piątek, 29 grudnia 2017

Rozstrzygnięcie Eventu

Jedno wielkie fiasko, ale lepiej niż ostatnio. 

Od Aizrel CD Derek'a

Otworzyłam usta zaskoczona, patrząc to na pudełko, to na odchodzącego mężczyznę. Kiedy już byłam w stanie wydobyć z siebie głos, starszy był już w sporej odległości.
- Dzięki - burknęłam tylko.
Zaskoczona jednak zauważyłam, że Derek machnął ręką, jakby mnie usłyszał. Potrząsnęłam tylko głową, sądząc, że mi się zdawało i weszłam z powrotem do mieszkania z zamiarem wypakowania podarunku od starszego. Położyłam opakowanie na małym stoliku i usiadłam na kanapie. Zaczęłam się przyglądać pudełku. Mówił, że zwraca, ale… nie do końca wiedziałam, czy mogę mu zaufać. Jeszcze niecałe dwadzieścia cztery godziny wcześniej o mało nie zmiażdżył mi tchawicy. Odetchnęłam cicho i w końcu sięgnęłam po drewnianą skrzynkę i położyłam ją na kolanach. Ostrożnie uchyliłam wieko. Uśmiechnęłam się delikatnie, widząc zawartość opakowania. Wyciągnęłam pistolet, ważąc go przy okazji w dłoni.
- No, ujdzie – mruknęłam tylko i schowałam broń do pustej kabury przy pasie.

Od Alie C.D Aarona

Ble, ble i ble. Samoluby są zagrożeniem. Och jak to ciężko być samolubem. Och jakie to jest zagrożenie. Ha ha ha.... Gdybym była takim samolubem zrobiłam bym mu aferę zamiast posłusznie wsiąść do samochodu. Lucyfer nie zauważył mojej nieobecności ? Tak samo jak wczoraj, przedwczoraj i przez cały mój pobyt tu. Jestem przecież słabym sługą, nowicjuszem. Co ja tam mogę obchodzić wielkiego Pana Piekieł. No cóż, „człowiek” który nawet nie raczył się przedstawić uważa inaczej. Nie wszczynając żadnej kłótnie, bo to bez sensu, ruszyłam do swojego lokum. Może gadać sobie co chce ale jestem z siebie dumna. W ciągu dnia pozbyłam się jednego dilera, spaliłam mu mieszkanie, hangar z prochami i pięknie rozjebałam jego auto potem paląc. Ach tyle ognia.... Zemsta jest słodka jeszcze gdy uważają cię za ducha. Uśmiecham się pod nosem na samą wspomnienie jego błagań o życie. Po dokładnym umyciu się ruszam na obiad. Tak, ja samodzielnie z nieprzymuszonej woli idę jeść. Szyderczo patrzę się w oczy mojego „bohatera”. Mimo dobrego samopoczucia i chęci do jedzenia nie mogłam jeść. Po kilku kęsach pojawił się odruch wymiotni który uniemożliwił mi nabrania sił.

czwartek, 28 grudnia 2017

Sweter z reniferem Od Sam do Aarona

Uchyliłam powieki, przeciągając się pod ciepłą kołdrą. Pokój zalewało białe światło, które raziło mnie w oczy. W tym momencie żałowałam, że nie mam rolet.
Dziś był ten dzień - dwudziesty czwarty grudnia. Wigilia. Prychnęłam w myślach. Właściwie po raz pierwszy spędzałam je z dala od rodziny, ale to nie było dużym problemem. Nigdy jakoś specjalnie ich nie świętowaliśmy. Mama, kiedy tylko mogła, namawiała tatę, byśmy wyjeżdżali. Najlepiej do ciepłych krajów.
Tak więc, nigdy nie ubierałam nawet głupiej choinki. Może raz, w przedszkolu, ale to się nie liczy.
Ten dzień będzie jak każdy inny. Zerknęłam na zegar stojący na komodzie. Hmmm. Pół godziny po śniadaniu. No cóż, przegapiłam. Ostatnio robiłam to coraz częściej. Nikt tam raczej za mną nie tęsknił.

Christmas is not sucks

To opko nie wyszło najlepiej. Zdecydowanie wolę pisać z perspektywy Milky i strasznie się rozpisywać. Tutaj coś mnie tchnęło, żebym zrobiła to w taki sposób... i nie wyszło, ale najważniejsze, że jest! 

"Christmas is not sucks"

Wśród ciszy panującej wokoło można było usłyszeć cichutki oddech Milky Frye. Siedziała ona w samochodzie, wlepiając swój wzrok w zamarzniętą szybę. Odetchnęła cicho, przeczesując włosy. Dzisiejszy dzień był dla Milky czymś... Innym. I to nie innym w pozytywnym sensie. Prawdą jest, że Milky Frye i święta, to bardzo niedobrana para. Nie chodziło tutaj o samo bycie severantem i to, że święta tutaj powinny być jak najbardziej smutne, bo narodził się Jezus. Milky po prostu miała zbyt wiele wspomnień, których, choćby na siłę, nie dało się wcisnąć do zakładki z nagłówiekiem "wspomnienia przyjemne, bardzo miło się do nich wraca". Te wspomnienia pchały się raczej do zakładki "wspomnienia nieprzyjemne, nie zapomnisz o nich nigdy, choćbyś stawał na głowie, żeby nie pamiętać". Czy Milky Frye stawała na głowie, żeby zapomnieć? Uch, na głowie na pewno nie, bo ta sztuka szła jej kiepsko, ale mogła zrobić wszystko, żeby tylko do tych nieprzyjemnych wspomnień nie wracać.

piątek, 22 grudnia 2017

Od Aarona C.D Sammy

Z trudem podniosłem ociężałe powieki, by po chwili, porażony wszechogarniającą jasnością ponownie, szczelnie je zacisnąć. Jedyne co udało mi się ustalić w tej krótkiej chwili podczas gdy były otwarte, to to, że znajdowałem się obecnie we własnym łóżku. Podniosłem się na łokciach przecierając piekące oczy, ale przede wszystkim tłumiąc jęk, spowodowany rwącym bólem klatki piersiowej. Powoli rozejrzałem się po pokoju, jakbym wieki w nim nie przesiadywał. Pomimo ciemnych mebli, jasność pokoju uderzała we mnie dość dosadnie. Z trudem zwlokłem się z materaca, podchodząc do stojącego nieopodal lustra na drewnianym stelażu, uświadamiając sobie w tamtym momencie, że ubrany byłem jedynie w szare bokserki marki calvina kleina. Przez chwilę zastanawiałem się, jak to możliwe, że zasypiając, zasypywał mnie śnieg, a po przebudzenie znajdowałem się we własnym lokum, do tego prawie nagi. Przyglądając się pozostałościom, po krzywdzie, którą wyrządziła mi siwowłosa, przez myśl przeszło mi, że to ona mogła mnie przywlec z powrotem, jednak odrzuciłem od siebie ten fakt  tak samo szybko, jak do mnie zawitał. To pewnie Lucyfer, zgaduję, że znalazł mnie, leżącego tam na dole, niczym kukłę. Co za wstyd. Ziewając wyciągnąłem z szafy wybrany na ten dzień ubiór i podążyłem w stronę łazienki, wykonać, jak mi się zdawało poranną toaletę. Po odświeżeniu ciała pod ciepłymi strumieniami, czułem się o wiele lepiej niż wcześniej, choć ból rozerwanej na wskroś skóry wciąż dawał się we znaki. Ponownie stanąłem przed lustrem, zapinając przy rękawach srebrne, wysadzane czarnymi kamieniami spinki. Gdyby nie podkrążone i nad wyraz sine oczodoły, oraz usta podobnego koloru, mógłbym rzec, że wyglądam dziś co najmniej nienagannie. Spoglądnąłem na zegarek, z myślą, że wskazówki pokażą mi dziewiątą, jednak jak zwykle moje przekonania musiały zawieść. Zegar wskazywał godzinę w pół do drugiej po południu. Przetarłem twarz, zastanawiając się, czemu nie zerknąłem na niego wcześniej. Zarzucając na plecy marynarkę wraz z płaszczem udałem się do wyjścia, po drodze zahaczając o pokój Dereka. Wewnątrz unosił się zapach stęchlizny, jak gdyby ciało starszego zaczęło się rozkładać. Wykrzywiając twarz w grymasie, podszedłem do ferelnego okna, aby wpuścić do środka choć odrobinę powietrza. Nie umknęła mi wielka, szkarłatna plama, rozpostarta na śniegu. Nie chcąc wracać do wydarzeń z poprzedniego dnia, upewniłem się, że serce Dereka uderza w miarę rytmicznie by zaraz opuścić posiadłość.

Od Sebastiana cd. Katrins


Tak naprawdę nie wiedziałem, w jaki sposób miałem jej odpowiedzieć. A raczej nie za bardzo mogłem zdecydować, od czego zacząć. Może od zapytania, jak podoba jej się dzisiejszy dzień i co sądzi na temat świąt Bożego Narodzenia, a może od tych najbardziej nurtujących mnie pytań, przechodząc w ten sposób do rzeczy? Owijać niepotrzebnie w bawełnę czy rzucić prosto z mostu? Bardziej w moim stylu było to drugie, ale w sumie... Przecież uwielbiam wkurzać ludzi, a takiej okazji nie mogę przegapić. Poza tym to w sumie tak jakby moje hobby.

środa, 20 grudnia 2017

Od Katrnis C.D Sebastiana

Spojrzałam na chłopaka, który wcześniej na mnie krzyczał. Niech z tym drzeniem mordy pójdzie gdzie indziej. Nie jestem taka miła. Patrzyłam się uważnie jemu twarzy i to kiedy zapytał czy my się znamy odrazu zaczęłam analizować czy na pewno go nie wiedziała. Niestety nie. Nie znam go. Niech spada na drzewo.
- Nie. Nie znamy się i na pewno nie poznamy się również. - Powiedziałam niemiłym tonem.
Po dłuższej chwili ruszyłam przed siebie w poszukiwaniu jednej rzeczy. Chciałam odnaleźć jeden model motocykla, który chciałam kupić i chyba tak zrobię. Muszę tylko dość do salonu gdzie będzie Suzuki GSXR750 K6. Ten model podobał mi się przed tym jak podpisałam pakt z diabłem. Ale niestety nie było mnie na niego stać. Szłam sobie na spokojnie przez godzinkę lub nawet dwie, aż doszłam do salonu Suzuki. Weszłam do środka i szukałam w śród samochodów motocykli. Po jakiejś chwili odnalazłam je. Zaczęłam szukać maszyny, którą chciałam kupić. Oczywiście sprzedawca podszedł do mnie i porozmawiał na temat ceny maszyny, na którą oczywiście się zgodziłam i zapłaciłam. Wyjechałam swoją piękną maszyną z salonu i jechałam już po drodze. Omijałam wężykiem wszystkie samochody kiedy widziałam jeden motocykl! To był ten chłopak. Muszę go zgubić. Przyspieszyłam bardzo ostro by być daleko od niego, lecz tak samo zrobił co ja.
- Kurna... Niech się odwali!
Zaczęłam się rozglądać czy mam jakie pomysły na ucieczkę. Kiedy mijałam kolejne ulice zauważyłam małą uliczkę. Może tam! Skręciłam w tą uliczkę i dalej jechałam. Sprawdzałam czy jedzie za mną i nie jechał uff. Zatrzymałam się i zdjęłam kask. Nagle usłyszałam ryk silnika motocykla. O nie...
- No nareszcie. - Powiedział męski głos.
Odwróciłam się i kto to był? Ten chłopak co mnie pytał o coś. Patrzyłam się na niego, a on na mnie. Obserował mnie dokładnie.
- Czego chcesz? - Zapytałam.

Sebastian?

Od Milky do Ellipson

Prawdą jest, że nienawidzę dymu papierosowego. Dym papierosowy jest dla mnie pewnego rodzaju torturą, która, gdy tylko ją poczuje, powoduje natychmiastowe swędzenie w gardle, przez co czasami zaczynam kaszleć jak palacz po stażu w paleniu od dobrych kilkudziesięciu lat.

wtorek, 19 grudnia 2017

Od Sebastiana do Katrins


Omijając kolejny stojący przy krawężniku samochód i widząc utkwiony we mnie wzrok przechodnich, zacząłem poważnie się zastanawiać, co było głośniejsze: warkot silnika czy mój brzuch, w niezbyt subtelny sposób obwieszczający domaganie się żołądka o swoje prawa. Ignorując jednak jego bunt, dalej zmierzałem w kierunku pomniejszej ulicy, z której droga prowadziła prosto do lasu, a co za tym idzie: tej drewnianej budy nazywanej przeze mnie domem. Równie dobrze mogłem zjeść na mieście - nikt z szefostwa chyba nie ukręciłby mi karku za wstąpienie na pizze, kebaba czy jaki inny fast food. Problem polegał jednak na tym, że nie chciało mi się znów uciekać z lokalu, wcześniej napełniając się do syta. A ponieważ kasa na drzewach nie rośnie (i znowu pożyczać bezpowrotnie od innych mi się nie uśmiecha), wolałem zostawić sobie ukradzione wczoraj wieczorem jakiemuś pijanemu dżentelmenowi pieniądze na coś o wiele bardziej pożytecznego, czytaj: żarcie dla mojego motoru, który na wodę niestety nie jeździ. Poza tym całkowicie przypadkiem dowiedziałem się, że kolacja będzie dzisiaj dość obfita i można by powiedzieć - idealnie pasująca do mojego gustu. Nic na to nie poradzę, uwielbiam mięcho.

poniedziałek, 18 grudnia 2017

Od Sam CD Aarona

Zastygłam w miejscu, jakby moje stopy przyrosły do podłogi. Aaron najwyraźniej dawał mi szansę ucieczki, ale nawet gdybym chciała z niej skorzystać, nie mogłam zmusić swojego ciała do ruchu. Nie poruszyłam się też, gdy Rosalie zanurzyła dłoń w jego brzuchu, a on zachwiał się i wypadł przez okno. Usłyszałam mdlący zgrzyt kości, na który się wzdrygnęłam. Bardzo chciałam odwrócić głowę, by zobaczyć jego obrażenia, ale nie mogłam oderwać wzroku od Starszej.

niedziela, 17 grudnia 2017

Od Aarona C.D Samanthy

- Oniryzm Dereka  opowiadany z perspektywy Koszmaru -

Od Katrins do Jeonghan'a


Po tym zdarzeniu jakie miało miejsce i zabiciu mojej już dawno nieżyjącej rodziny czułam się jak nowo narodzona. Jednak mówili prawdę, że będę w piekle. Co prawda zawarłam pakt z diabłem, lecz czy to było dobrym wyborem, a zwłaszcza dla mnie? No na pewno! Wreszcie czuje się, że odnalazłam miejsce, w którym będę ,,żyć''. Znalazłam się w tajemniczym miejscu, które jest schronieniem dla takich jak ja. Przynajmniej będzie zabawnie. Nie wiedziałam gdzie będę zamieszkiwać, lecz nagle zjawił się ON. Nasz diabeł.
- Witaj dziewczę. - Powiedział.
- Witam samego władcę ciemności i piekieł. Demona, którego boją się wszyscy. - Ukłoniłam się lekko. - Panie mam pytanie gdzie mogę zamieszkać?
- Twoje mieszkanie znajduje się tam drogie dziewczę. - Pokazał sam władca.
- Dziękuję o Panie. - Znowu się ukłoniłam. - Za pozwoleniem udam się do mieszkania.
Udałam się do miejsca, w którym mam mieszkać. Kiedy tam się znalazłam i spojrzałam na mój pokój był bardzo fajny. W moich ulubionym kolorze. Kiedy tam znajdowałam się nie wiedziałam co mam robić, więc stwierdziłam, że pochodzę sobie po terenie. Po jakimś czasie znalazłam się na dworze. Chodziłam sobie na spokojnie, lecz ten spokój ktoś przeszkodził, lecz kto? Odwróciłam się w jego stronę i ujrzałam białowłosego chłopaka. Co on chce?
- Kim ty jesteś? - Powiedział niemiłym tonem. Jakby go to obchodziło.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - Powiedziałam.

Jeonghan?

Od Sam CD Leo

- Nie. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem na pytanie mężczyzny poznanego w barze. - To... wszystko.



Nieco zdezorientowana, rozglądałam się po sali do ćwiczeń. Na podłodze leżało kilka wytartych mat, z sufitu zwieszały się worki, a w cieniu pod ścianami stały urządzenia, których nawet za życia nie widziałam na siłowni. Nie, żebym często ją odwiedzała.

🎄🎅Event Świąteczny! 🎅🎄

🎄 Witam, witam moje robaczki!🎄 

 Jak wiecie, bardzo często, podczas świąt, lub wydarzeń w realnym życiu Administratorzy blogów wprowadzają jakieś smaczki powiązane z tymi wydarzeniami na swoje blogi. To chciałabym uczynić właśnie dzisiaj. Serdecznie zapraszam was wszystkich do wzięcia udziału w evencie, 
związanym z zagranicznym świętem Bożego Narodzenia
( Tak wiem, to dziwne, gdyż nasza społeczność składa się z antychrystów, no ale może będzie ciekawie!)

Odeszli

Katrins De La Warrior

Meavery Frye

sobota, 16 grudnia 2017

Od Samuela Do Aaron'a

Nigdy nie przepadałem za większymi zmianami, mającymi spory wpływ na moje pozornie spokojne życie. Niezależnie od tego, czy była to nowa tapeta na ścianach na przedpokoju, dorywcza praca jako dealer narkotyków, czy chociażby kocenie się kotki z czwartego piętra, która zdaniem właściciela „przecież była kocurem”. Wszystkie takie, pozornie błahe sprawy, miały wyjątkowo zły wpływ na moje samopoczucie. Będąc szczerym, nienawidziłem, nienawidzę i nienawidzić będę uczucia chwiejności towarzyszącego podczas takich właśnie sytuacji.
No właśnie, pewnie już wiecie, do czego to zmierza – zawarcie paktu z Szatanem było punktem zwrotnym w moim teoretycznie zakończonym życiu, który całkowicie rozchwiał całą moją długo pielęgnowaną stabilność.

Od Jeonghana Do Murtagh'a

"Miałeś kiedyś taki przełomowy moment w życiu, że w jednej sekundzie myślałeś jak to szczęśliwy jesteś, a za moment wszystko zaczyna się walić? Uwierz mi lub nie, ale takie rzeczy na długo zapadają w ludzkiej pamięci, jeszcze częściej  zostawiając ślad na psychice. Uważaj, żeby nie przytrafiła ci się taka sytuacja. Wtedy zdajesz sobie sprawę, że na wszystko jest już za późno" - przypomniał sobie pierwszy głos w swojej głowie. Zagryzł wargę patrząc się w drewniany sufit nad sobą. Po raz kolejny do niego wróciły, znowu zaczynały mu mącić. Przez wszystkie te lata, był przekonany, że będzie w stanie to wszystko zatrzymać, sądził że jeśli raz to zrobił, będzie potrafił wykonać to ponownie. Nie przewidział jednak, że życie jako umarły nie wyklucza go z kontynuowania bycia ofiarą. Nigdy z resztą nie zastanawiał się również, czy dobrze zrobił wybierając wieczne życie, a nie danie sobie spokoju. Jego zdanie na ten temat było tak różne, że każdego dnia zupełnie inne.

Samuel Smith


środa, 13 grudnia 2017

Od Sam CD Derek'a (Lub Rosalie)

Używając całej swojej siły woli, częściowo uchyliłam powieki. Cały pokój wirował, więc czym prędzej je zamknęłam.
Kiedy po jakimś czasie znów je otworzyłam, on tam był. Klęcząc na łóżku, wwiercał we mnie głębokie spojrzenie granatowych oczu.
- Hej, Suzi. - rzucił, mocno obejmując moje kostki. - Dlaczego jesteś taka spięta?
Próbowałam go odepchnąć, ale moje ciało nie chciało współpracować. Roześmiał się na te daremne działania i wślizgnął dalej na materac.
Kiedyś uwielbiałam ten śmiech. W tej chwili go nienawidziłam.
I bałam się.

niedziela, 10 grudnia 2017

Od Rosalie C.D Samanthy

" I'm gonna kill you.." 



Z mojego gardła wydobył się wrzask przerażenia, kiedy Hector chwycił dziewczynę za ramię i w ułamku sekundy obrócił ją w swoim kierunku. Wtedy wybrzmiał odgłos strzału, a po chwili gejzer czerwonej posoki wytrysnął z jego krtani, brudząc winowajczynię, oraz meble dookoła. Jeszcze chwilę stał na nogach, by po niespełna sekundzie upaść na ziemię z towarzyszącym temu głuchym odgłosem. W jednym momencie przepełnił mnie strach a jednocześnie tak ogromna nienawiść, że czułam iż zaraz wybuchnę niepohamowanymi łzami.  Dziewczyna zwróciła swoją umorusaną twarz w moim kierunku lecz już po chwili doznała uderzenia z otwartej dłoni, które najpierw posłało ją na drewnianą komodę, a dopiero po tym na ziemię. Padłam na kolana obok mężczyzny, podnosząc delikatnie jego głowę, plamiąc dłonie posoką, która odbierała mu oddech i powoli zapełniała jego płuca, powodując odruch odksztuszania.

sobota, 9 grudnia 2017

Od Aaron'a C.D Alie

- Mówię Ci, że to bez sensu. – kontynuowałem, podnosząc nieco swój ton. Rosalie doprowadzała mnie do szału, gdyż zachowywała się jakby kompletnie postradała zmysły. Maszerowała wzdłuż i wszerz salonu. Dźwięk jej ciężkich, wojskowych butów odbijał się echem o wszystkie ściany pomieszczenia. Z rękami na biodrach stawiała kolejne kroki,  ni stąd ni zowąd obracając się na pięcie lub raz na jakiś czas zatrzymując się, jakby w zadumie. Nie widząc sensu w kolejnej próbie porozumienia się ze starszą skierowałem kroki do wyjścia. Odruchowo sięgnąłem w stronę wieszaka, by zdjąć z haczyka swój ulubiony, czarny płaszcz. Nie czując pod palcami przyjemnego materiału skierowałem wzrok w kierunku ściany i dopiero wtedy przypomniało mi się, iż pożyczyłem okrycie nieznajomej znad jeziora.

Od Sady'ego C.D Ryoty

O ranyyy! Przecież to jest jeden wielki  cud, że taki ktosiek mi się napatoczył! Taki słodki, taki zadziorny, aww! Jeszcze jak próbował mnie przekonać na dendrofilię... Słodycz do porzygu! Ten uśmieszek! Mógłby wygrać wszelkie konkursy piękności! Ach! Gdyby tylko wiedział, jak na mnie działa...

piątek, 8 grudnia 2017

Od Ryoty C.D. Murtagh'a

Fuck, fuck, fuck, fuck... Co się do jasnej cholery właśnie stało?

Mentalnie zafundowałem sobie facepalm'a, czując bezradność. Nie wiedziałem, jak powinienem teraz zareagować. To wszystko stało się zbyt szybko, a ta jego bezpośredniość dosłownie mnie zabiła. Przez chwilę mój umysł kłębił się od jego słów: "Ja jestem Murtagh, ale możesz mi mówić Tatusiu", "Jak masz na imię, mój śliczny?", "Cholera, moja gadka na podryw ucierpiała po zawarciu paktu".


Od Sam CD Derek'a Do Rose

Oparta o szorstką korę drzewa, patrzyłam na czerwone słońce zachodzące nad Atlantą. Szczyty najwyższych budynków wyłaniały się zza czubków zielonych sosen. Pociągnęłam nosem i mocniej objęłam się ramionami, nie tylko z powodu ochłodzenia.
Po przeczytaniu papierów na temat swojego poprzedniego życia, szybko pożegnałam się z Derekiem. Musiałam być sama. Nie mogłam znieść ostrożnej troski w jego oczach, gdy proponował, że mnie odprowadzi. Obiecałam mu, że pójdę prosto do domu, ale to nie było takie proste. Nie miałam już pojęcia, gdzie był mój dom.

Od Sady'ego C.D Ryoty

Aww! Cóż za słodziak! Wewnętrznie umierałem, zupełnie jak nastolatka po zobaczeniu swojego idola, albo po kupieniu wynamarzonej pomadki do ust.
Już wyobrażałem sobie, jak będę grzmocił go bez opamiętania, dzień i noc! I tak przez cały czas, w końcu będziemy tutaj bardzo dłuuuugo.

czwartek, 7 grudnia 2017

Od Rosalie C.D Colette

Jedyne co pamiętałam to bolesne spotkanie mojej twarzy z deskami ganku. Ocknęłam się wcześnie, nie było jeszcze ósmej, gdy rozchyliłam powieki, aby ponownie przymrużyć je z powodu panującej wokół jasności, jaką przyniosło słońce do mojego pokoju. Wydając z siebie nic nieznaczący pomruk starałam podnieść się na łokciach, co tylko spowodowało nagły przypływ bólu, wraz z niemożliwym do zignorowania odruchem wymiotnym, i choć żołądek miałam pusty, miałam wrażenie, że żółć która zaległa w moim układzie pokarmowym, niedługo spotka się z połyskującą posadzką. Nie poddając się, udało mi się podnieść do pozycji siedzącej, tym samym łapiąc się w okolicach rany. Miałam wrażenie, że pulsuje i wciąż wytacza krew na zewnątrz. W jednej chwili na swoich barkach poczułam twarde, pozbawione delikatności dłonie, które wepchnęły mnie z powrotem w plusz poduszki. W fali bólu warknęłam tylko niczym zdziczałe zwierzę, zaciskając dłoń na opatrunku, marszcząc brwi w tym samym momencie.

Od Ryoty C.D Murtagh'a

Powiem szczerze, że takiego obrotu spraw, to ja bym się nigdy nie spodziewał. Sam las wydawałby się spokojny, gdy nie ten koleś, który jak na złość musiał ukazać się w kadrze mojego pola widzenia. Zmarszczyłem brwi ze znużenia i westchnąłem ciężko, zakrywając ręką swoją twarz i masując sobie brwi. Oj tak, zaczynam chyba odczuwać wczesne objawy mojej migreny. No po prostu pięknie. W końcu znów spojrzałem na bruneta, którego kąciki ust uniosły się leciutko ku górze w kpiarskim uśmiechu. No tak, już mogę wyczuć, że koleś będzie miał dużo w sobie niczym Joker z jakże zacnego Batmana. Ten dzień nie mógł po prostu zapowiadać się gorzej...

Falana Louis


Od Sebastiana do Leo


Tak naprawdę nie wiem, co było przyczyną mojego nagłego przebudzenia się z tego jakże głębokiego snu. Mogły to być promienie leniwego, zimowego słońca, przedzierające się przez niezasłonięte okna. Z pewnością nie mógł to być przecież budzik, który zepsułem poprzedniego poranka, zrzucając na podłogę po tym, jak nie mogłem go wyłączyć. Cisza panująca dookoła była wręcz przytłaczająca i chyba jedynie poczucie obowiązku zmusiło mnie do tego, by zwlec się z łóżka.

Od Ellipson cd. Patch

Ostrzegam przed chrobą oczu ( ͡° ͜ʖ ͡°). 

Prychnęłam śmiechem ewidentnie rozbawiona. Przewróciłam oczami z szerokim uśmiechem na twarzy. Tak, bo tylko pragnę, żeby go całować? Gościu ma za duże mniemanie o sobie, ale jest nawet przystojny. Może tym chociaż nadrobi? Jednak cudów bym się nie spodziewała. Chwyciłam jego rękę, która aktualnie znajdowała się pod jej bielizną. Co jak co, ale czasami ta powolność (lub cierpliwość, jak to Patch nazywał) stawała się wręcz irytująca. Jednak teraz nie widziałam powodu, żeby czekać. Wykonałam jego dłonią kilka płynnych ruchów. Uśmiechnęłam się do niego lekko, czując jego spięte mięśnie. Zaśmiałam się cicho, ruszając delikatnie biodrami. Spojrzałam mu w oczy, choć nigdy nie lubiłam tego robić. A ten uparcie nic sobie z tego nie robił, wytrwały skubaniec. Zaimponowało mi to w jakiś sposób. Delikatnie odsunął swoją dłoń, uwalniając się przy tym z mojego uścisku. I kolejny pocałunek wylądował na moim czole. Westchnęłam ciężko. Korzystając z okazji, kiedy czekoladka zajmowała się moją jedną ręką, drugą ponownie włożyłam pod jego bokserki. Dłoń zawędrowała tym dalej. Znowu uniosłam kolano, żeby zacząć się o niego ocierać. Pokręcił głową z wyraźną dezaprobatą i chwycił mnie za oba nadgarstki, po czym przyszpilił do ściany.
- Cierpliwość, kochanie. Najpierw ją nabyj, a potem się ze mną baw. - Cmoknął mnie w nos, przy okazji zapinając swoje spodnie.
- Nie lubię podchodów. - Spojrzałam na niego spode łba. Próbowałam wyrwać ręce, ale Patch był silniejszy, bo był starszy i był facetem. - To nudne.
Ciemnowłosy odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy i założył za ucho. Zaśmiał się przy tym cicho.
- Na tym to polega. Trzeba być wytrwałym - odsłonił zęby w uśmiechu.
- Takie podchody są dobre dla trwałych związków, a nie czegoś przygodnego - szepnęłam do niego - weź mnie puść, skoro zamierzasz zakończyć tę farsę...
Patch wolną ręką kreślił kółka na moim podbrzuszu.
- Strasznie nie umiesz się bawić - zaśmiał się po raz kolejny.
- Chyba znamy inne pojęcie słowa zabawa - prychnęłam cicho - Idź przemyj to kolano, śmierdzisz krwią. - Uśmiechnęłam się do niego cynicznie. Pocałował mnie delikatnie w skroń.
- Na to wychodzi - mruknął, po czym poszedł do łazienki. Westchnęła głośno, odnajdując swoją bluzkę. Założyłam ją, zerkając kątem oka na łazienkę. Usiadłam na łóżku, biorąc do ręki lusterko. Stwierdziłam, że po upadku ze schodów wyglądam nawet spoko. Odłożyłam lusterko, czekając na czekoladkę. Wyszedł bez koszulki po niespełna dziesięciu minutach. Kolano już nie krwawiło, ewidentnie musiał je sobie zabandażować. Włosy też były bardziej suche niż wcześniej.
- Mam nadzieję, że nie zakrwawiłeś mi tam czegoś. - Spojrzałam na niego. Nareszcie coś się działo. Położył się obok niej na łóżku.
- W sumie nie sprawdzałem - wzruszył obojętnie ramionami.




<Patch? Jest fhuj brzydkie to opko, ale wena już szwankuje i tak to wychodzi. Możesz bić.>

Od Murtagh'a C.D Ryoty

Dziwne, że o moich przygodach nie napisano jeszcze książki. Bo wiecie, dużo już się działo. Jestem w pewnym sensie legendą. Występowałem pod różnymi postaciami i imionami to tu, to tam i to w różnych czasach.
Ale wracając... Tutaj opiszę tylko to, co działo się w tym życiu.

Od Aoife C.D Christian'a

- Konkretnie o tym, że ty, jak i grupka innych osób jedziecie po mnie za moimi plecami. To, co wydarzyło się na posiłki z nim i pseudoutopienie. Więc jeśli masz ty bądź ktoś coś dopowiedzenia, powiedz mi to prosto, a nie słyszę tylko po kątach. Poza tym to chyba nie wasza sprawa co się stało tak, a wasze mordki nie mają z kim ględzić. - powiedziałam wszystko, co leżało mi na sercu. Rany uszła ze mnie ta cała frustracja. Jeszcze będę musiała się do niego wybrać i przeprosić za swoje zachowanie. Rany co się ze mną ostatnio dzieje, buntuje się coraz częściej.. Może napiszę list i go jakoś wyślę do niego, może zrozumie, a jeśli nie to eh nie wiem co zrobię.

środa, 6 grudnia 2017

Od Ryoty Do Murtagh'a

Aby lepiej zrozumieć moją osobę cofnijmy się kilka lat wstecz. Do miasta, w którym to wszystko się zaczęło. Miasta, które słynie z takich atrakcji jak najruchliwsze skrzyżowanie świata Shibuya, Pałac Cesarki i ogrody, Takeshita Dori, najbardziej znana ulica na Harajuku, park Ueno, który zapiera dech w piersi podczas kwitnienia wiśni, czy Tokyo Tower. Ale nie o tym teraz mowa... nie? Heh, jednak jest to miasto, które dało życie mojej egzystencji. Nazywam się Ryota Satory Ryuunosuke, brat bliźniak zmarłego Shinee'a Subrau Ryuunosuke. Tak, tak miało nazywać się dziecko, które nawet nie zdołało zobaczyć światła dziennego, w końcu jak martwy płód mógłby tego doczekać? No tak... Doktor narobił mojej matce złudnych nadziei i kłamali, że Shinee zmarł podczas porodu. Ha ha. Bzdury na resorach. Widziałem odtajnione akta... Raczej sam sobie je odtajniłem, ale wybiegam za bardzo w przyszłość. Miało to miejsce pierwszego maja x roku wewspomnianej wcześniej stolicy Japonii - Tokio. Moja matka została przyjęta w klinice Sakura. Zaraz po tym, jak do szpitala zgłosili, że prawdopodobnie będzie przedwcześnie rodzić, gdyż dwa miesiące przed terminem już straciła wody. Więc na sygnale zawieźli ją do klinki. Wtedy już wiedzieli, że któremuś z dzieci coś grozi... i tą ofiarą padł mój brat, jako iż jego organizm, jak się potem okazało, był o wiele słabiej rozwinięty niż mój. Po przywiezieniu mojej rodzicielki na salę operacyjną, okazało się, że miała już intensywne bóle. Po pierwszych dwóch godzinach przyszedłem na świat ja. Cały blady, cichy i drobny. Na samym początku nawet myśleli, że moje życie jest zagrożone, gdyż nie płakałem, jednak szybko te obawy odrzucono w bok, gdy zauważono moje gwałtowne ruchy, niestety mój brat bliźniak nie miał tyle szczęścia. No ale przynajmniej byłem wciąż ja. Jaka szkoda, że moja miała użerać się z potworem, którego sama zrodziła. Czasami nie mamy wpływu na niektóre rzeczy, no nie? Ha ha ha!

Sebastian Jäger


wtorek, 5 grudnia 2017

Ryota Satoru Ryuunosuke

Od Christiana CD Aoife

Idąc na posiłek o wyznaczinej godzinie nie spodziewałem się, że będę musiał się uganiać za jakąś nową. Nawet nie wiem jak do cholery ma na imię! Dlaczego nie szukają jej starsi? Zrobili ze mnie chłopca na posyłki czy co do chuja?
Na szczęście piszukiwania nie trwały długo, gdyż usłyszałem dźwięk fortepianu. To na pewno ona, innej opcji nie ma. Wszedłem do sali i ją zauważyłem. Była tak skupona na grze, że nawet mnie w pierwszej jie zauważyła.
- Czekamy na ciebie, On tego nie lubi - wypowiedziałem te zdanie krzyżując ręce na piersi.
Coś czuje, że to kolejne rozpieszczone dziecko. Ile ona może mieć lat? Więcej niż dwadzieścia jeden jej nie dam. W tym czasie zanim ona się ruszyła w ogóle z miejsca, oparłem się o futrynę i czekałem aż ruszy te swoje cztery litery.
- Odpuść.. - to ciche słowo obiło mi się o uszy, więc tylko wywróciłem oczami, idąc pare kroków za nią. 

sobota, 2 grudnia 2017

Od Rosalie C.D Ethian'a

Czułam na sobie krwawe spojrzenie Czarta, gdy podczas śniadania, bezczelnie przeglądałam pewien plik dokumentów, zamiast spożywać posiłek. Mimo tego, że wiedziałam iż jest to niekulturalne, nie czułam się z tym źle, ba, pewna część mojej podłej osobowości odczuwała satysfakcję. Jednakże aby nie wyjść na niezainteresowanego niczym niejadka, podkradłam z talerza Aarona jedną grzankę z serem, nawiązując tym samym konwersację z obydwoma siedzącymi koło mnie mężczyznami.
- Przyszły śniegi, trzeba będzie znaleźć kogoś, kto utrzyma porządek w strefie. – zaczął krzaczastobrody, opierając łokcie na stole. Za swoje zachowanie, został skarcony wzrokiem przez drugiego z mężczyzn.
- Racja, bez dozorcy nie damy rady przejechać do miasta. Poza tym, na tę drogę nic innego jak buldożer się nie nada. – mruknęłam, zakładając nogę na nogę oraz biorąc kolejnego kęsa grzanki.
- Załatwię spycharkę i chłopa, który nie będzie zadawał zbędnych pytań. – odparł Aaron, odpinając górny guzik koszuli.
- Pojedziemy razem, też muszę coś załatwić w Atlancie. – przytaknęłam, wciskając ostatni kawałek posiłku do ust. Po chwili otrzepałam dłonie z okruszków i otarłam usta serwetką.
- No to załatwione, ja zajmę się całym tym szrotem, który zagraca garaże. Jak przyjdą pierwsze zawieruchy, nie będziemy mieli jak tego wywieźć. – rzekł ochryple Derek, po czym wstał od stołu i udał się do wyjścia z pomieszczenia. Gdy zniknął on z mojego pola widzenia, wzrok skierowałam wzdłuż stołu. Przeskakiwałam z twarzy na twarz, dopóki moje oczy nie spotkały się z ciemnymi tęczówkami, spoglądającymi prosto we mnie. Moje kąciki ust uniosły się mimowolnie. Chwyciłam w palce kieliszek z winem i uniosłam go delikatnie, tym samym pochylając głowę w kierunku ciemnookiego. Po chwili upiłam nieco zawartości, a zaraz wraz z Aaronem wstaliśmy od stołu i opuściliśmy jadalnie. Idąc w stronę drzwi podeszłam do szatyna by wcisnąć mu w rękę karteczkę z informacją gdzie będzie mógł mnie znaleźć. Po chwili byłam już w drodze na miejsce spotkania.

środa, 22 listopada 2017

Od Derek'a C.D Sam

Po odprowadzeniu młodszej do wyjścia, chwilę stałem tak przed drzwiami, które przed sekundą zamknąłem. Zastanawiałem się nad jej przypadkiem, co mogło ją spotkać. Co jeśli jakiś servant maczał w tym palce? Nie wiem sam, ale im dalej razem z nią brnąłem w księgi, tym bardziej czułem, że jestem teraz za tą sprawę odpowiedzialny, a moim priorytetem stało się  znalezienie odpowiedzi. Przed oczy wymalował mi się obraz z przed chwili, mała, drobna Sammy, ocierająca samotną łzę rękawem bluzy. Pokręciłem głową i powędrowałem z powrotem do salonu, gdzie po ściągnięciu paru innych ksiąg, mogących wyjaśnić to niefortunne zdarzenie, odłożyłem je na stół. Opadłem w fotel biorąc na warsztat pierwszą z nich. Strona za stroną natrafiałem na informacje, które nijak były mi nie potrzebne. Minęła jedna godzina, potem następna i jeszcze jedna. Podczas czytania powieki same mi opadały, walczyłem z chęcią zaśnięcia tak długo jak mogłem. Jednakże przed pójściem spać, postawiłem sobie jeszcze jeden cel. Odpaliłem przeglądarkę i zacząłem wertować. Newsy, wiadomości, informacje. Moje oczy samoczynnie łzawiły po następnej godzinie, którą spędziłem niemal bez mrugania.

Od Alie C.D Aaron'a

Trzymajcie mnie bo zaraz wybuchnę. Za jakie grzechy ja mam tu siedzieć ? Wszyscy się lampią jakby chcieli, a nie mogli w dodatku jakaś dziewczyna „kazała” mi tu przyjść. No błagam! Nie wystarczy już że jestem jego nowym sługą ? Muszę się bratać z innymi ? A nie mogę wydrapać oczu? Choć swoją drogą oni są bardziej wyszkoleni... podstawy samoobrony tu nie pomogą. Ani mocny prawy sierpowy. Eh... Kiedy to się skończy. Już nudzi mi się grzebanie w tym talerzu. Podnoszę głowę i napotykam kogoś spojrzenie. Błękitne oczy powodują cień strachu gdzieś w głębi. Nie chcąc nadal tego odczuwać spuszczam wzrok. Uczucie nie mija i tylko czekam aż będę mogła stąd zwiać. Po kilkunastu, okropnych minutach zrywam się biegiem jak najdalej stąd. To uczucie nadal mi towarzyszy przez co ukrywam się w domku. Już w nocy zaczęłam planować.

Od Ethian'a Cd. Rosalie

Po chwili tłumaczeń i przekonań znalazłem się za kierownicą tego, jak to nazwała Rosalie "czołgu". Chwila konsternacji pozwoliła mi na dobre rozejrzenie się po wnętrzu. Dość wygórowane jak na auto do ratowania. Przeszła mnie nawet myśl, czy aby nie zrezygnować. Mniejsza o to. Wsadziłem kluczyk do stacyjki i odpaliłem furę. Silnik zaryczał pokazując swoją gotowość do jazdy. Dość głośny, spodziewałem się, że będzie cichszy.
-No dalej, ruszaj. - zasugerowała starsza. Nawet nie chciałem się sprzeciwiać. Po to właśnie go odpaliłem. Wrzuciłem bieg, puściłem ręczny i powoli dałem gazu. Auto zaczęło się toczyć. Wolałem tutaj, gdzie wszyscy mogą mnie zobaczyć jechać powoli. Po co mają gadać, że się popisuję. A zresztą co to mnie obchodzi. Wjechałem w las, co od razu również było końcem naszego zamieszkałego terenu.

niedziela, 19 listopada 2017

Od Patch'a CD Ellipse

WARNING! 
Do not enter, jeśli chcesz zachować trzeźwość umysłu i nie zwariować.

Przyciągnąłem Ellipse do siebie, zapoznając się tym samym z kształtem jej ciała.
- Dla każdego zbyt duża wiedza na mój temat jest niebezpieczna - mruknąłem, starając się zachować spokój.
Nie było to takie proste. Wszystko utrudniał fakt, że nie rozumiałem, w jaki sposób ta kobieta na mnie działa. Drażniło mnie to aż za bardzo.
- Już i tak umarłam, czekoladko - szepnęła, po raz kolejny używając tego słowa. Zaczynało mnie zastanawiać, czemu je wybrała. - Duchowo, emocjonalnie, mentalnie, psychicznie i nie tylko. - uśmiechnęła się lekko.
Moją rękę, którą do tej pory trzymała, skierowała teraz trochę niżej, delikatnie prowadząc ją po swoim ciele. Nie wytrzymałem. Jednym, płynnym ruchem momentalnie przyparłem ją do ściany przedpokoju.

Od Derek'a C.D Aizrel

Podczas gdy inni wspólnie spożywali ciepły posiłek, ja przyglądałem się rudowłosej buntowniczce. Obserwowałem, jak krzywi się podczas przełykania każdego kęsa, jak jej szyja przybiera purpurową barwę. Zastanawiałem się, czy nie postąpiłem nazbyt.. brutalnie? Nie, w tamtej chwili moja natura wzięła górę, dlatego nie męczyły mnie wyrzuty sumienia. Podczas obiadu nie zjadłem nic, przez co dostałem naganę od starszej, choć w tamtym momencie, miałem to głęboko w poważaniu. Rudowłosa poniekąd mnie zaintrygowała. Nie sądziłem, że przeprosi Lucyfera za swoją niekompetencje, ba, nie sądziłem, że w ogóle zdecyduje się za mną podążyć, pomimo tego, że ją nastraszyłem. Gdy nadszedł czas zakończenia biesiady, Aizrel była jedną z tych, którzy chcieli jak najszybciej opuścić jadalnie. Zabawne, bała się? Nie chciała przebywać z nami, zrozumiawszy jaka jest nasza prawdziwa natura? Możliwe, ale właśnie to, świadomość, że teraz będzie przepełniona strachem i nienawiścią nakręcała mnie jeszcze bardziej. Powoli odsunąłem krzesło i podszedłem do ogromnych wrót, by po chwili położyć dłoń na ramieniu wychodzącej dziewczyny.

Od Colette C.D Rosalie

Nie mogłam uwierzyć że to wszystko stało się naprawdę. Rose po raz kolejnymnie uratowała, a ja przez całą drogę nie powiedziałam je nawet głupiego dziękuję. Po prostu nie byłam w stanie nic z siebie wydusić. To co się stało było zbyt wielkim przeżyciem dla mojego ptasiego móżdżka, który nie chciał zaakceptować rzeczywistości. Nie chciał przyjąć do wiadomości, tego że ktoś ucierpiał przeze mnie aż tak bardzo . Gdy Rose walczyła, powinnam wybiec z samochodu i jej pomóc, choćbym miała zginąć. A ja zamiast tego siedziałam , bezpiecznie zamknięta w aucie, obserwując jak dziewczyna cierpi tylko dlatego że ja jak zwykłe musiałam wpakować się w najgorsze bagno.
Zatrzymałyśmy się dopiero pod samymi schodami willi. Wtedy popatrzyłam na nią i otworzyłam usta chcąc się wytłumaczyć, podziękować. Jednak zanim to się stało Rose zdążyła wysiąść z samochodu. Szybko wysiadłam razem z nią aby złapać jeszcze jakiś kontakt, zanim zniknie za drzwiami willi. Jednak tego również nie zdążyłam zrobić, ponieważ Rose upadła. Podbiegłam do niej najszybciej jak tylko mogłam. Obróciłam ją tak abym mogła zobaczyć jej twarz, po czym delikatnie zaczęłam ją klepać po policzku.

Od Hailey C.D Leonarda

Uśmiechnęłam się, spoglądając w jego ciemne oczy. Starałam się przejrzeć co planuje, lecz nie należało to do prostych zadań. Wcisnęłam ręce w kieszenie chwiejąc się, to do przodu, to do tyłu, wciąż zastanawiając się nad jego propozycją.
- No odpowiedz, bo umieram ze zniecierpliwienia. – wygiął usta w uśmiechu, na co zareagowałam tym samym.
- Wybacz, ale nie. – mruknęłam podchodząc bardzo blisko. Zawiesiłam na jego ramieniu bluzę, którą nie dawno okrywałam własne plecy. Chłopak momentalnie zniesmaczył się, wyprostował, spinając chyba wszystkie możliwe mięśnie w ciele. Wtedy, cofając się o krok dodałam.
- Pewnie takie cwaniaczki jak ty, rzadko spotykają się z odmową. – uniosłam brwi, lekceważąc jego skonsternowanie. Może chwilami byłam naiwna, ale zdarzały się sytuacje, kiedy wiedziałam, że czas przystopować. Posłałam mu ostatni, choć nieco chamski uśmiech zanim odeszłam w stronę swojego domku. Kiedy w połowie drogi obejrzałam się przez ramię on wciąż tam stał, gapił się za mną, jak zwierz za zdobyczą, która właśnie wyrwała się z jego sideł. I dobrze, niech wie, że nie jestem pierwszą lepszą do tego łatwą. Po powrocie do chatki wzięłam długą i odprężającą kąpiel, która z lekka pomogła na ból stawów, o którym prawie zapomniałam. Wychodząc, oczywiście musiałam się poślizgnąć i wyrżnąć orła na zimną posadzkę, co tym bardziej wzmogło ból, którego prawie już się pozbyłam. Obolała i zdenerwowana ubrałam się w luźne dresy, oraz bluzę. Związałam włosy w wysoki kucyk i usiadłam na łóżku, chwytając w palce jakąś książkę, którą męczyłam już od kilku dni. Tak spędziłam czas aż do obiadu, czytając. Pech chciał, że kiedy tylko wyszłam ze strefy mieszkalnej, zza drzew dostrzegłam dobrze znaną mi twarz. Chłopak dążył do tego samego celu, lecz co jakiś czas oglądał się niespokojnie jakby wyczekując kogoś. Chcąć uniknąć konfrontacji schowałam się za najbliższym drzewem, a kiedy zniknął mi z oczu w te pędy pognałam do willi, aby nie spóźnić się na posiłek. Resztę dnia unikałam go, co miało dość pozytywny efekt, bynajmniej dla mnie.

Od Sam CD Derek'a

Kilka godzin później ciemny, chłodny wieczór zastał mnie zapadniętą w miękki fotel w willi Lucyfera, z wielką, oprawioną w skórę księgą na kolanach i kubkiem imbirowej herbaty w dłoniach.
Prawdę mówiąc, w głowie miałam jeszcze większy mętlik niż dotychczas. Kolorowe wyrazy skakały mi przed oczami jak pchły na prześcieradle, a umysł puchł od Servantów, Kredusów i innych stworzeń, których nawet nie śmiałam sobie wyobrażać. Odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy.

sobota, 18 listopada 2017

Od Rosalie C.D Ethian'a

Otworzyłam okno by nie zaczadzić dymem całej sypialni. Z ćmikiem między wargami podeszłam do szafy otwierając ją na oścież i wyciągając z niej pierwszy lepszy wieszak z dresową bluzą. Biorąc większego bucha odłożyłam papieros na stojący obok szklany stolik, szybkim ruchem zrzuciłam z siebie elegancką koszulę, a na jej miejsce wciągnęłam wygodny polar.
- No więc tak jak mówiłam wcześniej, mogę sprawić, że Lucyfer zacznie traktować Cię z większym szacunkiem, a co z tym idzie, nie będziesz musiał biegać po ciasto do podstarzałej ciotuszki Ann. – mruknęłam przewracając oczami, ponownie wtykając papieros w usta.
- Skąd wiesz, że to było ciasto… - skrzywił się, a jego twarz przybrała pytający wyraz.
- Ja wiem wszystko o wszystkich. – wzruszyłam ramionami. Po chwili przysiadłam na łóżku, by ściągnąć ze stóp szpilki i zastąpić je wygodnymi trampkami.

piątek, 17 listopada 2017

Od Aaron'a C.D Alie

Była wyjątkowo czarna noc, gwiazdy jasno połyskiwały ponad wysokimi, niemal już ogołoconymi koronami drzew. Jadąc po leśnej drodze, starałem się zachować spokój, co było bardzo ciężkie do osiągnięcia. Ścieżka była w fatalnym stanie, co tylko wzmagało mnie o obawę, że zawieszenie starego forda z rocznika 67’ może nie przetrwać wgłębień, którymi usianymi była droga. Nareszcie, po kilkunastu minutach katorgi ukazała się przede mną, wysoka, lekko podstarzała, ale wciąż stojąca willa. Na sam widok budynku ogarnęła mnie ulga i pewnego rodzaju szczęście, oraz.. stres. Zaparkowałem pojazd tuż pod samymi drzwiami, a gdy postawiłem stopy na ubitej ziemi, poczułem jakieś przyjemne ciepło w środku, jakbym w końcu znalazł brakujący fragment mojej duszy, którego tak histerycznie szukałem przez ostatnie lata. Starałem się zapamiętać jak najwięcej szczegółów, powoli zjeżdżałem wzrokiem od wież, niżej, po dachówkach i starych oknach, aż w końcu moje oczy napotkały ogromne, dębowe drzwi, a przed nimi dwie sylwetki, stojące w cieniu. Szeroki uśmiech mimowolnie wkradł się na moją twarz, gdy postacie wyszły z cienia, a dzięki jasnemu blasku księżyca, mogłem dostrzec ich rozpromienione oblicza. Drobniejsza istota owinęła swoje ręce wokół mojej szyi, przyciągając do siebie moje ciało, z siłą, jakiej nikt by sobie nie wyobraził, patrząc na tę małą sylwetkę. Do moich nozdrzy dotarł słodki, choć delikatnie drażniący zapach krwi, przywołując związane z nim wszelakie wspomnienia. To nie była byle jaka, pierwsza z brzegu krew, tylko jej własna, czarna, gęsta, odmienna. Zaplatając ramiona wokół jej talii odetchnąłem z ulgą przymykając powieki.

Od Aizrel CD Derek'a

Idąc za starszym, pocierałam szyję. Nie zdziwiłabym się, gdybym w najbliższym swoim odbiciu zobaczyła spuchnięte i osiniaczone gardło. Wzdrygnęłam się, przypominając sobie jeszcze raz wszystko, co wydarzyło się przed dosłowną chwilą. Po chwili zobaczyłam, jak Derek wszedł do budynku. Podbiegłam za nim, nie chcąc go zgubić, jednak zwiększyłam odległość. Był nieobliczalny i im dalej mogłam się od niego trzymać, tym czułam się lepiej. Zatrzymałam się, kiedy drzwi za starszym się zamknęły. Parę razy próbowałam położyć rękę na klamce i wejść do środka, jednak za każdym razem się cofałam. Wiedziałam, że Derek mnie nie zabije, jeśli ucieknę. Zrobi mi coś znacznie gorszego. A dodatkowo Lucyfer się na to zgodzi. Starałam się uspokoić oddech, ale im dłużej stałam, tym bardziej popadałam w panikę i histerię. Poprawiłam kołnierz kurtki, żeby zasłonić sińce i zaczerwienienie, po czym w końcu chwyciłam za klamkę, po czym pchnęłam drzwi. Oczy zaszły mi łzami, gdy usłyszałam przeraźliwy zgrzyt. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to otwierane drewniane skrzydło wydało ten przerażający dźwięk. Zaczynałam powoli wątpić, czy chcę być w tej wspólnocie. Wzięłam głębszy, uspokajający oddech i weszłam do środka. Większość par oczu zwróciła się w moją stronę, przez co po moich plecach przeszły dreszcze. Jeszcze większe przerażenie mnie ogarnęło, kiedy zauważyłam, że Ethian, Derek, a nawet sam Lucyfer patrzą na mnie. Z lodowatymi, trzęsącymi się dłońmi, podeszłam do Niego.

Od Leo CD Hailey

Patrząc na dziewczynę, która zapięła się pod samą szyję, czuję się dziwnie, gdyż według mnie nie jest wcale tak zimno, na co może wskazywać mój ubiór. Mam na sobie długie spodnie, koszulkę z krótkim rękawem oraz zarzuconą na to rozpiętą bluzę. Raz po raz spoglądam na dziewczynę, obserwując jej ruchy oraz wygląd. Nie wiem, dlaczego, ale ona jest jakaś inna niż te wszystkie laski, co latają z gołymi tyłkami i może to mnie w niej kręci?
Przy okazji jest takim fajnym niziołkiem, nie wiem dokładnie ile, może mieć wzrostu, ale na pewno nie przekracza metra siedemdziesiąt. Ja za to wyglądam jak wieża Eiffla.
Rozmyślając tak, zorientowałem się, że nie znam jej imienia, ani ona mojego. Co ze mnie za dupek, aby zapomnieć się przedstawić.
- Tak przy okazji.. Leo - w tej chwili pojawia się lekki zarys uśmiechu na mojej twarzy.
- Hailey - odpowiada, zerkając w moją stronę.
***

czwartek, 16 listopada 2017

Od Alie Do Aaron'a

Nowe życie. Pierwsze dwa dni były udręką. Rozpacz jaka po moim ciele się rozchodziła była nie do opisania. Nie wiedziałam gdzie byłam, co mam tu robić ani czemu tu jestem, Płakałam nad swoim losem w „ swoim „ mieszkaniu. Trzeciego dnia wreszcie zrozumiałam czemu tu jestem. Co znaczyła ta ręka wyciągnięta w moją stronę. Lecz pozostaje pytanie co on chce w zamian? Podejrzewam iż coś z mojej duszy na pewno zabrał. Lecz moje emocje się wzmocniły. To z czym kiedyś sobie radziłam dziś nie jest takie łatwe. Czwarty dzień był dla mnie odrętwiały. Czułam pustkę w sercu i tą mrożąca obojętność. Czemu chwyciłam tą rękę? Czyżby wola przetrwania była zbyt wielka ?

środa, 15 listopada 2017

Od Aoife Do Christiana

Leżałam na jednej z kanap w willi. Słuchałam muzyki i trochę sobie podśpiewywałam. Takie ponure, chłodne i mroczne miejsca w nich czuję się tak dobrze. Tak akurat dziś mamy jeść razem jakiś posiłek, a że ja tak o jakiś czas wcześniej przyszłam. Urządziłam sobie wędrówkę po willi. Jest piękna. Takiej się spodziewałam. Nie chciało mi się już siedzieć ani leżeć na tej kanapie to postanowiłam się ruszyć Zawędrowałam w głąb willi. Znalazłam się w pomieszczeniu z fortepianem. Reszta jakoś niezbyt mnie interesowała. Usiadłam i nacisnęłam dwa klawisze. O diable, działa jak natura chciała. Usiadłam wygodniej i zaczęłam grać jedną z moich ponurych i smutnych piosenek.

Od Ethian'a Cd. Rosalie

Wróciłem do siebie mając nadal w głowie słowa starszej. Co ona miała na myśli. Wykonywać to co za normalnego życia i bez żadnych haczyków. Na pewno było coś dziwnego w tej propozycji. Wręcz czułem to w kościach. -Ehh... Bedzie mnie to teraz zastanawiało aż nie podejmę decyzji. - powiedziałem na głos. Co za kobieta. Wywróciła mi resztę dnia do góry nogami.
Spojrzałem na zegarek. No z dobre dwie godzinki do kolacji jeszcze były. Złapałem za ręcznik i poszedłem do łazienki. Podobno pod prysznicem lepiej się myśli. Jak powiedziałem, tak zrobiłem i już po chwili znalazłem się pod strumieniem wody. Nie była za ciepła, ani za zimna. Wręcz idealna. Mocno wytężyłem umysł i szukałem każdego za i przeciw tej propozycji. Przypominałem sobie jaką osobą jest Starsza i jakie ma sposoby podejścia innych. Zagadkowa sprawa...
Po nie wiadomo jak długim czasie zamyślenia wróciłem do kontaktowania rzeczywistości. Znów poczułem jak przyjemna woda spływa po moim ciele. Zakręciłem kurek i wyszedłem z pod prysznica. Złapałem za ręcznik i dobrze wytarłem całe ciało. Ubrałem wygodny dres i zbierałem się do wyjścia na jakże nudną kolację ze wszystkimi. Cofnąłem się jeszcze po słuchawki i wyszedłem. Przyznam szczerzę, że wyszedłem trochę za wcześniej i w sali znajdowałem się tylko ja. Wolałem być jako pierwszy i posłuchać jeszcze muzyki.

wtorek, 14 listopada 2017

Roztrzygnięcie Eventu

Jedno wielkie fiasko, inaczej rzec się nie da. 

Przypowieść

Ściskając w dłoni metalowy termos, powoli opadłam na szorstką kłodę. Palce drugiej ręki zanurzyłam w poszyciu leśnym, by zachować równowagę.
- No dalej! - zawołała nieco wstawiona Hailey, siedząca naprzeciwko mnie. - Jest Halloween, ludzie! Opowiedzcie jakieś straszne historie.
Siedzieliśmy w małym kółku wokół jasnego, palącego się ogniska. Po obowiązkowej, świątecznej kolacji część ludzi przyszła tutaj, by pić i użalać się nad swoją egzystencją. W każdym razie ja miałam taki cel.
- Nalej mi. - powiedział cicho Ethian obok mnie, podsuwając mi małą metalową manierkę. Odkręciłam termos i spełniłam jego prośbę, wpatrując się w ciecz o wyglądzie wody. - To będzie długa noc.

sobota, 11 listopada 2017

Od Rosalie Do Ethian'a

Od wypadku minęło około dwóch tygodni, a moje ciało wciąż potrzebowało więcej czasu na regenerację. Nie mogłam wykonywać najprostszych czynności co nie tylko uniemożliwiało mi pracę, ale również wewnętrznie rujnowało moje poczucie bycia we wspólnocie. Od wielu dni nie widziałam znajomych twarzy, nawet Derek przepadł jak kamień w wodę, a to przecież w jego towarzystwie spędzałam najwięcej czasu. Czułam, że nadszedł czas na odetchnięcie świeżym powietrzem, na jakiś dobry uczynek, może nową znajomość. Z trudem doprowadziłam się do porządku, najtrudniejszą częścią było nałożenie czarnego swetra. Nieco nad lewą piersią wciąż istniała rana, która zamiast zasklepić się z czasem, jątrzyła się jak żadna inna dotąd. Każdy ruch lewą ręką doprowadzał mnie do szaleństwa i przywoływał falę bólu powodującą wodospad łez. Widząc swoje odbicie w lustrze, miałam ochotę je stłuc. Przyglądałam się sinym, podkrążonym i zapadniętym oczodołom, lekko zaczerwienionej prawej brwi, jak również dolnej wardze, która wciąż piekła, z powodu nie do końca zagojonego rozcięcia.

poniedziałek, 6 listopada 2017

Od Ethian'a Cd. Yumi

Przywitanie do najmilszych nie należało, ale sam sobie byłem winny. Mogłem na spokojnie podejść i zawołać jeszcze raz. Spojrzałem po sobie i otrzepałem się z piasku, ziemi czy co tam innego mogło się na mnie znaleźć.
-Spokojnie, moja wina, widziałem Cię z daleka i zawołałem, ale nie odpowiadałaś to podszedłem no i dalej już wiesz. - przeczesałem grzywę i przeciągnąłem się, głęboko przy tym ziewając.
-Chyba niedawno wstałeś.
-Jakieś kilka minut temu. - zilustrowała mnie wzrokiem. Przecież normalnie jestem ubrany.
-Na śniadanie za wcześnie, a strój ten to na pewno nie do biegania. Wybierasz się gdzieś? - przekrzywiła głowę.
-Taa... - zamilknąłem na chwilę. -Dostałem zlecenie. - dodałem po lekkim westchnieniu. Źrenice Yumi lekko się powiększyły. Czyżby zaciekawiło ją to.
-A co to za zlecenie. - tak jak sądziłem, zaciekawiło.
-Zwykłe w stylu pójdź, weź, przynieś. Czyli zwykła nuda. Ahh jak ja nie cierpię tych zadań.
-Wolałbyś coś trudniejszego?
-Najlepiej to w ogóle bym ich nie wypełniał, ale jak najszybciej chce się pozbyć tego paktu. - odwróciłem wzrok w jakiś randomowy punkt za Yumi. Taka była prawda. Ale zazwyczaj jak o tym mówię, to pytają czemu w takim razie podpisałem ten pakt. Dlatego odwróciłem wzrok.
-Ma to pewnie powiązanie z starym życiem.
-Taa.
-Rozumiem. - uśmiechnęła się i schowała ręce za siebie. Myślałem, że będzie ciągnąć temat i dociekać, ale chyba jednak zapamiętała, że powiem gdy nadejdzie pora. Trochę mi ulżyło, bo zbliżanie do tego tematu nie było fajne.
-Dobra, będę szedł, bo jednak zadanko czeka. Nie zapomnij o śniadaniu.
-A ty? Nie będziesz miał problemów jak Cię nie będzie?
-Zlecili mi misję i mam iść teraz, więc mam prawo nie wstawić się na posiłku. Czasem zdarzają się takie zadania. I to jest tylko jedyna możliwość by nie dostać za brak wstawienia się. Uśmiechnąłem się złowieszczo.
-Chyba Ci zazdroszczę.
-Spokojnie i Ty trafisz na takie zlecenie. Narka! - odwróciłem się i uniosłem dłoń w geście. Nie ma co czasu marnować. Szkoda, że jednak nie dostałem tego do zrobienia jutro. Odebrał bym też i coś dla siebie.

środa, 1 listopada 2017

Od Derek'a C.D Sam

Tego dnia pogoda nie koniecznie dopisywała. Jesień przestała być piękna i złocista, przez ostatnie dwa tygodnie, podczas których lał tylko deszcz. Pomimo kilku zabójstw, na które otrzymałem zlecenie zeszłego dnia, wolałem spędzić czas w domu. Już od kilku lat robiłem sobie dwutygodniowe wolne, zawsze  w tym samym okresie. Jesień od zawsze była zimną i przytłaczającą porą roku, pogrążała w nostalgii i zawsze musiało wydarzyć się podczas niej coś złego. Tak było i w tym roku, przez co mój „urlop” przedłużył się o kolejny tydzień. Masz wrażenie, że gorzej być nie może, a tu bum, twoje auto nadaje się tylko na szrot, a najbliższą osobę dzielą kroki od śmierci. Do tego zbliża się to durne, cukierkowe święto, z którego już wyrośliśmy, ale Lucyfer woli „podtrzymywać tradycję”. Starając się zając czymkolwiek, by tylko nie siedzieć przy łóżku wyglądającej jak trup silver, zacząłem sprzątać sypialnie. Otarłem z brudu wszystkie półki, komody i szafki, zmyłem podłogi, odkurzyłem, przestawiłem zegarki na czas zimowy. Ogarnął mnie taki szał sprzątania, że nawet nie wiem kiedy minęły ponad trzy godziny od kiedy zacząłem. Z rytmu wybił mnie dzwonek, który bardzo rzadko rozbrzmiewał w tej części domu. Nie oszukujmy się, nie miałem ani ochoty na gości, ani mój wygląd nie był odpowiedni na gości. Chwilę wahałem się, czy nie zawrócić po jakąś koszulkę, ale lenistwo i moja nadmierna pewność siebie wzięły górę. Szybko pociągnąłem za klamkę wielkich, dębowych drzwi, spodziewając się za nimi Aizrel lub Ethiana, którzy znów mają ze sobą jakiś problem, lecz zamiast nich, moim oczom ukazała się drobniutka, ciemnowłosa Sam. Puszczając mimo uszu przekleństwo, które wymsknęło się spomiędzy jej warg, zapytałem najgrzeczniej jak potrafiłem.

Od Yumi C.D Ethian'a

Ten jakby spacer mogłam śmiało dodać do przyjemnych. Nawet jeśli sporo nie rozmawialiśmy to atmosfera panująca między nami była nad wyraz spokojna i taka relaksująca. Polubiłam to.
Nawet nie zauważyłam kiedy dotarliśmy pod moje mieszkanie. A tym bardziej zapomniałam o tym, że mam na sobie kurtkę chłopaka. Nie było sensu biec za nim więc stwierdziłam, że oddam mu ją następnego dnia. Tak, to był dobry plan.
Nie myśląc już o tym weszłam do środka. Od razu zostałam przywitana głośnym szczekaniem, a później już przy mnie pojawił się merdający zwierzak. Przynajmniej on zawsze na mnie czeka.

wtorek, 31 października 2017

Od Sam CD Derek'a

W szare, jesienne przedpołudnie jadalnia nie cieszyła się popularnością. Servanci wykonywali swoją pracę, włóczyli się po mieście lub spali i po śniadaniu rzadko kto tu zaglądał. Lubiłam spokój, więc zamiast spędzać czas w swoich czterech ścianach (a nie miałam żadnych zleceń) postanowiłam posiedzieć trochę tutaj.
Gruba, oprawiona w ciemnobrązową skórę księga uderzyła z hukiem w stół. Osunęłam się na krzesło  i pochyliłam nad nią, uzbrojona w kubek zbożowej lury. Większość ludzi mogłaby powiedzieć, że to ohydna kawa, ale ja właśnie taką uwielbiałam.

poniedziałek, 30 października 2017

👉Event Halloween'owy !👈

💀Witam, witam moje robaczki!💀


 Jak wiecie, bardzo często, podczas świąt, lub wydarzeń w realnym życiu Administratorzy blogów wprowadzają jakieś smaczki powiązane z tymi wydarzeniami na swoje blogi. To chciałabym uczynić właśnie dzisiaj. Serdecznie zapraszam was wszystkich do wzięcia udziału w evencie, związanym z zagranicznym świętem Halloween.( Tak wiem, w Polsce tego nie obchodzimy, jednak słabo było by
 pisać o tradycyjnym święcie zmarłych i o tym jak przebiega ono u nas)

niedziela, 29 października 2017

Od Rosalie C.D Colette. ~Anioł Stróż~

~Anioł Stróż~

"Uciekaj się do swojego Anioła Stróża w chwili próby: 
on cię ochroni przed demonem"


Co za nieznośna smarkula! Z każdą minutą moja złość wzbierała na sile. Wcisnąwszy ręce w kieszenie szłam wzdłuż ulicy nie schodząc z drogi innym przechodniom. W jednej chwili, ogarnęła mnie taka potworna wściekłość… nie wytrzymałam. Krzycząc wymierzyłam kopa dla pobliskiego kosza na śmieci, który z impetem przeleciał przez całą szerokość ulicy i wgniótł się w drzwi jakiegoś auta, zbijając tym samym szybę. Kiedy alarm zaczął wyć zmyłam się stamtąd jak najprędzej. Szybko dotarłam do czarnego camaro. Wsiadłam i zamknęłam się od środka, po czym oparłam głowę na kierownicy. Uspokajając oddech spojrzałam przed siebie i dopiero wtedy zrozumiałam jak wielkie zatoczyłam koło. Znów byłam przy sklepie, w którym pracowała ta mała, nieznośna….blond piękność, która w jakiś sposób sprawiała, że moje serce miękło. Ale przecież ja nie mam serca… Westchnęłam ze zrezygnowaniem opadając na oparcie fotela. Bacznie obserwowałam jak krząta się po całym sklepie, jak biega tu i tam, starając się załatwić zbyt wiele rzeczy na raz. Jak bardzo się stara, jak bardzo chce być… „normalna”. Zaczęłam zastanawiać się nad tym głębiej. Ja, zostając sługą, nigdy nie chciałam wracać do ludzkiego życia, a teraz patrzyłam na nią, tak bardzo pochłoniętą pracą, starającą się utrzymać posadę. Nie rozumiałam tego. Nie rozumiałam dlaczego tak bardzo chciała wrócić do normalności. Na rozmyślaniu czas płynie szybciej, i tego dnia to się sprawdziło. Niebem zapanowała szarość, która z minuty na minutę ciemniała coraz bardziej, dopóki nie zmieniła koloru na głęboką czerń. Przyozdobione milionami połyskujących punkcików, wraz z księżycem w swej całej okazałości oświetlało srebrną poświatą ulice Atlanty, usypiając tym samym poszczególne dzielnice tego miasta. Auto stało tuż pod kamienicą, w której z ostatniego oświetlonego okna zniknęła jasność, a cały budynek wydawał się pogrążyć we śnie. Dzięki tej ciemności, która wokół zapanowała łatwiej było mi przyglądać się blond ptaszynie. Nie wiem czy mnie wyczuła, czy może był to tylko zwykły zbieg okoliczności, ale ciągle kręciła się przy oknie. Co jakiś czas podnosiła głowę i rozglądała się niepewnie, jakby naprawdę czuła, że ją obserwuję. Ułożyłam się wygodniej i czekałam dalej.

piątek, 27 października 2017

Od Ethian'a Cd. Yumi

-Żaden ze mnie dżentelmen, zwłaszcza po tym co mam za uszami. Po za tym jest dość późno i możesz mieć problem z trafieniem. - starałem się jakoś wybrnąć, no ale cóż taka była w sumie prawda. Jest nowa, do tego ciemno, więc na wszelki wypadek... Westchnąłem głęboko. Przeczesałem włosy i podszedłem do drzwi. -Po prostu Cię odprowadzę. - dziewczyna uniosła jedną brew. Pewnie myśli, że coś więcej planuje. No na całe szczęście nic nie oczekiwałem w zamian za to. -I nie, nic nie planuje. - dodałem otwierając drzwi. Zeszliśmy po schodach i udaliśmy się do Yumi. W sumie to raczej ona nas prowadziła, bo sam nie wiem który domek został jej przydzielony.

Od Nico CD Nicolas

Otarłem łzy i uśmiechnąłem się gorzko. Wiedziałem, że Nicolas mówił to tylko po to, by mnie pocieszyć, lecz i tak poczułem w środku mile ciepło. Takie, jakie zwykle czuje się po skończonej kłótni. Wciągnąłem powietrze nosem.
- Dzięki- westchnąłem.
Uśmiech na twarzy szatyna był naprawdę miły. Miałem nadzieję, że nie wyglądałem tak źle, jak myślałem, że było. Mój znajomy zdjął rękę z mojego ramienia, a ja podszedłem do lustra wiszącego na ścianie. Parę kroków i już widziałem przed sobą chłopaka o brązowych lokach, czerwonych od płaczu oczach i mokrych od łez policzkach. Westchnąłem ciężko. Nie mam teraz czasu, by doprowadzać się o porządku. Chociaż...
- Nicolas, możesz chwilę poczekać? Tylko sekundę.
Kątem oka dojrzałem kiwnięcie głową. Wszedłem do łazienki i odkręciłem kran w umywalce. Woda była zimna, jednak to nie powstrzymało mnie od nabrania jej w ręce i oblania twarzy. Porwałem ręcznik i wytarłem płyn. Po chwili wyszedłem z łazienki. Nicolas popatrzył na mnie.
- Lepiej?
- Tak, dzięki. Przepraszam, że musiałeś tak czekać.
Usiadłem na przeciwległym końcu kanapy i sięgnąłem po ciasteczko. Przez chwilę milczeliśmy. Mając na uwadze wydarzenia sprzed kilku minut, wolałem nie ryzykować, rozpoczynając rozmowę, lecz nie miałam wyboru. Ziewnąłem. To dało mi jakiś pomysł na temat konwersacji.
- Lubisz patrzeć na ludzi? - spytałem.
- Co? Po co ci ta informacja?
- Tak po prostu- uśmiechnąłem się. - Więc?
Nicolas chwilę się zastanawiał. Wzruszył ramionami, co większość potraktowałaby jako zakończenie tematu, lecz ją, z powodu braku pomysłu na nowy, kontynuowałem.
- To całkiem interesujące. Patrzysz na jeden, losowy moment w ich życiu, a wydaje ci się, że obserwujesz ich od urodzenia. Jakbyś znał każdy szczegół z ich egzystencji.
Pomimo moich starań, mój towarzysz wydawał się być trochę znudzony. Wypuściłem głośno powietrze.
- Poddaję się.
Nicolas odwrócił głowę.
- Hm?
- Poddaję się. Nie mam pojęcia, o czym mógłbym z tobą rozmawiać. Przepraszam.
Opuściłem głowę. Czułem się, jakbym kogoś zawiódł. Jakbym nie wywiązał się z obowiązków. Poniekąd właśnie tak było. Jestem gospodarzem. Moim obowiązkiem jest podtrzymanie rozmowy i poruszanie coraz to nowych tematów.

Nicolas?

czwartek, 26 października 2017

Od Ethian'a Cd. Key

I co ja mam teraz zrobić? Znowu zostałem o coś poproszony, ostatnio dzieje się to częściej. Jak się nie zgodzę, to muszę mieć do tego powód, no ale żadnego nie mam. Z drugiej strony i tak muszę się u niego pojawić, bo mam małą sprawę do załatwienia, a raczej muszę go o czymś poinformować. Ehh, dobra nie mam nic do stracenia i tak, załatwię to teraz i będę miał z głowy.
-Skoro chcesz, to niech Ci już będzie. - westchnąłem głęboko, wkładając ręce do kieszeni.
-Jeśli nie chcesz to nie musisz. - spuściła głowę.
-I tak muszę coś u niego załatwić i ucieszy się, że zawiązuję przyjaźnie. - przekręciłem oczami. Jakie to było zbędne. Po co komu tu przyjaźnie. -Tylko nie licz na porządną rozmowę po drodze, jestem małomówny. - ruszyłem w stronę willi.

wtorek, 24 października 2017

Od Yumi C.D Ethiana

Czas spędzony z Ethianiem zleciał naprawdę szybko. Chłopak odpowiadał na każde moje pytanie i starał się jak najlepiej wytłumaczyć zasady panujące w tym miejscu. To naprawdę było pomocne i byłam mu niezmiernie wdzięczna za to. Teraz wiedziałam o wiele więcej, znałam granice i mogłam być spokojna. Teraz tym bardziej dodatkowo nie mogłam się doczekać jakiegoś zlecenia. Tak się zamyśliłam nad tym wszystkim co mi powiedział mężczyzna, że dopiero jego pytanie skierowane do mnie ściągnęło mnie na ziemię.  Chłopak poszedł wstawić ponownie wodę, a ja w końcu zwróciłam uwagę na to jak ciemno było już za oknem co oznaczało późną porę. 
-Wybacz, zamyśliłam się wcześniej - odezwałam się wracając wzrokiem do Ethiania.
-To nic
-A no i dzięki za to wszystko - dodałam unosząc delikatnie kącik ust do góry. -Zawsze lubię wiedzieć co i jak - przeciągnęłam się delikatnie. -Choć przyznam, że nie za bardzo lubię być ograniczana - westchnęłam marszcząc swój nos na wspomnienie różnych reguł tutaj panujących.
-Przyzwyczaisz się - odparł pocieszająco chłopak.
-Muszę, powinnam mieć już wprawę do przystosowywania się - powiedziałam wstając na równe nogi. Podeszłam bliżej aneksu kuchennego przy którym znajdował się starszy. -Nawet nie zauważyłam, że już tak późno, to nie problem, że jeszcze jestem? - zagadnęłam woląc być upewniona co do tego.
-Zdecydowanie nie przeszkadzasz - uśmiechnęłam się na te słowa.

Od Nicolasa C.D Nico

Po przeprosinach znów zapanowała cisza, która zaczęła mnie irytować. Mimo to nie miałem zamiaru jej przerywać. Co jak co, ale to on mnie zaprosił to chyba obowiązek podtrzymywania rozmowy jakiś jest, czyż nie? Zastanawiałem się już nawet nad wymówką opuszczenia owego miejsca. Równie dobrze w swoim mieszkaniu mogłem sobie posiedzieć. Spojrzałem na chłopaka już z zamiarem odezwania się, ale wtedy zauważyłem łzę spływającą po jego policzku. Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc o co chodzi. Zrobiłem coś nie tak, że się popłakał?  Nie miałem pojęcia co w tej chwili zrobić. Starałem się przypomnieć wszystko co powiedziałem, czym może go uraziłem, ale nic konkretnego nie znalazłem. Chyba, że to sprawka tego, że nieco się wkurzyłem gdy zapytał o powód mojego dołączenia do tego miejsca. No ale żeby aż tak reagować na wkurwienie kogoś?

niedziela, 22 października 2017

Od Key CD. Ethian'a

Mój wzrok skierowany był na oczy chłopaka, które były w pewien sposób hipnotyzujące. Nie od dzisiaj wiadomo, że oczy pokazują najwięcej. Jego jednak wydawały się zamknięte i skryte.
- Zależy od gustu. – Ethian wydawał się niezbyt zainteresowany tą rozmową. Przez chwilę odniosłam nawet wrażenie, że nie jestem teraz mile widziana. Po chwili namysłu zostałam, nadal wyraźnie przeszkadzając chłopakowi.
- Coś się stało? – zdecydowałam się na dość odważne pytanie. Mówiłam je prawdziwie i chciałam tylko rozluźnić atmosferę.

sobota, 21 października 2017

Od Ellipson CD Patch

Uśmiechnęłam się szelmowsko w duchu. Nigdy nie lubiłam grać samotnych, słodkich dziewczynek... ale przyznam się bez bicia, dawało to mnóstwo frajdy. Poprawiłam dekolt swojej bluzki i odrzuciłam włosy do tyłu. O nie, chłoptasiu. Nie uciekniesz mi teraz. Westchnęłam lekko i uśmiechnęłam się nieznacznie. Złapałam go za rękę i spojrzałam od razu w jego oczy. Chłopak popatrzył się na mnie z niezrozumieniem.
- A ty, jak się nazywasz? - spytałam cichuteńkim głosem.
- Patch - rzucił krótko.
W moich oczach błysnęły iskierki zainteresowania, jednak nie na długo. Łatka? To wszystko? Pokręciłam głową i prześledziłam dokładnie twarz Patcha. Przejechałam językiem po swoich zębach i słodko przekrzywiłam głowę.
- Tylko tyle? - Uniosłam brwi i zaśmiałam się pod nosem. - Żadnego Patcha Karpinsky, Patcha Smith? Prawdziwego imienia?
- Ta wiedza raczej nie będzie ci do niczego potrzebna - wymruczał.
Patch oparł się ramieniem o ścianę. Zauważyłam, że wciąż się mi przyglądał z błąkającym się na jego twarzy uśmieszkiem. Założyłam ręce na piersi i podeszłam kilka kroków do niego. Określałam go nudnym... może się pomyliłam? Po co ukrywał imię? Z moich ust nie schodził słodki uśmiech. Pogładziłam swoje nagie ramiona, wciąż przypatrując mu się.
- Zrzuciłeś mnie ze schodów i wpakowałeś mi się do domu - zaczęłam i zniżyłam nieco ton - chyba raczej będzie mi potrzebna.
- Króliczku, nie wnikaj, bo może się to dla ciebie bardzo źle skończyć - mruknął, nieco poważniejąc.
Przyjrzałam mu się po raz kolejny. Gdzie się podział gościu od tandetnego tekstu "No co tam, ślicznotko?". Oblizałam wargi. Powoli uśmiech zaczął schodzić z mojej twarzy, żeby szczerze i dźwięcznie się zaśmiać. Wyczułam coś dziwnego... jakby atmosfera wokół niego zgęstniała. Delikatnie położył dłoń na moim policzku. Przygryzłam wewnętrzną stronę policzka, czując, jak nieznacznie go gładzi. Dłonie schowałam do kieszeni spodni. Wymusiłam w sobie ciche mruknięcie... niby z przyjemności.
- Może chcę, żeby to się źle skończyło? - Dotknęłam dłoni na swoim policzku i zaczęłam ją lekko gładzić kciukiem - Oj, czekoladko... Nie bądź taki poważny. Masz jeszcze wiele lat przed sobą.
Zaśmiał się cicho, a ja zmrużyłam oczy. Po raz kolejny uśmiechnęłam się szelmowsko i popatrzyłam się w jego oczy.
- Nie jesteś na coś takiego gotowa, kochanie - mruknął, nie spuszczając z poważnego tonu.
Okej, facet jest cholernie tajemniczy. Wciąż nie mój typ, bo trudny do rozgryzienia. Wolę bardziej takich, którymi da się bardzo łatwo manipulować... tutaj jest to strasznie utrudnione. Zazwyczaj tacy faceci są nieufni. Trzeba się napracować... ale mamy czas, prawda? Wieczność... jeśli mnie ktoś nie zabije. Zdjęłam jego rękę ze swojego policzka i przeniosłam na swoją talię. Może w końcu trafiłam na kogoś aż tak nienudnego, że zabawi w moim umyśle na dłużej?
- Skąd masz pewność, kochanie? Nie znasz mnie - wymruczałam i posłałam mu wyzywający uśmiech.

Patch? Jak bardzo zjebałam xd? Ale jest! To się liczy ;p 

Od Leonarda Cd Sam

Jej zachowanie było na prawdę dziwne. Najpierw mówiła o jakiś szczurach, a póżniej o zwłokach. Coś mi tutaj ewidentnie nie pasowało. 
Gdy wyprosiła mnie już za drzwi usłyszałem lament. Spojrzałem na klamkę i zauważyłem, że dziewczyna nadal ją trzyma. 
Chciałem tam wrócić i powstrzymać u niej ten wodospad łez, ale zrezygnowałem, ruszając w stronę domu. 
Gdy byłem już na miejscu, bez większego namysłu poszedłem pod prysznic zdejmując przed wejściem protezę. 
Letnia woda spływała po mym ciele, a ja rozkoszowałem się każdą kroplą. 
Chciałem tutaj stać jak najdłużej, ale musze się jeszcze przespać. 
Wychodząc spod prysznicu prawie się zabijam. Dobra, nie.. po prostu sprawie się wywalam w ostatniej chwili chwytajac się umywaliki. 
Nie polecam wychodzenia mokrym z natrysku o jednej nodze.. 
Ubrałem się w spodnie od dresu i udałem sie w stronę łóżka, gdzie położyłem się wygodnie i zasnąłem
***
Następnego dnia, miałem takiego lenia, że wali mnie to czy będę na śniadaniu czy też nie. Jebać, zjem obiad, wystarczy.. 
Odwracając się na drugi bok zamykam ponownie oczy i mam wywalone na cały świat.
Nie jest mi dane długo spać.. niestety..
Do mojego mieszkania wlatuje dziewczyna poznana w barze i zaczyna gadać jakieś głupoty. Czyżby znowu piła? Tak, chyba jako jedyny nie zamykam tutaj drzwi wejsciowych.
- Pomyliłaś chaty..  - syczę przez zęby kładąc się na brzuchu i zakrywając glowę poduszką.
- Nie pomyliłam.. 
- To czego chcesz? - mrucze niewyraźnie. 
- Może zacznijmy od tego, że ci sie nie przedstawiłam. Samantha - w jej głosie można dostrzec nutkę wesołości.
- Leo - podniszę się do siadu i przymocowywuje swoją część ciała.  
- W takim razie coś chciałaś konkretnego? - wstałem podchodząc do szafy i szukając jakiejś koszulki.
- Dzięki, że odstawiłeś mnie do domu. 
- Nie ma za co. Miałem po drodze akurat, a ty wyglądałaś jak ostatnie nieszczęście.. - wzdycham i odwracam się do niej. - Coś jeszcze, że nachodzisz mnie tak wcześnie? - unoszę lekko brew.

Sam? (Poprawie na kompie)

piątek, 20 października 2017

Od Ethian'a Cd. Yumi

Wyciągnąłem telefon z kieszeni i spojrzałem na wiadomość. "Do odebrania po jutrze". Dość szybko. Nie spodziewałem się, że idąc tam dzisiaj, tak szybko uda się to załatwić. Spojrzałem jeszcze tylko, czy nie mam innych wiadomości i rzuciłem telefon na łóżko.
-Coś ważnego? - zapytała poprawiając kosmyk włosów. Prawie bym się zagapił.
-Nie, spokojnie, do odebrania dopiero po jutrze. - zalałem kawę i położyłem kubek na stoliku. Swój trzymałem w dłoniach i usiadłem na łózko.
-Można wiedzieć co? - objęła rękoma kubek i przyłożyła do ust delektując się zapachem.
-Jak na razie tajemnica, ale jak to odbiorę to wszyscy i tak się dowiedzą. - wziąłem łyk.
-Rozumiem. - również wzięła łyk. - Pyszna. - dodała pod nosem, lecz na tyle, że mogłem to usłyszeć.
-Jedna z najlepszych tutaj.  Więc wracając do najważniejszego. Mówisz, że wszystko co się przyda. - przeczesałem grzywkę.
-No tak chyba jest najprościej zapytać.
-Możliwe, że się czasem powtórzę. - kolejny łyk kawy ukoił moje podniebienie. - No więc... - kontynuowałem. - Najważniejszym punktem będą pewnie posiłki.
-Co w nich tak ważnego?

czwartek, 19 października 2017

OD Patch'a DO Rosalie

W duchu dziękowałem Lucyferowi za dzień wolny od pracy. Ostatnie zlecenia zaczynały mnie irytować, ze względu na ich trudność. Jakby nie mógł mi dawać prostszych. Odetchnąłem cicho, wsiadając na motocykl. Miałem tylko nadzieję, że podczas jazdy się jakoś się rozluźnię. Zapiąłem kask i ruszyłem. Pierwszy raz od dawna mogłem się skupić na przyjemności z jazdy, a nie celu podróży i zadaniu, jakie mnie tam czekało. Z szerokim uśmiechem na ustach pochylałem się na zakrętach, próbując wydobyć z maszyny najwięcej jak się dało. Zadowolony pojechałem w swoje ulubione miejsce nad rozległym jeziorem.

środa, 18 października 2017

Od Nico CD Nicolas

- Przepraszam- Nicolas popatrzył na mnie ze zdziwieniem. - Mogłem o to nie pytać.
- Owszem, mogłeś.
Miałem ochotę przytulić tego aroganckiego szatyna. Nie z pierwszego cisnącego się na myśl powodu. Oczywiście, że nie. Po prostu czułem, że jest mu źle. W takich chwilach ludzie potrzebują pocieszenia. Albo uspokojenia. Wszyscy. Bez wyjątku. Młodzi, starzy. Grubi, chudzi. Nicolas również.
- Usiądź. Jeśli chcesz.
Wskazałem na małą kanapę i sam się na niej usadowiłem. Nicolas również, lecz usiadł na drugim końcu sofy, jak najdalej ode mnie. Westchnąłem cicho. Nie zależało mi na tym, by szatyn mnie znienawidził. Wręcz przeciwnie. Jestem sługą, Servantem, ale to nie znaczy, że mam mieć samych wrogów. Nawet Starsi mówią, jak to razem jesteśmy silniejsi. Ja nie chcę mieć Nicolasa za nieprzyjaciela. Posmutniałem. Z mojej twarzy znikł uśmiech. Sięgnąłem po ciasteczko i z uwagi na jego niewielki rozmiar, wpakowałem sobie do ust. Mój znajomy nie zareagował na żaden ze sposobów. Po prostu siedział i palił. W normalnej sytuacji nawiązałbym kontakt, ale teraz? Boję się, że jeśli coś powiem, będzie jeszcze gorzej. To wszystko mnie przerasta. Świat byłby o wiele łatwiejszy beze mnie. Po co komu ktoś, kto bez przerwy psuje coś albo czyjeś relacje? Z utęsknieniem będę czekać na moment, kiedy w końcu będę mógł przestać wszystko niszczyć i psuć ludziom życie. Nie mam nawet pojęcia jak to naprawić. Jestem do niczego. Jedyne co potrafię to być niezdecydowanym gówniarzem. Ludzie od zawsze się nade mną znęcali. Widzę, że teraz nie będzie inaczej. Po prostu najlepiej zawinąć się w koc i zasnąć. Z czekoladą i miętą oczywiście. Na policzku poczułem spływającą łzę. Popatrzyłem na Nicolasa. On patrzył na mnie. Odwróciłem wzrok. Pięknie! Dało się gorzej upokorzyć? Sięgnąłem po chusteczkę i otarłem słony płyn wypływający z moich oczu. Gorzej nie będzie.
- Przepraszam... - wypowiedziałem cicho. - Za to, że tak się przy tobie rozklejam...
Próbowałem wysilić się na uśmiech, lecz zamiast tego, na mojej twarzy pojawił się dziwny grymas. Coś, jak gdybyś dowiedział się o śmierci znienawidzonej osoby. Nienawiść nienawiścią, ale to nadal śmierć. Westchnąłem.

Nicolas?

od Colette c.d Rosalie


- Jednak się rozmyśliłam. A zapomniałabym. Teraz powinnaś przeprosić, że w ogóle postawiłaś krok na podłodze, i że w ogóle chciałaś mi pomóc. I ogólnie, błagać o wybaczenie. – wywarczała z ironią mierząc wzrokiem resztę pracowników, którzy nieskrępowanie nas obserwowali. Myślałam że spalę się ze wstydu, chciałam dosłownie zapaść się pod ziemię, czułam że tak jak stoję zacznę płakać. Na szczęście jednak to nie nastąpiło, patrzyłam po prostu na nią, milcząc.
-Miłego dnia wszystkim życzę. – uśmiechnęła się szyderczo jeszcze raz przelatując wzrokiem po gapiach. Po czym zatrzymała się na ułamek sekundy na mnie, racząc mnie osobnym pożegnaniem:
- I tobie też, niezdaro. 
Po czym zniknęła ze sklepu, nie zdałam sobie nawet do końca sprawy kiedy to nastąpiło, doszło to do mnie gdy usłyszałam dzwoneczek zawieszony przy drzwiach. Natychmiast podbiegła do mnie jedna z moich koleżanek z pracy (Ashley):
-Co to miało być? Wszystko w porządku? 
Ale nie zdążyłam  odpowiedzieć, przerwał mi śmiech dwóch facetów zza lady. Moich kolejnych współpracowników. Zrobiło mi się momentalnie słabo i uklękłam na podłogę chowając twarz w dłoniach, bo czułam że zaraz wybuchnę płaczem. Czy to naprawdę była ta sama osoba która wczoraj oddała mi swoją bluzę, ta sama która odzywała się do mnie z taką życzliwością? Czy to naprawdę ta sama osoba która mnie obroniła? Wtedy coś do mnie dotarło. To wszystko moja wina, to ja wczoraj potraktowałam ją źle. Ona mi pomogła a ja zachowałam się jakbym miała do niej pretensję. A tak przecież nie było. Z zamyślenia wyrwał mnie głos mojego szefa, który wydobywał się z głośnika zawieszonego na ścianie:
- Colette, w tej chwili proszę zjawić się u mnie w gabinecie.
No tak na pewno wszystko widział, cały sklep jest monitorowany, wątpię jednak żeby zauważył, że tym razem  nie wywaliłam się sama z siebie. Zresztą to teraz było nie ważne, musiałam pobiec za tą dziewczyną i przeprosić ją za wczoraj. Zerwałam się na równe nogi, i zamiast do gabinetu skierowałam się szybkim krokiem do drzwi. Ashley w ostatnim momencie złapała mnie za rękę:
- Co ty robisz? Jeśli wyjdziesz teraz równie dobrze możesz już tutaj nie wracać, znasz naszego szefa. Idź szybko do niego wszystko wyjaśnić.
Z trudem wyrwałam się z jej uścisku i powiedziałam tylko po cichu, wybiegając:
- Niestety nie on jest moim prawdziwym szefem.
Pobiegłam za dziewczyną, na szczęście zauważyłam w którą stronę poszła zanim zniknęła w jednej z uliczek. Chciałam krzyknąć do niej aby się zatrzymała, jednak zdałam sobie wtedy sprawę że nie znam nawet jej imienia, dlatego wołałam tylko ,,Stój proszę!”. Odwracali  sie chyba wszyscy przypadkowi przechodnie, oprócz niej, jeszcze bardziej utrudniając mi kontakt z nią. Byłam pewna że mnie słyszy ale po prostu mnie ignoruje. Gdy w końcu ją dogoniłam, była zbyt zmęczona aby wydusić słowo, przez moją wagę bardzo szybko się męczę. Złapałam więc ją po prostu z tyłu za koszulkę aby się zatrzymała. Odwróciła się do mnie i spojrzała na mnie z góry, wzrokiem ,,czego jeszcze ode mnie chcesz ? „. Zdyszana w końcu wydusiłam z siebie:

Od Nicolasa C.D Nico

Jest bardzo wiele rzeczy, których nie lubię, a nawet nienawidzę. Jedną właśnie z nich jest ignorowanie, a mój nowy znajomy właśnie w tej chwili to robił. Po krótkiej wymianie zdań jakby dał się pochłonąć piosence co niespecjalnie mi się spodobało. Okej, może z początku brak konepwersacji mi odpowiadał, tak teraz zdecydowanie po wypiciu kawy i zjedzeniu paru ciastek potrzebowałem uwagi. Nie miałem zamiaru siedzieć dalej jak głupek bo przecież to on mnie zaprosił. Tak więc chrząknąłem na tyle głośno by przerwać Nicolasowi. Na szczęście usłyszał i rzeczywiście oprzytomniał.
-Pięknie dbasz o swojego gościa - prychnąłem pod nosem i od razu zauważyłem malujące się na twarzy towarzysza zawstydzenie.
-Przecież przeprosiłem.
-Taaa - mruknąłem pod nosem odchylając się nieco na krześle. -Chciałeś coś wiedzieć o mnie więc w zamian za informację o Twoim miejscu pochodzenia powiem, ze Miami to moje miasto - odparłem obserwując jak chłopak kiwa głową jakby przyswając tą informację.
-A jak tutaj się dostałeś?
W reakcji na to pytanie zmarszczyłem brwi i zacisnąłem lekko ręce w pięści.
-To nie powinno Cię interesować - warknąłem w jego stronę. Akuart to chyba było zrozumiane, że to pytanie nie jest mile słyszane tutaj. Każdy Jego sługa ma swoje tajemnice o których nie lubi i nie ma zamiaru rozmawiać, jedną z nich najczęściej był właśnie powód dostania się tutaj. Westchnąłem przymykając oczy. Nie mogłem się wkurzać, trzeba było się uspokoić. No już Nicolasie, wdech, to tylko głupie pytanie. Otworzyłem oczy by spojrzeć na chłopaka i przyznam, że nie potrafiłem rozszyfrować jego spojrzenia.
-No co? Coś nie odpowiada? - zapytałem wstając od stołu. Znów podszedłem pod okno by zapalić. Wyciągnąłem więc szybko z kieszeni papierosa i zapalniczkę.
-Odezwij się, straciłeŝ mowę czy coś?
-Nie...
-No to o co chodzi? - zaciągnąłem się wygodnie opierając tyłkiem o parapet. Ta osoba przede mną zaczynała mnie nie tylko irytować ale w pewnym sensie intrygować. Kompletnie momentami go nie rozumiałem. Oby tylko jeszcze nie zaczął znów gadać po włosku.

Nico?

wtorek, 17 października 2017

Od Sam CD Katfrin

- Znasz adres? - poprawiłam się na czarnym, skórzanym siedzeniu. Nie to, że było niewygodne, po prostu cisza, która zapanowała w samochodzie sprawiała, że czułam się nieswojo. W dodatku dopiero poznana przeze mnie dziewczyna miała taki wyraz twarzy, jakby natychmiast chciała kogoś zabić.
Po moim pytaniu rysy kierującej się rozluźniły. W każdym razie przestała wpatrywać się w drogę przed sobą z chęcią mordu. Wolną ręką wymacała komórkę przy skrzyni biegów i uniosła ją do góry. Dojrzałam powoli przesuwającą się mapkę Google.

Od Yumi C.D Ethiana

Czas przed przyjściem do Ethiana spędziłam mało produktywnie, a mianowicie na leniuchowaniu w mieszkaniu i opychaniu się ciastkami. Rozmyślałam ciągle nad tym kiedy dostanę coś do zrobienia. Przyznam, że lubiłam adrenalinę dotyczącą poruszania się w niebezpiecznych kręgach, a teraz dochodziły do tego zlecenia. Nie było dla mnie to czymś tak drastycznym, że aż niewykonalnym. Byłam przyzwyczajona do środowiska w którym trzeba było mieć oczy dookoła głowy jeśli nie chciało się oberwać. To mi przypomniało, że dawno nie miałam okazji poćwiczyć. Mie mogę w końcu wyjść z wprawy, czyż nie? Może się potem do tego zmobilizuję. Oczywiście ostatecznie pozostałam tylko przy rozmyślaniach na temat jakiegokolwiek ruchu. Czas zleciał niespodziewanie szybko i musiałam już się zbierać do odwiedzin nowo poznanego chłopaka. To chyba jak na razie jedyny osobnik mieszkający tutaj z którym rozmawiałam. Nie czułam potrzeby zagadywania kogoś pierwsza. Jak na razie wystarczyła jedna osoba od której mogłam wyciągnąć nieco informacji.
Znów dość niechętnie zostawiałam swojego psiaka w mieszkaniu ale czułam, że może nie być mile widziany w u Ethiana. Dostał ode mnie żarcie więc mógł spokojnie siedzieć w domu.

~

Od Christiana do Katfrin

Stałem zdziwiony przed drzwiami. Ta dziewczyna jest dziwna. Kompletnie nie rozumiem jej zachowania. Najpierw klnie jak szewc i jest wredna, uderzając mnie, a po chwili jest miła i pomaga mnie się podnieść z błota.
W ogóle, jakim prawem ona mnie tknęła! Jestem wyżej ranga i powinna mieć do mnie szacunek, nosz kurwa mać!
Znalazłem na spodniach jedno z czystszych miejsc i wytarłem dłoń, gdyż włosy zaczęły lekko opadać mi na czoło, a chęć odgarnięcia ich była naprawdę wielka.
Wzdychając, odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w stronę swojego domu. Moje myśli pochłonęła ta dziewczyna. Była dla mnie zagadką, a ja takie zagadki lubię. Chcę ją poznać bliżej, choć nasza znajomość nie zaczęła się za dobrze.
Otwierając drzwi do mieszkania, prawię, się wywaliłem, gdyż Sanczes zaczął mi się kręcić pod nogami. Po co ja w ogóle przygarnąłem to kocisko? Aktualnie jest tylko moją przeszkodą i nic dobrego dzięki niemu się nie dzieje.

Od Nico CD Nicolas

Odwróciłem się do mojego nowego znajomego, przy okazji kładąc na mały stolik ciastka z masłem orzechowym w czekoladzie i podając kubek gorącego, czarnego płynu dla szatyna. Uśmiechnąłem się.
- To aż tak bardzo widać? - po uzyskaniu odpowiedzi twierdzącej w postaci kiwnięcia głową postanowiłem kontynuować. - Tak, owszem. Jestem Włochem. Urodziłem się tam, wychowałem, jak i spędziłem większość życia. W zasadzie to przyjechałem tu dopiero po "podaniu ręki" Jemu.
Nicolas pokiwał głową.
- Gdzie dokładnie mieszkałeś?
Trochę dziwiła mnie ciekawość, a wręcz wścibskość chłopaka jednak spokojnie udzieliłem odpowiedzi na to pytanie.
- W Wenecji.
Gdy temat się skończył, oboje zamilkliśmy. Wziąłem do ręki kubek naparu z mięty, który zdążył już wystygnąć, upiłem spory łyk i ugryzłem ciastko. Atmosfera była niemal tak gęsta, że dałoby się ją pokroić tępym nożem, lecz ja jakoś się tym nie przejmowałem. Po każdej burzy przychodzi słońce, czyż nie? Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, o ile było to możliwe.
- Teraz ty powiedz coś o sobie, hm?
Jak zwykle, Nicolas posłał mi spojrzenie wręcz przeciekające nieufnością, lecz po chwili odezwał się.
- Po co ci to wiedzieć?
Wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem- przyznałem. - Może kiedyś napiszę twoją biografię? Jeden Bóg to wie.
Nicolas milczał, a ja nie miałem zamiaru zmuszać go do mówienia. I tak by nie posłuchał. By przerwać ciszę, postanowiłem włączyć muzykę. Pochwyciłem telefon i włączyłem losowe odtwarzanie. Mój nowy znajomy oddał mi pusty już kubek po kawie, a ja słuchając muzyki, zająłem się zmywaniem, co chwilę podśpiewując. Tak to jest, jak się słucha dzisiejszej muzyki. Słyszysz piosenkę drugi raz i znasz ją na pamięć. Wsłuchałem się głębiej w dźwięki Radioactive-Imagine Dragons. Ludzie zmieniają się w zaskakująco szybki sposób. Jeszcze niedawno nie byłbym w stanie słuchać czegoś takiego, a teraz... Do świata żywych przywołało mnie chrząknięcie mojego gościa.
- Ech, no tak, przepraszam. Zapomniałem. Otarłem ręce i na powrót odwróciłem się do rozmówcy.

Nicolas?

poniedziałek, 16 października 2017

Od Derek'a C.D Aizrel.

Cały w nerwach, stukałem widelcem w blat stołu. Wszystkie przypisane miejsca były zajęte, oprócz jednego. Stało puste, pomiędzy Ethianem i Christianem, a przecież nie powinno. Hałas, który wyczyniałem, obijając o blat metalowym sztućcem roznosił się, choć ludzie nie specjalnie zwracali na to uwagę. W pewnym momencie wszedł On, zasiadł na miejscu tuż obok nas, po czym został podany mu posiłek. Ociekające tłuszczem prosięce żebra przyprawiały mnie o mdłości na sam widok. Tym bardziej zestresowany sytuacją, zacząłem latać wzrokiem po współbiesiadnikach. A może jej nie powiedział, tak bardzo chciał się jej pozbyć, że może postanowił to ominąć. Nie, nie zrobiłby tego, nie jest głupi. Wiedział jak ważne są dla nas wspólne spotkanie, a tym bardziej zdawał sobie sprawę z tego, jaka kara może go czekać, jeżeli nie dopełniłby zadania.
-Przestań już stukać. – donośny, kobiecy i dobrze znany mi głos rozbrzmiał w całej jadalni. Skierowałem wzrok w tę stronę, by spotkać się z jej różnobarwnymi oczami, które teraz wgapiały się we mnie z nadludzką dokładnością, a wewnątrz nich skrzyły się płomienie.
- Przepraszam. – odpowiedziałem spokojnie, odkładając widelec, na jego należne miejsce przy talerzu. Na znak pokory pochyliłem również głowę.

Od Nicolasa CD. Nico

Mój nowy towarzysz był zdecydowanie dziwny. Nie rozumiałem momentami jego zachowania. Wydawało mi się, że swoją postawą nieco go do siebie zraziłem, a okazało się całkiem coś innego. Naprawdę w takim wypadku miał szczęście, że nigdzie się nie wybierałem dzisiaj bo w takim wypadku z pewnością bym go nie odprowadzał.
Już wcześniej po akcencie stwierdziłem, że nie jest pochodzenia amerykańskiego i ma korzenie włoskie. Dodatkowo utwierdził mnie w tym przekonaniu odzywając się co jakiś czas w tym języku. Sam miałem kiedyś okazję uczyć się włoskiego aczkolwiek za dobrze mi to nie szło. Znacznie lepiej posługiwałem się francuskim, niemieckim i hiszpańskim. Tak, wiem, sporo tego, ale byłem zmuszony do nauki jeśli chciałem odziedziczyć majątek.

niedziela, 15 października 2017

Od Rosalie C.D. Colette

Siadając na pieńku karciłam w myślach samą siebie. Dlaczego to zrobiłam? Dlaczego odeszłam, kiedy tak bardzo pragnęłam nawiązać z nią kontakt? Nie mam pojęcia. Moją głowę zasypywały kolejne pytania, na które nie potrafiłam odpowiedzieć. Mimo wszystko nie mogłam się powstrzymać, co jakiś czas zerkałam na nią, tak po prostu. Z każdym kolejnym spojrzeniem dopatrywałam się kolejnych szczegółów. Duże oczy, blada cera, jasne, zadbane włosy, śnieżnobiałe zęby, to wszystko tak dobrze ze sobą współgrało… no oprócz jednego. Zbyt chuda, pewnie anorektyczka. To w pewien specyficzny sposób mnie odrzucało, nie przepadałam za takimi ludźmi, zbyt często okazywali się aż nadto przejęci swoim wyglądem, a zmienienie ich nastawienia graniczyło z cudem. Niby zdawałam sobie sprawę z tego, że anoreksja jest chorobą, i że ciężko z nią walczyć, ale to tylko bardziej pchało mnie do pomocy osobom (rzecz jasna tym, które mi się spodobały) które zostały dotknięte tym obrzydlistwem. Niestety, za każdym razem przegrywałam, a ja nienawidzę przegrywać, więc zazwyczaj byłam zmuszona wracać z pustymi rękoma, do tego zdenerwowana. Potrząsnęłam głową, słysząc krzyk. Szlag, kolejny raz zatraciłam się w swoich przemyśleniach. Instynktownie powędrowałam wzrokiem na miejsce, gdzie powinna znajdować się chuderlawa blondynka. Zamiast niej, zastałam jedynie jej dyndające nogi. Momentalnie poderwałam się z miejsca, mierząc wzrokiem trzymającego ją za fraki mężczyznę.

od Colette c.d od Rosalie

Jakimś cudem od początku dnia, udało mi się uniknąć spotkania z innymi servantami. A to dlatego że cały dzień po prostu spędziłam sama w domu, ta sytuacja nalała nieco ciepła w moje  żałosne serduszko. Cały dzień spędziłam na spaniu, gapieniu się w ścianę, słuchaniu muzyki i czytaniu kolejnego słabego komercyjnego romansidła.  I pewnie z powrotem kładłabym się spać gdyby nie to że usłyszałam ten przerażający dźwięk brzęczącego telefonu, który świadczył o tym że ktoś próbuje się ze mną skontaktować.  Usiadłam na łóżku, i patrzyłam na mały stoliczek naprzeciwko mnie na którym leżał migający telefon. Od razu obleciał mnie strach , co jeśli to ,,on” ? Przez dłuższą chwilę , po prostu gapiłam się na leżący przede mną telefon, wymyślając różne teorie kto do mnie napisał.  Niektórzy uznali by to za głupie , przecież powinnam najzwyczajniej w świecie to sprawdzić, ale ja się bałam. Nawet nie potrafię określić czego, jestem po prostu żałosna. W końcu szybkim ruchem chwyciłam telefon i trzęsącymi się rękami wyświetliłam wiadomość.  W wiadomości było zawarte zaproszenie na wieczorne ognisko, które ma pomóc nam się ,,wyluzować”.  W tym momencie mój spokojny i w miarę miły dzień się skończył.  Wiedziałam już że kolejne 3 godziny które mi zostały, spędzę na przygotowywaniu się do wyjścia, a mimo to i tak nie będę zadowolona ze swojego wyglądu. Najprościej w świecie byłoby nie pójść prawda? Przecież to tylko luźne towarzyskie spotkanie nie żadne zlecenie. No może i tak, gdyby nie to że wiadomość napisała jedna ze straszych , a dla mnie  taka wiadomość równa się już jako rozkaz. Obiecałam sobie przecież jedno, nie będę ładować się w głębsze bagno niż to w którymi już jestem. I możliwe że nieobecność na tym spotkaniu  nic by nie znaczyła, ale zawsze istnieje możliwość że będzie wręcz przeciwnie.