach, spokojnie przemierzając część mieszkalną. Nieskazitelna cisza powoli zaczynała działać na moją niekorzyść. Do głowy przychodziły mi same idiotyczne, a zarazem makabryczne scenariusze. Odetchnęłam z ulgą gdy w pokoju gościnnym zauważyłam ciemną czuprynę wystającą ponad oparcie kanapy. Jej właściciel najwyraźniej usłyszał mnie, gdyż od razu przekręcił głowę a po chwili wstał i poprawił marynarkę.
- Dobrze widzieć Cię… znów w kolorze. – zdobył się na słaby uśmiech, odkładając w tym samym czasie książkę, którą czytał na stolik obok sofy.
- Ty mnie zabrałeś, czyż nie? – posłałam mu niepewne zapytanie, na które odparł skinięciem głową. Bez słowa podeszłam bliżej, by opleść ramiona wokół jego klatki i przycisnąć do niej twarz.
- Przepraszam. – mruknęłam, czując jego dłoń, powoli gładzącą moją głowę. Serce zabiło mu szybciej, po czym cicho mruknął.
- Proszę, Siostro.

wtorek, 30 stycznia 2018

Od Sam CD Aarona

Obudziłam się gwałtownie, zlana potem. Usiadłam natychmiast, przykładając dłonie do szybko bijącego serca. Na kilka minut zastygłam w tej pozycji, próbując się uspokoić. Nie miałam pojęcia, co mi się śniło, ale byłam niemal pewna, że nie było to nic przyjemnego.
Zegar na ścianie wskazywał 01:32. Wygramoliłam się z łóżka i przetarłam dłońmi oczy. Znów zasnęłam zaraz po kolacji. Niech to.
Wyjrzałam przez okno. Na dworze było spokojnie. Księżyc w pełni jasno oświetlał chatki ukryte między drzewami, a ziemię wyścielała gruba warstwa białego puchu. Intrygowała mnie tylko jedna sprawa: ślady stóp odciśnięte na podeście do wejścia mojej chatki.
Wiedziałam, że postępuję nieracjonalnie. To nie mogła być Rosalie, jednak nadal miałam tutaj swoich wrogów. Niebezpiecznie było wychodzić nocą. Z drugiej strony... to mógł być Aaron. I mógł mnie potrzebować.

poniedziałek, 29 stycznia 2018

Od Rosalie C.D Colette. Pani Świata.

Jasne światło i podszepty dobiegające do moich uszu, powoli wybudzały mnie ze snu. Doskonale rozumiałam każde słowo, mimo, że były one bardzo ciche. Powoli uchyliłam powieki, mozolnie przelatując wzrokiem po przejaśnionym pokoju. Wizja przed moimi oczami była niewyraźna i zamazana, jakby całe pomieszczenie spowite było we mgle. W końcu moje oczy przystanęły na sylwetce, stojącej obok łóżka. Nie musiałam się długo zastanawiać, by rozpoznać tę niewysoką chudzinę. Po chwili do moich uszu doszło jej ciche zapytanie, na które odpowiedziałam grymasem.
- Jak widać.. – mruknęłam, nie do końca świadoma, czy to wciąż sen czy może już jawa. Nie, we śnie znajdowałam się w innej scenerii. Pokój spowity był w księżycowym blasku, zaś w ramionach trzymałam malutką, śpiącą ptaszynę. Obraz wyglądał tak, jakby zatrzymał się w chwili gdy popadałam w sen. Poruszyłam się niespokojnie, starając podnieść się na łokciach, lecz odrętwiałe mięśnie odmawiały współpracy. Po chwili do moich uszu dobiegła krótka wymiana zdań, niby kłótnia, po której w pomieszczeniu została jedna osoba lecz nie ta sama, która czyhała wcześniej obok łóżka. To był Derek, przysiadł na materacu chwytając moją dłoń.
- Nareszcie. – mruknął, ja zaś zabrawszy rękę z jego objęcia, odwróciłam się do niego plecami i skierowałam wzrok w stronę okna, z którego dobiegała tylko jasność.

piątek, 26 stycznia 2018

Od Derek'a C.D Aizrel

Patrzyłem na nią z góry, nie szczędząc na tym aby moje spojrzenie wyglądało jak najbardziej pogardliwie i wzbudzało uniżenie. Zacisnąłem pięści. Stawy, dotychczas odrętwiałe, czując ruch wydały z siebie charakterystyczny, dość nieprzyjemny dla ucha dźwięk.
- Tak? – udałem zdziwienie, stawiając krok do tyłu. W tym samym momencie skrzyżowałem ramiona na klatce piersiowej, spinając mięśnie ramion. – A mi się wydawało, że ślina naniosła Ci na język coś zgoła innego. – nie przerywałem kontaktu wzrokowego, dlatego też nie umknęło mi, że dziewczyna drgnęła niespokojnie.

piątek, 19 stycznia 2018

Od Sebastiana do Alie


Westchnąłem głęboko, po raz już chyba setny wyglądając zza pleców jakiegoś gościa w podeszłym wieku i spoglądając na kolejkę przed nami. Ta jednak tak jak stała, tak stała. Prawdę powiedziawszy, straciłem już poczucie czasu, a niezmieniająca się liczba osób oczekujących podobnie jak ja na zmartwychwstanie pracownicy poczty wcale nie pomagała. Ta kobieta żyła oczywiście, ale jej mozolne ruchy oraz wiecznie otwarte usta sprawiały, iż niejednokrotnie myślałem, że dokończyła swój żywot, siedząc za przeszkloną szybą i stemplując ostatni w swoim istnieniu list. Zaraz po tym jednak jej płuca opuszczał głośny, chrapliwy oddech, a ręce sięgały po następną przesyłkę oczekującą na przyjęcie. I tak w kółko, średnio pięć razy na minutę popadając w stan podobnego zawieszenia. Ja w tym czasie czekałem, aż będę mógł zrobić przynajmniej pół kroku do przodu, co byłoby o wiele łatwiejsze, gdyby nie typowe mohery wpychające się przede mnie i parę innych osób do kolejki.

niedziela, 14 stycznia 2018

Od Aoife C.D. Ethiana do Christiana

Nie miałam co robić w domu, więc ruszyłam na molo. Tam, choć można sobie posiedzieć i poczekać na słońce czy też na horyzont. Choć takie siedzenie nie trwało długo, dopóki nie przyszedł Ethian z Christianem u boku. Chris był upity, choć wydaje się, że ma dość mocną głowę. Natomiast ten drugi jeszcze by popił.
-Porozmawiajmy. - powiedział pijaczyna.
-Twój kolega jest pijany, nie odprowadzisz go? - powiedziałam, patrząc w stronę tego drugiego.
-Nie, chce z Tobą porozmawiać więc nic mi do tego. Jest on już Twoim problemem. - odpowiedział, po czym odwrócił się na pięcie i pognał.
Skierowałam ponownie swoje spojrzenie na Christian.

sobota, 13 stycznia 2018

Od Ethian'a Cd. Christiana do Aoife

Christian jedna z niewielu osób, z którą w miarę normalny kontakt posiadam. Skończyło się to tym, że wylądowaliśmy w barze przy drinku. Żeby to jednym. Kilka lasek starało się przykleić, ale dość szybko zostały przeze mnie spławione. Drink za drinkiem, trochę mieszania i upływ czasu sprawił, że Christian nie był zdatny do dalszego imprezowania. Spodziewałem się, że ma mocniejszą głowę. Mimo, że wypiłem podobną ilość, to jakoś byłem w stanie kontaktować, nawet powiedział bym więcej. Mogłem jeszcze dobrze prosperować. Więc pozostało mi zabrać go z powrotem. Zarzuciłem jego rękę na boje barki i złapałem za nią jedną ręką, a drugą objąłem w tułowiu.

wtorek, 9 stycznia 2018

Od Rosalie C.D Patch'a

Wstrzymując oddech obserwowałam zza drzewa, jak servant podnosił się z mokrej od deszczu powierzchni. Prostując nogi, szybko zrzucił z głowy kask na ziemię, po czym podbiegł do barierki, z którą na moje nieszczęście zderzył się Mickey. Schowałam głowę, gdy spostrzegłam iż spogląda prosto w dół, gdzie pośród drzew starałam się ukryć. Nie, nie robiłam tego ze strachu, chciałam po prostu oszczędzić sobie tej gadaniny, która zapewne tylko by mnie zdenerwowała. Skrzyżowałam ramiona na piersi, nasłuchując, lecz moje zmysły jasno dawały mi do zrozumienia, że napotkany chłopiec wciąż pałęta się w miejscu „wypadku”. Ponownie wyjrzałam zza drzewa, by zorientować się, iż chłopak przeszedł na drugą stronę drogi. Westchnęłam, czując że konfrontacja będzie nieunikniona, wtedy też opuściłam kryjówkę, pokonałam górkę kilkoma susami po czym przeskakując metalowe barierki, uderzam stopami o asfalt. Chłopak odwrócił się momentalnie, przestąpił z nogi na nogę a moim oczom nie umknęło jak zaciska dłonie w pięści.

sobota, 6 stycznia 2018

Od Aarona C.D Samuela

Słońce powoli wdrapywało się ponad horyzont, kiedy swoje kroki kierowałem z chatek do willi. Podczas marszu zastanawiałem się, jak to możliwe, że nie spędziłem nocy we własnym, ciepłym a przede wszystkim wygodnym łóżku, a zamiast tego przespałem, a w zasadzie przesiedziałem ją w twardym, małym fotelu. Próbowałem sobie przypomnieć, co dokładnie skłoniło mnie do pozostania w nim przez wieczór i resztę nocy, kiedy tak naprawdę mogłem wstać i wyjść. W Kontemplacji nad tym jakże poważnym tematem, przeszkadzała mi pognieciona, czarna koszula, którą miałem aktualnie na sobie. Gdzie po sobie nie spojrzałem, widziałem masę zagięć i fal, których być nie powinno, a ich istnienie doprowadzało mnie do białej gorączki. Marudząc pod nosem na koszulę, śnieg i wszechotaczające zimno, pragnąłem jak najszybciej wrócić do dworu. Moim marzeniem był ciepły prysznic i choć odrobina snu, a przede wszystkim odrobina samotności. Przysiągłem sobie, że jeśli spotkam kogoś podczas tego ciężkiego powrotu do domu, rozszarpie go na strzępy i dorzucę innym sługom do śniadania, nieważne czy tym kimś byłby servant, czy chociażby sam Czart.

Sweter Z Reniferem - Dokończenie.

Po raz kolejny zadarłem głowę do góry by wychwycić wzrokiem kilka zielonych listków, spomiędzy których wystawały białe kuleczki. Spojrzeniem zaraz wróciłem do dziewczyny, która odrobinę poczerwieniała i choć nie byłem pewny, czy była to zasługa mrozu czy sytuacji, z wypiekami wyglądała bardzo uroczo. Kładąc dłonie na jej talii, przyciągnąłem ją bliżej siebie, na tyle, że dłońmi oparła się o mój tors.

piątek, 5 stycznia 2018

Od Colette C.D Rosalie

To był ten moment, moment którego bałam się przez większość mojego życia. Stałam przed nią obdarta ze wszystkich masek które na co dzień ukrywały moją beznadziejność. Nie pamiętam ile razy śniły mi się koszmary kiedy ktoś widział mnie w takim stanie. Bez makijażu i bez workowatych ubrań, które ukrywały mój rozmiar. Co prawda koszula którą dostałam była na mnie sporo za duża, ale i tak czułam się w niej okropnie niepewnie. Odsłaniała przecież moje kolana, łydki, grube kostki. Po prostu stanowczo za dużo. Bałam się spojrzeć jej w oczy. Byłam pewna że znajdę w nich odrazę, i chociaż to oczywiste że tak właśnie by się stało, i tak pewnie by mnie to zraniło. Jak to jest, że pomimo świadomości jaka jestem, dalej rani mnie gdy ktoś powie mi prawdę? Czy naprawdę jestem aż tak beznadziejna, że nawet nie umiem pogodzić się ze swoim losem?
Gdy już siedziałam z Rosalie na łóżku, dalej panicznie bałam się spojrzeć jej w oczy. Ona za to mierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów, nie dziwię jej się. Starałam ukryć się pod kołdrą, czułam okropny wstyd za samą siebie, za to jaka jestem. Chciałam po prostu zapaść się pod ziemię.
Ona jednak nie odpuściła, i łapiąc mnie za rękę słabym ruchem przyciągnęła bliżej siebie. Wtedy już nie udało mi się uciec przed kontaktem wzrokowym. I przez krótką chwilę gdy patrzyłam w te niezwykłe dwukolorowe oczy, zapomniałam o swoim wstydzie. Rosalie wzięła moją dłoń, położyła na swoim brzuchu i objęła mnie prawym ramieniem po czym wyszeptała:
- Spokojnie, dla mnie jesteś piękna. Bez względu na to co ty postrzegasz w lustrze. – uśmiechnęła się delikatnie.

czwartek, 4 stycznia 2018

Od Aoife Do Patch'a

Siedziałam na podłodze, przed lustrem patrzyłam na swoje odbicie. Przypomina mi się czas, gdy jeszcze byłam z zespołem. Teraz po nich zostały mi wspomnienia. W pokoju nie mam żadnych zdjęć. Jest ponury i mroczy, żyrandol z kryształami oraz świece i lawna lampka to jedyne światło jakie mam. Czasem odsłaniam okna, ale to w nocy. Światło księżyca pada na lustro i mogę na nie patrzeć. Czasem wydaje mi się, że widzę moich przyjaciół. Odeszli, ale spoglądają na mnie. Czasem chciałabym z nimi porozmawiać, tylko oni mnie rozumieli. Dla nich byłam wiecznie rozwrzeszczana i bardzo skryta osoba. Luna to imię nieraz słyszę w snach. Wołają mnie, ale nie wiem, gdzie są. Nasze koncerty, choć nieraz wywrzeszczane skandalem. Dla mnie były czymś wyjątkowym. W końcu, gdy najlepsi przyjaciele, dzielą się ze sobą muzyka. To znaczy jakby, dzielili się ze sobą życiem.

środa, 3 stycznia 2018

Od Ethian'a Cd. Rosalie

-Standard... - ledwo słyszalny dźwięk tych słów doszedł do moich uszu gdy odchodziłem. "Skoro mogę iść i nie kwapisz się bym został, to nie miej bólu, że idę." chciałem powiedzieć, ale lepiej było się powstrzymać. Jeszcze mi się oberwie, a nie mam zamiaru się jej zbytnio napataczać. Po ostatniej akcji, z jeszcze większym zdecydowaniem wole nie. Przystanąłem na chwilę, w celu lekkiego naprostowania kości. Od tak długiego siedzenia w aucie potrafią zastygnąć. Strzeliłem to pierw z karku, potem odchyliłem się do tyłu, aż poczułem strzyk w kręgosłupie i na koniec strzeliłem z palców. -Od razu lepiej... - ledwo słyszalnym tonem wydobyło się z moich ust. Z lewej strony usłyszałem szelest. Odwróciłem wzrok w tamtą stronę. Ławka, a na niej dziewczyna. Mimo dość słabego światła udało mi się dostrzec kruchą sylwetkę i brązowe włosy. Poczułem lekki impuls i dziwne ukłucie, które kazało mi zagadać.

Od Christiana CD Aoife Do Ethiana

Siedziałem w milczeniu i wędrowałem oczami po pomieszczeniu oraz po ciele dziewczyny. Najchętniej przeszyłbym jej całą duszę. Zauważyłem ten moment, kiedy patrzyła się na mnie chwilę dłużej. Oj Aoife..
Skierowałem moją prawą dłoń na koszulę i odpiąłem jeden z guzików, na co ona zareagowała przygryzieniem wargi, a ja chytrze się uśmiechnąłem.
- Myślałem, że ty chcesz porozmawiać dogłębniej o poprzednim temacie.. - wydusiłem z siebie po dłuższej ciszy.
- Nie, po co do tego wracać - usłyszałem jej cichy głos.
- W takim razie chyba nie będę już potrzebny - przeczesałem dłonią włosy, wstają z ciemnej kanapy, na której leżały trzy ciemne poduszki.
Jej wyraz twarzy się nie zmienił. No cóż, przepraszam, że wychodzę.
Moje myśli zeszły na jakiś dziwny tor i zastanawiam się, na jaki chuj ja tutaj w ogóle wchodziłem.
- Trzymaj się.. Ofi.. - rzekłem cicho i skierowałem się w stronę wyjścia.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, a ja wyszedłem na zewnątrz, następnie kierując się do miasta. Czas zapolować.. - mruknąłem pod nosem i dumny jak paw ruszyłem do pierwszego lepszego klubu.
***